Art of Murder: Karty Przeznaczenia

Przygodówki są współcześnie gatunkiem uznawanym za wymierający. Niegdyś produkty z tej gałęzi rządziły wyobraźnią graczy, dzisiaj niestety odchodzą do lamusa. Raz na jakiś czas co prawda ukazują się pozycje tego typu, tyle że są raczej przeznaczone dla zatwardziałych fanów wyklikiwania rozwiązań często abstrakcyjnych zagadek, niż dla ogółu. W nurt ten wpasowuje się Art of Murder, cykl gier przygodowych rozwijany przez City Interactive. W ostatnim czasie rynkowy debiut zaliczyła trzecia odsłona serii, zatytułowana Karty Przeznaczenia. Wielkiej popularności z pewnością nie zdobędzie, jednak czy ma szansę podbić serca tęskniących za czasami, w których tryumfowały tytuły pokroju Discworld czy też Indiana Jones and the Fate of Atlantis?

Redakcja

15.04.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:49

W serii Art of Murder wcielamy się w postać Nicole Bonnet, agentki FBI, dla której żadna, nawet najbardziej zawiła sprawa nie stanowi wyzwania. Całość jest zrealizowaną według klasycznych wzorców pozycją „point-and-click”. Za pomocą myszy sterujemy bohaterem, gromadzimy przedmioty, analizujemy i rozwiązujemy zagadki serwowane nam przez twórców, często wymagające używania kombinacji odpowiednich elementów. Do dyspozycji mamy również magiczne kieszenie o nieskończonej pojemności, zdolne przechowywać praktycznie wszystko, co można podnieść. Nie da się tutaj ani zginąć, ani popełnić krytycznych błędów, uniemożliwiających dalszą przygodę. Akcja rozgrywa się na statycznych tłach, po których poruszają się trójwymiarowo postacie. Zdecydowanie czuć "starą szkołę"...

W sekwencji otwierającej Karty Przeznaczenia pewna niewiasta zostaje zamordowana przez bliżej nieokreślonego sprawcę, zostawiającego zawsze na miejscu zbrodni wizytówkę w postaci karty do gry. Po tym mrożącym krew w żyłach wstępie pora na właściwą akcję - ta rozpoczyna się od powrotu Nicole z urlopu. Ledwo co zdążyła przyjechać do domu od rodziców, a już otrzymuje tajemniczą przesyłkę, w środku której znajdują się przedmioty tworzące swojego rodzaju łamigłówkę. Wszystko wskazuje na to, że klamoty te mają na celu naprowadzenie naszej agentki na wspomnianego wcześniej karcianego mordercę. Wkrótce potem okazuje się, iż ów dżentelmen obserwował Nicole od dawna, a w końcu postanowił rzucić jej wyzwanie. Przed popełnianiem zbrodni informuje o tym naszą bohaterkę - na swój pokręcony sposób rzecz jasna. Trop poprowadzi Nikki przez Nowy Jork, stan Maine (w którym to mieści się słynne więzienie Shawshank, popularni pisarze bywają potrącani przez samochody, a i podobno w kanałach pewnego miasta w tamtym regionie grasuje klaun dzieciobójca) oraz Luizjanę.

Obraz

Zwiedzić nam przyjdzie wiele różnych miejsc, od opustoszałych kin i lunaparków, po biura czy elektrownie. Każdą z tych lokacji najeżono zagadkami o stopniu skomplikowania na poziomie łatwo-średnim. Ich rozwiązanie często sprowadza się do wybierania kolejno przedmiotów z ekwipunku (swoją drogą nie ma ich tu zbyt wiele) i "używania" ich na jakimś elemencie tła. Nie ma mowy o większym główkowaniu – tworzymy zazwyczaj oczywiste kombinacje, niekiedy tylko znajdując wyjście z problemu metodą prób oraz błędów (chociażby przeszukiwanie kilkudziesięciu krzesełek w ciemnym kinie). Nie uważam się za konesera tego typu produkcji, jednak mając w pamięci The Longest Journey albo starusieńkie Sam & Max Hit The Road, stwierdzam, że łamigłówkom z Kart Przeznaczenia brakuje większej finezji. Wolności się tu zbytniej też nie ma – dla przykładu, w jednym momencie nie da się otworzyć drzwi, dopóki nie znajdzie się czegoś na podłodze. Zabawa idzie po sznurku, a gra patrzy nam cały czas na ręce, czy o czymś przypadkiem nie zapomnieliśmy. Wyklucza to możliwość większego zacięcia się, przez co satysfakcja z rozgryzienia problemu nie jest tak duża, jakby być mogła.

