Bluboo Picasso – chińska propozycja dla małego portfela
10.05.2016 | aktual.: 12.05.2016 09:09
Nie wszystkich stać na topowe marki telefonów, które po roku wydajnościowo stają się równe słuchawkom za złotówkę w abonamencie. Trzeba sobie zadać pytanie, czy opłaca się wydawać tyle hajsu dla 365 dni fanu? A jeszcze gorzej jak spadnie i się stłucze szybka. Dalej – czy to, czym są naszpikowane, jest nam niezbędne do życia? Ten multum rdzeni, dużo ramu i super hiper aparat – przecież to wszystko to jeden wielki chwyt marketingowy.
Może warto rozejrzeć się za czymś tańszym? Przynajmniej jak spadnie, albo wpadnie w czyjeś lepkie łapki to tylko danych żal. Ale czy telefon za 70 dolarów może być wystarczający? Ja powiem, że tak. Znalazłem doskonały przykład. Jest nim Bluboo Picassso, który już był recenzowany na łamach portalu przez Mateusza i Krzysztofa.
W niebieskim pudełku z Picasso dostajemy niewiele. Poza słuchawką znajdziemy kabel microUSB i dedykowaną ładowarką 600 mA.
A sam telefon prezentuje się zacnie. Dzięki niedużym wymiarom 142 × 70 × 8,2 mm dobrze leży w dłoni i swobodnie można go obsługiwać jedną dłonią. Waga (152 g) także jest niewielka, choć spośród wszystkich 5‑calowych telefonów, jakie miałem ostatnio w ręku, ten był chyba zaskakująco ciężki. W końcu telefon został wykonany w całości (nawet szkielet) z tworzywa sztucznego. Wracając do wyglądu. Producent zdecydował się na delikatne zaokrąglenie boków, co wpływa na jeszcze większy komfort trzymania tej słuchawki. Design jest dość ciekawy, ale nie odkrywczy. Rombowa struktura (z tyłu) przewinęła się już u konkurencji.
W Bluboo Picasso, klasycznie, z przodu znalazł się ekran o przekątnej 5‑cala, nad nim umieszczono głośniczek, kamerę 8MP (wraz z lampką LED) i diodę notyfikacji. Telefon nie posiada fizycznych czy pojemnościowych przycisków. Standardowe klawisze Androida są zwirtualizowane.
Boki telefonów zostały pokryte farbą imitującą metal, co dodaje jeszcze większego uroku. Na prawy boku umieszczono przyciski odpowiedzialne za sterowanie głośnością i uśpienie urządzenia.
Gniazdo miniJack, standardowo, znalazło się u góry. Po jego przeciwległej stronie wygospodarowano miejsce do podłączenia kabla microUSB, w sąsiedztwie dwóch maskownic dla głównego głośnika.
Na pleckach, w lewym górnym rogu, znajdziemy kolejny 8MP aparat i dwie diody LED, służące jako lampa błyskowa.
Warto wspomnieć, że telefon jest sprzedawany w kilku wariantach kolorystycznych. Mamy wybór między dwoma kolorami przodu (biały i czarny) i kilkoma barwami plecków. Dodatkowo tylne kapki można kupić osobno za niecałe 3 $.
5‑calowy ekran posiada rozdzielczość HD (1280 x 720 pikseli), która jest akceptowalna w tej klasie wielkości. Jeśli chodzi o niedoskonałości, których dopatrzył się Mateusz w swojej recenzji, ja ich nie widzę. Nie sądzę, aby taka ostrość jaką ma ten wyświetlacz komukolwiek przeszkadzała. Co do kątów widzenia są wystarczające. Faktycznie kolory mogłaby być troszeczkę żywsze, ale to jest już szukanie wad na siłę. Największą bolączką tego ekranu jest rzeczywiście słaba widoczność w słońcu, nawet z maksymalnym podświetleniem, oraz zbieranie tłuszczu z naszych palców.
System i jego aplikacje
Jak każdy model od Bluboo, tak i ten startuje z animowanym splashem, który odgrywa sympatyczną melodyjkę. Android to 5.1 Lollipop. Nie został on mocno zmolestowany przez producenta.
Oryginalny googlowski launcher podmieniono na bardziej konfigurowalny. Użytkownik dostaje do wyboru kilka schematów ikon, możliwość zmiany animacji przejścia między ekranami i włączenie efektu pogody: słońce, padający śnieg, deszcz, zachmurzenie i zamglenie (można malować paluchem – jak po szybie).
Co do preinstalowanych aplikacji to producent nie naśmiecił za mocno – praktycznie wcale. Podmieniono kalkulator i odtwarzacz muzyki na bardziej kolorowy.
Z dodatkowych aplikacji nie znajdziemy nic. Ale nie obyło się bez wpadek. Anti-Malware znalazł mi jedną zainfekowaną apk, której nie możemy pozbyć się z systemu.
