Call of Duty: Modern Warfare 3

02.12.2011 11:51, aktual.: 01.08.2013 01:46

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ci, którzy liczyli, że serii Call of Duty przy okazji Modern Warfare 3 powinie się noga (szczególnie w obliczu głośnego niedawno zamieszania z domniemanymi machlojkami byłych pracowników Infinity Ward) niestety nie będą zadowoleni. Pewnie sporo prawdy byłoby w teorii, że najnowsza gra w ramach cyfrowej wojenki sprzedaje się najlepiej w swej historii wyłącznie z uwagi na renomę marki, jednak na szczęście to nie do końca tak. Połączone siły ekip podległych Activision dały graczom pozycję naładowaną adrenaliną, dynamiczną akcją i niezapomnianymi momentami, które będziecie z uśmiechem demonstrować wciąż z dopiero co wydanym produktem niezapoznanym kumplom, obserwując ich rozemocjonowane reakcje. Oczywiście niezłej kampanii dopełnia lepiej przemyślana zabawa po sieci, także w formie współpracy.

Natychmiast dostrzegalny problem z historią tutaj zaprezentowaną jest taki, iż kontynuowane są wątki z dwóch poprzednich odsłon „współczesnej” odnogi CoD. Dla fanów niejednokrotne ukłony w stronę doskonale znanych im wydarzeniom stanowić będą jedynie bodziec do powrotu choć na chwilę do tamtych części, acz inni nie wszystko po prostu zrozumieją bez odrobienia „pracy domowej”. Co nie przeszkodzi im niemniej czerpać radości z rozgrywki. Podstawa jest bowiem prosta - Rosjanie atakują różne rejony świata, a my podążając śladem niecnych działań przezłego Vladimira Makarova zwiedzamy glob, w skórze plejady wojskowych bohaterów (choć nie tylko) wykonujemy różnorodne, efektownie zaprojektowane misje, stając się przy okazji świadkami pięknego rujnowania najbardziej rozpoznawalnych miejsc na kuli ziemskiej. Byle dalej, szybciej, lepiej…

Obraz

Stale coś się wielkiego dzieje, aczkolwiek można poczuć się nieco na uboczu tego wszystkiego. Powiedzmy sobie otwarcie – nie każdy lubi przeskryptowane momenty, a praktycznie wyłącznie takie tutaj znajdziecie. Jeśli nie macie problemu z odgrywaniem z góry powierzonych ról w miejscówkach, które rozsypią się dokładnie tak, jak zaplanowali twórcy i gdzie powybijacie w określonych momentach przeciwników przez nich konkretnie rozstawionych, często przeżyjecie bardzo (przynajmniej wizualny) pozytywny szok. Gorzej, jeśli nie lubicie być stale prowadzonymi za rączkę z lokacji do lokacji, a pomiędzy misjami doinformowywani, jak to się fabuła dalej rozwija oraz dlaczego. Mamy do czynienia prawie z interaktywnym filmem sporego kalibru, szczególnie że masa tu ponadto scenek przerywnikowych plus sekwencji QTE do wyklepania na padzie.

[break/]Zaznaczam jednak – rzecz jest do przyjęcia, bo deweloperzy potrafią w niezwykle umiejętny sposób zapierać dech w piersi. Nie bez znaczenia pozostaje naturalnie kwestia wyśmienitej oprawy graficznej. Chociaż mamy do czynienia raptem z ewolucją od lat stosowanego silnika, będziecie niejednokrotnie porażeni, co jeszcze ten stary „rzęch” potrafi. Przy rzadko spotykanej obecnie na konsolach płynności działania gry (60 klatek na sekundę), uwierzcie mi niespodziewanie mocno potęgującej doznania, połączonej z ukazywanymi na ekranie telewizora majestatycznymi widokami dzieła zniszczenia i przywiązaniem do szczegółów na „pierwszym planie”, oczy przetrzecie ze zdumienia nie raz. Odbiór całości psuje tylko zastanawiająco skąpe momentami zróżnicowanie modeli postaci – ulice potrafią być wyściełane powtarzanymi trupami dwóch identycznie ubranych osób.

Obraz

Ochłonąwszy po ukończeniu gry (6 godzin i satysfakcjonujący finał, nie powiem) warto w następnej kolejności przyjrzeć się trybowi Spec Ops, gdzie samemu, bądź we współpracy z kimś, powypełniamy dodatkowe, niezależne misje. Zadania są różnorakie, oceniane rzecz jasna, ponownie zawitamy na mapy z głównego scenariusza, chociaż przycięte pod względem rozmiaru pod dane wyzwanie. Spojrzymy też na przeżyte dopiero co w kampanii momenty od strony przeciwnej, wcielając się w terrorystów. Świetna rzecz, gdy chcemy miło spędzić kwadrans lub dwa. Na dłuższe posiedzenia nowość - opcja Survival, gdzie stawiamy czoła kolejnym falom przeciwników. Daje ona sporo frajdy, strzelamy, awansujemy, ale niestety nie umywa się pod jednym względem do wariacji rozgrywki z konkurencyjnych tytułów – w więcej niż dwie osoby nie szarpniemy.

