Figurkowy zawrót głowy — Dying Light Collector's Unboxing Edition
30.01.2015 17:30
Okazało się, że poza figurkami występującymi jako osobne produkty, spora część z osób śledzących mojego bloga zainteresowana jest też modelami dołączanymi do różnorakich edycji kolekcjonerskich gier. W takich przypadkach warto chyba przyjrzeć się wydaniu jako całości, nie odchodząc jednak zbyt daleko od założeń głównych figurkowego cyklu. Tym samym zanim przyjrzę się dokładniej zombiakowi z wydania kolekcjonerskiego gry Dying Light, najpierw mały tzw. Unboxing, czyli rzut okiem na opakowanie oraz jego zawartość.
Co ciekawe, główne pudełko z wszystkim jest mniejsze od samego kartonu od niedawno opisywanego przeze mnie popiersia Harkyna. Ma wymiary 26,5 x 20 x 18,5 centymetra i jest bardzo przyjemne, bo aksamitne w dotyku. Po ściągnięciu pokrywy (grafikami łączącej się z dolną częścią, więc nie ma zastanawiania się potem gdzie jest przód, a gdzie tył) oczom ukazuje się sporo dobra, przemyślnie poukładanego w środku. Jest tu po prostu porządek.
Zombie ma osobny karton i o nim więcej za moment. Poza tym dostajemy prosty T‑Shirt z sitodrukiem Made in Bangladesh, grę w określonej wersji sprzętowej, metalowe pudełko zastępcze dla płytki, drukowany poradnik przetrwania, dość obszerny album z grafikami, muzykę na płycie CD, kod na pobranie e‑booka Aleja Koszmarów, trzy naklejki i smyczkę. Tę ostatnią bardzo łatwo przeoczyć, bo owinięta była z boku osobno czarnym kartonem. Ogólnie całość sprawia jak najbardziej pozytywne wrażenie, poza samą koszulką niestety.
Bohaterem głównym odcinka jest jednak rzecz jasna Volatile, zgnilec z Dying Light, produkt niemieckiej firmy expo:nat.
1. Opakowanie / Ocena cząstkowa: 1
Jest szybka, więc się zbytnio nie czepiam... A tak na poważnie - model od razu widać, jak lubię. Skromna kolorystyka podkreśla jego złowrogość, a fajnym pomysłem było również umieszczenie z tyłu na pudełku autografów twórców Dying Light. Nie wszystkich i chodzi wyłącznie o nadruk, a nie odręczne pismo, jednak mimo wszystko plus za pomysłowość oraz pewien ukłon w stronę fanów Techlandu i nabywców produktu. Zaczyna się miło.
2. Pierwsze wrażenie / Ocena cząstkowa: 0,5
Po raz kolejny przyglądam się tylko stojącej figurce, więc nie patrzymy na wyposażenie, lecz skupiamy na pierwszym wrażeniu. To jest mieszane. Z jednej strony Volatile to fajna pokraka, z drugiej jak na mój gust zwyczajnie za bardzo blada. Do tego, co dobrze widać zwłaszcza na zdjęciach z fleszem, przesadzono z lśniącą krwią i model prezentuje się bardziej tak, jakby był pokryty sokiem malinowym, a nie po części zaschniętą posoką. Po wzięciu go w rękę i bliższym rekonesansie niepokoi też jakość wykonania. Choć to nie tani plastik, plastikiem nieco figurka zalatuje, a palcom oraz wystającym żebrom nie wróżę świetlanej przyszłości. Przewiduję, że wielu nabywców dostanie zwyczajnie gdzieniegdzie ułamane figurki, nawet pomimo świetnego opakowania całości edycji kolekcjonerskiej.
3. Ustawność / Ocena cząstkowa: 0,5
Figurka najlepiej prezentuje się postawiona na półce tak, jak ją w sumie zapakowano, z prawym profilem do widza. Stoi na pochylonej imitacji dachu, więc najlepiej wtedy widać, jak niby łapie równowagę. Z lewego profilu też źle nie wypada, ale tutaj rzucają się już w oczy aż nadto kościste kolana. Plecy są fajnie zrobione, z widocznymi mięśniami, żyłami i kręgosłupem, ale tam gdzie kończą się plecy, tam kończą się także atrakcje. Wiadomo ;‑)
4. Szczegółowość / Ocena cząstkowa: 0,5
Poza rozstrzelonymi żebrami oraz zdeformowaną głową, model jest tak naprawdę dosyć prosty i to malowanie dopiero nadaje mu charakteru. Z pewnej odległości i bez ostrego światła (sok malinowy, przypominam) cieszy bardzo, z bliska jednak czar nieco pryska. Z przodu za dużo jest krwi, aby zastanawiać się nad szczegółami klatki piersiowej, z czym kontrastują białe, praktycznie (poza niebieskimi żyłami) pozbawione detali nogi w dole. Na wewnętrznej stronie ud mamy niezidentyfikowane flaki i mam tylko nadzieję, że to nie jest pozostałość po męskości nieumarlaka... Fantastyczne są zimne oczy nad rozdziawioną paszczą, ale ogólnie znów głowa wygląda jakby była trochę na szybko psiknięta sprayem.
5. Stosunek ceny do jakości / Ocena cząstkowa: 0,5
Biorąc pod uwagę, że edycja kolekcjonerska, w której zombiak jest wyłącznie dostępny, to wydatek rzędu 280‑350 złotych w zależności od wersji sprzętowej gry, kłamałbym, gdybym napisał, że jestem w pełni z figurki zadowolony. Według mnie, a wiele już modeli miałem w dłoniach, strach będzie zgnilca dać komukolwiek do rąk, z uwagi na jakość wykonania, zaś odkurzanie miotełką musi być robione bardzo ostrożnie. Wolę dmuchać na zimne, niż potem podklejać elementy. Nie przypadło mi też do gustu rozchlapane malowanie, chociaż ta sama postać w grze nie odbiega aż tak wizualnie od tego, co się dostaje do postawienia na półce. Gdyby czerwony nie był tutaj różowo-fioletowy, efekt też byłby znacznie lepszy.