FantAsia: Xiaomi Mi4i, czyli mały i smukły telefon w sam raz dla kobiet, choć nie tylko
31.10.2015 | aktual.: 02.11.2015 08:59
Czytelnicy mojego bloga doskonale orientują się, że na jego łamach w ostatnim czasie przyglądałem się ciekawym telefonom głównie 5,5‑calowym. Wypadało przełamać ten trend, zwłaszcza że fascynacja smartfonami rodem z Azji rozpoczęła się u mnie przecież od modelu z nieco mniejszym wyświetlaczem. Ponieważ w rozmowach prywatnych i na zlotach wiele osób bardzo polecało markę Xiaomi, przyszedł czas przyjrzeć się jednemu z popularniejszych modeli tego producenta, a konkretnie Mi4i. Co prawda debiut świeższego Mi4c odsuwa w cień wcześniej dużo bardziej interesującą słuchawkę, ale dzięki temu za moment rozpoczną się na bank ciekawe promocje na nią. Jak zwykle warto zaglądać w ofertę sklepu Gearbest, gdzie na chwilę obecną kosztuje on jeszcze niecałe 240 dolarów, ale cena produktów zmienia się tutaj przecież cały czas. Ważna informacja dla kupujących w nim jest taka, że istnieje już możliwość zamawiania towaru, w tym opisywanego smartfonu, do Polski z europejskich magazynów. Mniejszy jest koszt sprowadzenia sprzętu, a przesyłka idzie około tygodnia.
Ksajomi? Zjajomi? Znajomi?
Nie kojarzycie Xiaomi? Firma szturmem zdobyła azjatycki rynek. Wystarczyło kilka lat, aby od debiutu w 2011 roku stała się trzecim największym producentem telefonów oraz różnorakich przydatnych akcesoriów (głośniczki, słuchawki, powerbanki) na świecie. Według ostatnich zestawień analityków, ustępuje tylko Samsungowi oraz Apple, a za nią jest na przykład Lenovo z LG. Chińczycy cały czas pędzą do przodu, zyskują pokaźne zastrzyki finansowe na rozwój od ważnych inwestorów oraz prężnie działają na wschodzących rynkach, w tym między innymi w Indiach. Również w naszym kraju niejeden fan nowych technologii postanowił zaufać relatywnie świeżej marce i zaryzykował, potem chwaląc stosunek jakości do ceny oferty producenta. Na pewno cenowo modele Xiaomi, podobnie zresztą jak Meizu, są droższe w porównaniu do tych od raczkujących azjatyckich firm, jednak pod względem wykonania oraz wsparcia po premierze różnią się często od nich niczym dzień od nocy.
Xiaomi Mi4i to jeden z ostatnich produktów firmy, nim zrezygnowała ona z wizualnie dosyć oszczędnego opakowania. Dostajemy tu gładkie orzechowe pudełko z logiem w prawym górnym rogu oraz specyfikacją z tyłu i naklejką potwierdzającą oryginalność. Niestety trzeba się mieć na baczności, bowiem marka należy do grona chętniej podrabianych, dlatego ważne jest zaufanie do sprzedawcy albo po prostu głowa na karku. Opakowanie trudno otworzyć, gdyż dolna część wsuwa się w górną, ale gdy sobie z tym poradzimy naszym oczom od razu ukaże się telefon. Pod nim znajdziemy firmową ładowarkę 2A, kabelek USB plus papierowe wkładki z parametrami modelu czy opisem jego elementów. Zestaw domyka szpilka, służąca do wysuwania tacki na dwie karty SIM. Szkoda, że nie dorzucono folii ochronnej na ekran.
Co w Xiaomi Mi4i skryto:
- CPU: Qualcomm Snapdragon 615 MSM8939 1.7 GHz
- GPU: Adreno 405
- Ekran: 5 cali, 1920x1080
- Pamięć: 2 GB RAM, 16 GB pamięci na dane
- Kamerki: 13 MP tył + 2 diody LED, 5 MP przód
- System: MIUI 7 na Lollipopie 5.0.2
- Akumulator: według producenta 3120 mAh, zmierzone 3071 mAh
- Inne: dual sim, WiFi 802.11n, Bluetooth 4.1, GPS
- Częstotliwości: WCDMA 850/900/1900/2100, GSM 850/900/1800/1900, FDD-LTE 1800/2600
- Wymiary: 138 x 70 x 7 milimetrów
- Wymiar pudełka: 192 x 114 x 41 milimetrów
Ładne, zgrabne, tylko takie małe...
Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, lecz dziwne, jeśli ktoś przyzwyczaił się już do 5,5‑calowców. Telefon ma 5, jest w zasadzie prostokątny (z zaokrąglonymi rogami) oraz aż nazbyt przyjemnie cienki. Stanowi jedną świetnie prezentującą się bryłę. Akumulator ma wbudowany. Wszystkie elementy spasowano bardzo dokładnie, przy czym na styku szybki ekranu i obudowy jest drobna szparka, w której może zbierać się brud. Na froncie mamy na górze czujnik zbliżeniowy, głośnik od zwykłych rozmów, kamerkę 5 MP i diodę powiadomień. Na dole trzy podświetlane przyciski dotykowe. Takiego fizycznego tutaj brak. Na lewej krawędzi umiejscowiono wyłącznie tackę na karty SIM, na prawej zaś bardzo ładnie klikające przyciski od głośności, a także włącznik. Nic tutaj nie lata. Z tyłu, w lewym górnym rogu osadzono podwójną diodę doświetlającą, oczko kamerki 13 MP otoczone lekko wystającym metalowym pierścieniem (żeby się nie rysowało) i w dziurce mikrofon pomocniczy. Ten od rozmów jest oczywiście na samym spodzie, obok prostokątnego portu micro USB. Zaraz, jak to prostokątnego? Ano tak, że to typ A, nie zaś powszechnie panujący B. Standardowe ładowarki normalnie pasują, trzeba tylko zwrócić uwagę, by odpowiednio je podłączyć i nic nie wyłamać. Na górnej krawędzi mamy wyłącznie port słuchawkowy. Głośnik główny, od muzyki lub rozmów w aucie, znajduje się na dole na pleckach. Łatwo go zakryć kładąc telefon na płaskim, ale poniżej dano małą wypustkę w formie kreseczki, ciut minimalizując problem.
Podobnie do Meizu, Xiaomi poszło we własną nakładkę na Androida 5. MIUI, bo o niej mowa, ma wiele wspólnego z konkurencyjną Flyme, ale jest bardziej zasobożerna i opcje także poukładane ma w mniej intuicyjny sposób. Trzeba się przyzwyczaić. Dla rodzimego użytkownika smartfonu pierwszym krokiem po wyjęciu telefonu z pudełka będzie dokładne zastosowanie się do instrukcji wgrywania polskiego ROM‑u MIUI Polska żeby mieć dodany nasz język. Nie ma w tym haków, więc jeżeli ktoś postępuje dokładnie krok po kroku tak, jak to opisano (i myśli, bo część opcji może być nieco inaczej przetłumaczona w nowszych wersjach systemu) na pewno sobie poradzi. Traci się w ten sposób opcję aktualizacji OTA oryginalnego oprogramowania, ale za to zyskuje prężne wsparcie na forum projektu i możliwość automatycznego pobierania nowszej wersji przełożonego MIUI bezpośrednio na urządzenie w aplikacji od aktualizacji. W zasadzie więc minusów nie ma żadnych. Trzeba na pewno pochwalić ekipę odpowiedzialną za rozwój pakietu i zrozumieć, że nie ma ochoty po raz setny czegoś wyjaśniać, skoro na stronie dostępne są szczegółowe poradniki, a na forum znajdziecie odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania. Czekam teraz na pakiet na bazie finalnego MIUI 7, bo korzystam z ostatniej wersji rozwojowej, jeszcze z błędami. Nie licząc oczywiście edycji nazwijmy ją halloweenowej, czyli 5.10.29, którą dopiero wrzucę. Jeśli ktoś chce się bawić, można sobie dociągać dodatkowe motywy graficzne interfejsu. Z takich ciekawszych opcji warto wymienić wskaźnik transferu, podobnie jak ma Meizu we Flyme. Są też między innymi foldery chronione, a także ustawienia dźwięku dla słuchawek Xiaomi.
Zgrzyty, zgrzyty
Minusy telefonu wynikają wybitnie ze strony oprogramowania. Jak przelotnie wspomniałem wyżej, MIUI w tej wersji daleko od pełnej płynności. Aby oszczędzać akumulator telefon cały czas działa w trybie zrównoważonym, co przekłada się na jakieś 5 dni normalnego użytkowania, bez szaleństw z Wi‑Fi oraz grami 3D. Można przestawić się na wysoką wydajność, kiedy to interfejs zyskuje na werwie, ale działanie na najwyższych obrotach nie ma sensu na dłuższą metę. Oznacza szybsze rozładowywanie. Tu smartfon potrafi się dodatkowo (rzadko, ale jednak) dziwnie zawieszać, przyjmując pukanie palcem z olbrzymim opóźnieniem. Dużo lepszym wyjściem jest przerzucenie się na jakieś darmowe menu, typu Nova Launcher, które chodzić będzie dużo sprawniej, a przy okazji bardziej przypomina też standardowe rozłożenie Androida. MIUI stawia bowiem np. na wlepianie ikonek wszystkich aplikacji bezpośrednio na pulpitach. Polska wersja, jako pewniak, pozbawiona jest śmieciowych aplikacji. Zostały wyłącznie te od multimediów, obsługi opaski MiFit czy Panel Sterowania z antywirusem, narzędziami oczyszczania systemu, uprawnień itp. W temacie użytkowania, dla niektórych problemem może być niekiedy wyłączanie się ekranu na stałe podczas rozmowy, kiedy trzeba telefon wybudzić, aby się rozłączyć. Działa na szczęście całkiem sprawnie opcja dwukrotnego puknięcia, by podświetlić ekran. Pochwalę też zarazem ochronę przeciw dzwonieniu, gdy smartfon mamy w kieszeni. Bardziej uciążliwa dla mnie była rezygnacja z rozłączania się pod wyłącznikiem. Z uwagi na dziwny błąd deweloperów, telefon z tą opcją aktywną rozłącza się automatycznie sam po kilku sekundach rozmowy.
