Disciples III: Odrodzenie

Wiele wody upłynęło w Wiśle od czasu, gdy produkcje turowe święciły tryumfy. Kilka ładnych lat temu wylądowały one na marginesie rynku, sprawiając, iż dzisiaj nie ukazuje się ich aż tyle, ile kiedyś. Nie należy jednak się załamywać, gdyż w dalszym ciągu pojawiają się tytuły z tego gatunku - ot, chociażby bardzo popularna seria King’s Bounty. W realia obecnych czasów próbuje się wpasować trzecia odsłona znakomitej sagi Disciples z podtytułem Odrodzenie. Wypatrywało jej wielu miłośników strategii, ale czy czekanie się opłaciło?

Redakcja

19.07.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:49

Warto wspomnieć, że produkcja ta powstała za naszą wschodnią granicą. Rosja staje się swojego rodzaju zagłębiem turówek, gdyż to właśnie tam skodowano chociażby piątą odsłonę Heroes of Might & Magic, a także wspomniane King’s Bounty wraz z dodatkiem Wojownicza Księżniczka. Migracja nurtu gier w te rejony miała zarówno swoje złe, jak i dobre strony, niemniej należy podkreślić ogromną zaletę wszystkich pozycji powstałych u naszych przyjaciół zza Buga - czuć w nich po prostu powiew starej szkoły. Nie ułatwiają zabawy, stawiają przed nami wyzwania i potrafią wciągnąć, dostarczających przy tym satysfakcji. Cóż, z pewnością twórcy Disciples III chcieli powtórzyć sukces swoich kolegów z lokalnej branży. Efekt aż tak nie zachwyca, jednak miłośnicy gatunku powinni znaleźć tutaj coś dla siebie.

Obraz

Mamy do czynienia ze strategią turową z elementami RPG. Kierujemy bohaterem, rozbudowujemy królestwo i toczymy różnorakiej maści wojny. Recepta ta jest na tyle sprawdzona, że nie odstąpiono od niej na krok - słusznie, bo po co zmieniać coś, co gracze kochają oraz znają doskonale. Jeździmy po mapie dzielnym wojownikiem, wybijamy potwory, zbieramy skarby, wracamy do zamku po wojska... Acz miłośnicy poprzednich odsłon serii mogą się poczuć nieco zawiedzeni, nie ma już bowiem rzutu izometrycznego - kamera zawieszona została jakby z góry. Fajną nowością za to jest wprowadzenie punktów strażniczych, oddzielających od siebie kolejne księstwa - walczenie o nie będzie jednym z naszych celów. Sam system starć został nieco zmodyfikowany. Od teraz nasze figury mogą się poruszać po polu bitwy. To jest niestety całkowicie płaskie, z okazjonalnym kamieniem czy inną przeszkodą terenową. Zmieniono do tego siatkę – bijemy się oto na planszy zbudowanej z sześciokątów.

[break/]Klimat pozostaje wierny wzorcowi. Całość utrzymano w dość ponurej kolorystyce (i nie mam na myśli brązowego filtra na kamerze rodem z Grand Theft Auto IV). Nie uświadczy się tu radosnych barw rodem z piątych Heroesów - jest specjalnie szaro-buro.. Dobrze, bo też takie Disciples II wyróżniało się właśnie operowaniem stonowanymi barwami. Ponownie co i rusz spotykamy na drodze różne wrogo nastawione wobec nas szkarady, w tym znane (i nielubiane) pająki oraz wilki z "dwójki". Na tym bestiariusz się naturalnie nie kończy – natknąć się również przyjdzie przykładowo na uzbrojone po zęby trolle czy demony rozmiarów średniej wielkości TIR-a. Każde z wojsk zostało przyzwoicie wymodelowane, jak też zanimowane, elegancko wpasowując się w prezentowaną konwencję fantasy.

Obraz

Do ogrania mamy kampanię, bądź pojedyncze scenariusze. Jest jeszcze co prawda tryb wieloosobowy, lecz ten pozostawia wiele do życzenia. Zaimplementowano oto wyłącznie tzw. „gorące krzesło” (czyli szarpanie przy jednym kompie), bez opcji zabawy przez sieć czy po LANie. Wracając do zestawu misji – dostępne są trzy komplety, powiązane ze sobą fabularnie. Opowieść zaczyna się od zaobserwowania przez Imperium pewnej spadającej gwiazdy. W rzeczywistości tajemnicze ciało niebieskie było niebiańską wysłanniczką, posłaną do krainy Nevendaar przez Izerela, anioła z przerostem ambicji (nad możliwościami). Pragnął on wyczyścić świat ze zła za sprawą zebrania mocy światła i uwolnienia jej, a że sam pewnie był zbyt leniwy, żeby to zrobić, to zlecił to kobiecie. Oczywiście ludzie nie byliby ludźmi (a demony demonami), gdyby nie puścili ekspedycji, celem zbadania co się stało. W środku całego bałaganu znalazły się elfy, krasnoludy oraz nieumarli. Trzeba dodać, iż nie będzie nam dane zagrać ostatnimi dwoma z wymienionych ras, nawet w ramach luźnych plansz.

