MyKronoz ZeRound3: tydzień użytkowania i pierwsze wrażenia
05.07.2019 | aktual.: 10.07.2019 08:35
Firma MyKronoz para się produkcją urządzeń typu wearables, chwaląc się swoim szwajcarskim rodowodem. Oczywiście dziś na konsumentów takie zagrywki marketingowe rzadko działają, szczególnie jeśli produkcja tego typu sprzętu faktycznie odbywa się po drugiej stronie świata. Niemniej portfolio tego producenta posiada kilka ciekawych rozwiązań, a do listy ostatnio dołączył nowy smartwatch ZeRound3. Oto kilka moich przemyśleń na jego temat po tygodniu użytkowania.
Jednocześnie moja ostatnia „recenzja” MyKronoz ZeSport 2 wywołała dość sporo krytyki, dlatego uzbrojony w nowe doświadczenia postanowiłem zmierzyć się z tematem ponownie. Zresztą urządzenia typu wearables wciąż nie budzą u mnie większych emocji, dlatego chciałbym się przekonać czy ZeRound3 będzie w stanie zmienić ten stan rzeczy. Nie miałem okazji nosić poprzednika, dlatego trudno znaleźć jakiś sensowny punkt odniesienia, przez co skupię się głównie na ogólnych wrażeniach.
Szybki unboxing
MyKronoz dotarł w niewielkim biało-czerwonym pudełku, przyozdobionym podobizną skrywanego wewnątrz smartwatcha. Nie wygląda to tak prestiżowo, jak przezroczyste opakowanie ZeSport, ale sprzętu nie kupujemy dla samego pudełka. Po jego rozpakowaniu do naszych rąk trafia ZeRound, magnetyczna ładowarka, krótki przewód USB oraz niewielka broszurka. Jeśli szukacie instrukcji obsługi to musicie posłużyć się zasobami Internetu, zaglądając m.in. na oficjalną stronę producenta.
O ładowarce i przewodzie USB wiele napisać nie muszę. Powiem jedynie, że oba komponenty wykonano należycie, plus magnetyczny zaczep przydaje się w trakcie ładowania, gdy kładziemy sprzęt choćby na obudowie komputera. Niemniej, jak na mój gust kabel USB jest nieco za krótki, ale do tego problemu każdy będzie podchodzić raczej indywidualnie.
ZeRound3 po wyjęciu z opakowania i chwycenia w dłoń wywołuje jak najbardziej pozytywne wrażenie, które nie znika z upływem czasu. Czym przyciągnął moją uwagę to minimalizm formy, bowiem produkt zaprojektowano, jako przedmiot codziennego użytku, pasujący zarówno do sportowych ciuchów jak i garnituru. Kopertę wykonano z aluminium pokrytego matową czernią. Ponadto na obudowie umieszczono tylko jeden przycisk. Pasek natomiast, co nie powinno specjalnie dziwić, przygotowano z tworzywa sztucznego.
Krótko o specyfikacji technicznej
Nim przejdziemy dalej w kilku punktach opiszę podstawowe parametry ZeRound3:
- Wymiary: 44,5 x 12,6 mm
- Szerokość paska: 22mm
- Waga: 57 g
- Typ baterii: Li-ion 350 mAh
- Czas rozmów: 2.5 h
- Czas pracy na czuwaniu: do 5 dni
- Pamięć: ROM 256Mb / RAM 64Mb
- Wyświetlacz: AMOLED 1.2”
- Rozdzielczość: 390 x 390
- Optymalna temperatura pracy: -10°C to +60°C
- Wodoodporność: IP67
Tydzień z użytkowania
Zacznijmy od konkretów, czyli elastyczności baterii, bowiem producent w nowym modelu zachwala przede wszystkim energooszczędność. Naładowanie smartwatcha za pośrednictwem portu USB 2.0 nie zabiera specjalnie dużo czasu z życia użytkownika, natomiast czas pracy pozostaje dość dyskusyjny. Z moim obserwacji mogę powiedzieć, że gdy korzystamy cały czas z Bluetooth możemy oczekiwać maks dwa i pół dnia pracy. Zaledwie nieco po 24H od ładowania poziom baterii spadł do 55%. Jeśli zrezygnujemy z ciągłego parowania ze smartfonem to bezpieczną granicą pracy będą cztery dni.
