FantAsia: Chuwi Vi7, czyli do czego nadaje się najtańszy tablet z 3G oraz modułem GPS
07.11.2015 15:01
Tablet to niewątpliwie przydatna rzecz. Zapewnia szybki i wygodny dostęp do informacji z sieci, może posłużyć w celach rozrywkowych, czyli do uruchamiania gier lub oglądania filmów, robić za GPS czy nawet przerośnięty telefon komórkowy, jeżeli ma odpowiednie podzespoły — przy okazji oferując też przenośny Internet. Ile trzeba obecnie zapłacić za podstawowy model, który umożliwiłby to wszystko? Sam zacząłem rozglądać się ostatnio dla odmiany za czymś tanim oraz prostym, jednak funkcjonalnym zarazem i w sklepie Gearbest wpadł mi w oko model Chuwi Vi7 za niecałe 60 dolarów. Wysyłka dostępna była z europejskiego magazynu, więc bez zabaw z cłem, a produkt dotarł do mnie po tygodniu.
Po taniości
Jeżeli decydujemy się na mocno budżetowy azjatycki tablet to tak naprawdę chyba marka nie ma większego znaczenia. W sumie wybiera się na kieszeń. Chuwi akurat, podobnie jak chociażby Teclast, to już coś bardziej znanego, ale przykładowo oficjalnie aktualizacji tablet nie doczekał się od lipca. Szczerze powiedziawszy po wyjęciu z pudełka działał on w sposób mało zadowalający, dlatego szybciutko zdecydowałem się wgrać o cały miesiąc nowsze oprogramowanie (z jakiegoś powodu niedostępne w trybie OTA), aby coś z niego było. W sieci znajdziecie jeszcze świeższą paczkę plików dla urządzenia, lecz zabawa z nią to już większy stopień wtajemniczenia, niż wskazanie archiwum zip w programiku od aktualizacji oraz czekanie na restart. Przeciętnemu użytkownikowi, który pakiet drobnych zainwestował w pierwszy tablet na próbę, na pewno bardziej bawić się na tym etapie nie będzie chciało.
Opakowanie jest na pierwszy rzut oka jak od zabawki dla dziecka, bo błękitne, ale w sumie pozytywnie nastawiające. Z boku od razu duża naklejka informuje, że sprzęt oparto o sprawdzone rozwiązanie Intela, na klapie jest nazwa producenta, a z tyłu też jego logotyp nad kilkoma informacjami po chińsku i m.in. nalepką poświadczającą oryginalność. W środku znajduje się 7‑calowy tablet, który przy 5,5‑calowych i większych telefonach nie robi już takiego szału, jak niegdyś pierwsze tablety sprzedawane w Polsce. Wzięty do ręki nie sprawia jednak wrażenia tandetnego, ani ciężkiego. Pakietu dopełnia wkładka informacyjna z częścią tekstu po angielsku, certyfikat i gwarancja, dosyć spora ładowarka 2A plus odpowiedni kabelek USB. Na ekranie fabrycznie nałożono matową folię ochronną. Polecam ją od razu zdjąć, bo choć zmniejsza odblaski, jej faktura powoduje nieprzyjemnie zlewanie się pikseli.
Co w Chuwim Vi7 szumi:
- CPU: Quad Core Intel SoFIA AtomX3 C3230 64-bit 1.2 GHz
- GPU: Mali 450MP
- Ekran: 7 cali, 1024x600 IPS
- Pamięć: 1 GB RAM, 8 GB pamięci na dane
- Kamerki: 2 MP tył, 0.3 MP przód
- System: Android 5.1.1 Lollipop
- Akumulator: według producenta 2500 mAh, zmierzone około 2700 mAh
- Inne: 3G, WiFi 802.11n, Bluetooth 4.0, GPS, microSD do 64 GB
- Częstotliwości: WCDMA 900/2100, GSM 850/900/1800/1900
- Wymiary: 189 x 109 x 10 milimetrów
- Wymiar pudełka: 211 x 167 x 34 milimetrów
Wcale nie tandetny
Chuwi Vi7 jest z przodu czarny, z tyłu zaś biały i w pełni plastikowy. Jak na swą cenę prezentuje się mimo wszystko porządnie, nawet jeżeli o spasowanie elementów chodzi. Pokuszono się o lekkie wyprofilowanie krawędzi, zaś umiejscowione z tyłu centralnie na górze oczko kamerki jest poprawnie nieco uniesione. Z prawej strony mamy przyciski od głośności oraz włącznik, na górze port słuchawkowy, a także micro USB i pozornie to już wszystko. Pozornie, gdyż pod klapką nad aparatem, którą ciężko zdjąć, znajdziecie również wejście na kartę micro SD z takim na kartę SIM. Zastanawiające, że według oznaczeń w szparę powinno dać się wsadzić dwie telefoniczne. Kombinowałem, obracałem, naginałem i ostatecznie nie mam pojęcia, jakby to niby ktoś miał włożyć. Ot, żarcik producenta. Może niepokoić odkrycie, iż czarna naklejka pod zdjętą przed chwilą klapeczką robi za antenkę WiFi plus GPS, ale nie zauważyłem, by bez niej spadały np. transfery, także spokojnie. Głośnik mono od multimediów, na dole z tyłu przy krawędzi, gra o dziwo całkiem donośnie. Od frontu uwagę zwraca wyłącznie przednia kamerka przy głośniku do rozmów. Do Skype’a się nada, kiedy główna tymczasem jest, bo jest. Słabej jakości 2 MP nie rozpieszcza. Dolne przyciski funkcyjne są tutaj ekranowe. W dziurce na rogu schowano naturalnie potrzebny mikrofon.