Obraz

Gromadnie zasiądziemy jednak do wojny multiplayer po sieci i nie wygrzebiemy się z współczesnych okopów przez długi czas. W skrócie – system doszlifowano, wyrzucono zdolności, których nadużywano poprzednio, dorzucono zestaw słodkich nowinek. Wśród nich na pierwszy ogień idą odmienne pakiety uderzeniowe. Już nie tylko wymiatacze zgarniają wszystko. W zależności od preferowanego stylu gry, decydujemy się na szturm, wsparcie, tudzież specjalistę. W pierwszym przypadku niewiele się zmienia pod względem serii zabójstw, w drugim licznik nie resetuje się po zgonie, w ostatnim zaś co dwa fragi uzyskujemy dodatkową umiejętność, by utrzymując się długo przy życiu zamienić się w maszynę niosącą szybką śmierć. Zabawki za łańcuszki morderstw też są odmienne - grupa ofensywna to pogrom w czystej postaci, chociażby różnego rodzaju naloty. Ekipa wsparcia stawia raczej na rozpoznanie, zakłócanie radarów i automatyczne działka w ważnych punktach.

[break/]Terenów zmagań jest sporo, bo od razu 16, a w niedługim czasie ujrzymy kolejne, w płatnych zestawach DLC. Nie do końca byłem przekonany do wszystkich – według mnie część jest wciąż za wielka, jak na domyślną liczbę graczy biorących udział w walce (choć i tak rozmiary aren zmniejszono), co owocuje dłuższym szukaniem przeciwnika. Ważna jest na pewno standardowo znajomość lokacji. Trzeba poświęcić chwilkę na przyjrzenie się rozmieszczeniu elementów na planszach, zwracać uwagę, gdzie koncentruje się zazwyczaj wymiana ognia. Pomaga w tym głośno promowana (acz nie od razu w pełni sprawna) usługa Call of Duty Elite, umożliwiająca bezpłatne śledzenie różnorakich, zbieranych w trakcie potyczek danych. Są mapy cieplne, opisy, dogłębne statystyki.

Obraz

Przyjrzyjmy się może systemowi nieco bliżej. Na Xboksie 360 dociągamy niezależną aplikację. Activision zdecydowało się na funkcje darmowe oraz płatne - Premium. W ramach podstawowych otrzymujemy dokładne podsumowanie naszych poczynań w sieci, z wglądem w najdrobniejsze mogące zainteresować kogoś szczegóły starć plus porównywanie siebie względem innych graczy, także w ramach zakładanych grup. Co daje abonament? Przede wszystkim wczesny i darmowy dostęp do rozszerzeń, wsparcie dla klanów, czy "kino" z szumnie zapowiadanymi materiałami wideo, wyreżyserowanymi m.in. przez znane z wielkiego ekranu nazwiska. Znalazło się ponadto miejsce na oficjalne „imprezy” z nagrodami plus pewne przywileje (więcej miejsca na własne filmiki, pakiety doświadczenia). Na razie wszystko się dopiero rozkręca, po początkowym okresie załamania wynikającym z popularności gry, stąd jeszcze szału nie ma, niemniej to fragment przyszłości całej serii, więc wypada się z nim zdecydowanie zapoznać.

Obraz

Nie ma zbytniego sensu wdawać się w dalsze szczegóły na temat wszelkich najdrobniejszych zmian czy dodanych opcji rozgrywki online – sami to poznacie, bowiem w Call of Duty: Modern Warfare 3 warto zainwestować. Twórcy nie stronią od tematów trudnych („domyślnie” ukazana śmierć dziecka była już na ustach zagranicznych dziennikarzy), wojna to w tej pozycji też nie kaszka z mleczkiem, a brutalna, krwawa przeprawa. Zbyt kinowa miejscami, niemniej wciągająca i emocjonująca. Porcja multi produkcji ponownie świetnie zapełni wielu graczom część ich wolnego czasu (część, bo zakładam, że znajdą go także na przynajmniej jeszcze jedną, zbliżoną tematycznie strzelankę). Muzyka ujmuje filmowym rozmachem, odgłosy broni czy nalotów nie za wiele pozostawiają do życzenia. Tylko te sztampowe dialogi – chyba czas na nowego scenarzystę… Rewolucji nie ma, ale jest na pewno zaskakująco dobra, kolejna odsłona gry.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl