Batman: Arkham Asylum
O ile całe uniwersum DC zazwyczaj średnio do mnie przemawiało, tak nie da się ukryć, że stąd wywodzi się chyba moja ulubiona komiksowa postać - Batman. Kryjący się za maską Bruce Wayne zawsze robił na mnie niesamowite wrażenie, gdyż w przeciwieństwie do innych superbohaterów nie był on ofiarą napromieniowanego pająka, osobą poddaną jakimś mutacjom, czy też zwyczajnie dzieckiem mieszkańców innej planety. Mroczny Rycerz to człowiek z krwi i kości, który w walce z przestępcami miasta Gotham przede wszystkim używa inteligencji. Nic więc dziwnego, że szybko zyskał sobie również przydomek najlepszego detektywa. Poprzez swą sporą popularność, Batman już nie raz gościł co prawda w grach, lecz dopiero teraz, dzięki Rockstedy, możemy przeżyć naprawdę dojrzałe i mroczne przygody człowieka nietoperza.
04.09.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:51
Batman: Arkham Asylum zaczyna się dość standardowo, jak na DC. W niezwykle burzliwą noc nasz bohater w pelerynie powstrzymał szalonego Jokera przed dokonaniem kolejnego przestępstwa i właśnie wiezie go do specjalnej placówki dla świrów. Jak to w świecie Batmana bywa, wszyscy, superzłoczyńcy lądują w tytułowym Azylu Arkham. Dla większego bezpieczeństwa, placówka ta znajduje się na wyspie, przez co jest dodatkowo odseparowana od miasta Gotham. Jednak przez cały czas coś zaprząta myśli naszego uszatego herosa – czemu „klaun” poddał się tak łatwo? Co tak naprawdę kombinuje? I na odpowiedź nie musimy długo czekać. Joker po przybyciu na miejsce przejmuje razem ze wspólniczką Harley Quinn całkowitą kontrolę nad obiektem, przy okazji więzi naczelnika, komisarza Gordona, plus oczywiście nas samych.
Arkham Asylum jest pełne psychopatów, z czego duża ich część znalazła się w tych murach właśnie przez Bruce’a. Nic więc dziwnego, że pierwsze napotkane rzezimieszki nie pałają do Batmana sympatią i najnormalniej w świecie chcą wyrównać rachunki. Wręcz. Jednak kierowany przez nas heros nie jest bezbronny, o czym przeciwnicy przekonają w bardzo bolesny sposób. Sterowanie w czasie walki przypomina nieco system znany już z Assassin’s Creed, aczkolwiek tu nie czekamy biernie na ruch przeciwnika, lecz sami atakujemy i w odpowiednim momencie, przejmujemy natarcie. Do opanowania mamy właściwie tylko trzy klawisze, odpowiadają one za cios, oślepienie i kontrę. Jako że Wayne szkolił się niemal we wszystkich znanych technikach walki, nikogo nie powinno dziwić, iż zadawane ciosy będą wariacją klasycznych kopnięć połączonych z dźwigniami, chwytami oraz rzutami. Starcia z czterema przeciwnikami nie powinny być żadną trudnością dla początkującego gracza, ale nie trzeba długo czekać, aż naszego herosa okrąży i banda czterdziestu uzbrojonych w pałki, noże i paralizatory typów.
Na szczęście, jak doskonale wiemy, człowiek nietoperz kryje pod peleryną sporo gadżetów. Przy pasie Batmana znajdziemy prawdziwy arsenał, który pomoże nam niemal w każdej sytuacji. Dzięki klasycznej lince z hakiem dostaniemy się na wiszące pod sufitem gargulce, skąd będziemy mogli na spokojnie zaplanować kolejny atak na przeważające nad nami liczebnie siły psycholi. We wrogów możemy ciskać Batarangi, tak pojedynczo, jak również po kilka sztuk - otumanią one na chwilę cel. Nieco później w grze pojawi się także możliwość ręcznego sterowania ich lotem za pomocą gałki na padzie od Xboksa 360. Batclaw z kolei to lina, dzięki której przyciągniemy do siebie nieszczęśnika, zaś wybuchowy żel nałożony na słabe ściany otworzy nam nowe dojścia do celów. Te wszystkie narzędzia Mrocznego Rycerza możemy cudownie wykorzystywać, aby siać strach w sercach mieszkańców azylu.
