Borderlands 2

28.09.2012 12:57, aktual.: 29.10.2014 09:24

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Gearbox Software kilka lat temu zdecydowało się nieśmiało połączyć strzelanie w ujęciu FPP z elementami RPG i tak (po wielu opóźnieniach z premierą tytułu) otrzymaliśmy całkiem niezłe Borderlands, dla niektórych nawet cichy hit 2009 roku. Studio postanowiło oczywiście pójść za ciosem, starając się naprawić, co było w pierwowzorze zepsute, dodać to, czego brakowało, a przede wszystkim nie zmarnować poprzez swe zapędy twórcze niczego dobrego. Udało się świetnie. Wystarczy raz uruchomić „dwójkę”, aby na nowo (czy też po raz pierwszy) zakochać się w klimacie bardziej kolorowego Mad Maksa, a także zapomnieć zupełnie o fiasku Duke Nukem Forever czy wkurzeniu wynikającym z robionego „wiecznie” Aliens: Colonial Marines…

Skupmy się od razu na najważniejszej rzeczy – frajdzie z zabawy. Deweloperzy upchali w dziele swym tyle najróżniej pojmowanego dobra, pragnąc wyjść naprzeciw oczekiwaniom fanów elektronicznej rozrywki, że śmiem twierdzić, iż każdy (kto oczywiście z jakiegoś powodu nie cierpi na awersję do gier akcji) znajdzie tutaj coś dla siebie. Jest sycący, napisany z jajem scenariusz oraz masa ciekawych zadań drugoplanowych, skutecznie odciągających od realizacji wątku głównego. Niemal za każdym rogiem czeka jakaś skrzynia do złupienia, a jeszcze pojawiają się liczne nawiązania do klasyków popkultury czy gier, skrzętnie naturalnie pochowane. Odwołania do Wojowniczych Żółwi Ninja, Minecrafta, Dark Souls - to czubek góry lodowej, na którą z wielką ochotą jako recenzent i fan kinematografii się wspinałem. Nie żałuję ani jednej minuty z Borderlands 2.

Obraz

Historia w skrócie prezentuje się tak, że jeden Przystojny Jack dorobił się nieźle na wyczynach grupki bohaterów w pierwszej odsłonie serii (przejście poprzedniej części jest wskazane, aby czerpać z gry więcej radości, lecz nie wymagane). Bogacz zafundował sobie całe nowoczesne miasto na pustkowiu, a także stację orbitalną, z której wysyła na akcje roboty bojowe, nie spoczął jednak na laurach i oczywiście knuje – w tym przypadku jak zdobyć kontrolę nad pewną tajemniczą siłą… Naturalnie przeszkodzić mu w szalonych planach zechce zespół czterech (my plus ewentualnie trzech kolegów w trybie współpracy) nowych herosów, żywiących do Jacka urazę od samego początku z nim znajomości – przez niego omal nie zginęli. Do wyboru jest posługujący się stacjonarną wieżyczką szybkostrzelną Axton, futurystyczny ninja Zero, potrafiący dobyć dwóch giwer naraz Salvador oraz korzystająca z mocy innego wymiaru Maya. Nie będę się rozpisywał na temat odmiennych umiejętności poszczególnych osób dramatu, bo Gearbox na stronie gry udostępnia szczegółowe drzewka rozwoju wszystkich. Eksperymentów nie ma się co bać, bo statystyki można za drobną opłatą zawsze sobie zresetować.

[break/]Oczywiście dobre wyposażenie to podstawa w świecie planety Pandora, gdzie nawet przerośnięta „mrówka” potrafi zignorowana zmutować się za naszymi plecami w coś naprawdę złowrogiego. Przede wszystkim warto mieć w plecaku kilka rodzajów broni, których odmian silnik Borderlands 2 jest w stanie wygenerować tyle, że sami twórcy nie wiedzą dokładnie, ile tego jest. Rzecz jasna z grubsza chodzi o pistolety, karabiny, strzelby, pukawki półautomatyczne, snajperki czy wyrzutnie rakiet, ale do tego dochodzą odpowiednie modyfikatory, no i im lepszy oręż, tym wyższym poziomem postaci musimy dysponować, aby go używać – nie zapominajmy, że to też RPG. Każdy egzemplarz broni ma swoją celność, zbija wrogom w innym stopniu zdrowie, jedne spluwy podpalają, inne miotają eksplodujące pociski, rażą prądem (wskazane, gdy nieprzyjaciel ma mocny pancerz), albo prowadzą do korozji metalu, czyli szybciej wykańczają roboty. Raz bardziej przydatne są takie, kiedy indziej siakie. I to jest piękne.