Wyświetlacz Amoled 1.2” mogę zaliczyć na duży plus tego smartwatcha. Nasycenie kolorów oraz ostrość detali, o ile można tak to nazwać w tym przypadku, wypada w moim przekonaniu lepiej niż w ZeRound3. Producent poziom jasności podzielił na pięć poziomów, gdzie zaczynamy od 20%. Co ciekawe, nawet w bardzo słoneczny letni dzień wyświetlane informacje na poziomie 60 a nawet 40% jasności są bardzo dobrze widoczne.
Interface ZeRound3 uproszczono maksymalnie, dzieląc całość zaledwie na kilka oddzielnych ekranów. Co pokazuje główna tarcza zależy wyłącznie od użytkownika, bowiem ten może wybierać między bardzo prostymi wzorami ociekającymi kolorami, po bardziej "klasyczne" oraz nieco futurystyczne warianty. Wyboru dokonujemy z poziomu smartwatcha lub mobilnej aplikacji. Natomiast odblokowanie ekranu następuje po wciśnięciu przycisku z boku koperty. Przesuwając palcem w dół otworzymy ekran górny zawierający: regulację jasności, szybki dostęp do opcji, tryb nocny, tryb samolotowy, opcję namierzania telefonu, regulację głośności/wibracji powiadomień. Do tego po środku zobaczymy stan baterii, ikonę Bluetooth oraz powyżej wejście w zakładkę pogody – dane pobierane bezpośrednio z smartfonu.
Wracając do głównej tarczy przesuwając palcem w górę zobaczymy „dolny” ekran powiadomień. Przechodząc w lewo wejdziemy w zakładkę aktywności podzielonej na pięć sekcji – jedną zbiorczą i oddzielnie cztery różne parametry, jak choćby przebyte kroki czy spalone kalorie. Przesuwając palcem w prawo wejdziemy w zakładkę opcji zaawansowanych, gdzie szybko skonfigurujemy smartwatcha, wejdziemy do zakładki sterowania połączeniami telefonicznymi, kontroli głosowej telefonu, powiadomień, wiadomości tekstowych, kontroli odtwarzacz muzycznego itd. Ostatecznie jednak nie spodziewajcie się zbytnio rozbudowanej funkcjonalności, bowiem to bardzo uproszczone urządzenie. Dlatego choćby opcje monitorujące naszą “sportową” aktywność są mocno uszczuplone, o czym powiem za chwilę. Nie mniej, pod względem codziennych zadań mamy chyba wszystko, czego statystyczny Kowalski mógłby oczekiwać.
Aplikacja mobilna
Dla w pełni wykorzystania potencjału i aktualizacji firmware potrzebna jest oczywiście mobilna aplikacja instalowana na smartfonie. MyKronoz przewiduje wsparcie dla systemów Android 6.0 i nowszych oraz iOS 9, posiadających standard Bluetooth 4.0. W przypadku robocika Googla moje wcześniejsze doświadczenia pokazały, że starsze telefony potrafią być bardzo wybredne. Między innymi Huawei P8 Lite niespecjalnie lubi parować się z tego typu urządzeniami, ale to akurat wyłącznie wina tego modelu telefonu. Dlatego zanim kupicie dowolny model smartwatcha upewnijcie się poprzez wszelkiego rodzaju fora, czy wasz telefon czasem nie sprawi nieprzyjemnej niespodzianki. Ostatecznie swoje “testy” softu wykonałem przy użyciu Iphone 6.
Apkę MyKronoz pobrałem bez problemu z App Store. 60 megabajtów później program był gotowy do uruchomienia, gdzie skracając maksymalnie czas logowania użyłem swojego profilu z Facebook. Następnie wystarczy już określić swoją płeć, wysokość, wagę i jesteśmy gotowi do działania. Później można ustalić swój awatar, zaś wszystkie dane będą dostępne na każdym innym smartfonie, o ile ponownie użyjemy loginu z social media. Naturalnie macie także opcję stworzenia nowego konta nie powiązanego z Facebookiem.
