„Blogger od kuchni” — wywiad z msnet
18.03.2015 | aktual.: 18.03.2015 17:13
Jako, że kolejny miesiąc zbliżą się ku końcowi, należałoby opublikować kolejny wywiad:) Tym razem trafiło na blogera msnet, który dał się poznać jako użytkownik markowych telefonów wiecznie walczący z brakiem zasięgu telefonii komórkowej w miejscu jego zamieszkania. Oprócz spraw związanych z telefonią komórkowa na jego blogu można znaleźć wiele ciekawych wpisów o różnorakiej tematyce zawsze “kręcących” się wokół spraw IT. Zapraszam więc do przeczytania zapisu rozmowy jaką odbyliśmy jakiś czas temu.
1) Na początek to już chyba standardowo - powiedz nam coś o sobie. Gdzie mieszkasz, czym zajmujesz się na co dzień.
Od czego by tu zacząć. Tak, wiem - od początku. Urodziłem się dawno dawno temu, gdzieś w znajdujących się na końcu świata Bieszczadach, gdzie nadal mieszkam (choć były po drodze przerwy - studia w Krakowie, rok mieszkania w Toruniu). Z wykształcenia jestem magistrem chemii, mam za sobą też studia podyplomowe z zakresu zarządzania funduszami UE i sporo różnorakich kursów (mniej lub bardziej związanych z wykonywaną przeze mnie pracą zawodową). Jeśli chodzi o IT, to tu jestem samoukiem - nie szkoliłem się w tym zakresie (to znaczy przeszedłem kilka kursów, ale w nich chodziło o uzyskanie papierka, bo wiedzy żadnej nie nabyłem).
Na co dzień pracuję (wbrew powszechnej opinii niektórych nie jestem sprzedawcą produktów Microsoftu, ani w żaden inny sposób nie jestem z tą firmą związany ponad używanie jej produktów - moja praca zawodowa jest związana z moim wykształceniem, a więc z chemią), a swój wolny czas poświęcam kultywowaniu i rozwijaniu zainteresowań (IT, w tym portal dobreprogramy.pl, fotografia, podróże, łażenie po górach, rower, muzyka, film, książka). Ostatnio dużo czasu trwonię na grę Age of Empires: Castle Siege (odradzam ją wszystkim, którzy cenią swój czas).
2) Ja tam ostatnio (jak leżałem ze złamaną nogą) to tłukłem niemiłosiernie TTD:). Tak wiec nie jesteś jedyny, który marnuje swój drogocenny czas przy graniu: A tak na poważnie powinienem zapytać o avatara i nicka, ale widzę, że avatar to Twoje zwykłe zdjęcie, natomiast nick ma jakieś szczególne znaczenie czy niekoniecznie?
TTD - podczas studiów potrafiłem całą noc nad tym przesiedzieć, a potem iść na zajęcia ;)
A wracając do Twojego pytania… Tak, mój avatar to po prostu moje zdjęcie, które od czasu do czasu zmieniam. Obecne to tzw. “samolubka” (wolę zdecydowanie to mniej cenzuralne określenie) wykonana na diabelskim młynie podczas ubiegłorocznego Przystanku Woodstock, gdzie byłem jako członek Pokojowego Patrolu WOŚP (stąd mam na sobie charakterystyczną czerwoną koszulkę).
Historia mojego nicka sięga 2004 roku, kiedy się zastanawiałem nad wyborem domeny dla swojej strony internetowej. Rzeczą naturalną wydało mi się wtedy umieszczenie w niej moich inicjałów, czyli “ms” (zapewne stąd jestem często łączony z Microsoftem). Ponieważ ms.info była zajęta (info, bo akurat była promocja i taka domena była za złotówkę - w tamtych czasach nie zdarzało to się tak często jak dzisiaj), padło na ms‑net.info. Gdy w 2009 roku rejestrowałem się na portalu dobreprogramy.pl jako nick podałem nazwę mojej domeny (pozbawioną pauzy i końcówki), co już wcześniej kilkakrotnie praktykowałem w różnych miejscach. W ostatnich latach wpadła mi do głowy myśl, żeby zmienić nicka na coś innego, ale stwierdziłem, że to nie ma sensu.
