Demigod
Gatunek strategii czasu rzeczywistego zdaje się przeżywać kolejną już młodość. Od początku obecnego roku następuje istny wysyp gier z tej półki, mniej lub bardziej udanych, a i sporą część tej nawałnicy stanowią dodatki. Często stawiają one na bezpośrednią akcję, tak jak przykładowo Tales of Valor. Widać, że staje się to ogólną tendencją rozwoju tej gałęzi elektronicznej rozrywki, zaś kolejnym dowodem na prawdziwość takiej tezy jest pojawienie się na rynku nowego dzieła studia Gas Powered Games (znanego między innymi z Supreme Commandera czy Dungeon Siege), zatytułowanego Demigod - określanego mianem hybrydy RPG i RTS-aa. Już słyszę głosy mówiące „tak, tak, wszyscy to znamy – na pewno to jakaś marna podróba Warcraft III”. Cóż, nie wypada się z tym stwierdzeniem zgodzić.
01.06.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:52
Demigod nie stanowi kserokopii popularnej strategii Blizzarda, lecz owszem - wzoruje się na niej i czerpie stąd wzorce rozgrywki. Odczytać da się bezpośrednią inspirację dla chłopaków (i dziewczyn) z GPG - jest nią Defense of the Ancients (DotA), znany mod do przytoczonego chwilę wcześniej trzeciego Warcrafta. Ale nawet jak się weźmie pod uwagę te czynniki to i tak dzieło twórców SupComa broni się samo. Zadziwiająco nieźle zresztą, biorąc pod uwagę brak kampanii dla pojedynczego gracza oraz nastawienie stricte na rywalizację w sieci. Tytuł ten jest naprawdę dobry z wielu powodów - najbardziej kluczowym z nich są duże pokłady grywalności. Na tym jednak nie koniec listy dobroci – nie należy zapomnieć o pięknym wykonaniu (zarówno grafiki, jak i dźwięku), zapewniającym przyjemne wrażenia estetyczne,.
Na czym to wszystko polega? Otóż wybieramy jednego z ośmiu tzw. Demigodów (lub jak kto woli Półbogów), którego chcemy poprowadzić w bój. Herosi ci dzielą się na dwie grupy – Zabójcy oraz Generałowie. Pierwsza z wymienionych walczy w pojedynkę i polega na starciach bezpośrednich, druga zaś może przyzywać swoje sługi, by wspomagały ją w bitwie. Rozgrywki toczą się drużynowo, a naszym zadaniem jest pokonanie wroga, przykładowo przez zniszczenie jego cytadeli, bądź kilku fortec rozlokowanych po całej planszy. Jednocześnie musimy pilnować, by ten los nie spotkał przypadkiem nas. Zwycięstwo da się osiągnąć przez dobre zgranie się z naszymi kolegami (jak przystało w grach zespołowych) oraz umiejętny rozwój postaci. Liczy się oczywiście również wyczucie czasu - a ten można łatwo stracić, o czym z pewnością wiedzą wszyscy miłośnicy RTS-ów. Każdy z Półbogów jest ukierunkowany na inny styl zabawy, także wybór przed rozpoczęciem bitwy decyduje w jaki sposób powinniśmy grać. Jest tu dużo miejsca na eksperymenty i kombinowanie, mające na celu uczynienie z naszego wojownika prawdziwej maszyny do zabijania.
[break/]Trzeba wtrącić (dosłownie) trzy grosze na temat warstwy fabularnej. Nie jest ona jakoś mocno rozbudowana, a i zbytnio to nie przeszkadza - niemniej wspomnieć wypada. Otóż w pewnym świecie, w którym nikogo nie dziwi magia i obecność niebiańskich istot bezkarnie mieszających się w sprawy zwykłych żuczków (to znaczy śmiertelników), toczy się walka między światłem, a ciemnością. Tak zwani Starożytni (czyli dla nas bóstwa) w międzyczasie związali Radę, a pierwszą ich decyzją było wygnanie Boga-Prekursora z powodu bycia paplą i zdradzania sekretów uszom nieprzeznaczonym do tego celu. Od tamtego czasu zgromadzenie to szukało godnego następcy pośród potomstwa skazanego na banicję. Ponieważ tradycyjne metody rozsądzenia zawiodły, postanowiono rozesłać wici i zorganizować turniej. Przystąpiło do niego ośmioro najpotężniejszych dziedziców Prekursora, którzy teraz muszą stanąć przeciw sobie, by przejąć schedę po ojcu. Może nie uświadczy się tu zwrotów fabularnych godnych Bioshocka, lecz jednak powiedzmy sobie szczerze – jakie znaczenie ma fabuła w tytułach nastawionych głównie na grę w sieci? Albo marginalne albo żadne. Tutaj mamy do czynienia z pierwszą z opcji - nie razi ona, ani nie kłuje pretensjonalnością. Ot, po prostu dobry pretekst do radosnej rozwałki.
