Bastion
Żyjemy w czasach, kiedy to żeby produkt zaistniał na rynku i został dobrze odebrany przez graczy, obowiązkowo musi on mieć wspaniałą grafikę, fabułę, klimat, a do tego wszystkiego najlepiej by przede wszystkim reprezentował poważaną na całym świecie markę, którą każdy z miejsca skojarzy. Naprawdę rzadko możemy napotkać bardzo dobrze rokującą pozycję niezależną. Na szczęście sytuacja stopniowo ulega poprawie, czego wyrazem są ostatnimi czasy chociażby Limbo, Super Meat Boy czy Braid, pokazujące, że przecież również „serce” się liczy. Bastion jest tego kolejnym, doskonałym przykładem.
12.09.2011 | aktual.: 29.10.2014 09:44
Projekt paradoksalnie na pierwszy rzut oka przypomina typową, bezmyślną sieczkę, gdzie to chodzimy sobie po planszy i tępimy wrogów przy pomocy dostępnego oręża. Bohaterem tutaj jest mały chłopiec - jako jedna z nielicznych osób dzieciak przetrwał zagadkową katastrofę, która pogrążyła jego cały świat w chaosie. Naszym celem jest teraz odbudowa tytułowego bastionu, ostatniego schronienia dla ocalałych. W trakcie zabawy zwiedzamy przeróżne krainy, rąbiemy masy potworów, zbieramy coraz to wymyślniejsze narzędzia mordu czy uczymy, wraz ze zdobywaniem wyższych poziomów doświadczenia, nowych technik walki. Standard. Wystarczyło jednak dodać do tego kilka ciekawych pomysłów, by prosta w założeniach gra stała się czymś więcej - wielką niezapomnianą przygodą.
Po pierwsze, od samego początku towarzyszy nam Narrator - w tej roli kojarzony raczej z niskobudżetowych filmów Logan Cunningham. Poradził sobie świetnie. W przeciwieństwie do innych tytułów, gdzie historia stanowi wyłącznie tło, ten na bieżąco opisuje, co się dzieje, przywodząc na myśl trochę wciąż zapisującą się księgę. Niby nic, ale tak samotnie przemierzając poziomy w końcu pojmujemy, że narrator jest w pewnym sensie naszym przyjacielem, wprowadzającym gracza w przedziwny świat i nakreślającym także nieco przyszłość. Pełni poniekąd rolę wyroczni, która dzieli się z nami informacjami na temat następnych kroków, komentuje też poszczególne poczynania – w grze nie brakuje momentów, w których przyjdzie dokonywać przeróżnych wyborów. Każda decyzja zostanie odpowiednio skwitowana, czasami naturalnie złośliwie ku naszej postaci…
Rozgrywka skupia się na odkrywaniu kolejnych obszarów świata, zdobywaniu unikalnych przedmiotów oraz zbieraniu specjalnych kryształów, a tym samym stopniowym udoskonalaniu bastionu – do RPG dochodzi mini wątek ekonomiczny. Przyjdzie budować specjalne sklepy, w których kupimy potężne mikstury ułatwiające rozgrywkę, ulepszymy posiadany przez nas ekwipunek, czy zwrócimy do bogów o łaski dla nas plus lepsze statystyki. W boju należy niejednokrotnie wykazać się nie lada zręcznością. Choć początkowe walki są bardzo proste i mało skomplikowane, tak z w miarę rozwojem akcji wrogowie stają się potężniejsi, a ich zastępy liczniejsze. Dodatkowo uodparniają się na konkretne ciosy lub rodzaje broni. Gra niemniej nie należy do przesadnie trudnych - choć zdarzają się oczywiście zgony, również z powodu głupiego wpadnięcia w przepaść, nie musimy się zbytnio martwić. Zawsze idzie skorzystać z opcji wskrzeszania, albo popędzić do bastionu w celu uzupełnienia zapasów. Wrócimy lepiej przygotowani.
[break/]Bohater korzysta podczas rozgrywki z dwóch rodzajów oręża – najczęściej jest to broń biała oraz dystansowa. Różnych egzemplarzy ujrzymy kilka na przestrzeni całej przygody, używamy do tego w tandemie specjalnych umiejętności, też stopniowo w czasie gry nabywanych. Twórcy oferują sporą gamę misji pobocznych, w których dodatkowo rozwiniemy zdolności, albo po prostu zdobędziemy nowe przedmioty, tudzież walutę. Świat jest dosyć duży, do przebycia dostajemy w sumie kilkadziesiąt barwnych poziomów. Co dobre, fabuła niejednokrotnie serwuje nieoczekiwane zwroty akcji. Poza bitką sporo czasu spędzimy na rozmowach z postaciami drugoplanowymi – głównie mieszkańcami bastionu, ale również napotkamy takie (ludzi i potworki), które po pokonaniu włączymy we własne szeregi. Każdy odwdzięczy się nam potem wiedzą na temat świata przedstawionego oraz przedmiotów z nim związanych, a także doradzi co robić, żeby udanie dalej wszystko rozbudowywać.
Graficznie projekt oczarowuje. Izometryczny rzut, bajkowy klimat, ogrom kolorów, ręcznie zmalowana oprawa, przepiękne tła - to wszystko czeka na odkrycie. Każdy element został wykonany nad zwyczaj starannie, nie ważne trawa czy kamień. Przejrzystość całości wspaniale współgra z animacją, dzięki której buduje się na przykład następna część trasy, jaką akurat podążamy. Dźwiękowo również jest nieźle, chociaż nasz bohater i jemu podobni należą raczej do grona osób „cichych”… Czy wspominałem już o rekompensującym to z nawiązką, fantastycznym narratorze? Naprawdę buduje on ogromną część frajdy, wynikającej z obcowania z Bastionem. Sama ścieżka dźwiękowa szybko wpada w ucho, dostarczając melancholijne pobrzdękiwania, potęgujące odbiór zwiedzanych krain.
Daleko nie szukając, projekt łatwo przyrównać do fantastycznej baśni. Prócz wielu przygód i cyklicznego zabijania potworów, tytuł obfituje w tak mocny klimat oraz ciekawą fabułę, że żal się od niego odrywać. Wątek główny starcza na 5 do 7 godzin, lecz potem można szarpać jeszcze raz, popróbować innych podejść do wyzwań… W grze nie doszukałem się przy tym jakiś rażących błędów – czasami pewna toporność, a do tego powtarzalność tła oraz elementów na planszy potrafi zirytować, lecz da się spokojnie nauczyć nie zwracać na to uwagi. Bardziej szkoda, że mamy do czynienia z produktem nastawionym wyłącznie na jednego gracza, bo przydałby się jakiś tryb współpracy. Tak czy siak jednak, tytuł należy do grona tych wartych sprawdzenia. Polecam, nie tylko komputerowcom.