Obraz

Do siły ognia dokładają się granaty, których też jest zatrzęsienie rodzajów, od zwykłych odbijających się i wybuchających raz, po samonaprowadzające się lub teleportujące do celu, a jeszcze rozsypujące na mniejsze eksplozje, „zasysając” dodatkowo okolicznych zbirów do siebie przed detonacją. Zdolności bojowe dopakowują ponadto odpowiednie artefakty oraz wspomagacze (plusy do zdrowia, obrażeń, bądź tam zdolności), rzadko występujący surowiec Eridium zainwestujemy w możliwość noszenia większej ilości amunicji, a nie bez znaczenia jest również zaawansowana tarcza ochronna. Zanim wrogowie dobiorą się nam do skóry, muszą najpierw odstrzelić cały dodatkowy pasek energii, regenerujący się, jeśli damy mu na to czas. Spokojnie jednak, bo nawet jak nas ubiją, nie od razu idziemy do piachu. W akcie „ostatniej woli” wystarczy kogoś w ograniczonym czasie zabić, aby wrócić do gry. Ostateczny zgon to też nie koniec świata. Płacimy sumkę „karną” i lecimy dalej. Biedniejsi, za to bardziej agresywni.

Obraz

Aby odróżniać się od innych (głównie sieciowych) awanturników, dano nam pewną możliwość modyfikacji bohatera. Samo dzierżone, widoczne dla wszystkich wyposażenie już będzie unikatowe, ale chodzi także o stopniowo odkrywane twarze do wyboru oraz kolory standardowego wdzianka, jak też barwy pojazdów bojowych. Czego nie da się zobaczyć to procentowe rozwijanie pomniejszych czynników, takich jak szybkostrzelność, czas regeneracji pancerza, albo zakres obrażeń od żywiołów. Mordując kolejnych przeciwników, wypełniając misje, używając określonych broni, stale nabijamy poziomy Wymiatacza (obok głównego postaci), a w nagrodę wpadają punkciki do wykorzystania na drobne polepszenie wachlarza dostępnych możliwości. Zawsze jest co robić, bo też gracz jest nagradzany na każdym kroku – jako „Badass” czy znajdywanymi po drodze sprzętami.

[break/]Jeśli na coś pomarudzić to na sprawy naprawdę przy takim zastrzyku frajdy pomijalne. Gra potrafi mocno zwolnić, jeżeli szarpiemy z przyjaciółmi. Zdarza się, że zadanie nie chce posunąć się do przodu, ale wystarczy wczytać grę od nowa i kłopot znika. Miałem też przypadek dziwnie zawężonego pola widzenia, ale restart rozwiązał problem. Punkty szybkiego transportu powinny być częściej rozstawione na mapach, lecz zazwyczaj w okolicy błyskawicznie namierzymy strefy zamawiania pojazdów, więc nie błądzimy na piechotę. Z początku można narzekać także na więcej znajdywanych śmieci, aniżeli przydatnych przedmiotów, ale tak naprawdę pierwsze 30 godzin to wprawka do konkretniejszej zabawy – po jednorazowym przejściu gry odblokowujemy tryb True Vault Hunter, w którym dopiero liczyć się zaczyna umiejętne stosowanie zdolności, bo rodzaje przeciwników pojawiają się trudniejsze. Za to ze zdecydowanie lepszym oraz „gęstszym” łupem na sobie. Zastanawiają trochę w sumie mniej krwiste wykończenia wrogów, lecz jeśli nie odpalaliście pierwowzoru to zwyczajnie nie będziecie mieli porównania.

Obraz

Podczas przygód napotka się wielu ciekawych nieprzyjaciół – karłów, najemników, bossów, potworów w różnorakich konfiguracjach. Szczególną sympatią obdarzyłem grubasów w szale bojowym (często z przenośnym sklepem lub skrzynią broni na plecach), bo gdy odstrzelić im głowę, reszta ciała dalej działa i atakują swoich. Z drugiej strony krwi napsuły mi złodziejskie knypki pochowane w szafkach, czy klozetach skrywających w odmętach brudnej muszli… karabiny, tudzież inne dobra. Świetnie udźwiękowiono bohaterów niezależnych, każdy ma swój charakter. Trzynastoletnia Tiny Tina, wygadana psycholka zafascynowana wybuchami, posługująca się językiem wzorowanym na niewolniczej odmianie angielskiego, wryje się Wam w pamięć. Robocik Claptrap jest już symbolem serii, stąd i jego odzywki powodują salwy śmiechu. Rapuje, podrywa, rozkazuje, chce rządzić światem – chociaż (biedaczysko bez kumpli) po schodach wejść nie potrafi… Muzyka miło przywodzi na myśl kawałki Nine Inch Nails.

Obraz

Graficznie wersja Borderlands 2 na PlayStation 3 nie powala, oferując niejednokrotnie dogrywające się późno tekstury, ale specjalnie kreskówkowa oprawa i tak robi ogromne wrażenie. Twórcy umiejętnie operują przede wszystkim barwami oraz oświetleniem. Przemierzymy różnorodne tereny, chłonąc całym sobą fantastyczny klimat fikcyjnej planety. Spory atut tytułu też taki, że jest on niepodobny do zalewu innych opartych o Unreal Engine 3 dzieł. Biorąc pod uwagę fakt, jak wielkim projektem jest kontynuacja, garstka zaledwie niedopatrzeń nakazuje oddać szacunek deweloperom. Do tego niemal w każdym aspekcie usprawnili sprawdzoną formułę, unikając pułapek przekombinowania. Nie jest to produkt co prawda nowatorski, jednak jak najbardziej wybitny – pod kątem rozrywkowym.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl