Drugie podejście. Test NZXT N7 Z390
10.02.2020 15:02
Większość z Was kojarzy pewnie markę NZXT dzięki chwalonym za jakość obudowom oraz akcesoriom PC. Kalifornijski producent ma jednak chrapkę na jeszcze większy kawałek technologicznego tortu, ponieważ jego ofertę wzbogacają dodatkowo zasilacze komputerowe oraz płyty główne. Tym samym, jak pewnie się domyślacie, mamy niezrównaną okazję przyjrzeć się ich najnowszemu dziecku – płycie N7 opartej o intelowski chipset Z390.
Nie jest to pierwsza próba sił NZXT w temacie płyt głównych. Model N7 debiutował pierwszy raz na chipsecie Z370. Tak naprawdę Kalifornijczycy nie zajmują się bezpośrednio produkcją. Zaprojektowali od podstaw laminat i co ma się na nim znaleźć a resztę zlecili firmie ECS. Przy każdej możliwej okazji marketingowcy przypominali, że nie mamy styczności z rebrandingiem jakieś podrzędnej płyty a produktem zbudowanym od postaw z myślą o wymagających konsumentach. Wymagająca była również cena. Za N7 Z370 przyszło zapłacić nabywcy 1100 zł, co stawiało sprzęt na górnej półce. Niestety mieszane wrażenia płynące z recenzji oraz fakt, że jest to jedyna płyta Z370 niewspółpracująca z procesorami 9 gen. pozostawiają pewien niesmak.
Pierwsze wrażenia i różnice względem N7 Z370
Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego wcześniejsza N7 nie otrzymała wsparcia dla aktualnej (wciąż) generacji CPU Intela. Skoro inni producenci poczynili ten krok wydawało się, że również NZXT uwzględni stosowne aktualizacje BIOS/UEFI. Tak się jednak nie stało. Zresztą bardzo ograniczone możliwości OC, liczne głupotki w oprogramowaniu a także budowie laminatu powodowały, iż na płytę decydowali się nieliczni fani marki. Nowa N7, tym razem oparta o chipset Z390, ma ten stan rzeczy zmienić.
Jest to płyta główna w standardzie ATX. Innych standardów NZXT póki, co nie ma w swoich planach. Również mimo ostatnich sukcesów AMD także zwolennicy czerwonego obozu muszą obejść się smakiem. Szkoda. Wymiary płyty to odpowiednio: 305 x 244 x 43mm. Producent przewiduje czteroletnią gwarancję jak i wsparcie wyłącznie dla Windows 10. Pod względem wyglądu obie wersje N7 prezentują się niemal identycznie. Otrzymały one czarny laminat PCB oraz stylową osłonę w kolorze czarnym lub białym. Na stronie producenta możemy dokupić osobno jeszcze osłony w innych kolorach lub nawet nadrukiem nawiązującym do Fallout. Niestety nie przewidziano żadnego motywu z Mass Effect – nazwa N7 aż się o to prosi. Otrzymana do testów płyta z białym motywem osłony prezentuje się bardzo dobrze. Płyta cała w czerni nie wygląda już tak ciekawie. W tym wypadku chyba lepiej prezentowałby się biały laminat i czarna osłona PCB.
Całą osłonę płyty głównej usuwamy w dość prosty sposób, ponieważ montaż odbywa się na klipsach. Podobnie jest z metalową osłonką radiatora chroniącego m.in. VRM. Przy zdejmowaniu bądźcie jednak super ostrożni, ponieważ plastikowe uchwyty można w bardzo łatwy sposób połamać. Chipset natomiast chroni niski, czarny radiator przykryty białą perforowaną blachą. Posunięcie te uważam za średnio udane i zasadniczo raz zdjęty kawałek stali już nigdy nie wrócił na płytę. Obok zaraz mamy trzy zdejmowane klapki. Pod dwoma znajdują się sloty M.2 a pod trzecim… nic. Środkowa klapka jest wyłącznie w celach estetycznych. Szkoda, ponieważ w tym miejscu faktycznie pod osłoną płyty głównej zajmuje się trzecie gniazdo M.2 okupowane przez bezprzewodową kartę sieciową.