3) W ostatnim czasie ja też zastanawiałem się nad zmianą nicka, ale kilka osób wyperswadowało mi jednak pozostanie przy obecnym:) A wracając do Ciebie to dlaczego wybrałeś Blog dobrych programów dla swoich wpisów, czy jednak DP to tylko jedno z wielu miejsc gdzie się udzielasz?
Moja zabawa w udzielanie się w sprawach IT rozpoczęła się pod koniec studiów na WINFORUM, gdzie dzieliłem się swoją wiedzą o świecie komputerów (nabytą poprzez własną praktykę i eksperymentowanie - bywało, że musiałem kilka razy w miesiącu przeinstalowywać system, jak za bardzo w nim “namieszałem” - dotyczyło to zarówno Windowsa w wersji 95, jak i 98, ME oraz XP).
Zaglądać na dobreprogramy.pl zacząłem wtedy, gdy podpiąłem swój komputer do sieci internetowej we własnym domu, czyli na początku 2007 roku. 21 maja 2009 roku zarejestrowałem się na DP, ale moje korzystanie z portalu ograniczało się do czytania newsów, pobierania programów i - od czasu do czasu - napisania jakiegoś komentarza. Sytuacja zmieniła się dopiero w 2011 roku, kiedy po zakupie gry Shogun 2: Total War okazało się, że aby w nią pograć, muszę pobrać ze Steama aktualizację ważącą kilka gigabajtów (w tamtych czasach miałem Internet przez CDMA, o zawrotniej prędkości w porywach do 1 MB/s i miesięczny limit o wielkości 10 GB). Sfrustrowany postanowiłem podzielić się swoimi złościami z innymi, a ponieważ stroną, na którą w tamtych czasach zaglądałem najczęściej były dobreprogramy.pl, wybór był dla mnie oczywisty. Wcześniej zdarzało mi się prowadzić własnego bloga na mojej stronie internetowej, ale nowe wpisy tworzyłem tak rzadko, że zrezygnowałem z tej formy dzielenia się sobą z innymi.
Po tym wpisie (który w momencie, gdy piszę te słowa, ma już 344 komentarze) nastała długa cisza w moim pisaniu (nie licząc komentarzy na DP, których też nie było za wiele). Prawdziwy przełom nastąpił w związku z tym, co znalazłem w swojej skrzynce odbiorczej 24 czerwca 2013 roku. Było to zaproszenie na HotZlot do Kliczkowa (do tej pory nie wiem, czym sobie na to zasłużyłem). Zanim udałem się do Kliczkowa popełniłem swój drugi wpis na blogu (dotyczący Windows Blue) i tak się zaczęło.
Do tej pory stworzyłem 17 blogowych wpisów, czyli prawie nic (porównując do topowych blogerów), ale udało mi się co nieco osiągnąć - wszystkie moje wpisy trafiły na stronę główną bloga, dwa wpisy trafiły też na stronę główną portalu. Trzy wpisy zostały wyróżnione przez społeczność w dwóch comiesięcznych konkursach blogowych, w tym jeden dodatkowo został doceniony przez Redakcję i skutkował znalezieniem się wśród “Najlepszych z najlepszych” i zaproszeniem na tegoroczny ColdZlot (rok temu miałem możliwość bycia na pierwszym ColdZlocie - Krogulec osobiście do mnie dzwonił, żeby mnie zaprosić - ale niestety wtedy nie mogłem).
Obecnie nie udzielam się w żadnym innym miejscu (nie licząc komentarzy na dwóch stronach dotyczących systemu Windows Phone i - czasami - na portalu zajmującym się bardziej ogólnie telefonią komórkową). Jeśli popełnię następny wpis (a na pewno kiedyś popełnię), ponownie trafi on na Blog DP. Z czasem coraz bardziej czuję się częścią tego wszystkiego, do tego coraz więcej znajomych, ColdZloty, HotZloty… Czego chcieć więcej? :)
4) Wszystkie na głównej - hm niezły wynik:) Piszesz o dość szerokim spectrum IT, co ci jest bliższe zabawa ze sprzętem czy raczej z oprogramowaniem?
