Dance Central
Zapewne każdy widział, choćby przelotnie, zmagania tancerzy w kolejnych edycjach programu You Can Dance. Podobało się? Jeżeli chcecie choć trochę poczuć się jak ich elastyczni uczestnicy oraz wyobrazić, że ocenia was znamienite grono specjalistów od wygibasów wszelkich to przygotowane z myślą o Kinekcie Dance Central jest dla Was. Nawiązanie do popularnego programu tanecznego jest nieprzypadkowe, gdyż w promocji gry brała czynny udział Anna Bosak, finalistka pierwszej edycji. Załóżcie workowate ciuchy, podwińcie jedną nogawkę od spodni i wychodźcie na parkiet (w pokoju). Nawet jeśli natura obdarzyła drewnianymi nogami lub nie do końca łapiecie rytm, tak warto spróbować się pobawić, przynajmniej na niższych poziomach trudności.
05.05.2011 | aktual.: 01.08.2013 01:47
Sensor wydaje się stworzony do produkcji tego typu. Jak dotąd można było jedynie udawać króla dyskoteki na macie, naciskając stopami strzałki w kolejnych mutacjach Dance Dance Revolution, a teraz dzięki nowemu dziełu studia Harmonix zaangażujemy do pląsów wreszcie całe ciało. Wbrew pozorom Dance Central nie należy do produkcji łatwych, szybkich i przyjemnych, jak inne wytwory typowo pod kamerkę Microsoftu, lecz wymaga długich godzin nauki dość skomplikowanych układów, by je potem bezbłędnie powtórzyć w celu uzyskania wysokiej punktacji. Klimatyczne intro wprowadza w świat klubowych kawałków, zaś główne menu z miejsca zaskakuje intuicyjnym sterowaniem. Żadne tam trzymanie dłuższą chwilę dłoni w jednym miejscu, żeby coś zatwierdzić – teraz dynamicznie przesuwamy prawą rękę w bok. Lewą analogicznie anulujemy wybór.
Żadna gra muzyczna nie obeszłaby się bez dobrych, licencjonowanych kawałków. Jednak ostrzegam – kto nie lubi brzmień w „okolicach” R’n’B lub rapu, powinien od tej produkcji raczej trzymać się z daleka. Każdy inny poczuje się niczym ryba w wodzie - zaatakują go utwory znane z radia lub dyskotek, jest też miejsce dla klasyków gatunku. Da się pląsać w rytm Lady Gagi, Kylie Minouge czy Pitbulla, tudzież zmęczyć się przy Bestie Boys, Technotronic lub Salt-n-Pepa, a nawet zanurzyć w lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku razem z Kool & The Gang, albo The Commodores. Na płytce mamy dostępne 32 piosenki, uzupełnić je możemy pojawiającymi co chwila na Xbox Live nowymi. Ilość i różnorodność propozycji zapewni wytrwałym zabawę na wiele godzin, przy okazji ucząc przynajmniej podstawowego zachowania „w tłumie” gdzieś na mieście.
Niestety twórcy nie popisali się, jeżeli chodzi o ilość trybów zabawy. Jest oczywiście możliwość zatańczenia wybranej kompozycji, ewentualnie wcześniejszego przećwiczenia kroków dla danego utworu. Dodatkową opcja to włączenie licznika kalorii, który powinien teoretycznie zmotywować do dłuższej zabawy – bo nie ma jak świadomość, że spala się niepotrzebny tłuszczyk. W trakcie postępów w „zaliczaniu” kolejnych kawałków oraz śrubowaniu jak najwyższej punktacji, odblokujemy wyzwania polegające na wykonaniu perfekcyjnie, w jednym ciągu, kilku fragmentów z grupy o odpowiednim stopniu trudności. Dostępny tryb dla dwóch graczy nie pozwoli niestety na równoczesny taniec parze, będziemy się jedynie wymieniać przed konsolą, przerabiając ten sam układ. Wygra ten, kto podskakiwał bliżej perfekcji. Zabrakło zdecydowanie jakiejś formy prowadzenia kariery plus odkrywania kolejnych ukrytych pozycji na liście muzycznej.
[break/]Przed wskoczeniem na środek parkietu warto przyjrzeć się czekającemu nas wyzwaniu. Postać na ekranie pokaże nam, jak mamy stawiać kroki i w jakim tempie wykonywać ruchy. Jest to o tyle ważne, że Kinect dość dokładnie odczytuje, co wyprawiamy przed konsolą, nie wybaczając zbyt dużych odstępstw. Kiedy już jesteśmy pewni, że poradzimy sobie z całością, przechodzimy do punktowanego wykonania. Na ekranie jesteśmy wyobrażeni za pomocą animowanego awatara, trochę w stylu Rock Band. W zależności od piosenki może to być luzacka dziewczyna, latynoski macho czy też czarnoskóry raper. Startuje muzyka i jedyną podpowiedzią są przewijające się po prawej stronie ekranu obrazki z kombinacjami, które należy wykonać. Pierwsze zestawy są dosyć proste, jednak gdy przejdziemy dalej, bez stałych ćwiczeń nie ma już szans na powodzenie.
Im lepiej traficie w odpowiednie kroki, tym więcej punktów przyzna gra. Na dodatek możecie spodziewać się mnożnika za perfekcyjne wykonanie sekwencji. Jak w poprzednich grach Harmonix, tak i tutaj otrzymuje się gwiazdki za występ, maksymalnie pięć za nabicie naprawdę wysokiego wyniku. Oprawa nie jest rewelacyjna, acz spełnia swą rolę, chociaż tylko kilka aren zmagań potrafi znużyć. Lekko komiksowy awatar, który powtarza wszelkie ruchy, ma ciut „plastikowy” wygląd, jednak nie odrzuca sprzed konsoli, a nawet w sumie nadaje klimatu tej produkcji. Dookoła zawsze stoją wiwatujący lub pogwizdujący fani, błyskają flesze, migają różnokolorowe neony - fajne. Gdy wyjątkowo dobrze uda się zaliczyć sekwencję, na chwilę dołączają inni tancerze, światło przygasa, jesteśmy oto w centrum uwagi. Zaraz potem wchodzi „freestyle” - powyginamy śmiało ciało do kamerki. Kinect nagra to wszystko w postaci przyspieszonego pokazu slajdów.
Czy Dance Central spełniło oczekiwania, stało się nowa jakością w temacie gier tanecznych? Na pewno podążyło dobra drogą i wyznaczyło poprawny kierunek rozwoju gatunku, chociaż to nie jest propozycja dla wszystkich. Początkowo łatwe do wykonania utwory ewoluują w koszmarnie trudne molochy, których opanowanie może zając naprawdę sporo czasu. Nie każdy ma tyle samozaparcia, by poświęcać po pół dnia na wymachy, niektórzy też zwyczajnie nie posiadają odpowiedniego wyczucia rytmu. Aczkolwiek ścieżki dźwiękowej, składającej z przebojów tak obecnie puszczanych na dyskotekach, jak i tych starszych, słucha się świetnie – tylko zwolennicy cięższego brzmienia się tutaj nie odnajdą. Nie jest to też wyraźnie produkcja „na chwilę”, co z lekka dyskredytuje ją w przypadku typowego imprezowego szarpania. Nagradza się jednak tych cierpliwych, czerpiących przyjemność z opanowania serii trudnych ruchów.