[break/]Bezpośrednie rozwiązania siłowe to jedynie kropla w morzu tego, co oferuje najnowsze dziecko studia Rockstedy. Do naszej dyspozycji oddano jeszcze specjalny tryb detektywistyczny, w którym to spędzimy dużą część gry. Obraz zostanie tutaj pokryty specyficznym niebieskim filtrem, a dzięki temu, poza ukazaniem się interaktywnych elementów otoczenia, prześwietlimy ściany oraz sylwetki naszych przeciwników. W rezultacie dowiemy się ilu groźnych świrów znajduje się obecnie w pobliżu, czy są uzbrojeni, a nawet poznamy ich puls. W ogóle to chyba najciekawszy motyw w Batman: Arkham Asylum, ponieważ właśnie dzięki niemu poczujemy się jak autentyczny drapieżca atakujący znienacka z cienia, siejący strach w sercach przestępców. W praktyce wygląda to mniej więcej tak…
Gdy nas nie widzą, z początku ludzie Jokera wykrzykują gromko epitety pod naszym adresem i przechwalają się, jak to bardzo natrą nam uszu – puls 58 uderzeń na minutę. Ni z tego ni z owego, któryś z nich natrafia na nieprzytomnego towarzysza i zdaje sobie sprawę, że nie jest sam – puls 97unm. Z czasem ten jeszcze przed momentem chełpiący się bandzior ma nieszczęście coraz to częściej wpadać na powieszonych za nogi pod sufitem kolegów, a na dodatek przez radio demotywuje go Joker – puls 120unm. Okazuje się w końcu, iż nieszczęśnik został sam, więc każdy szmer, czy niewyraźny cień, wywołuje u niego gęsią skórkę, gość nerwowo się obraca, a w głosie słychać niepewność i strach – puls 155unm. Nagle robi się ciemno i wszelkie obawy przestępcy przed intruzem znikają pod wpływem celnego ciosu w głowę z batarangu – puls 30unm. Fajne?
Jak najbardziej! Warto do tego dorzucić system ulepszeń, które nabędziemy za nagromadzone punkty doświadczenia. Te wpadają niemal za wszystko - począwszy od znalezienia jakiegoś przedmiotu, na pokonaniu zbira kończąc. Także im dłuższy, niezaburzony ciąg ciosów w starciach z wieloma przeciwnikami, tym większa ilość doświadczenia ląduje na naszym koncie. Za co mocne brawa należą się Rocksteady? Punkty zostały przedstawione jako chmara nietoperzy i muszę stwierdzić, że fruwające maszkary za każdym razem robią niesamowite wrażenie. Wróćmy jednak do samych ulepszeń - tych w Batman: Arkham Asylum znajdziemy aż 20. Poza wzmocnieniem wytrzymałości pancerza, dostaniemy również możliwość podrasowania gadżetów „Nietoperka”. Między innymi zwiększymy zasięg działania maszyny deszyfrującej, czy też umożliwiona zostanie detonacja nałożonych wcześniej żelów w odpowiedniej kolejności. Nauczymy się ponadto wisieć do góry nogami pod sufitem i kilku nowych wykończeń przeciwników, które wpleciemy w kombinacje ciosów.
[break/]Skoro trafiliśmy do zakładu dla obłąkanych, nie powinno nikogo dziwić, że staniemy też oko w oko z największymi psychopatami uniwersum Batmana „włości” te zamieszkującymi. Joker to jedynie czubek (także dość dosłownie) góry lodowej, po drodze do niego też nie jest nudno. Wędrując po kanałach możemy stać się ofiarą Killer Croca, tym razem ocalimy nasz kręgosłup przed wściekłym Banem (w komiksie złamał nas wpół), a cały w bliznach Mr. Zsasz weźmie paru cywili na zakładników. Na koniec prawdziwe cudo - zarówno umysłem Batmana, jak i gracza, na chwilę zawładnie sam Scarecrow. Sceny z jego udziałem to prawdziwy majstersztyk, powiem więcej - przebijają one chore fazy, jakie mieliśmy po spotkaniu z Psycho Mantis w Metal Gear Solid. Jest aż tak dobrze.
