Toshiba oszukuje od lat, tylko nikt o tym nie wiedział?
26.07.2015 | aktual.: 26.07.2015 21:55
Przez wiele lat japońskie firmy cieszyły się zasłużoną i nienaganną opinią firm solidnych i nowatorskich. Japończycy pracujący w korporacjach, dla wielu Europejczyków byli symbolem perfekcyjnej dokładności i pracowitości, a japońskie firmy niewątpliwie dla wielu europejskich biznesmenów stanowiły wzór nieco dziwnego, ale skutecznego ładu korporacyjnego. Bez wątpienia w branży elektronicznej takim producentem jest firma Toshiba, znana dobrze z dobrych jakościowo produktów elektroniki domowej, komputerowej i medycznej. Przypuszczam, że już dużo mniej osób wie, iż Toshiba jest także jednym z czołowych producentów rozwiązań służących do produkcji energii elektrycznej przy pomocy elektrowni nuklearnych.
Toshiba to jednak nie tylko współczesne laptopy, dyski SSD (wcześniej dyski talerzowe), klimatyzatory i tym podobne, znane każdemu z nas współczesne produkty. Toshiba to przede wszystkim japońska firma z bogatą, bo liczącą sobie niemal 140 lat tradycją, Toshiba to japońska duma i właśnie na tej dumie pojawiło się niedawno olbrzymie pęknięcie, które najprawdopodobniej mocno zatrzęsie tą firmą, wydawałoby się, bez skazy. W świadomości wielu społeczeństwa japońskiego, Toshiba ma tak samo olbrzymie zasługi jak dla Amerykanów Ford, IBM, Microsoft czy Apple, a dla Brytyjczyków … ciężko powiedzieć, przecież oni wszystko sprzedali.
Z historią w tle
W 1875 roku powstaje niewielka firma Shibaura Seisaku-sho będącą firmą inżynierską działającą na zlecenie japońskiego rządu w zakresie unowocześniania Japonii. Trzeba pamiętać, że przez wiele lat Japonia bardzo mocno izolowała się nie tylko przed wizytami cudzoziemców, ale także przed napływem technologii i rozwiązań dostępnych w Europie i Ameryce. W 1873 Hisashige Tanaka, 76 letni inżynier i wynalazca otrzymuje zlecenie na otwarcie fabryki umożliwiającej produkcję telegrafów.
Hisashige Tanaka nie był pierwszym, lepszym człowiekiem z ulicy jakiego złapano by powierzyć mu to bądź co bądź, odpowiedzialne zadanie. Tanaka znany był już wówczas w Japonii jako wynalazca, który mógł pochwalić się już całkiem niezłym dorobkiem obejmującym między innymi projekty mechanicznych lalek, rozwiązań związanych z oświetleniem na bazie oleju rzepakowego, w tym także zaawansowane zestawy oświetleniowe z pompami dostarczającymi olej do odległych punktów w pomieszczeniach. Opracował także pneumatyczną pompę przeciwpożarową i zegar Myriad, będący do dziś chlubą Japonii.
Myriad Clock składa się 1000 elementów i może pokazywać tradycyjnie godzinę, ale także dzień tygodnia, miesiąc, rok, fazę księżyca, czas japoński i co kwadrans może odgrywać kurant. Ciekawostką jest to, że napędzany jest jedną sprężyną, która zapewnia pracę zegara przez cały rok. Konstrukcja zegara wykonana jest ręcznie, z podstawowych, dostępnych elementów. Jego projekt i budowa zajęły Tanace aż trzy lata. Nieco później Hisashige Tanaka zaprojektował pierwszy, japoński silnik parowy i stworzył pierwszą japońską lokomotywę. Projekt silnika umożliwił także budowę japońskich okrętów parowych.
Po 1860 roku brał udział we wdrażaniu do produkcji broni palnej oraz sam pracował nad projektami tego typu broni. Jakby tego było mało, zajmował się także opracowaniem technologii produkcji szkła. Hisashige Tanaka zwykł twierdzić, że:
Firma bez instytutu badawczego jest jak owad bez czułek.
Nic więc dziwnego, że Shibaura Seisaku-sho rozbudowało swój dział badawczy i zaczynało projektować coraz ciekawsze produkty. Dążenia do wynalazków nie zahamowała śmierć Tanaki w 1881 roku. Zarząd nad firmą przejął jego syn, który nie był już tak wybitnym wynalazcą jak ojciec, jednak świetnie radził sobie w zarządzaniu firmą.
W 1938 roku połączyła się ona z niewiele młodszą, bo założoną w 1890 roku firmą Tokyo Denki. Tokyo Denki to niewielka firma założona przez Ichisuke Fujioka, która początkowo zajmowała się importem lamp łukowych do Japonii. W 1890 roku Tokyo Denki udostępniło na rynku już swoją własną żarówkę łukową.
Z połączenia Shibaura Seisaku-sho oraz Toky Denki powstaje japoński gigant, który pierwotnie został nazwany jako Tokyo Shibaura Electric K.K. To właśnie firmie Tokyo Shibaura Electric Japonia zawdzięcza swoje pierwsze żarówki łukowe.