Sprzęt uruchomił się w chińskim języku, jednak po ikonkach dało się szybko dojść do zmiany na nasz polski w menu. Nie ma trojanów i niepotrzebne aplikacje w krzaczki można bez problemu odinstalować. Miałem już do czynienia z tanimi, ale mniej funkcjonalnymi modelami, także na Intelu, więc wiedziałem, czego można się pod kątem wydajności spodziewać. Niestety przesadny optymizm był złudny. Choć Vi7 korzysta już z Androida 5.1.1 oraz oferuje skromną rozdzielczość 1024 na 600 pikseli, o znośnej pracy bez włożenia odrobiny wysiłku w konfigurację nie ma mowy. O aktualizacji systemu już wspomniałem. Kolejny krok to było zainstalowanie darmowego Nova Launchera, powyłączanie w opcjach programistycznych skali animacji plus aktywowanie renderowania na GPU, co nieco przyśpieszyło niektóre dwuwymiarowe gry. Do tego doszło ograniczenie procesów w tle do jednego i wreszcie wszystko zaczęło mieć ręce i nogi. 1 GB RAM, pamiętajcie... Dalej są opóźnienia w odczytywaniu ruchów palcem po ekranie czy odczuwalne przycinki, ale już nie tak straszne. Nie pojmuję jednak, czemu tablet, który w testach zyskuje lepsze wyniki od starszych konstrukcji, nie dławiąc się przesadnie w scenach 3D, w aplikacjach sprawdza się gorzej od staroci o mniejszej mocy. Chuwi nadaje się w tym momencie co najwyżej do prostych graficznie zręcznościówek, Internetu, Kodi czy YouTube, z okazjonalną nawigacją.
Podstawowy tablet do podstawowych zastosowań
Podstawowe potrzeby więc powiedzmy zaspokaja i miło także, że jest opcja dzwonienia oraz wysyłania wiadomości SMS, poza stałym połączeniem z siecią po 3G rzecz jasna, o ile włożycie kartę SIM. GPS nie znajduje za wielu satelitów, ale jak się już ustawi spełnia swoją rolę całkiem nieźle. WiFi nie powala prędkością, co przy oglądaniu filmików oznaczać będzie niekiedy buforowanie, ale cieszy stabilnością. Gorzej, że tylko przy strumieniowaniu tablet potrafi się dość odczuwalnie nagrzewać. Akumulator nie daje zaś nawet dnia przeciętnego użytkowania. Z miernikiem w dłoni wyszła mi pojemność około 2700 mAh, lecz konkretnie nie dałem rady sprawdzić. Tablet nie potrafi się bowiem doładować do 100%. Czytałem o problemach z wybudzaniem urządzenia, lecz mnie ta przypadłość na szczęście nie dotyczy. Poza ogólną ociężałością działania systemu, pod kątem powiedzmy technicznym jestem jednak zadowolony patrząc na cenę. Ze zdjętą folią ochronną ekran cieszy kolorkami, nieduże wymiary pozwalają wrzucić sprzęt w plecak i z kartą mieć dostęp do sieci poza domem. Fajna opcja zapasowa, która byłaby fajniejsza, gdyby zoptymalizowano ROM. Tutaj dano ciała.
Chiwi Vi7 naprawdę powinien pracować żwawiej, ale producent więcej uwagi przykłada do swoich droższych konstrukcji. Gdyby chociaż odblokował promowane 1.2 GHz, bo tak to wycisnąć można w programach maksymalnie 900 MHz. Ponadto na chwilę obecną nie ma perspektyw, żeby spróbować cofnąć się do Androida 4.4.4 lub widoków na jakiekolwiek zmiany w systemie, także fanowskie, co należy wziąć pod uwagę. Szkoda, bo ja tu czuję niewykorzystany potencjał. 8 GB na dane, z czego dostępnych jest około 3 GB, bym nie demonizował przy slocie na karty micro SD. Zanim zdecydujecie się na zakup warto jednak podejść do jakiegoś marketu i poszukać tabletu na tym samym układzie, aby mniej więcej wiedzieć, jak to działa. Musicie też znać swoje potrzeby. Sprzęt ten może być na przykład dobrym wyborem jako taki do auta. Jeśli chcielibyście robić na nim coś ambitniejszego, trzeba pomyśleć zwyczajnie o dołożeniu nieco do interesu w celu nabycia czegoś lepszego.