[break/]Intryga, pomimo tego że całkiem w porządku, nie zachwyca. Twórcy obmyślając motyw "głównego złego" wzorowali się wyraźnie na postaci Jokera (tak, tego z Batmana). Karciarz cały czas obserwuje Nicole i śledzi jej poczynania, ta sobie jednak nic z tego nie robi, żywo prowadząc monologi wewnętrzne - a jeśli bohaterka nie reaguje na to, dlaczego gracz powinien się przejmować? Historia również momentami sili się, by stwarzać pozory bardziej zagmatwanej, niż w rzeczywistości jest, co wypada słabo. Zabrakło tu ponadto większych emocji, dzięki którym tak bardzo lubimy kryminały. Niby obserwujemy te wszystkie morderstwa, jednak nie budzą one w nas zbyt dużej grozy. Można co prawda za to za opowieścią nadążyć i potrafi się ona spodobać, niemniej śledzi się ją po prostu bez wypieków na twarzy. Aż się prosi o jakąś dynamiczniej poprowadzoną akcję...

Obraz

Grafika w grze to robota najzwyczajniej w świecie "standardowa" - tła przygotowano dosyć ładnie, każda z napotkanych postaci wypada akceptowalnie. Animacja jest ogólnie płynna, ale momentami modele nie zgrywają się z otoczeniem, przez co przykładowo w jednej sekwencji Nicole opiera dłoń o powietrze nad blatem barowym. Pojawiają się czasem drobne wstawki, w stylu układanki logicznej czy strzelnicy, gdzie to przełączamy się na widok z pierwszej osoby, z oczywistych względów nie ma tu niemniej efektów Bloom czy innych z zakresu HDR. Całość oprawy prezentuje się w sumie poprawnie, aczkolwiek to rzecz jakby z poprzedniej epoki. Wyboru opcji graficznych tutaj praktycznie nie ma – dostajemy jedną rozdzielczość ekranu (1024x768), bez możliwości jej zmiany.

Jeśli chodzi o udźwiękowienie to trzyma ono bardzo różny poziom. Muzyka jest całkiem w porządku, aczkolwiek bywa wyrwana z kontekstu – dlaczego w biurze FBI przygrywa jakaś ponuro brzmiąca kompozycja, zamiast motywu w stylu tych z seriali detektywistycznych? Apartament Nicole wita nas też miłą (za to ciut za głośną) partią saksofonu, by zaraz przejść do upiornego ambientu odtwarzanego w opuszczonym kinie. Dalej, na tle cichych dźwięków mamy mówiącą do siebie radosnym tonem agentkę, co psuje całe napięcie. W ogóle aktorka wcielająca się w główną bohaterkę średnio się stara – raz jej idzie naprawdę świetnie, aby chwilę później poczęstować gracza monologiem w dziwnej barwie głosu, innym razem zaś zupełnym brakiem emocji. Głosy pozostałych bohaterów cierpią na ten sam syndrom. Polonizacja? Tekst wyświetlany na ekranie (mamy tu do czynienia z tak zwaną "wersją kinową") bywa niestety miejscami "koślawo" przetłumaczony.

Obraz

Podsumowując, Art of Murder: Karty Przeznaczenia jest przygodówką z niezbyt trudnymi zagadkami, o nierównym udźwiękowieniu i oprawie graficznej na poziomie tytułów sprzed kilku lat, choć z całkiem przyzwoitą (acz też nie zachwycającą) opowieścią. Nie stanie się ona wielkim hitem, nie podbije rynku, ani serca ogółu miłośników rozrywki elektronicznej, co jednak nie znaczy, iż jest produkcją, której nie warto dać szansy. Dzieło City Interactive może się jak najbardziej spodobać fanom gatunku, tyle tylko, że i tak to tytuł po prostu przeciętny. Wyłącznie dla zatwardziałych przygodówkowiczów? Albo miłośników samej serii.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)