Crash Time IV: The Syndicate

Redakcja

15.03.2011 13:21, aktual.: 01.08.2013 01:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na rynku ostatnio nie brakuje różnej maści symulatorów samochodowych – od taksówki, po śmieciarkę. A gdyby tak pobawić się w kierowcę radiowozu? Właściwie ten ostatni pomysł od kilku lat realizuje niemiecka ekipa Synetic w swojej serii Alarm for Cobra 11, która bazuje na popularnym u naszych sąsiadów (i nie tylko) serialu o tym samym tytule. Produkcja jest co prawda reklamowana jako odwzorowująca życie policjantów, lecz w praktyce skupia się na zmotoryzowanych akcjach. Dotychczas ukazało się jej kilka części, ale zostały odebrane przez graczy raczej chłodno. Niedawno premierę miała najnowsza odsłona, czyli (u nas) Crash Time IV: The Syndicate. Jak wypada?

Twórcy przenoszą nas do Kolonii, jednej z największych metropolii w Niemczech. Do naszej dyspozycji oddają ponad 100 kilometrów tras, z czego znaczna ich część (w tym centrum miasta) jest dokładnym odwzorowaniem rzeczywistych miejsc. Pozostając przy liczbach - możemy wybierać spośród czterdziestu modeli samochodów. Zasiądzie w nich dwójka policjantów kryminalnych, Semir oraz Ben, którzy występowali również w poprzednich epizodach. W Crash Time IV główny wątek fabuły dotyczy tytułowego Syndykatu. To doskonale zorganizowany, międzynarodowy gang, zajmujący się niemal wszystkimi przestępstwami - od kradzieży pojazdów, przez wymuszenia, po handel ludźmi. Naszym zadaniem jest stopniowe rozpracowanie i wsadzenie za kratki wszystkich kryminalistów.

Pierwsze zadania to nawiązanie kontaktów, a także wypełnienie kilku obowiązkowych zleceń, potem dopiero rozgrywka zaczyna być znacznie mniej liniowa. Dostajemy w końcu swobodę, co do kolejności wykonywanych akcji - dysponujemy listą kilkudziesięciu przestępców, a decyzja, którymi się akurat zajmiemy należy do nas. Na początkowych etapach zabawy mamy dostęp tylko do „podwykonawców”, by z czasem zbliżyć się do ścisłej elity gangu. W grze nie ma czegoś takiego jak „misje” - po prostu wczytujemy wybrany rejon miasta i tam przystępujemy do działania. Jeżeli chcemy wrócić do wątku głównego, udajemy się w kierunku komisariatu, gdzie czeka szefowa z odpowiednimi instrukcjami. Wraz ze swymi postępami odblokowujemy coraz nowsze lokacje i auta, które podzielono na policyjne, sportowe, terenowe, amerykańskie, wyścigowe, furgonetki oraz „pozostałe” - czyli atrakcje w stylu limuzyny, albo… wózka golfowego.

Obraz

Główny wątek to nie wszystko. Deweloperzy postanowili nieco urozmaicić grę, dlatego też sporo czasu spędzamy na innych aktywnościach. Może to być przykładowo montowanie kamer - z każdym wyruszeniem w trasę dostajemy ich zestaw i umieszczamy je w wybranych punktach spośród oznaczonych na mapie. Sprawny system monitoringu pozwala namierzać podejrzanych, trzeba tylko uważać, bo w późniejszych etapach sprzęt jest regularnie niszczony przez przeciwników. Ale póki są w zasięgu kamery, widzimy ich na minimapie i wedle woli możemy zacząć za nimi podążać. Szkoda tylko, że efekt tego jest zawsze jednakowy – po prostu docieramy do jednej z kryjówek Syndykatu, kończąc tym samym zadanie. Żadnych urozmaiceń. Brakuje też realizmu – śledzony członek gangu nie zdaje sobie z tego sprawy, nawet gdy zderzymy się z jego samochodem.

[break/]Synetic oddaje do naszych rąk ponadto dwie inne atrakcje. Pierwszą stanowią wyścigi. Aby przeniknąć do światka przestępczego, od czasu do czasu trafiamy na profesjonalny tor – jak łatwo się domyślić, w rywalizacji biorą udział członkowie Syndykatu. Wypada ona dość standardowo - ot, kilka okrążeń i liczy się kto pierwszy na mecie. Rywale niestety nie stanowią większego wyzwania, niemal każdy powinien więc wygrać przy pierwszym podejściu. W przeciwieństwie do pościgów, podczas rajdów sportowych przeciwnicy nie grzeszą za bardzo inteligencją... Drugie urozmaicenie to transport zatrzymanych z aresztu do więzienia – jeśli szybko tego nie zrobimy, zostaną uwolnieni. Na drogę dostajemy obstawę innych jednostek, gdyż gangole często organizują zasadzki, próbując odbić towarzyszy. Pomysł dobry, ale nasi sojusznicy raczej utrudniają zadanie, zamiast pomagać - bez względu na to, czy są pod ostrzałem, czy ktoś spycha ich z trasy, jadą po linii prostej, ciągle w tym samym tempie.