Poza tym nie za bardzo jest się czego czepić. Telefon prezentuje się ślicznie i to moim zdaniem fajna propozycja dla pań. Jakość rozmów jest wyśmienita, a karta sieciowa ciągnie Internet aż miło, z praktycznie pełną możliwą prędkością (w moim przypadku to 100 mega). Zastanawiają przy tym wolne transfery podczas ściągania aplikacji z Google Play, ale tak to wszystko śmiga. Gry działają bez zająknięć, choć zabawa w nowe trójwymiarowe tytuły dość szybko zjada akumulator. Pamiętajcie niemniej, że to też piękne oraz wyraźne Full HD na 5 calach. Grać z aktywnym Wifi można około dnia, nie ma problemu z LTE. Wyniki w różnych benchmarkach są porządne. GPS łapie fiksa szybko i można na nim polegać w samochodzie. Gdy dobrze przypatrzeć się ekranowi, podczas wyświetlania czarnego koloru z boków i na dole widać lekkie przebicia podświetlenia, lecz tego trzeba naprawdę szukać. Martwić może brak slotu na karty pamięci, ale temu producent zaradził oferując nieco droższa edycję 32 GB Mi4i. Plastik obudowy nie jest wbrew pozorom śliski, robiłem nawet szybkie testy, kładąc go na przechylonej otwartej dłoni. Może się jednak przebarwiać. Kiedy przyjrzeć się pod światło, po naklejce z IMEI przyłożonej fabrycznie został brzydki ślad. Nie zszedł po przyszorowaniu.
Niezłej jakości foty, nieprzesadzony HDR
Oba zamontowane aparaciki robią dobrej jakości, całkiem wyraźne zdjęcia. Xiaomi korzysta przy produkcji na zmianę z sensorów Samsunga lub Sony, nigdzie nie zaznaczając tego, co siedzi w danym egzemplarzu, ale niezależnie od firmy efekty powinny być podobne, czyli raczej satysfakcjonujące. W moim kolorki bywają trochę wyblakłe, ale da się to przełknąć, zwłaszcza że ogólnie porządnie wychodzą nawet fotografie robione pod światło. Czasem występuje rozmycie po jednej stronie kadru, ale nie jest to powtarzalne. Tryb HDR nie jest tak mocny, jak powiedzmy w niedawno opisywanym Zuku Z1, jednak to akurat też może się podobać. Barwy nie bywają przejaskrawiane i efekt (dwa stopnie mocy do wyboru) prezentuje się po prostu bardziej realistycznie. Migawka działa szybciutko, co w większości przypadków daje nieporuszone zdjęcia. Xiaomi Mi4i nadaje się nawet do użytku w warunkach słabego oświetlenia, jak powiedzmy wieczorem na mieście, co pewnie docenią imprezowicze. Kamerka od autoportretów sprawdza się wyśmienicie w tym, do czego została pomyślana. Troszkę może szumi, lecz również obiekty na drugim planie są w sumie zadowalająco ostre.
System blogowy niestety znacznie zmniejsza oraz kompresuje zdjęcia, dlatego polecam pobranie paczki fotografii wyższej jakości, zmniejszonych tylko o połowę: >>KLIK!<<
Gdyby nie wpadki na poziomie oprogramowania i na obecne warunki rynkowe dość wysoka, przejściowa jednak cena (z uwagi na nowszy model na rynku, pamiętajcie), telefon byłby według mnie naprawdę godny polecenia. Z tym, że raczej dziewczynom, którym nie zależy na slocie na kartę SD oraz wymienialnym akumulatorze. Już pomijam kwestię, że zwyczajnie przyzwyczaiłem się do większych smartfonów, ale w kobiecej dłoni prezentuje się on po prostu jakoś tak bardziej na miejscu. Jest śliczny, działa sprawnie, nie nagrzewa się pod obciążeniem, działa kilka dni, zaś słuchawka stale jest łatana, więc np. Stagefright jej niegroźny. Ma do tego dostać wkrótce aktualizację do Androida 6.0 Marshmallow. Czujnik światła także świetnie reaguje na zmienne warunki oświetleniowe, podświetlając odpowiednio ekran. Dotykowe wybudzanie działa bez opóźnień, co ważne przy braku fizycznego przycisku pod ekranem. Oszczędza się tak włącznik. Jest dioda powiadamiająca. Ogólnie, w większości wszystko gra, a Xiaomi znane jest też z wytrzymałości swego towaru. Znajomym starsze modele upadały i nic. Patrząc po Mi4i, zapewne też niejedno przetrwa.