Dishonored

"Po raz pierwszy w historii Dunwall monarcha został zabity przez własnego ochroniarza. W czasie, gdy pisane są te słowa, gdy Dunwall tkwi w uścisku najgorszej zarazy, jaką kiedykolwiek odnotowano, nasza dobra Cesarzowa Jessamine Kaldwin właśnie została zamordowana. Czynu tego dokonał jej były Cesarski Obrońca, który stał się skrytobójcą. To Corvo Attano, który wciąż siedzi w Więzieniu w Coldridge, oczekując na swoją zasłużoną egzekucję" - tak nieciekawą sytuację głównego bohatera Dishonored opisuje historyczny spis tytułów i rang rządowych Wyspy Gristol. Niewiele jest w nim prawdy i naszym zadaniem będzie oczywiście oczyszczenie zhańbionego imienia, wykorzystując nabyte nadprzyrodzone zdolności. Nim sprawy jednak wyjaśnimy, będziemy musieli rozprawić się z grupą, która przejęła po zamachu władzę…

Piotr Gliźniewicz

26.10.2012 | aktual.: 01.08.2013 22:37

Deweloperzy z Arkane Studios, znani z takich gier jak Arx Fatalis czy Dark Messiah of Might & Magic, podeszli do kolejnego dzieła bardzo ambitnie. Na jego potrzeby wykreowano zupełnie nowy, fantastyczny świat, który stanowi połączenie miast z okresu rewolucji przemysłowej ze śródziemnomorskimi klimatami. Zamiast ropy naftowej pozyskuje się tutaj tran z wielorybów, dieta mieszkańców składa się z tego, co żyje w morzu, zaś najnowsze hitem są wynalazki oparte o elektryczność, bardzo chętnie wykorzystywane przez służby miejskie. By jeszcze lepiej sytuację zrozumieć, warto przeczesywać poziomy w poszukiwaniu książek opisujących historię, naukę lub sztukę. Widać, jak bardzo projektanci starali się stworzyć coś świeżego, intrygującego, a zarazem też niezwykle spójnego.

Obraz

Dunwall, gdzie spędzimy większość czasu, jest miejscem z dnia na dzień pogrążającym się coraz bardziej w chaosie. Wszystkiemu winna jest przenoszona przez szczury zaraza, wywołująca u ludzi nieuleczalną chorobę. Dotknięte nią osoby, nazywane "płaczkami" (ze względu na to, iż płaczą krwią), zamieniają się powoli w niezdolne do myślenia, agresywne zombie. Nad wszystkim stara się zapanować Straż Miejska, a duchowe wsparcie zapewnia mieszkańcom Zakon Rewidentów, którego głównym celem jest zwalczanie wszystkich wierzących w bóstwo zwane Odmieńcem. Spotkamy na swej drodze cały bogaty przekrój społeczeństwa: arystokrację, pijaków, drobnych złodziejaszków oraz zwykłych ludzi. Co dobre, praktycznie każdy napotkany człowiek w jakiś sposób się wyróżnia i jest unikalny - rzadko usłyszymy z ich ust identyczne linie dialogowe.

[break/]Misje możemy wykonać na dwa sposoby - pokonując wrogów siłą, siejąc śmierć i cierpienie, albo zupełnie po cichu, czyli sprytem, nie pogarszając przy tym sytuacji w mieście. To właśnie chaos, a nie dobro oraz zło, jest miernikiem tego, jak poradzimy sobie podczas zadania. Jeśli nikomu nie zrobimy krzywdy to na ulicach nie zwiększy się liczba zarażonych. Jeżeli jednak postanowimy wyprawić wszystkich na tamten świat, tak na naszej drodze pojawi się znacznie więcej płaczków, jak również hord drapieżnych szczurów, z którymi walka tylko nakręci spiralę nieładu. Warto wcześniej zdecydować się na dany styl gry, gdyż przewidziane są jedynie dwa ekstremalne zakończenia historii, w zależności od tego, czy utrzymaliśmy względny spokój, czy też doprowadziliśmy do jeszcze większego zepsucia. Nie przygotowano żadnej opcji pośredniej.

Obraz

Gdy brzydzicie się brutalności, Dishonored zamieni się w skradankę. Jedyną sensowną metodą eliminacji przeciwników stanie się duszenie do nieprzytomności oraz kusza z bełtami nasyconymi środkiem nasennym. Powaleni wrogowie nie obudzą się już do końca misji, więc rozgrywka zamieni się w partię bierek. Wypatrujemy, który strażnik nie jest obserwowany przez pozostałych, pozbywamy się go, a następnie powtarzamy procedurę od nowa. Szczerzę mówiąc liczyłem na coś więcej, niż schemat znany z prawie piętnastoletniego Thiefa… Pomijając fakt, że rozgrywka praktycznie cały czas toczy się w świetle dnia, a to nie sprzyja cichej eliminacji wrogów, nawet kiedy staniemy w zupełnie ciemnym, zacienionym miejscu, patrole bez problemu nas dostrzegą. A na najwyższym poziomie trudności mają iście sokoli wzrok… Pozytywnie zaskoczyły mnie za to rekcje sztucznej inteligencji - po "uśpieniu" strażnika, inny potrafi zauważyć jego nieobecność i rozszerzyć patrolowany przez siebie dotąd obszar.

