Dust: An Elysian Tail

Niezależni twórcy gier dostali na Xbox Live swój kącik indie, w którym mogą wypuszczać przygotowywane przez siebie produkcje. Dust: An Elysian Tail rozpoczęło żywot właśnie jako taki projekt, raczej nie mający szans dotrzeć do szerszego grona odbiorców, ale Microsoft wypatrzył go podczas jednego z konkursów na pozycję arcade. Dzięki temu tegoroczne lato upłynie fanom klasyków z serii Castlevania i Metroid pod znakiem znajomego błądzenia po lokacjach oraz poszukiwania różnorakich sekretów. Trudno uwierzyć, że w sumie jedna osoba była w stanie dociągnąć prace nad takim dziełem do końca.

17.08.2012 | aktual.: 01.08.2013 01:45

Studio Humble Hearts to tak naprawdę Dean Dodrill, wspierany przez zewnętrzne ekipy od dźwięku, czy dialogów. Przez lata artysta, zafascynowany człekopodobnymi futrzakami, realizował swe talenty na wiele sposobów – w tym jako animator postaci w niezapomnianych platformówkach Jazz Jackrabbit. Specyficzny styl jest natychmiastowo rozpoznawalny w Dust. Historia tajemniczego wojownika z amnezją, wspieranego w drodze do odkrycia swojej przeszłości, a także przyszłości, przez sympatyczną latającą wiewiórkę, jak też gadający, pradawny miecz, stanowi w ogóle część jeszcze większego planu – na film animowany. Widać, że artysta nie szykuje nikomu prostej bajki. W grze poruszana jest kwestia rasowej nienawiści, śmierci, zaś bohater nie jest w stanie uratować wszystkich…

Obraz

Dająca do myślenia historia to jedno, lecz w parze z tym idzie satysfakcjonująca rozgrywka. Tytułowy Dust posługuje się mieczem, jego pomarańczowa towarzyszka Fidget w miarę postępów w przygodzie zyskuje różnego rodzaju ataki wspomagające, które trzeba łączyć z podstawowymi, aby uzyskać bardziej dewastujące efekty. Ciosy splatają się w efektowne kombosy, z wrogów wypada złoto, doświadczenie plus przydatne przedmioty. Co nowy poziom postaci inwestujemy w jedną z cech (życie, atak, obrona, bądź magia) punkcik, elementy RPG przejawiają się również w potrzebie regularnego uzyskiwania lepszego ekwipunku, by przeżyć i zadaniach otrzymywanych od napotykanych mieszkańców kolorowego świata. W boju znajdziemy ponadto schematy rzeczy, do których konstrukcji wymagane będzie zgromadzenie określonych składników – poprzez zabijanie nieprzyjaciół, tudzież ich kupowanie w rozsianych po krainie sklepach.

[break/]Dust naturalnie stopniowo odkrywa nowe umiejętności, powracając później do wcześniej zwiedzonych lokacji, aby przykładowo nabytym podwójnym skokiem wreszcie dostać się wyżej, tudzież wślizgiem niżej, ewentualnie wdrapać po ścianie. W orientowaniu się po planszach pomaga podręczna mapa, wskazująca miejsca zapisu gry, sprzedawców, a także gdzie należy poszukać sekretów. W większości chodzi o specjalne klucze, wykorzystywane do otwierania pochowanych skrzyń z dobrami (towarzyszy temu mini gierka z klepaniem kombinacji), jednak o wiele ciekawsze jest błądzenie za pozamykanymi w klatkach przyjaciółmi bohatera, czyli znajomymi twarzami z innych niezależnych produkcji - że wspomnę o postaciach z Dishwashera, Spelunky czy Bastiona. Często gracz natknie się na zapiski, w lekko zawoalowany sposób informujące o tym, gdzie czego szukać.

Obraz

W kwestii graficznego ukazania akcji nie można mieć większych zastrzeżeń, może z wyjątkiem nieco zbyt prostych animacji rozmówców podczas dialogów. Poza tym jest bajecznie. Dwuwymiarowa oprawa wspierana przez drobne trójwymiarowe efekty potrafi zwyczajnie zafascynować. W lesie drzewa poruszane są przez wiatr, w powietrzu fruwają pyłki, na śniegu zostają ślady, zaś walki w wodzie targają jej taflą. Pełno tu małych, cieszących oko szczegółów. Bitwy wypadają efektownie, przeciwnicy są świetnie animowani, chociaż mogliby być ciut bardziej różnorodni. Poza tym pojawią się etapy, gdzie pogłówkujemy, po ciemku zmierzając do celu, albo kombinując, jak pośród kolców wystających ze ścian doprowadzić do kruchej ściany owocową bombę. Są też pokoje wyzwań. Strona muzyczna wypada bardzo dobrze, podobnie jak zaskakująco profesjonalnie nagrane głosy postaci.

Obraz

1200 Microsoft Points przekłada się na ponad 12 godzin satysfakcjonującej zabawy, jeżeli chcemy wycisnąć z Dust: An Elysian Tail wszystkie soki i grzechem byłoby po prostu nie polecić pozycji fanom platformówek z elementami walki. Bije od tego projektu pewien fantastyczny blask, charakterystyczny dla niekomercyjnych dzieł, chociaż tak naprawdę mamy do czynienia raptem z powielaniem utartych schematów. Dobrze zmontowaych niemniej i kiedy pomyśleć, że to wszystko zasługa praktycznie jednego człowieka… Tak czy siak pozytywne zaskoczenie tego lata, z którego jeszcze więcej wyniosą ci doskonale orientujący się w nurcie Indie.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)