Final Fantasy Crystal Chronicles: The Crystal Bearers

Posiadacze Xboksów 360 i PlayStation 3 z niecierpliwością czekają na anglojęzyczną wersję Final Fantasy XIII, oceniając na chłodno wszystkie informacje pochodzące od osób, które miały już niewątpliwą przyjemność sprawdzenia japońskiej wersji gry. Tymczasem, niejako na boku, europejscy właściciele niepozornego Nintendo Wii mogą oto od niedawna wejść do magicznego świata FF, choć na zupełnie innych zasadach. Final Fantasy Crystal Chronicles: The Crystal Bearers to kolejna odsłona bocznej serii gier z popularnego uniwersum, gdzie dane nam będzie wcielić się w tytułowego posiadacza kryształu – właściciela kinetycznych mocy o imieniu Layle.

Redakcja

16.02.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:50

Wszystko, co związane z sagą Final Fantasy, największą popularnością cieszy się w Kraju Kwitnącej Wiśni, powinniśmy być więc zadowoleni z faktu, że Square Enix zdecydowało się na wydanie jeszcze jednej produkcji na Starym Kontynencie. Wbrew pozorom, Crystal Bearers nie jest wcale tytułem stworzonym na kolanie, wyłącznie celem zarobienia kolejnych pieniędzy na fanach – produkt został zapowiedziany już w maju 2006 roku, przez co w środowisku miłośników FF wytworzyło się niemałe ciśnienie. Warto od razu zwrócić uwagę, że pod względem wielu elementów gra nie przypomina "głównych" odsłon serii i trzeba wykazać się otwartym umysłem, aby zaakceptować sposób prowadzenia rozgrywki. Sam początek rzuca nas w wir akcji, kiedy to główny bohater pełni na powietrznym żaglowcu rolę ochroniarza. Wyluzowany najemnik spędza dzień prażąc się w słońcu, doskonale zdając sobie sprawę ze swojej wartości i pozycji, jaką wyrobił sobie wśród współpracowników, ale po krótkiej chwili gracz będzie mógł już sprawdzić w akcji jego moc telekinezy. Nasz statek zostaje zaatakowany.

Blondyn wyskakuje z fruwającego okrętu, żeby rozprawić się z ustrojstwem, które odważyło się przerwać jego wypoczynek. Nagle scenka przerywnikowa zmienia się we właściwą grę i za pomocą celownika, którego pozycję ustawiamy korzystając z wiilota, razimy podniebne tałatajstwo. Zabawa na kilka chwil staje się oto „strzelanką na szynach” i pozwala nam z uśmiechem na ustach eliminować kolejnych wrogów, ciesząc się z płynnej animacji oraz dopracowanej grafiki. Trzeba przyznać, że taka soczysta scena na samym początku Crystal Bearers sprawia świetne wrażenie, a także daje jednoznacznie do zrozumienia, iż będziemy mieli do czynienia tutaj głównie z akcją. Lecz to nie koniec kłopotów wywołanych atakiem wrogów – za chwilę Layle siada za sterami statku i przeciskając się przez wąskie korytarze kanionów, próbuje ocalić współtowarzyszy podróży. Na starcie akcja jest do bólu liniowa, co może wprowadzić gracza w błędne rozumowanie, że gra prowadzić będzie zawsze za rękę, scenariusz zaś nie pozwoli nudzić się ani przez chwilę. Kilka minut później okazuje się, że pierwsze wrażenie jest mylące...

Obraz

Final Fantasy Crystal Chronicles: The Crystal Bearers jest ostatecznie w pewnym sensie „piaskownicą” i każdy, kto zdecyduje się wejść do tej magicznej krainy, musi liczyć się z koniecznością przemierzania pustych przestrzeni, walki z przypadkowymi przeciwnikami i szukaniem kolejnych misji. W tym aspekcie da się odczuć, iż twórcy trochę się pogubili. Z jednej strony zaserwowali skryptowaną, nieźle wyreżyserowaną akcję na statku, by za chwilę rzucić gracza do dużego, otwartego świata. Pomimo tego, projekty lokacji, jak i napotkane postacie, opracowane są w sposób spójny, dlatego też taki miks jest w konsekwencji strawny. Tylko jeżeli Final Fantasy kojarzy Wam się głównie z turowym sposobem prowadzenia walki, masą czarów, obmyślaniem strategii bitwy i fajerwerkami przy każdym mocniejszym ataku magicznym, będziecie rozczarowani. Layle korzysta tylko i wyłącznie z telekinezy, posiłkując się może przy tym zwinnością oraz sprytem. W zależności od sytuacji gra sama wybierze sposób wykorzystania mocy.