Tylni panel uległ zasadniczym zmianom od czasu N7 Z370. Jak przystało na współczesny standard stanowi zwartą bryłę, bez konieczności zakładania klasycznej blaszki. Użytkownik otrzymuje: port HDMI 1.4b, 4x USB 3.1 Gen 2, 2x USB 3.1 Gen 1, LAN 1Gibt, wyjścia audio 5.1 oraz wyjście optyczne. Do tego mamy miejsce na dwie anteny, przycisk power, reset, Clear CMOS oraz wyświetlacz kodów BIOS. O ich dokładnym znaczeniu dowiecie się pobierając stosowną rozpiskę ze strony NZXT. Ów prosty wyświetlacz był wcześniej schowany pod osłoną laminatu. Ogólnie wszystkich wielbicieli OC cieszyć powinien fakt dodania przycisku resetującego ustawienia BIOS. Jednocześnie klasyczny przycisk On i Reset, znajdujące się wcześniej na spodzie płyty głównej, także stanowią miłą odmianę w przypadku używania płyty na test-benchu lub customowej obudowie bez klasycznego panelu przedniego.
Specyfikacja płyty głównej
Na płycie znajdziecie socket 1151 dla procesorów Intela 8. i 9. generacji. Na tę chwilę odświeżona N7 posiada jedną rewizję BIOS/UEFI. Bez większych problemów opaliła ona i7‑8700 oraz i7‑9700K. Prócz tego płyta wspiera oczywiście Intel Turbo Boost 2.0, profil pamięci XMP oraz dwukanałowy kontroler RAM (dual-channel). Jeśli idzie o rozszerzenia to odpowiednio mamy do dyspozycji: dwa PCIe 3.0 x16, dwa PCIe 3.0 x4 i pojedynczy PCIe 3.0 x1. W kwestii użytkowania dwóch GPU jednocześnie NZXT zdecydowało się na CorssFireX. Jego przydatność pozostawiam do indywidualnej oceny.
Idąc dalej mamy gigabitową kartę sieciową Intel 1219-V. Wielka szkoda, że w tym segmencie produktu nie mamy styczności z czymś szybszym. Rekompensatą dość zwyczajnej karty sieciowej jest jej bezprzewodowy odpowiednik Intel Dual Band Wireless-AC 9560, oferując prędkości 1.73 Gbps. Karta sieciowa może pracować na częstotliwości 2.4 i 5GHz, wpierając MU‑MIMO oraz Wi‑Fi 802.11 a/b/g/n/ac. Na tym nie koniec łakoci. N7 doposażono w Bluetooth V5 oraz kodek dźwiękowy Realtek ALC1220. Z tego ostatniego cieszę się najbardziej.
Na pokładzie mamy dwa gniazda M.2 klucz M (typ 2242/2260/2280). Jedno wspiera PCIe 3.0 x4 i tryb SATA o drugie tylko PCIe. Między nimi znalazło swoje miejsce gniazdo M.2 klucz E dla bezprzewodowej karty sieciowej (wspiera CNVio). Do tego doliczmy jeszcze cztery klasyczne porty SATA III. Sami oceńcie czy to wystarczająca ilość. Prócz takich ciekawostek jak sensor głośności, czy przełącznik BIOS (tak, płyta posiada podwójny BIOS) mamy jeszcze cztery gniazda 4‑pin RGB LED. Są one oczywiście dostosowane wyłącznie do produktów NZXT. Z każdą chwilą robi się jeszcze ciekawiej, bo prócz sześciu złączy 4‑pin SYS‑FAN zobaczymy jeszcze oczywiście CPU_FAN i dedykowane dla pompy AIO złącze 4‑pin. O gniazdach USB 2.0, 3.1 czy 3.1 typ‑C wspominać już nie będę. Jednym słowem nowa N7 faktycznie jest już na bogato, mimo że wygląda dość ascetycznie. Niemniej w porównaniu do cenowo podobnych rozwiązań Asus czy MSI można czuć lekki niedosyt, ale to także pozostawiam do indywidualnej oceny.