Obraz

Scenariusz potrafi zaciekawić, jednak przedstawionej historii nie śledzi się jakoś z zapartym tchem. Między zadaniami oglądamy przerywniki, podczas ładowania mapy lektor czyta streszczenie ostatnich wydarzeń, obecne są również średnio porywające dialogi... Misje do zbyt długich nie należą, w czym dodatkowo „pomaga” tępa sztuczna inteligencja. Odnosi się wrażenie, że komputer praktycznie nic nie robi, zaś w bitwach wirtualny przeciwnik nie radzi sobie z doborem celów oraz alokacją dostępnych środków, przez co zabawa staje się jedną wielką bezmózgą siekaniną. I tak, stale "kroimy" co tylko staje nam na drodze, a mamy tego sporo... W rezultacie gra składa się niemal wyłącznie z walk, zaś zarządzanie włościami czy rozwój bohatera schodzi na odległy plan. Nie pomaga w tym wszystkim źle wyważone skalowanie dostępu do jednostek – zanim się człowiek zorientuje, już prowadzi śmiercionośny legion zagłady, mający więcej punktów życia niż Mariusz Pudzianowski.

[break/]Brakuje ponadto pojedynczych scenariuszy - jest ich zwyczajnie za mało. Każe się mocno zastanawiać fakt, że krasnoludy oraz nieumarli są w gruncie rzeczy nieobecni w Odrodzeniu - być może wydawca pragnie powtórzyć strategię świetnie nam znaną z Disciples II, czyli wydać podstawkę, a potem tłuc na masę dodatki. Sama zabawa potrafi jako tako wciągnąć, jednak bardzo brakuje tego „czegoś”, co sprawiało, że od „dwójki” nie można było się oderwać. Ogólnie jest to rzemieślniczy, poprawny kawałek kodu, tyle że niestety bez polotu, obecnego chociażby w przytaczanym przeze mnie już parę razy King’s Bounty. Czuć ten zmarnowany potencjał - zupełnie jakby całość była robiona w dużym pośpiechu.

Obraz

Grafika prezentuje się porządnie – trójwymiarowa mapa wypada estetycznie, jest odpowiednio stonowana. Pola bitwy też na pierwszy rzut oka prezentują się ładnie, niemniej po pewnym czasie chciałoby się jakiejś odmiany od tych kilku plansz powtarzanych w kółko... Duże wrażenie robią animacje modeli. Jednostki poruszają się bardzo płynnie, nie da się również odmówić pewnej finezji walkom. Ślicznie wypadają zmiany pór roku i oświetlenia w trakcie następujących po sobie tur. W kwestii udźwiękowienia także jest przyzwoicie – muzyka umiejętnie przygrywa w tle, zaś jednostki przemawiają do nas piękną, kwiecistą polszczyzną. Acz odzywki wojsk prezentują różny poziom – od tych naprawdę pasujących, po przeciętne, podkładane chyba przez sąsiada głównego tłumacza. Nie razi to jednak aż tak mocno w prowadzeniu rozgrywki, a jak coś, to idzie sobie po prostu głosy wyciszyć, zastępując drażniące nagrania gadaniem samemu do siebie.

Obraz

Podsumowania słów kilka. Zasadniczym problemem Disciples III jest to, że gra nie do końca trzyma się tradycji wyznaczonej przez poprzednie odsłony. Niejako na siłę stara się zainteresować sobą miłośników cyklu Heroes of Might and Magic (a w szczególności fanów piątej części), gubiąc przy okazji swoje korzenie i ignorując krąg zatwardziałych entuzjastów. Nie zrozumcie mnie źle - Odrodzenie to całkiem porządna pozycja, tyle, że za bardzo stara się udawać coś, czym nie jest, kopiując "na żywca" sprawdzone patenty od konkurencji. Twórcy chyba się po prostu bali zaryzykować i wprowadzić coś autentycznie świeżego. Rezultatem tego jest miła turówka, dostarczająca miłośnikom gatunku kilka godzin przyjemnej zabawy w coś, co już doskonale znają - ale przy zestawieniu tytułu z King’s Bounty całość po prostu najzwyczajniej blednie. Szkoda, naprawdę wielka szkoda.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)