Któryś z moderatorów bloga mnie chyba lubi :D
Sprzęt czy oprogramowanie? Lubię jedno i drugie, choć ze śrubokrętem w ręku czuję się lepiej. Już w czasach dosyć wczesnego dzieciństwa rozbierałem różne rzeczy w myśl zasady “pokaż kotku, co masz w środku” i zostało mi to do dziś (na przykład rozebrałem na części składowe każdy laptop, jaki posiadałem i większość telefonów komórkowych - niestety to ostatnie jest obecnie coraz trudniejsze). Różnica między latami dzieciństwa i okresem późniejszym jest taka, że w tym drugim przypadku jeśli coś działało przed rozłożeniem, to działało także po złożeniu - wcześniej bywało z tym różnie, najczęściej źle.
Lubię testować urządzenia (zarówno od strony sprzętowej, jak i software’owej), ale czynię to właściwie tylko z własnymi urządzeniami - wyjątkiem był Toughbook firmy Panasonic, którym się bawiłem przez dwa tygodnie rok temu w ramach testów z Intelem. Powstały z tego 4 wpisy na Blogu, a samo urządzenie na koniec odmówiło posłuszeństwa. Jednak, gdy wrócił do Intela, odżył :) (przypomnę, że wart był wtedy 2699 $). Jeśli chodzi o oprogramowanie, to w pogoni za nowościami zdarza mi się testować (poprzez codzienne używanie) wersje beta różnych programów, włącznie z systemami Windows (na laptopie od października ubiegłego roku używam wyłącznie Windows 10, na Lumii 1520 czekam na jego udostępnienie).
Choć obecnie korzystam prawie wyłącznie z systemów Windows, to jednak bywało, że bawiłem się też Linuxem (szczególnie w początkowych latach XXI wieku, gdy pisałem swoją pracę magisterską - badania do jej części prowadziłem przy pomocy ówczesnego superkomputera zlokalizowanego w krakowskim Cyfronecie, o wdzięcznej nazwie Grizzly). Liznąłem też co nieco programowania (Fortran, C, C++, PHP, JavaScript).
5) No właśnie systemy operacyjne. Na początek może mobilne. Masz Lumię, a więc Windows jest Ci bliższy na smartfonach czy jednak jesteś zwolennikiem Androida, a Lumia trafiła do Cienie “przez przypadek”?
Symbian - to był system operacyjny, którego używałem najchętniej i najdłużej, bo od 2007 do 2013 roku. Na początku roku 2013 moja używana od października 2011 roku Nokia 5800 Xpress Music była już mocno wysłużona i pojawiła się konieczność jej wymiany na coś nowego. Do wyboru miałem Nokię N8 (a więc też urządzenie z Symbianem), albo coś nowego. Jak wspomniałem wcześniej, lubię nowości, więc wybór był prawie oczywisty. Wcześniej bawiłem się kilkoma urządzeniami z Androidem (w tym jednego smartfona testowałem przez dwa tygodnie w ramach playowego programu, którego twarzą był Kuba Wojewódzki) i system ten nie przypadł mi szczególnie do gustu - może dlatego, że nie miałem w swoich rękach modeli topowych, a co najwyżej ze średniej półki - teraz jest już za późno, by to jednoznacznie stwierdzić. W każdym razie wybrałem system Windows Phone, a po pogrzebaniu w różnych miejscach w Internecie oraz przekalkulowaniu aktualnych możliwości finansowych, mój wybór padł na HTC 8S - nadal uważam, że był to najładniejszy telefon jaki kiedykolwiek miałem. Dosyć szybko jednak sobie uświadomiłem, że wsparcie, jakie HTC daje swoim urządzeniom z Windows Phone, jest delikatnie mówiąc kiepskie, dlatego po kilku miesiącach zamieniłem HTC na Nokię Lumię 820, którą dosyć szybko wymieniłem na Lumię 925, a tą z kolei po 6 miesiącach (czyli na początku maja 2014 roku) zmieniłem na posiadaną obecnie Lumię 1520. Póki co jestem przywiązany do systemu od Microsoftu i czekam na “Dziesiątkę”, ale nie wykluczam całkiem tego, że kiedyś w przyszłości sprawię sobie smartfona z innym OS‑em. Być może z Androidem.
6) Czekasz na 10 na smartfona, natomiast z dziesiątki na komputerze korzystasz na co dzień. Jak wrażenia? Lepsze niż w przypadku 8?
Zgadza się - czekam na Windows 10 na swoją Lumię 1520, którego póki co Microsoft nie udostępnił tłumacząc, że Lumia 1520 ma za mało miejsca na partycji systemowej. Za to używam “Dziesiątki” od kilku miesięcy na swoim prywatnym komputerze.