Obraz

Dobrze zostały zrealizowane magiczne moce, oddane do dyspozycji naszemu zabójcy. Mignięcie pozwala na teleportację – motyw bardzo przydatny przy wspinaniu się na elementy otoczenia. Szacunek należy się autorom poziomów, którzy sprawili, że ta umiejętność ma mnóstwo zastosowań i nigdy nie czujemy się ograniczeni niewidzialnymi ścianami. Jest też patrzenie przez ściany, możliwość opętania stworzeń żywych czy spowalnianie czasu. Osoby pacyfistycznie nastawione do świata powinny się zainteresować wątkami fabularnymi określanymi przez twórców jako "poetycka sprawiedliwość". Zamiast zabijać cele, da się skierować ich los na takie tory, by ich życie zamieniło się w koszmar. Żeby jednak tego dokonać, musimy dysponować odpowiednią wiedzą - warto podsłuchiwać rozmowy i zaczepiać wszystkie napotkane postacie, bo któraś w końcu wyjawi tajemnice ofiary. Szkoda, że w tym momencie wyłączamy myślenie, gdyż gra sama prowadzi nas dalej za rączkę od punktu do punktu, aż wykonamy cały plan. Zabiera to całą satysfakcję z samodzielnego rozwiązania problemu.

[break/]Zupełnie inaczej wygląda zabawa w mordercę. Ze względu na ograniczoną amunicję do pistoletu oraz niewielką liczbę granatów, najczęściej będziemy walczyć mieczem. Sprowadza się to w większości wypadków do zablokowania ciosu przeciwnika oraz wyprowadzenia kontrataku, ewentualnie w krytycznej sytuacji możemy mignięciem uciec z placu boju i poczekać, aż sytuacja nieco się uspokoi. Jako że sama walka nie prezentuje się jakoś szczególnie ciekawie, wypada spróbować eksperymentować z elementami otoczenia. Wystarczy na przykład pogrzebać w urządzeniu sterującym pylonem elektrycznym, aby zamiast nas, atakował on strażników. Jeśli gdzieś jest rodzina szczurów, to warto ją wypuścić, by szybko odwaliła czarną robotę. Kiedy mamy niedaleko zbiornik wodny, to skuteczną i cichą metodą pozbycia się niechcianego świadka będzie utopienie wybranego delikwenta. Niestety nawet najbardziej finezyjnie rozplanowana śmierć nieprzyjaciela nie zmienia oceny czynu - chaos rośnie, a nam przybywa wrogów.

Obraz

Jeżeli chodzi o grafikę, od strony artystycznej oprawa trzyma bardzo wysoki poziom - miasto ma swój charakter, ciekawie prezentują się wystylizowani bohaterowie. Gorzej niestety sprawy mają się od technicznej „podszewki”. Wiele tekstur jest w zwyczajnie niskiej rozdzielczości, przez co obiekty wyglądają na pokryte rozmazanymi plamami, a na dodatek co jakiś czas widać, jak się doładowują. Muzyka całkiem już przyzwoita. Gdzieś w tle słychać nuty smętnej melodii, której może nie zapamiętamy, ale świetnie dopełnia ona smutny obraz całości. Znowu pewne problemy są jednakże z dźwiękiem przestrzennym. O ile echo w drewnianej wieży jestem w stanie wybaczyć, tak chrapanie nieprzytomnych wrogów, niosące się po kilku piętrach, strasznie denerwuje. Do tego czasem wystarczy się przesunąć dosłownie o kilka centymetrów, by głos rozmawiających postaci, które przed chwilą wyraźnie słyszeliśmy, już do nas nagle nie docierał.

Obraz

Trudno jednoznacznie ocenić Dishonored. Z jednej strony mamy wspaniały, szczegółowy, a także naprawdę ciekawy świat, z drugiej niemniej składa się on przede wszystkim ze statycznych elementów i jest w niewielkim stopniu wypełniony akcją. Żadne z możliwych podejść do rozgrywki przy tym nie zachwyca. Gra nie jest ani wybitną skradanką, ani wielce nowatorską strzelanką, zaś na domiar złego szybko się kończy. Odbiorowi całości nie pomaga także nierówny poziom grafiki. Mimo swoich ułomności jednak, produkcja dostarcza rozrywki na całkiem niezłym poziomie, więc warto dać szansę Corvo i razem z nim pomścić cesarzową.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)