Specjalista ds. teleinformatycznych po pracy też się nie nudzi. Cz.9
06.06.2011 | aktual.: 05.01.2014 11:43
No tak już miało być koniec, ale jeszcze ten raz będziecie musieli jakoś wytrzymać. Tym razem o tym co specjalista ds. teleinformatycznych robi po pracy.
W sumie to praktycznie każdy mój dzień roboczy wygląda podobnie (ale tak ma być, bo tak lubię:)) Od 7.00 do 16.00 praca i dojazd do niej. Później jest godzinka na obiadek i neta. Kolejne kilka godzin to ciekawa jazda, o której za chwilę. Wieczorek jest dla DP i kilku innych for, gdzie też staram się coś stworzyć, no i musi być czas, żeby kolejne wpisy na bloga powstawały – i tak wkoło Macieja, od poniedziałku do piątku.
No to wróćmy do meritum dzisiejszego wpisu, mianowicie do tego, co zwykli (domowi) użytkownicy potrafią zrobić ze swoimi komputerami. Nie lubię siedzieć bezproduktywnie w domu, a w okolicy, której mieszkam mam miano dobrego „pana od komputerów”, ludzie więc często do mnie wydzwaniają i proszą o pomoc a to internet nie działa, a to komputer się nie włączył, a to się restartuje i takie tam „poważne” dla niech problemy. O tych poważnych problemach zwykłych użytkowników chciałbym dziś słów kilka.
Oczywiście wykrzaczone Windowsy to podstawa. Lewa gra pobrana z neta, brak programu antywirusowego, czy ręczne porządkowanie Windows to też nic nadzwyczajnego. Do tego uszkodzone podzespoły czy źle podłączone taśmy to normalka, ale zdarzają się i ciekawsze historie. I o nich dzisiaj zdań parę.
Dzwoni klient i mówi, że od trzech dni nie ma Internetu – cokolwiek ma to znaczyć. Przychodzę, Acha Livebox i kabel do kompa. Livebox jest jakieś 10 metrów od kompa. Szybki rzut okiem na kompa, XP pokazuje, że kabel jest odłączony, sprawdzam, przy Liveboxie podłączony, przy kompie też, hmm podłączam mojego laptopa to samo, może któraś wtyczka się uszkodziła zmieniam wtyczki dalej nie działa, czyli kabel uszkodzony, dla pewności podłączam lapka innym kabel i działa. Czyli zmieniamy kabel a tu za szafą kabel przegryziony jakby przez mysz czy szczura – pytam czy mają myszy w domu, a tu – no wie pan mamy szynszyla i on tam gdzieś łaził za meble...
Jest zlecenie, komputer coś tam buczy, ale się nie włącza. OK jedziemy, rzeczywiście, po włączeniu jakiś wiatrak chodzi, ale na ekranie ciemno. Monitor raczej dobry. Sprawdzam więc co się w puszcze dzieje, a tu.. syf kiła i mogiła. Tyle kurzu to ja w życiu w kompie nie widziałem. Po włączeniu wiatrak na procku nie chodzi, na karcie graficznej ledwo, ledwo się kręci, a ten szum działającego wiatraka to z zasilacza. Rozwiązanie okazuje się banalne a mianowicie wymontowałem wszystkie podzespoły z kompa, wydmuchałem kurz, zmieniłem pastę termoprzewodzącą na procku i karcie graficznej i komputer ożył. Na szczęście nic się nie przegrzało. Jak zapytałem właściciela czemu komp nie był czyszczony z kurzu w środku, to on ze zdziwieniem – to trzeba go czyścić? Panie komp ma 4 lata nikt nigdy do środka nie zaglądał. Fajnie.