[break/]Zabawa dzieli się na kilka typów rozgrywki. Napotkacie dynamiczne akcje, w których będziecie musieli wcielić się w określoną rolę. Przemierzycie miasta i pustkowia, z mapą w ręku szukając kolejnego zadania. Spędzicie mnóstwo czasu na walce, wymagającej głównie zręczności. Kiedy spotkacie już grupę przeciwników, znajdziecie wokół nich masę porozrzucanych przedmiotów – desek, kłód, kaktusów, kości czy tam czaszek. Teraz sposoby na poradzenie sobie z wrogiem są dwa. Możecie chwycić kogoś telekinetycznie i cisnąć nim w dal, lub też złapać leżący nieopodal śmieć i wymierzyć nim w atakującego. Zawsze korzystać będziecie z dobrodziejstw sensora ruchu. Wystarczy wycelować wskaźnikiem w przedmiot, złapać go przyciskiem B, odczekać chwilę i szarpnąć pilotem w górę. Gdy już podniesiona rzecz znajdzie się nad głową, należy wycelować w przeciwnika i kolejny raz machnąć wiilotem. Pierwszych parę razy to przyznam masa frajdy, jednak już po kilkunastu minutach przypadkowej walki oraz ciągłego szarpania kontrolerem, prowadzenie batalii zaczyna wiać nudą.

Obraz

Walka to nie jedyny aspekt, który poddano zmianom. Crystal Bearers jest pozycją po części przygodową, stąd nie zaimplementowano systemu rozwoju postaci znanego z właściwych odsłon Final Fantasy. W zamian za to znajdziecie masę przedmiotów, a także uświadczycie możliwości podniesienia podstawowych atrybutów posiadanych mocy. Należy nastawić się raczej na zbieractwo a nie dopakowywanie bohatera. Nie każdy to przełknie – zdecydowanie ciekawiej prezentował się sposób prowadzenia rozgrywki w Crisis Core: Final Fantasy VII, który przecież również nie przypominał klasycznej dla serii rozgrywki. Dalej, na swojej drodze spotkacie wiele postaci – jedne popchną fabułę do przodu, inne poprowadzą do misji pobocznych, pozostałe przewijać się będą jedynie po ulicach miast lub bezdrożach. Rozmowa z kluczowymi bohaterami zainicjuje dobrze wyreżyserowane scenki przerywnikowe, te mniej ważne zamienią z nami jedynie kilka słów. Ich wypowiedzi pojawią się w formie tekstowej. Pewne osoby są ciekawe, inne mdłe i nudne - z tym jest nierówno. Ogólnie jednak świat Crystal Bearers wypada intrygującą, wciąga. Dając mu szansę przeżyjecie fajną przygodę.

Grafika w grze prezentuje się przyzwoicie, choć nie zawsze trzyma poziom. Na pewno znajdziemy tu znany z tytułów Square Enix kunszt i umiejętność dynamicznego przestawiania akcji. Duże przestrzenie robią wrażenie swoim rozmachem, acz Crystal Bearers potrafi zarówno zachwycić, jak i przypomnieć, że od kilku lat mamy na rynku Xboksa 360 oraz PlayStation 3. Przykładowo miasta wydają się zbudowane z klocków, zaś przemierzanie ich ulic nie sprawia przyjemności. W konfrontacji z generacją HD, Wii wciąż wypada mizernie i ostatecznie oprawie w Kronikach bliżej do tytułów z PlayStation 2 lub GameCube. Ale płynności nie można grze odmówić. W warstwie dźwiękowej też bez rewelacji. Muzyka i odgłosy walki są bardzo dobre – jak to w grach z serii Final Fantasy, lecz już angielski dubbing wypada mizernie. Często słychać, że aktorzy podkładający głosy nie wczuli się w role i traficie na dialogi, które swoją ekspresją zanudzą Was na śmierć. Najlepiej wypada w sumie Layle ze swym wyluzowanym stylem.

Obraz

Reasumując - nie każdy fan Final Fantasty zaakceptuje tego typu zabawę. Zupełna rezygnacja ze znanego sposobu prowadzenia rozgrywki i postawienie głównie na zręcznościową akcję idzie w opozycji do głównego trzonu serii FF. A osoby, którym ta nazwa niewiele mówi, mogą poczuć się zdezorientowane, ponieważ gra od razu rzuca w wir zabawy i nie wyjaśnia niczego na wstępie... Innymi słowy - żeby w pełni cieszyć się Crystal Bearers, trzeba mieć chociaż podstawowe pojecie o uniwersum "fantazji". Niezła oprawa i ciekawa historia pozwolą zatopić się w świecie posiadaczy magicznych mocy na wiele godzin, produkcji brak jest jednak ostatecznego szlifu, przez co wydaje się po prostu niedopracowana. Ciekawe wykorzystanie pilota bawi przez pierwsze godziny, stając się później raczej już tylko niepotrzebnym gadżetem. I powodem bólu nadgarstka. Niemniej pozycja potrafi po części złagodzić oczekiwanie na FF XIII.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)