NZXT N7 w akcji
Ok, pora na odrobinę wrażeń z użytkowania i jakieś w miarę sensowne testy. To jak płyta główna wygląda wszyscy widzimy, ale o faktycznej wartości takiego produktu świadczy BIOS. Ten, jeśli nie jest dobrze przygotowany i przemyślany może pogrzebać nawet najhojniej wyposażone płyty główne. Tak właśnie było w przypadku N7 Z370, która w kwestii OC pozostawiała wiele do życzenia. O tym, jaki komputer dokładnie złożyłem z użyciem testowanej płyty głównej możecie przeczytać w mojej poprzedniej publikacji. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności do moich rąk padł jeszcze CPU i7‑9700K oraz zestaw pamięci HyperX Predator.
Test zatem obejmuje dwa procesory Intela oraz dwa pakiety pamięci RAM o pojemności 16GB: ichill RCX2-16G3600A, HX432C16PB3AK2/16. Do komputera powędrował również RTX 2070 Super, Kraken X62 a całość nakarmił zasilacz 650W od NZXT.
BIOS/UEFI płyty N7 jest taki, jak jej wygląd zewnętrzny – ascetyczny. Niemal przypomina aplikację CAM. Główny ekran pokazuje nam kilka podstawowych informacji, co zresztą możecie zobaczyć na powyższym zrzucie ekranu. My od razu przechodzimy do ustawień zaawansowanych. Tutaj również względem starszej płyty zaszły pewne zmiany. Wcześniej mieliśmy zakładkę „CPU & RAM”, gdzie dokonywaliśmy OC. Teraz mamy po prostu znacznie bardziej rozbudowaną sekcję „Overcloking”. Na pierwszy ogień poszły moduły iChill 16GB (RCX2-16G3600A), gdzie profilu XMP pracują z taktowaniem 3600MHz, przy opóźnieniach 17‑18-18-38 i napięciu 1.35V.
Niestety profil ten był wysoce niestabilny – gry i programy działały fatalnie wyrzucając mnie do pulpitu czy nawet resetując cały system. Dochodziło do takich cyrków, że nawet Windows 10 nie chciał się prawidłowo bootować. Niezrażony tym faktem ruszyłem na poszukiwania własnych ustawień. Moduły działały stabilnie przy prędkości 3200MHz, opóźnieniach 16:18:18:36 i napięciu 1.36V. Poniżej zegara 2800MHz uzyskałem opóźnienia 15‑15-15-36 (napięcie 1.25V), obniżając jeszcze Cammand RATe do 1. W drugim żucie ruszyły moduły HyperX. Posiadają one dwa profile XMP: 3000 i 3200MHz. W pierwszym opóźnienia wynosiły 15:17:17:36 a drugim 16:18:18:36. Aby wszystko działało sprawnie napięcie było ustawione na odpowiednio 1.36V w obu przypadkach. Który profil wybierzecie zależy od Was. W testach syntetycznych różnica pomiędzy nimi była wręcz marginalna.
Przed kupnem pamięci RAM zajrzyjcie na stronę NZXT, gdzie zamieszono listę kompatybilnych modułów. Nie jest ona obszerna, dlatego chcąc uniknąć potencjalnego rozczarowania wypada zrobić małe rozeznanie. Warto wspomnieć jeszcze o temperaturach. Te udało się trzymać w ryzach – zarówno radiator wokół VRM i radiator na chipsecie pozostawały chłodne przez cały czas. Znaczy się ten pierwszy był chłodny a drugi lekko nagrzewał się, ale przepływ powietrza wewnątrz obudowy pozwolił opanować sytuację. Pozostaje jeszcze wspomnieć o podkręcaniu CPU. Niestety w tym temacie nie mam wiele do powiedzenia, ponieważ wszelkie próby zmiany taktowania kończyły się fiaskiem. Płyta ponownie nie startowała, co wymuszało reset ustawień. Z drugiej strony przy bazowych ustawieniach 9700K uznaję takowy zabieg działaniem "dla sportu". Zresztą podejrzewam, że jeśli ktoś już zdecyduje się na platformę Intela to w tym segmencie pójdzie raczej w stronę zablokowanego 9700F, tańszego o jakieś 400 zł względem wersji K.