Sama aplikacja w obsłudze jest banalnie prosta. Główny ekran pokazuje stan baterii smartwatcha, status połączenia bluetooth, kalendarz oraz nasze aktywności: kalorie, kroki, przebyty dystans, czas snu itd. Przechodząc zakładkę obok mamy dostęp do social media użytkowników MyKronoz. To takie trochę przemieszanie Instagrama z Twitterem - szczerze nie zaglądam tam. Następnie mamy dodawanie nowych powiadomień w oparciu o dzień i godzinę, gdzie aktywności określamy ikoną (pobudka, czas na leki, spotkanie, itd.), a jeszcze obok zakładkę wyboru tarcz. To tyle w temacie.
Nie wszystko złoto…
Korzystanie z usług ZeRound3 zasadniczo nie sprawia większych problemów. Nie mniej, jest kilka rzeczy, które mogą irytować na samym początku. Przede wszystkim jeden przycisk na obudowie zawsze cofa nas do głównej tarczy, nawet, jeśli jesteśmy zapuszczeni daleko w dodatkowe opcje. Powoduje to nadprogramową konieczność machania palcem po ekranie. Jednocześnie soft teoretycznie wykrył język polski, ale wszystkie opcje zostały po angielsku. Nie jest to dla mnie wielki problem, ale prawdopodobnie znajdą się użytkownicy będący na bakier z mową Anglosasów.
Jednocześnie musicie pamiętać, że nie jest to sprzęt dla sportowców, czy nawet amatorów sportu. O ile w ZeSport mogliśmy wybrać sposób aktywności – od roweru po bieg itd. – tak tu domyślnie urządzenie ustawiono na przemierzanie drogi spacerem. Dlatego po wejściu na rower ZeRound zgłupiał, bowiem gdy przejechałem dystans 14 kilometrów on naliczył jedynie 1,4 kilometra. Zresztą ten smartwatch nie należy do najdokładniejszych, bowiem przy codziennych spacerach potrafił „kopnąć się” nawet o kilkadziesiąt metrów. Na sam koniec wspomnę, że mimo praktycznie pełnej gotowości urządzenia po wyjęciu z pudełka i naładowania, bez parowania z telefonem nie ustawimy aktualnej godziny oraz daty. Drobne, ale irytujące przeoczenie.
Finalne wrażenia
MyKronoz ZeRound3 to bardziej zegarek z funkcjonalnością smartwatch, aniżeli odwrotnie. Teoretycznie takie rozwiązanie trafia w mój gust, zwłaszcza że cena nie odstrasza. Na tę chwilę wynosi 100 euro, co nad Wisłą może przełożyć się na całkiem sensowną wycenę (licząc bezpośrednio po kursie wymiany). Za te pieniądze otrzymujemy solidnie wykonany zegarek. Nie ma on zbyt wielu funkcji, dzięki czemu laicy w temacie ogarną temat dość szybko, plus intuicyjna obsługa ułatwia cały proces. Niestety dla aktywnych osób, uprawiających sport choćby amatorsko, na początek może i przydać się odświeżony ZeRound, ale jego ograniczenia i niedociągnięcia szybko dadzą o sobie znać.
Jeśli idzie o codzienne użytkowanie, to nie mogę mieć większych zastrzeżeń. Jako zegarek, który pozwalał odbierać na szybko rozmowy czy wiadomości tekstowe, pokazując bardzo podstawowe informacje o aktywności, dawał radę. Oczywiście zaglądanie to zakładki z pogodą uznaję za zbyteczne, a kontrola odtwarzacza audio wydaje mi się wygodniejsza na telefonie, szczególnie, gdy wędruję między albumami (sam kontroler pozwala wybrać o jeden utwór do przodu, tyłu oraz pauzę).
Podsumowując najbardziej jednak do gustu przypadło mi porządne wykonanie i minimalistyczne wzornictwo, dlatego ZeRound3 świetnie sprawdza się podczas każdego dnia użytkowania, w pracy, trakcie wypadów na miasto czy też oficjalnych spotkań, gdy krawat i marynarka idą w parze ze sobą.