Jakie wrażenia? Coraz lepsze, szczególnie po przyzwyczajeniu się na powrót do menu start. Podoba mi się panująca wszędzie prostota i minimalizm. Podobają mi się nawet nowe ikonki (choć wg wielu wyglądają jak żywcem wyjęte z czasów Windows 3.1 lub coś koło tego). Tu i ówdzie bym co nieco w tych ikonkach poprawił, ale wg mnie nie jest źle (oczywiście to kwestia gustu, a ten - jak wiadomo - każdy ma własny). Podoba mi się też kilka funkcji dodanych ostatnio, na przykład możliwość kompresji plików systemowych, co pozwala zaoszczędzić kilka gigabajtów miejsca (szczególnie przydatne przy małym dysku SSD).
Chociaż to jeszcze dosyć wczesna wersja, miłym zaskoczeniem jest jej stabilność - tylko raz przez 5 miesięcy zobaczyłem słynny windowsowy “niebieski ekranik”. Poza tym działają bez żadnych problemów wszystkie aplikacje, których używam, a także każdy element hardware’u w moim laptopie - bez problemu działają sterowniki z Windows 8/8.1. W pewnym sensie dzięki W10 całkowicie przesiadłem się (lub raczej po 12 latach wróciłem) do używania Internet Explorera (choć to też jeszcze niedokończony produkt), a z innych przeglądarek (mam zainstalowane Google Chrome i Vivaldi) korzystam bardzo rzadko.
Za największą wadę obecnej wersji Windows 10 uważam rezygnacię z “mądrych plików” w usłudze OneDrive. Ponieważ w laptopie mam dysk SSD o pojemności 256 GB, a w chmurze Microsoftu ponad 10 TB miejsca, była to dla mnie bardzo użyteczna funkcja, a to całe tłumaczenie MS, że była ona niezrozumiana dla użytkowników jest wg mnie dziwne. Są też bolączki wynikające z tego, że to wciąż wersja, której daleko do finału - najnowsze okienka są jeszcze niezoptymalizowane i zbyt często sięgają po zasoby procesora, co skutkuje znaczącym skróceniem czasu działania na baterii (prawie o połowę). Inna sprawa, że bateria w moim laptopie ma już dwa lata i przydało by się ją wymienić na nową :) Spadła też nieco wydajność w grach (to powinno się poprawić po udowstępnieniu DirectX 12 oraz sterowników do karty graficznej stworzonych z przeznaczeniem dla Windows 10).
Podsumowując - nie zamierzam wracać do “Ósemki”, która dla mnie na komputerze to już przeszłość.
7) Widzę że jesteś fanem Microsoftu, a co z Linuxem? Znasz korzystasz? Czy raczej to nie dla Ciebie, a wojenki MS vs. Linux to kompletnie nie Twój klimat?
Choć jestem fanem Microsoftu, to nie oznacza, że nigdy nie miałem do czynienia z Linuxem. Miewałem różne dystrybucje zainstalowane także na własnym komputerze (choć zawsze obok Windowsa, a nie zamiast). Podczas ostatniego roku studiów zdarzyło mi się nawet administrować linuksowym serwerem w małej, kilkukomputerowej sieci lokalnej. Zważywszy jednak na to, ze w każdej dystybucji występowały i wciąż wystepują mniejsze lub większe problemy z różnymi rzeczami (o czym można sporo poczytać w Internecie - nie tak dawno nawet eimi o tym pisał), a także na to, że zdarza mi się używać programów (głównie gier), które natywnie na linuxie nie działają (wiem, że jest Wine, ale to nie to samo), systemy spod znaku linuxa są nie dla mnie. Przynajmniej nie do codziennego użytku. Obecnie z Linuxa nie korzystam - ostatni raz z “dużą” dystrybucją miałem do czynienia przy okazji testowania połączenia laptopa Panasonic Toughbook CF‑AX2 z Ubuntu uruchamianym z pendrive’a (co miało miejsca ponad rok temu). Czasem zdarza mi się korzystać z programu Acronis do backupowania danych, uruchamianego w środowisku linuxowym.