Android działa bardzo sprawnie i bez żadnych komplikacji. W czasie, w którym nosiłem tę słuchawkę w kieszeni, nie zauważyłem, aby system się zamulił lub zrestartował. Nie miałem problemu z żadną aplikacją czy grą, którą postanowiłem pobrać z Google Play. Ostatnio uzależniłem się od Uncharted i Corridor Z – polecam!
Podczas użytkowania wyłapałem kilka updatów, które poprawiały mniejsze błędy znalezione w systemie. Jeszcze w dniu pisania recenzji dostałem informację o dostępnym nowym oprogramowaniu – to się chwali!
Testy wysiłkowe
Bluboo Picasso wyposażono w procesor Mediatek MTK6580 Quad Core 1.3GHz z układem graficznym Mali-400MP, 2 GB RAM i 16 GB pamięci na dane.
Do naszej dyspozycji zostaje nieco ponad 12288 megabajtów. Oczywiście, jeśli zabraknie nam miejsca to możemy rozszerzyć je o kartę do 64 GB, dla której slot znajduje się pod tylną klapką.
Osiągi w popularnych benchmarkach nie są zdumiewające, jednak musimy pamiętać, że jest to telefon za niecałe 70 dolarów.
[join][img=st008][join][img=st009][join][img=st010][join][img=st012]
Akumulator
Bateria, w którą producent wyposażył Picasso to akumulator o pojemności 2500 mAh. Według Bluboo powinien on wystarczyć na około 2 dni pracy.
W moim przypadku był to dokładnie półtora dnia. Używałem dwóch kart sim. Jedna z nich miała cały czas włączoną transmisje danych oraz włączony bluetooth. Standardowo, w przeciągu dnia, wykonuję kilka telefonów, smsów i notoryczne odświeżam portal dobreprogramy.pl.
Komunikacja i o dostępnych sensorach słów kilka
Dziś, praktycznie w każdym produkowanym smartfonie, nie brakuje modułów do różnorakiej komunikacji. Tak więc w Picasso musiał się znaleźć komponent odpowiedzialny za pracę z bezprzewodowymi sieciami w standardzie 802.11 a/b/g/n czy Bluetooth 4.0. Oba działają bez zarzutów. Co do samego zasięgu GSM to także nie można się do niczego przyczepić. Telefon działa w standardzie GSM 850 900 1800 1900 i UMTS 850 900 2100. Jak widać brakuje LTE – nie wymagajmy za dużo i pamiętajmy o cenie. Podczas rozmów telefonicznych możemy ponarzekać na głośniczek. Głos, który się z niego wydobywa, jest czasami skrzeczący, co może być niekomfortowe dla naszego ucha.
GPS działający w Bluboo Picasso sprawuje się różnie. Mnie osobiście ten fakt nie dziwi, ponieważ za jego działanie odpowiada procesor Mediatek, a (jak wiadomo) w tańszych czipach tego producenta podobne problemy pojawiają się nie od dziś. Jeśli mamy wybraną opcję “tylko GPS” to łapanie fixa trwa od kilkunastu sekund nawet do kilku minut. Samo odwzorowanie trasy nie jest tak tragiczne, jak w telefonie Cubot X15. Zdarzają się jednak dziwne strzały, które widać na poniższych zrzutach ekranu.
Słuchawka od Bluboo jest wyposażona zaledwie w trzy niezbędne sensory, które zapewniają poprawną funkcjonalność. I tak mamy czujnik światła, zbliżenia i akcelerometr.
Aparaty(y) – 2 x 8MP
Tak jak pisałem w jednym z powyższych akapitów, w Picasso zostały zamontowane dwie kamerki 8 MP, które prezentują sobą tę samą kiepską jakość. Zdjęcia są nieostre, kolory wyblakłe nawet w dobrych warunkach. A już zupełnie tragicznie jest przy sztucznym oświetleniu lub gdy jest po prostu ciemno. Lampy LED nic nie dają – fotki są zaszumione i rozmazane. Przykład dostępne pod tym linkiem https://goo.gl/4kBuCT.
To już koniec
Bluboo Picasso to przykład bardzo taniego telefonu, który nie uniknął wad. Jednak nie da się wykonać zajefajnej słuchawki w cenie nieprzekraczającej 70 dolarów (cena sklepu Gearbest.com ). Jako urządzenie do prowadzenia rozmów i korzystania z Internetu powinien wystarczyć. Problemy zaczynają się, gdy chcemy czegoś więcej – poprawnie działający GPS czy dobrej jakości zdjęcie.
+ ciekawy design + solidnie wykonany – sprawia wrażenie wytrzymałego + 2GB RAM + stabilna praca systemu + atrakcyjna cena
- palcujący się ekran - skrzeczący głośnik - kiepska jakość zdjęć - GPS - brak LTE