Nie zabraknie też zagadek od samego Edwarda Nigmy, znanego jako Riddler, które w genialny sposób wydłużą nam pobyt na wyspie. Przebiegły złoczyńca poukrywał bowiem wszędzie „zapytajniki” i wymagać one będą odnalezienia. O ile się komuś chce, oczywiście. Obok tych symboli porozrzucanych po lokacjach, przyjdzie nam dodatkowo niszczyć pozostawione przez samego Jokera sztuczne szczęki oraz porozwiązywać szereg zawiłych łamigłówek. Te są przeróżne i zapewniam, że niełatwe. W nagrodę za intelektualne pokonanie Riddlera dostaniemy możliwość zapoznania się z nowymi faktami odnośnie bohaterów gry, jak i samego azylu, który skrywa niezwykle ponury sekret…
Tak mniej więcej wygląda rozgrywka w Batman: Arkham Asylum. Jeżeli chodzi o sam scenariusz gry, fani powinni spać spokojnie - tytuł mocno bazuje na komiksie o tym samym tytule autorstwa Granta Morrisona. Podobnie jak w zeszycie i tu zewsząd bombarduje nas niezwykle ponury oraz mroczny klimat, zaś całości dopełniają miejscami mocno brutalne sceny. O zawrót głowy przyprawia też ilość detali, jakie znajdziemy na korytarzach placówki oraz na dziedzińcu. Nawet z początku nienaruszony kostium Batmana będzie z biegiem czasu ulegał zniszczeniu - pojawią się na nim dziury, przetarcia, zostanie wydarty kawałek peleryny. Jakby tego było mało, otaczający nas szpital sam w sobie ewoluuje, co zmusi gracza do częstych zmian taktyki. Na gargulcach w końcu pojawią się bomby, zaś ludzie Jokera zostaną wyposażeni w specjalne obroże, dzięki którym szalony klaun doskonale będzie wiedział, co się z nimi w danej chwili dzieje.
[break/]Miłośnicy przechodzenia wszelkich produkcji na 100% będą wniebowzięci. Batman: Arkham Asylum na najwyższym poziomie trudności wymaga nie lada zręczności i często odpowiedniego podejścia strategicznego, przez co jest prawdziwym wyzwaniem nawet dla naprawdę doświadczonego gracza. Do odblokowania czeka kilkanaście taśm z sesji największych oprychów, 42 charakterystyki bohaterów, 240 zagadek Riddlera oraz 16 pokojów wyzwań, gdzie na 8 mapach przetestujemy zarówno nasze pięści, jak i nieco cichsze podejście do przeciwników. Gdy jesteśmy podłączeni do sieci, nasz wynik tu trafia do światowego rankingu. Wato się starać w pogoni za tytułem najlepszego Mrocznego Rycerza na kuli ziemskiej.
Oprawa audio stoi na niezwykle wysokim poziomie. Utwory, które przywodzą na myśl kreskówkowe przygody Batmana świetnie budują napięcie, zaś głos szalonego Jokera, którego słyszymy zarówno przez megafon, kiedy demotywuje swoich podwładnych, lub w scenkach przerywnikowych, to sam Mark Hamill w najwyżej formie. Wspomnę też tu o kronikach Arkham czytanych w mocnym, basowym tonie w taki sposób, że wywoływały u mnie gęsią skórkę. Słucha się tego cudownie, a ogląda jeszcze lepiej. Gra śmiga na Unreal Engine 3, a Rockstedy ponownie udowodniło, że silnik ten jest niezwykle elastyczny i można z nim zrobić niemal wszystko. Woda prezentuje się niemal jak w BioShock, otwarte przestrzenie zapierają dech w piersiach, czysta ilość szczegółów wywołuje zawrót głowy, a wygląd postaci przyprawia fanów komiksów o palpitacje serca. Peleryna świetnie porusza się na wietrze, przeciwnicy łapią się za część ciała, w którą otrzymali cios, zaś sam Batman nigdy cyfrowo nie prezentował się lepiej.
Podsumowując - tę grę trzeba nabyć, szczególnie jeśli się jest fanem Mrocznego Rycerza. Dawno już żaden tytuł nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia. Opowiedziana tutaj historia to istny majstersztyk. Pozytywnie zaskakuje sztuczna inteligencja przeciwników, którzy gdy są bezbronni rzucają się w stronę ścian, aby wyrwać z nich metalowe rury i monitory, ponadto możemy być pewni, że leżąca na ziemi broń palna nie pozostanie długo nieużywana. Świetnie też można obserwować ich reakcje na stres - bandziory potrafią dobierać się w grupy, nawzajem osłaniać, zaś w sytuacji kryzysowej najzwyczajniej w świecie uciec przed nami. Batman: Arkham Asylum rozgrywkowo plasuje się gdzieś między Splinter Cell, Assassin’s Creed, a Metal Gear Solid, udanie łącząc grę akcji z elementami prowadzenia śledztwa i rozwiązywania zagadek. Gorąco polecamy.