Jak wspomniałem, gra stanowi miks RPG akcji ze strategią czasu rzeczywistego, zaś nacisk na te aspekty zmienia się w zależności od wybranego przez nas Półboga. Pojawia się również element w RTS-ach kluczowy – zarządzanie surowcami. W sumie to jest on ograniczony do jednego, najbardziej niezbędnego - tzn. złota. Zdobywamy je poprzez zajmowanie na mapie kopalni, tudzież pokonując naszych wrogów. Z pomocą owej waluty wykupujemy przedmioty dla naszej postaci (ekwipunek bowiem nieraz może uratować nam skórę) bądź ulepszamy swoją cytadelę. Samych trybów zabawy mamy do wyboru cztery – Conquest, żądający od nas zniszczenia wrogiej cytadeli, Domination, w którym musimy przejmować i utrzymywać flagi, Fortress, czyli likwidowanie wrogich fortyfikacji, a także Slaughter. Nie trzeba chyba tego ostatniego tłumaczyć, nazwa mówi za siebie – koncentrujemy się tutaj po prostu na zabijaniu wrogich herosów.
Nie ma żadnych wątpliwości, że pomysł na rozgrywkę jest dość interesujący. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, iż nie przewidziano tutaj kampanii dla pojedynczego gracza w tradycyjnie pojętym sensie, czyli z ciągiem misji na wyraźnie zarysowanym tle fabularnym. Już słyszę te głosy rozczarowania... Muszę jednak ukoić wszystkich zaniepokojonych - naprawdę to w niczym nie przeszkadza. Samotnicy mają do wyboru potyczkę albo turniej, który ideowo nie jest wcale odmienny od zabawy wieloosobowej. Jedyna różnica jest taka, że usiłujemy sprać skórę komputerowi, nie zaś żywej osobie. Mimo wszystko przed wkroczeniem na arenę sieciową dobrze jest zapoznać się z zasadami rządzącymi grą właśnie przez trenowanie z SI. Ta z kolei nawet na normalnym poziomie trudności potrafi dokopać, a i wykorzystać nasze słabe strony też umie. Prawdę mówiąc to nie jestem już sobie w stanie wyobrazić jak miałby w Demigod wyglądać komplet scenariuszy z angażującą historią, niczym powiedzmy w Company of Heroes.
[break/]Co się tyczy grafiki, trzeba oddać honor Gas Powered Games - jest naprawdę śliczna i szczegółowa. Zobaczyć można gołym okiem pietyzm, z jakim przygotowano modele jednostek, tak samo zresztą czuć, że przyłożono się naprawdę do pięknie wykonanych elementów tła. Skoków wydajności nie stwierdziłem, całość wypada bardzo ładnie oraz robi niezwykle pozytywne wrażenie. Wpasowuje się idealnie w klimat, który dodatkowo buduje rewelacyjne udźwiękowienie. Głosy zostały świetnie dobrane pod postacie, muzyka momentami potrafi zachwycić, a i komunikaty wygłaszane przez niezwykle wręcz uprzejmą damę oraz kogoś, kto przypomina barwą Christophera Lee, potęgują jedynie nastrój niebiańskich zmagań. Realizacja przedsięwzięcia zatem powiodła się nie tylko na polu dobrego przedstawienia koncepcji, lecz i wykonania strony audiowizualnej.
Przejdźmy jednak już do szeroko pojętych "baboli", bo i te się tu znalazły. Naturalnie niesmak może budzić u niektórych właśnie brak normalnego zestawu misji dla nielubujących się w sieciowych bojach - to raz. Dwa - ilość map trochę dziwi, bo jest ich na chwilę obecną tylko osiem. Fakt, są wykonane bardzo ładnie i klimatycznie, lecz jednak liczba ta jest zbyt mała. Do tego, jak wspominałem sama główna opowieść jest ledwie pretekstowa. No i drażni nienajlepiej rozwiązane znajdowanie ścieżek przez naszych wojowników - przez to mimo wszystko musimy się trochę naklikać. Chociaż program do niszczenia myszy w stylu Diablo na szczęście to nie jest.
Summa summarum, Demigod jest pozycją obowiązkową dla fanów strategii oraz wielbicieli RPG. Szczególnie wskazany jest dla tych, którzy kochają obie te szufladki, a i lubiący zabawę w sieci powinni się tu odnaleźć. Dzieło Gas Powered Games wnosi bowiem coś nowego i ciekawego do skostniałej już nieco formuły gatunku. Dostarcza także przedniej zabawy i daje dużo frajdy, pomimo kilku irytujących elementów, czy braku kampanii z prawdziwego zdarzenia dla pojedynczego gracza. Można jednak przymknąć na to oko, aby po prostu oddać się wciągającej rozgrywce. Nie obcujemy tu z ideałem, ani z czymś, co nie pozwoli spać po nocach z wrażenia - niemniej jest to po prostu produkcja zwyczanie zasługująca na uznanie.