Patrząc w przeszłość zdarzyła mi się w 2003 roku bardzo nieprzyjemna rzecz związana z linuxem - podczas instalowania bodajże RedHata na komputerze coś poszło nie tak i po restarcie komputera okazało się, ze wcięło mi wszystkie partycje z dysku, w tym te windowsowe, a tam między innymi moja praca magisterska, którą właśnie tworzyłem. W ruch poszedł program do odzyskiwania danych (na szczęście miałem drugi dysk twardy, gdzie mogłem zapisać odzyskane pliki). Niestety nie wszystko dało się odzyskać - dotyczyło to także mojej pracy magisterskiej. Na szczęście wysyłałem ją po kawałku do sprawdzenia i recenzji, dzięki czemu odzyskałem wszystko.
Wojenki MS vs. Linux zawsze były, są i zawsze będą (dopóki będą istniały Windows i Linux), ale to kompletnie nie mój klimat. Ja uważam, że każdy powinien używać tego, co jest dla niego z takich czy innych powodów lepsze. A że ktoś inny używa czegoś innego niż ja? Niech używa - nie widzę powodów, by mieszać go za to z błotem.
8) Wróćmy jeszcze na chwilę do samego blogowania. Mówiłeś, że następne wpisy pojawią się niebawem, skąd czerpiesz pomysły na kolejne wpisy? Samo życie czy jednak skrupulatnie przemyślany temat?
Z tymi pomysłami to różnie bywa. Czasem jest to potrzeba chwili (tak było choćby z moim pierwszym wpisem blogowym ), czasem jest to jakaś przygoda z życia (seria “Moich przygód z Plusem” - myślę, że tu pojawi się w tym roku co najmniej część czwarta, do której już się przymierzałem pod koniec 2014 roku, ale na zamiarach się skończyło) lub chęć podzielenia się moimi spostrzeżeniami dotyczącymi ciekawych wg mnie urządzeń, które wpadły w moje ręce, lub aplikacji. W jednym przypadku pomysł na wpis blogowy został mi podsunięty przez naszego dobroprogramowego kolegę djfoxera - dotyczył on testu czujnika pracy serca adidas HRM2, który wygrałem pod koniec 2013 roku w “Konkursach Nokii”.
Tak naprawdę problemem nie jest temat, a rozpoczęcie pisania - już tak mam, że jak coś zacznę, to też skończę, bez zbędnej zwłoki. Jakiś temat się zawsze znajdzie, jeśli tylko chce się takowy znaleźć.
9) I tak na koniec - HotZlot i ColdZlot, eventy jakich mało, Twoje odczucia na temat tych spotkań są takie same jak u innych czy jednak coś byś zmienił.
Jak słusznie zauważyłeś, HotZlot i ColdZlot to eventy, jakich mało. Moje doświadczenia z tymi wydarzeniami nie są jeszcze zbyt duże - w końcu byłem zaledwie na dwóch HotZlotach i jednym ColdZlocie, ale wiem na pewno, że jeśli ponownie znajdę zaproszenie w swojej skrzynce odbiorczej, to z niego skorzystam. Możliwość zapoznania się z nowościami z pierwszej ręki, czyli od przedstawicieli ich producentów, możliwość nawiązania nowych, ciekawych kontaktów, rozmowy z dobroprogramową społecznością tworzoną przez Redakcję, Współpracowników, Moderatorów i Czytelników, a do tego spędzenie kilku dni w ciekawym otoczeniu to rzeczy bezcenne. Ponieważ z natury jestem introwertykiem, bardziej mi odpowiada mniejszy tłum podczas ColdZlotu, gdzie człowiek jest mniej anonimowy, niż w 160 osobowym tłumie (lub większym), ale w czasie HotZlotu więcej się dzieje (a ja nie lubię nudy). Jednak obie imprezy wspominam bardzo dobrze i jeszcze długo będę.
Czy coś bym zmienił? Mogliby zrobić choć raz HotZlot gdzieś w moich stronach. Najgorzej by jednak było, gdyby tak zrobili i akurat na tą edycję mnie nie zaprosili :) Poza tym uważam, że formuła jest jak najbardziej OK. A w ogóle najlepsze były HotZlotowe tablety rozdawane w Kliczkowie - były bardzo dobre ;)
Na koniec, jeszcze tylko blogerskim obowiązkiem należałoby zapytać kogo następnego na tapetę, choć ostatnio chyba już odpowiedzieliście:), podrzucić link do spisu treści mojego blogowania i oczywiście zaprosić do czytania kolejnych moich wpisów.