To się zdarzyło mi kilka razy, więc uważam że można by o tym wspomnieć. Użyszkodnik stwierdził, że Windows mu kulał, więc sobie go przeinstalował. Prędzej oczywiście zapomniał sobie przygotować sterowników, a oryginalną płytę zgubił, dzwoni więc do mnie. Bo nie ma neta, b mu dźwięk nie działa. Standard. Pojawiam się i użyszkodnik mówi mi, że od kolegi pożyczył i zainstalował, ale dalej nie działa. Musiałem więc uświadomić, że sterowniki pisane są do konkretnego sprzętu a nie jakieś tam. No oczywiście musiałem iść do domu pobrać sterowniki i jeszcze na koniec użytkownik zdziwiony, że tak długo trwa.
Dzwoni człowiek, który podobno zna się na komputerach i mówi, że połączył dwa komputery ze sobą poprzez switch i jeden komp ma połączenie z internetem, a drugi nie. Pytam więc czy porty są sprawne i czy końcówki są ok – on twierdzi, ze na bank. Przyjeżdżam więc sprawdzam co i jak, a tu switch od jednego kompa jest jakieś 2 metry i połączenie działa, natomiast drugi jest jakieś... 150 metrów dalej bo to drugi budynek. Pytam czemu nie powiedział mi przez telefon, że to taka odległość, a on ze zdziwieniem – a jakie ma to znaczenie. No cóż od tego czasu twierdzę, że z niego jednak specjalista od komputerów żaden. Rozwiązanie dość proste – dwa routery, dwie anteny kierunkowe i działa. Swoją drogą w obydwóch domach jest telefon TP i na jednym numerze bez problemu działa Neo 6Mb/s a na drugim numerze nie ma możliwości uruchomienia nawet 1 Mb/s. No cóż Telekomunikacja Polska.
Hm. Jest zlecenie, komputer nie działa – coś szumi ale cisza na ekranie. Sprawdzam czy wtyczki z tyłu kompa się nie poluzowały – Ok, działa otwieram środek, kurzu specjalnie nie ma, odruchowo odłączyłem zasilanie od dysku i napędu oraz taśmy i włączył się sprawdzam odpalił się. Po chwili sprawdzana okazało się, że użytkownik podłączył do góry nogami zasilanie do dysku i napędu. Jak go zapytałem dlaczego tak podłączył – przecież to nie pasuje. No... odwrotnie to mi wtyczka wypadała od CD‑ROM'u ( jakim cudem sama mogła wypadać to nie wiem po dziś dzień) więc ją odwróciłem i przy okazji tą od dysku też odwróciłem. Efekt – twardy dysk i napęd do wymiany. He facet musiał się nieźle namęczyć aby odwrotnie molexa podłączyć.
Kolejna poważna sprawa – po przyciśnięciu klawisz pojawia się inny znak niż jest narysowany na klawiaturze (tak mi problem opisał użytkownik). Pewnie układ klawiatury przestawił się na angielski. Wytłumaczyłem jak przestawić, ale to nie to. Przychodzę, patrzę a tam klawisze z literami kompletnie nie na miejscu. Pytam co się stało – bo klawiatura upadła i klawisze wyleciały (jakiś cudem wszystkie). Wyciągnąłem, włożyłem klawisze na swoje miejsce i działa jak należy.
I na koniec ciekawostka. Pan zażyczył sobie wyczyścić komputer z kurzu. Rozkręcam obudowę a tam w środku jakiś mały zasuszony futrzak. Pytam się klienta jakim cudem zwierze pojawiło się wewnątrz kompa, no i dzieci powiedziały, że chomik zdechł i tu schowali... Komentarz chyba raczej zbędny.
A na koniec taka mała dygresja - Usługi dla ludzi świadczę już jakieś 10 lat i nigdy nie spotkałem się z zainstalowanym Linuxem, niestety świadomość na tematy innych systemów operacyjnych użytkowników jest na bardzo niskim poziomie.
Niekiedy w sobotę też trafi się jakiś klient, do tego jakaś giełda, bo w sprzęt tez trzeba się gdzieś zaopatrzyć i tyle. Co do giełd i zakupów na nich to inna historia – Zapraszam za tydzień. Ciekawy jestem waszych doświadczeń w naprawie komputerów dla znajomych,
Spis treści całości mojego blogowania znajduje się tutaj.