Dlaczego używam tych samych programów od dwudziestu lat? [OPINIA]

Przeglądając kopie zapasowe sprzed dekady i dwóch, zauważyłem, że w większości używam tego samego oprogramowania. Zapewne nie jestem jedyny, ale dlaczego tak jest? Siła przyzwyczajenia? Brak alternatyw? Czy może brak rozbudowanych potrzeb?

Dlaczego używam tych samych programów od dwudziestu lat
Dlaczego używam tych samych programów od dwudziestu lat
Źródło zdjęć: © publicdomainpictures | icon0 CC0
Kamil J. Dudek

15.03.2024 09:59

Dwadzieścia lat temu, żegnając się powoli z internetem dial-up, korzystałem z dwóch przeglądarek internetowych. Tej wbudowanej w system (Internet Explorer 6) oraz Firefoksa (w wersji 0.8). Dziś robię dokładnie tak samo: używam systemowego Edge'a i... dalej Firefoksa, ale w wersji 125.0a1.

Nawet powody wyboru obu tych programów pozostały takie same. Główną przeglądarkę, zarówno IE6 kiedyś, jak i najnowszy Edge dzisiaj, wykorzystuję do "głównej tożsamości". Chodzi o płatności, zakupy, urzędy, praca (w drugim profilu) i media społecznościowe. Wszystko to, co wymaga unikania zbędnych utrudnień i co wymaga prawdziwych danych.

Jednocześnie, do jakiejkolwiek innej aktywności w sieci, choćby do najprostszego wyszukiwania w Google, korzystam z Firefoksa, gdzie nie jestem zalogowany do niczego (a raczej do niczego ważnego). Nigdy nie łączę i nie mieszam tych zastosowań. Tak samo robiłem dwadzieścia lat temu. Polecam takie podejście. A dlaczego Firefox, a nie Chrome? Cóż, kiedyś nie było wyboru. A dziś chcę mieć alternatywny silnik rysujący pod ręką, Edge'a już mam. Nie chcę instalować w systemie niczego od Google'a.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Poczta i komunikatory

W kwestii programów pocztowych, niegdyś korzystałem z trzech rozwiązań: Hotmail (klient webmail), Outlook Express i Thunderbird. To pierwsze było jedynym możliwym sposobem interakcji z Hotmailem. Outlook Express, choć reklamował Hotmaila, nie umożliwiał połączenia z nim. Outlook Express służył do kont "oficjalnych", a Thunderbird do tymczasowych i nieistotnych.

OE w końcu ewoluował w doskonały Windows Live Mail, następnie dokonał poważnej regresji wraz z wariantem kafelkowym, by docelowo, wraz z klasycznym Outlookiem, zostać porzuconym. Najnowszy program pocztowy Microsoftu to w zasadzie znowu webmail (jak Hotmail 20 lat temu). Przez cały ten czas ostał mi się Thunderbird, w tysięcznej wersji, dźwigający obecnie wszystkie moje konta pocztowe, z których najwięcej problemów sprawia oczywiście Hotmail.

Komunikatory to złożona sprawa. Na Windowsie (wtedy Windows Me) stosowałem komunikator Tlen.pl, by wkrótce potem w pełni już i na wiele lat przejść na Fedorę i program Gaim (Pidgin). Program ten dźwigał połączenia MSN, IRC oraz Jabbera, z transportami do GG i Tlena - choć do IRC lepiej nadawał się wtedy Xchat. Miałem Skype'a, ale tylko dla jednej osoby.

Z biegiem lat jednak, powoli i skutecznie, IRC wyludniał się na rzecz Discorda (i trochę Matriksa), GG na rzecz Messengera, a linuksowi znajomi przeszli na Telegram i Signal, na Jabberze (XMPP) pozostali nieliczni. Obecnie Discorda, Skype'a, Teams, GG i Messengera obsługuje mi przeglądarka, Matriksa, XMPP i IRC-a - Thunderbird (ponownie!). Nie da się tego sensownie zrobić z Telegramem i Signalem.

Bez zmian

Multimedia? Dalej to samo. Do lokalnej muzyki wykorzystuję Windows Media Playera, ze skórką Toothy z Windows Me. Program ten jest tak stary, że w Windows 11 dopisano mu na koniec nazwy słowo "Legacy". Do filmów dalej wykorzystuję VLC. Jeżeli media nie są lokalne (a obecnie zazwyczaj nie są), używam Netfliksa i Spotify - także dźwigane przez domyślną systemową przeglądarkę. Radia internetowego też często słucham przez stronę stacji, a nie playlistę w WMP. Czyli ponownie przeglądarka. Do zdjęć niezmiennie IrfanView.

Menedżery plików? 7-ZipFileZilla. Edytor plików tekstowych? Notepad++. Otwieracz PDF-ów? Już nie Acrobat Reader, ale… przeglądarka. Znowu. Program graficzny? GIMPInkscape. Pakiet biurowy? Microsoft Office i LibreOffice (który, bądźmy realistami, jest rzeczywistą kontynuacją OpenOffice'a). Do automatycznego składu dokumentów stosuję MikTeX, a do tworzenia zaawansowanych plików - edytor Texmaker. Dalej używam także Visual Studio - choć w wersji nowszej o ćwierć wieku. Z trudem przestawiłem się na C#, a gdy nikt nie patrzy, wracam do VB.NET, dalej wspierane (na kroplówce).

Co z tego?

No dobrze, ale co z tego wynika? Czy da się tu sformułować jakieś konkluzje? Wszak nie chodzi o takie same programy, tylko te same projekty i produkty - w zdecydowanie różnych wersjach. Wniosków z tej "niezmienności" jest co najmniej kilka. Po pierwsze, istnieje kategoria programów, które raz wymyśliły coś dobrze i nie zmieniając tego, działają w taki sam sposób. Będą nimi 7-Zip, FileZilla, IrfanView i Notepad++. Są to jednocześnie aplikacje, które nie poszły na łatwiznę i nie obrosły w ciężkie zależności, przyspieszające pracę programistom, ale nie użytkownikom.

W drugiej kolejności mamy programy, które mimo wielu wad, są bardzo dobre w tym co robią, a są zarazem tak olbrzymie, że stworzenie alternatywy od podstaw nie jest już możliwe. Są to Firefox, GIMP, Inkscape i Thunderbird. Istnieje ryzyko, że te akurat programy staną się w przyszłości nieużywalne - ale nie nastąpi to prędko. Dalej są już głównie programy, których używam, bo nie mam innego wyjścia. Jest to Office, któryś z oficjalnych wariantów Chromium (Edge) i wszystkie komunikatory.

A zatem konkluzje są następujące: tylko część aplikacji, i to w dodatku są to te drugorzędne, jest wykorzystywana dlatego, że jest "dobra" i jednocześnie godnie się rozwija. Największe aplikacje są używane, bo (jeszcze) dają sobie radę mimo rozmiaru - a te najcięższe są po prostu "przymusowe". Złożoność głównych aplikacji doprowadziła do tego, że stworzenie alternatyw jest niemożliwe, a poszatkowanie rynku komunikatorów i słabość XMPP sprawiły, że potrzebujemy dziś arsenału aplikacji do tego samego celu.

Kamil J. Dudek, współpracownik redakcji dobreprogramy.pl

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (142)