HP Probook 6555b i nietypowa acz banalna awaria
26.08.2016 15:16
Któregoś niezbyt pięknego, lipcowego dnia, jeden z użytkowników zgłosił, że jego służbowy laptop nie działa. Zdziwiłem się lekko bo to leciwa ale solidna konstrukcja a mianowicie HP ProBook 6555b - sprzęt kilkuletni ale nie sprawiający do tej pory żadnych problemów.
Oczywiście, nic nie trwa wiecznie i nic nie działa w nieskończoność. Pofatygowałem się i potwierdziłem obserwację kolegi - sprzęt nie rusza. Dysk startuje, kontrolki się palą, natomiast ekran pozostaje czarny. Właśnie! Podpadła mi dioda od dysku ponieważ przy normalnej pracy powinna palić się na niebiesko, tymczasem świeciła jednostajnym pomarańczowym kolorem:
No nic, przekazałem użytkownikowi komputer zastępczy a sam zabrałem się za diagnozowanie przyczyny awarii. Próbowałem kilka razy włączyć i wyłączyć maszynę ale bez skutku. Wyglądało to na poważny problem sprzętowy bo nie szło dostać się nawet do ustawień biosu! Zauważyłem natomiast, że oprócz świecącej diody dysku, mrugają także lampki kontrolne caps-lock i num‑lock. Co ciekawe mrugają wspólnie i określoną ilość razy! (konkretnie pięć)
Zajrzałem na stronę pomocy firmy HP i trochę mnie zmroziło - okazało się bowiem, że pięciokrotne mruganie LED'ów caps-lock i num‑lock oznacza uszkodzenie płyty głównej. Pomyślałem sobie, no trudno, trzeba będzie "zorgować" gościowi innego laptopa.
W międzyczasie miałem inną robotę, zostawiłem tego ProBooka włączonego choć ekran cały czas pozostawał czarny. Po mniej więcej godzinie wróciłem do tematu, wyłączyłem i włączyłem go ponownie i... tym razem odpalił!
Skwapliwie skorzystałem z okazji i mimo zapewnień HP, że to uszkodzona płyta, zdecydowałem się przeprowadzić testy pamięci operacyjnej i dysku twardego. Miałem obawy, że po resecie laptop znowu się nie uruchomi ale cóż było robić - bądź co bądź testy wypadły pomyślnie dla sprzętu. Wprawdzie trwało to długo ale zarówno pamięć jak i dysk twardy okazały się być sprawne - przynajmniej wg. programów testujących "zaszytych" w biosie HP :)
Wychodziło więc na to, że to jednak płyta. Tym bardziej, że przy próbie ponownego uruchomienia sprzętu, komputer znowu nie wystartował. Gdzieś na sieci znalazłem jeszcze podpowiedź związaną z odłączeniem zasilania, wyjęciem baterii i przytrzymaniem przycisku "on/off" przez około minutę. W moim przypadku nie przyniosło to jednak żadnych rezultatów.
Wpadła mi jeszcze do głowy myśl z podmianą dysku. Tak, wcześniejsze testy jasno wskazywały, że był sprawny, mimo to postanowiłem to zrobić. Raz jeszcze odłączyłem wszystko od laptopa i obróciłem go "na plecki":
Odkręciłem dwie śrubki mocujące klapkę kryjącą dysk twardy i wysunąłem go ze złącza. Zamontowałem napęd testowy i bez montażu klapki odpaliłem ProBook'a - to samo, nie uruchamia się... Chciałem nieco przesunąć komputer i przypadkowo trafiłem palcem od spodu w przestrzeń między dyskiem a obudową w jego wnęce. Komputer pisnął i... ruszył! Wyjąłem palec i zonk! Ekran znów czarny. Ocho - wiedziałem już, że gdzieś tutaj leży "pies pogrzebany". Wstawiłem ponownie oryginalny dysk a w przestrzeń między koniec dysku i obudowę wcisnąłem zwiniętą w rulon kartkę papieru:
To trochę "partyzanckie" rozwiązanie okazało się skuteczne. Sprzęt już normalnie odpalił i bez problemu się uruchomił.
Pomarańczowy, ostrzegawczy led przestał świecić a zamiast niego pojawiło się piękne, błękitne światełko ;) Wszystko wróciło do normy.
Podsumowanie? Jedyne wytłumaczenie jakie w tej sytuacji przychodzi mi do głowy to luz na złączu sata. Trudno powiedzieć czy styki były już tak wyrobione czy była to jakaś wada konstrukcyjna tego jednego egzemplarza, która ujawniła się po latach użytkowania. W każdym razie wydaje mi się, że pod klapką dysk wysuwał się trochę i coś przestawało łączyć - jeżeli był zimny to już nie startował, jeżeli natomiast w wyniku prób trochę się nagrzał, to wtedy styki zaczynały kontaktować i wszystko ruszało.
Co ciekawe sam napęd startował bo było ewidentnie słychać jak rozkręcają się talerze, natomiast komunikacji z dyskiem nie było. Tak czy owak, porobiłem testowo kilka wyłączeń i włączeń, restartów również - chodzi jak złoto.
Na dzień dzisiejszy, a minął prawie miesiąc, maszyna sprawuje się bez zarzutu. Motyw z dociskiem w postaci wałka papieru działa. Rozwiązanie niezbyt estetyczne ale skuteczne :) Życzę wszystkim tylko takich "awarii".