Obraz

Najlepiej z tego wszystkiego wypadają jednak pościgi. Informację o lokalizacji przestępcy otrzymujemy w komunikacie radiowym i szybko ruszamy na miejsce. Na ekranie wyświetla się następnie wskaźnik odległości od niego – gdy będzie zbyt duża przegrywamy. Kilkunastominutowy rajd po autostradzie (niemieckiej) z włączoną syreną policyjną oraz w towarzystwie innych ekip dostarcza wielu emocji. Naszym zadaniem jest zniszczyć samochód przeciwnika lub zepchnąć go do boku tak, żeby przez kilka sekund nie mógł się ruszyć. Zza kółka możemy też korzystać z pistoletu. Gorzej wypadają akcje w mieście, a to z powodu zbyt dużego dużego natężenia ruchu, przez co pościg bez stłuczek jest wręcz niemożliwy. Zabawę psuje także wspomniana już sztuczna inteligencja sił wsparcia – pozostałe radiowozy zachowują się tak, jakby nikt nimi nie kierował, zwykłe skrzyżowanie to dla nich za duże wyzwanie, aby wyjść z niego cało... Lepiej jest uciekinierami – kombinują, potrafią zawrócić w najmniej spodziewanym momencie.

Obraz

Pozostając w temacie stłuczek – model destrukcji w Crash Time IV nie należy do najlepszych, niemniej wypada całkiem nieźle. Na ekranie wyświetlany jest aktualny procent uszkodzenia samochodu, kiedy dojdzie do końca, należy spodziewać się wybuchu i rozpoczęcia akcji od nowa. Część zniszczeń uniemożliwiających jazdę, typu przebite opony, jest naprawiana automatycznie po kilku sekundach, pozostałe znikają po odwiedzeniu warsztatu lub obraniu nowego zadania. Jeśli chodzi o same typy uszkodzeń, są one dość różnorodne - od potłuczonych szyb, do mocno odkształconej karoserii. Co ciekawe, radiowóz pozostaje wyraźnie bardziej odporny od innych aut. A model jazdy? Nie ma wiele wspólnego z realizmem. Większość aut prowadzi się podobnie i łatwo. Brakuje opcji wyłączenia wsparcia dla kierowania – jedyna alternatywa to rezygnacja z automatycznej skrzyni biegów.

[break/]Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze tryb wieloosobowy. Niestety nie da się go zbyt dokładnie opisać, bowiem serwery są niemal zupełnie wyludnione. Naprawdę ciężko trafić na jakąkolwiek rozgrywkę. Teoretycznie można spróbować samemu zostać hostem sesji, lecz problem w tym, że o ile już ktoś decyduje się na taką rywalizację z innymi, pozostają mu do dyspozycji osoby z Niemiec… jakie z powodu różnicy pingów nie są przekierowywane do polskich graczy. Jeśli jednak przezwyciężymy w końcu przeciwności losu, mamy do wyboru zabawę w deathmatch, wyścig z punkami kontrolnymi, wyścig standardowy oraz tak zwany swobodny przejazd. Szarpanie po sieci odbywa się bez szczególnych emocji. Istnieją co prawda rankingi, ale mało kogo ciągnie do rywalizacji...

Obraz

Grafika w Crash Time IV wypada zaskakująco korzystnie. Modele samochodów stoją na wysokim poziomie, ta sama dokładność wykonania cechuje wszystkie pojazdy na ulicach, a nie tylko nasz oraz te przeciwników. Dobrze zrobione zostało także otoczenie, a szczególnie budynki, na które nieraz naniesiono fotorealistyczne tekstury. Jedynym większym, zupełnie niezrozumiałym mankamentem jest… brak kierowców w autach. Od strony technicznej nie wpływa to w żaden sposób na rozgrywkę, ale widok pustych, lecz sunących po ulicy pojazdów jest po prostu śmieszny. Na przeciętnym poziomie stoi udźwiękowienie - przez większość czasu wysłuchujemy tych samych, żenujących żartów dwójki gliniarzy. Mogło być znacznie lepiej, szczególnie biorąc pod uwagę, iż głosów udzielają im profesjonalni aktorzy. Jeśli zaś chodzi o muzykę, mamy do czynienia z ostrym rockiem, nieźle pasującym do klimatu produkcji. Ale motywów niewiele i szybko stają się one nudne.

Obraz

Podobnie jest z samą grą. The Syndicate nie ma wiele wspólnego ani z prawdziwym symulatorem jazdy samochodem, ani chyba życiem policjanta. To kolejna przeciętna odsłona przeciętnej serii. Co prawda niektóre jej elementy, jak też pomysły twórców, pozytywnie zaskakują, ale ich realizacja pozostaje zwyczajnie słaba. Pozycję tę najlepiej potraktować jako ciekawy dodatek do dobrego serialu - nie ma co ukrywać, że Crash Time IV żeruje właśnie na jego popularności. Plusem jest cena, która w tym wypadku nie przekracza 30 złotych. Jeśli ktoś kibicuje telewizyjnym poczynaniom Semira i Bena oraz nastawia się na kilka godzin niewymagającej rozrywki, może pokusić się o zakup nowej pozycji Synetic.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl