Telefony z zapomnianej szuflady, część 1. Aparat fotograficzny czy telefon?
23.08.2016 | aktual.: 24.08.2016 11:50
Kiedyś urządzenia elektroniczne były kupowane na lata. Do tej pory, w moim rodzinnym domu, znajduje się mocno wysłużony telewizor Sanyo, który działa, może nie bardzo dobrze, ale spełnia swoją funkcję. Takich perełek u nas w domach, piwnicach, na strychach jest dużo więcej. Obecnie produkowany sprzęt ma ustaloną żywotność i nie wynosi ona więcej niż kilka lat. Producent musi jakoś zachęcić do zakupu nowego sprzętu, bo biznes musi się kręcić. Oprócz "dużego" sprzętu, w szufladach zalega nam inny, trochę mniejszy sprzęt, zdecydowanie mniej wiekowy. Rynek telefonów komórkowych rozwija się bardzo dynamicznie, przez co wymieniamy telefon co 2/3 lata. Po tym czasie bardzo często ląduje w szufladzie i pokrywa się grubą warstwą kurzu. Zapominamy o nich, a tkwi w nim historia, o której warto wspomnieć. Technologia, która przyczyniła się do powstania tych małych urządzeń, zwanych smartfonami oraz tych super małych, obecnymi z nami od niedawna, które nazwaliśmy smartwatchami.
Rozpoczynam nową serię wpisów, w której opiszę telefony, które zmieniły w jakiś sposób nasze życie, postrzeganie rozrywki, ułatwiły nam pracę lub po prostu były unikatowe albo przełomowe. Takich telefonów, w moim mniemaniu jest całkiem sporo, więc seria ma szansę rozwinąć skrzydła i wzbić się na wyżyny. Na pierwszy ogień idzie telefon, który faktycznie był bardzo przełomowy, a ja mam z nim bardzo dobre wspomnienia. Myślę o LG Viewty.
Telefon jest już dosyć wiekowy, bo posiada 9 lat, ale całkiem przypadkowo trafił do moich rąk ponownie. Wtedy to narodził się pomysł na serię wpisów. Nie jest to już co prawda egzemplarz, który osobiście użytkowałem, ale działa prawie tak samo dobrze, jak przed dekadą. Dodatkowo warto wspomnieć, że jest to model KU990i a nie KU990. Różnice między tymi modelami są niby niewielkie, ale według mnie bardzo znaczące. Obudowa ta sama, bebechy też, ale zdecydowano się wstawić gorszy aparat fotograficzny, a zawartość opakowania sprzedażowego okrojono. Producent chciał odświeżyć swój model, który chyba dobrze się sprzedawał, bo jadąc autobusem/tramwajem czy nawet przemieszczając się ulicą, można było spotkać sporo osób z tym urządzeniem przy uchu. Mój model jest zatem nieco mniej leciwy, ale nie zmienia to faktu, że to nadal Viewty. Opisuję jednak wspomnienia związane z Viewty starszej generacji.
Telefon został zakupiony przeze mnie wraz z umową u operatora za niewielką kwotę. Zapewne wynosiła ona 1 zł. Nie kosztował też fortuny w sprzedaży detalicznej. Według źródeł internetowych jego cena w momencie wejścia na rynek wynosiła około 700 zł. Co za to mogliśmy dostać? Już na pierwszy rzut oka widać, że telefon aspiruje do klasy biznes wśród urządzeń tamtego okresu. Telefon posiada stylowy przód z 3 klawiszami: standardowo zielona i czerwoną słuchawka oraz klawisz C. Główną częścią panelu przedniego jest 3 calowy ekran dotykowy. Pojemnościowy ? I co jeszcze ? Może jeszcze asystent głosowy i czytnik linii papilarnych ? Rzecz jasna oporowy, ale nie można jemu nic zarzucić. Działa świetnie i prawidłowo odczytuje wszystkie komendy. Nad wyświetlaczem daremno szukać zestawu czujników, ale posiada kamerę, no powiedzmy, że do selfie. Rozdzielczość przedniego aparatu to VGA, przy czym filmy nagrywa już tylko w rozdzielczości 320x240. Jakość zdjęć nie robiła wrażenia, podobnie jak filmów. Jednak wystarczy obrócić urządzenie, by zobaczyć jego podstawowy atut.