Jeśli idzie o samą pracę systemu dobrodziejstwami N7 zarządzamy z poziomu aplikacji CAM. Powstało na jej temat wiele dobrych jak i negatywnych opinii, natomiast ja pozostanę na bardziej neutralnym terytorium. Cieszy mnie fakt, że zasadniczo mamy jeden program pozwalający ogarnąć obok siebie kwestie RGB, prędkości wentylatorów czy OC karty graficznej. Płyta główna poprawnie rozpoznała nawet ilość wentylatorów podpiętych do smart device V2 w obudowie H510 Elite. Niemniej irytuje mnie fakt, że niezależnie od obranych ustawień po całkowitym wyłączeniu programu prędkości wentylatorów wracają do ustawień fabrycznych, czyli wrzucają absurdalnie wysoki bieg. CAM musi cały czas działać w tle, aby głośność trzymać w szachu. Moja dobra rada: odpuście sobie obudowy NZXT z końcówką „i”, bo Smart Device więcej miesza w ustawieniach niż robi dobrego dla użytkownika. Wentylatory najlepiej podpinać bezpośrednio pod płytę główną.
Czy Komandor Shepard byłby dumny z N7 Z390?
Pora na ostatnią, najbardziej kontrowersyjną rzecz – cenę. Wcześniejsza N7 wymuszała wydatek rzędu 1100 zł. Za nową płytę na chipsecie Z390 przyjdzie zapłacić około 1300 zł. Tym samy mamy styczność z bardzo niszowym produktem. Fakt, wygląda ona bardzo zacnie (lubię industrialny minimalizm), a także to kawałek dość przemyślanego, solidnego laminatu dającego wiele możliwości rozbudowy. Tak, nie podkręciłem CPU, ale ponadto nie było większych problemów w trakcie użytkowania. Zmusiłem nawet do pracy moduły RAM niebędące na liście kompatybilnych kości (chodzi o iChill).
Nie zmienia to jednak faktu, że bardziej popularni producenci oferują podobne funkcje a czasem nawet ciut więcej za niższe pieniądze. Jeśli Kalifornijczycy poważnie myślą o zaistnieniu na rynku płyt głównych muszą przemyśleć swoją politykę cenową. Oferowany produkt jest bardzo przyzwoity, ale grono konsumentów jednak prędzej sięgnie po Taichi od Asrock, MSI lub serię TUF Asusa, aniżeli zainwestuje gruby pieniądz w niszowy sprzęt. Tym samym N7 przemówi wyłącznie do wyobraźni estetów, chcących złożyć od postaw elegancki komputer NZXT oparty o platformę Intela. I może tak powinno zostać? Bo w takim scenariuszu N‑siódemka zdaje egzamin na piątkę.
Co na plus?
- Minimalistyczny, estetyczny wygląd,
- Kilka istotnych zmian w projekcie względem N7 Z370,
- Wi-Fi, Bluetooth v5 i solidny kodek audio na pokładzie,
- Niskie temperatury pracy,
- Trochę zmian na plus w UEFI/BIOS
- Podwójny BIOS.
Co na minus?
- Trzeba być nad wyraz ostrożnym zdejmując osłonę/osłonki PCB,
- Wybredna jeśli idzie o kompatybilny RAM,
- Tylko gigabitowy LAN na pokładzie,
- Cena wydaje się ciut przesadzona, jeśli ma podjąć walkę z konkurencją.