Tył urządzenia wygląda jak przód prostej kompaktowej cyfrówki. Znajdziemy tutaj aparat 5 megapikselowy z optyką Schneider-Kreuznach. Naokoło niego umieszczono bardzo wygodny pierścień, którym zwiększymy lub zmniejszymy zoom cyfrowy (niestety nie optyczny), ale nie tylko. Możemy za jego pomocą regulować głośność, przesuwać się po pozycjach listy w oprogramowaniu i wiele więcej. Dodatkowo znajdziemy tutaj ksenonowy flash, co potęguje efekt wow. Cała tylna klapka jest metalowa i posiada logo LG. Producent zadbał, by jego urządzenie łudząco przypominało urządzenie z innej kategorii. Zadbał nawet o takie detale jak klawisze nad obiektywem, czyli tak de facto z boku urządzenia. Do zmiany trybów pracy nie mamy co prawda pokrętła, ale przesuwak (uruchamia funkcję aparatu, kamery oraz podglądu zdjęć/filmów). Nie mogło zabraknąć spustu migawki, a ponadto mamy klawisz blokowania urządzenia.
Co zobaczymy jak odblokujemy urządzenie? Ładnie wyglądający ekran o rozdzielczości 240x400, a każdy piksel świeci się na jeden z 256 tys. kolorów. Pierwsze co rzuca nam się w oczy to interaktywna tapeta. Widać na niej zbiornik wodny z pływającą rybką, którą można tresować. Rybką pływa tam, gdzie wskażemy mu dociśniętym palcem do ekranu. Wiem, wiem. W obecnie wydanym urządzeniu pewnie byłby Pikachu. Telefon ma pewne podobieństwa do najnowszych urządzeń. Są 2 pulpity. Pierwszy służy tylko i wyłącznie do wyświetlania zegara: analogowego lub cyfrowego, który można przemieszczać, drugi przechowywuje najprzydatniejsze, według producenta, aplikacje.
Wchodząc do menu, zobaczymy aplikacje podzielone na 4 kategorie. Pierwsza kategoria przechowuje funkcje typowo komunikacyjne. Możliwe jest standardowo tworzenie kontaktów w telefonie i na karcie SIM, ich przenoszenie, grupowanie czy programowanie szybkiego wybierania. Niby nic nadzwyczajnego, ale nie wspomniałem, że potrafi liczyć, ile minut przegadaliśmy, ile to kosztowało uwzględniając darmowe minuty w oparciu o ustalony limit (nie potrafi rozróżnić operatora, co powodowało, że nie była to super przydatna funkcja) czy synchronizować kontakty z serwerem. Szczena opadła, co nie ? Pisząc o serwerze, mam na myśli serwer Google. Z ciekawych funkcji znajdziemy również licznik ilości danych w transmisji komórkowej czy możliwość wykonywania wideorozmów. Producent zaproponował wiele sposobów na wprowadzenie tekstu. SMSy możemy pisać wykorzystując klawiaturę alfanumeryczną, klawiaturę QWERTY lub wprowadzając tekst "rysując" go na ekranie. Wszystkie z metod są wyjątkowo wygodne oprócz ostatniej, która niestety słabo działa, ale możliwe, że do tego potrzeba wprawy.
Na bardzo wysokim poziomie w tym telefonie stoją multimedia. Tylny aparat ma 5 megapikselową matrycę i robi świetnej jakości zdjęcia (przynajmniej jak na tamte czasy, bo obecnie ten aparat nie zrobiłby dużego wrażenia). Producent stawia duży nacisk na ten aspekt urządzenia, co bezpośrednio przekłada się na zaawansowane funkcje fotograficzne. Można zmieniać tryby z Auto na Noc, Plaża czy Sport, włączyć wykrywanie twarzy czy tryb panoramiczny. Z bardziej ambitnych funkcji mamy możliwość ustalenia balansu bieli, czułości (maksymalnie ISO 800) czy włączenia trybu makro. Aparat ponadto posiada samowyzwalacz oraz umożliwia ustawienie ręcznej lub automatycznej ostrości. Najciekawszą funkcją jest jednak, według mnie, nagrywanie filmów z szybkością 120 klatek na sekundę. Cierpi jednak na tym wielkość klatki filmu. Tylna kamera nagrywa film z rozdzielczością 640x480, co było standardem w tamtych czasach. Przy trybie 120 kl./s matryca rejestruje już tylko film w rozdzielczości 320x240. Na pokładzie telefonu znajduje się dosyć zaawansowany edytor wideo i dobrze prezentujący się odtwarzacz audio z funkcją sortowania po wykonawcach, albumach czy gatunkach, powtarzania pojedynczych utworów czy całości. Nie dużo gorzej prezentuje się odtwarzacz wideo, którego atutem jest wspieranie technologii DivX, spotykanej tylko w droższych urządzeniach tego okresu. Mamy również przejrzysty menedżer plików, który pokaże posortowane pliki według typów (Moje obrazy, Moje dźwięki, Moje wideo, Pliki flash, Dokumenty). Nie zabrakło tak banalnych funkcji jak: dyktafon czy radio FM. Do pełni satysfakcji brakuje tylko gier (jest ich kilka, w tym jedna dotykowa). Wśród nich znalazłem Need for Speeda, ale niestety satysfakcja z grania jest niewielka, a samochody bardzo kanciaste.
Wspominałem już, że urządzenie wyposażone jest w modem i to nie byle jaki? Urządzenie wspiera transmisję GPRS, EDGE, UMTS oraz HSDPA, umożliwiając tym samym transmisję na poziomie do 3,6 Mbit/s. Niestety nie ma technologii HSUPA, co uniemożliwia szybkie wysyłanie danych. Szkoda. Przeglądarka jest bardzo prosta, ale posiada to co najważniejsze. Można wpisać adres www, dodać dowolną stronę do zakładek i przeglądać historię. Dodatkowo mamy dedykowane aplikacje od Google do obsługi poczty, map czy YouTube. Nie wyobrażajcie sobie jednak za dużo. Porównywać te aplikacje z tymi działającymi pod Androidem 6.0, to jak porównać kosę z nowoczesnym kombajnem zbożowym. Ważne jednak, że działają. W tej samej kategorii funkcji znajdziemy też terminarz, budzik, kalkulator, notatnik czy konwerter jednostek.
W czwartej kategorii funkcji znajdziemy ustawienia ekranu (jasności, motywu czy czcionki), telefonu (funkcję oszczędzania energii, menedżer pamięci czy narzędzie do resetowanie urządzenia) oraz połączeń (m. in. blokowanie połączeń czy ich przekierowywanie). W takim urządzeniu nie mogło też zabraknąć transmisji bezprzewodowej. Telefon posiada Bluetooth. Niestety jest on tylko w wersji 1.2, co nie było standardem w tamtych czasach (inne urządzenia posiadały wersję co najmniej 2.0). Sytuację ratuje jednak fakt, że za pomocą Bluetooth możemy udostępniać Internet, podłączyć bezprzewodowe słuchawki czy zestaw głośnomówiący i nie tylko. Najbardziej rozczarowuje jednak brak WiFi. Posiadały go dopiero kolejne urządzenia od LG, następcy Viewty. Nie wspomniałem o jednej bardzo ciekawej funkcji. Telefon posiada wielozadaniowość. Można mieć otwartą po 1 aplikacji z każdej kategorii plus uruchomiony w tle odtwarzacz muzyki. Więcej niż 5 aplikacji nie idzie uruchomić.
Pojemność baterii to 1000 mAh, co starczało mi spokojnie na 1 dzień użytkowania, a zapewne w razie potrzeby nawet na trochę dłużej. Pliki użytkownika można przechowywać nawet na 2 GB karcie pamięci. Urządzenie obsłuży kartę 8 GB, ale musi być odpowiednia wersja oprogramowania (najstarsza nie obsłuży dodatkowych 6 GB).
Telefon stał się przełomowym urządzeniem. Miał wielu konkurentów, ale z wyższej półki cenowej. Telefon był stosunkowo tani i na rynku dotykowych urządzeń "dla ludu" nie miał sobie równych. LG postawił na super multimedia. Mnogość funkcji aparatu, świetna optyka i telefon stylizowany na aparat fotograficzny, to coś, co przyciągało. Nie zabrakło też edycji zdjęć czy filmów z poziomu urządzenia, które można było od razu opublikować. Świetnej jakości dźwięk z wbudowanego głośnika też robił swoje. Telefon był idealnym urządzeniem dla osoby, która nie bała się technologii, a jednocześnie nie miała zbyt zasobnego portfela. W telefonie za nieduże pieniądze można było w końcu przeglądać intuicyjnie zasoby Sieci, choć w tamtych czasach wiązało się to jeszcze niestety z dość wysokimi opłatami (otwarłem na nim maksymalnie kilkanaście stron przez cały okres użytkowania). Szybkość dostępu do Sieci robiła jednak wrażenie. Telefon posiadał stylus do jego obsługi, choć mi rzadko się przydawał. W razie potrzeby był przyczepiony cały czas do urządzenia. Wyglądał stylowo, zresztą jak sam telefon. Połączenie czerni że srebrnymi wstawkami powoduje, że telefon wygląda zjawiskowo. Jedyny problem, który trochę doskwierał to brak WiFi. Nie można jednak mieć wszystkiego.
Koniec cz. 1
Jeśli posiadasz w swojej szufladzie jakieś niebanalne urządzenie , którego nie używasz i tylko zbiera kurz, to dobry sposób, by się go pozbyć za tabliczkę czekolady. Telefon nie musi być w dobrym stanie wizualnym, lecz powinien być w pełni sprawny i najlepiej posiadać ładowarkę (choć nie jest to konieczne). Przygarnę urządzenie, które ma w sobie to coś i nie jest oklepane (tak jak np. Nokia 3310). Oczywiście wspomnę we wpisie o "darczyńcy" :‑).