Wraz z produkcją telegrafów i żarówek Tokyo Shibaura Electric kierunkuje się na produkty ściśle związane z elektryką. Pewnym problemem okazuje się rozporządzenie japońskiego rządu o ograniczeniu produkcji urządzeń AGD z uwagi na rosnące zapotrzebowanie na metal i elektronikę przez japońską armię i marynarkę wojenną. Firma szybko staje się jednym z cenniejszych dostawców lamp elektronowych, radionadajników i generatorów, a także sprzętu medycznego. Pod koniec wojny wiele fabryk zostaje zbombardowanych przez amerykańskie lotnictwo i produkcja zostaje zatrzymana. Ten sam los spotkał fabrykę Tokyo Shibaura Electric, która swoją działalność wznowiła dopiero po wojnie (jedna z fabryk pochodząca jeszcze z przed wojny, została zamknięta dopiero w 2000 roku).
Po wojnie firma stanęła na nogi dzięki produkcji generatorów elektrycznych i z czasem wróciła do źródeł, skupiając się na coraz mniejszym sprzęcie AGD, który jest już sprzedawany nie tylko na terenie Japonii, ale także w innych krajach azjatyckich. Niezwykłą popularnością cieszy się tu garnek do gotowania ryżu. W 1950 roku Japonia staje się powoli liderem w dziedzinie nowoczesnej elektroniki. Japońskie firmy nie tylko rozpoczynają wyścig w miniaturyzacji, ale oferują niezwykle nowatorskie produkty elektroniczne cenione na całym świecie. Także i Tokyo Shibaura Electric znajduje się w awangardzie japońskich firm dostarczając coraz to nowe produkty i rozwijając sieć sprzedaży i dystrybucji, a także fabryki w Azji.
Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Tokyo Shibaura Electric rozpoczyna pracę nad japońskimi komputerami i procesorami tekstu japońskiego. Przez długi okres czasu niezwykłym problemem było stworzenie maszyny, przy pomocy której można by edytować tekst w języku japońskim (wraz z kilkoma rodzajami pisma). W 1978 pierwszą taką maszynę - JW10 - prezentuje właśnie Tokyo Shibaura Electric. Komputer ten (powinno się mówić na niego raczej procesor tekstu) mógł przechowywać do 80 tys. słów, posiadał 10 MB dysk wewnętrzny i 24 igłową drukarkę.
W 1984 roku Tokyo Shibaura Electric oficjalnie zmienia nazwę na dobrze dziś znaną Toshiba Corporation i do 21 lipca uznawaną za jeden z wzorów świetnie prosperujących, japońskich firm elektronicznych. W 1986 roku Toshiba prezentuje pierwszego na świecie laptopa z wbudowanym twardym dyskiem - model T‑3100.
Na przestrzeni lat, Toshibę omijały skandale i afery jakie przypadły w udziale wielu innym producentom. Drobne potknięcia firmy związane z wadliwymi produktami przytrafiały się Toshibie jak wielu innym producentom, ale zgodnie z zasadą - "nie myli się ten co nic nie robi", nie miały one większego wpływu na wizerunek firmy.
Wizerunek Toshiby jednak został bardzo poważnie nadszarpnięty 21 lipca 2015 roku i okazuje się być skandalem, jakich niewiele pojawiło się pośród japońskich gigantów. Wszystko za sprawą raportu z dochodzenia Independent Investigation Committee. Podczas śledztwa prowadzonego przez Independent Investigation Committee ustalono, że Toshiba od wielu lat fałszowała swoje wyniki finansowe, zaniżała koszty operacyjne oraz zawyżała wartość swoich zapasów składowych. Co gorsze, ustalono że praktykę kreatywnej księgowości Toshiba stosowała od 2008 roku i jak wyliczono, przez ten okres zawyżono zysk firmy o blisko 151,8 mld yenów (ok. 1,22 mld USD).
Informacje te w niemałym stopniu wstrząsnęły inwestorami firmy. Choć kwota 1,22 mld USD nie wydaje się przerażająco duża, sprawa rozbija się o japoński honor i dbałość o wizerunek firmy, który w japońskiej tradycji ma znaczenie równie wielkie jak finanse, a kto wie czy nie nadrzędne. Aby zrozumieć skalę problemu, trzeba poznać stosunki jakie panują w japońskich firmach. Toshiba od wielu lat konkuruje z innym producentem elektroniki, także dobrze znanym w Polsce Hitachi.
W 2008 roku, prezesem Toshiby został Atsutoshi Nishida, gdy otrzymał wewnętrzne raporty finansowe firmy stwierdził, że w budżecie firmy Toshiba jest tak gigantyczna dziura finansowa, że firma w żadnym wypadku nie może się do niej przyznać. Zlecił on nie tylko stworzenie księgowej fikcji sprawiającej wrażenie, że Toshiba działa wręcz wzorcowo ale sam prezentował Toshibę jako firmę optymistycznie zapatrującą się w przyszłość. Był wielkim orędownikiem działalności firmy w zakresie produkcji energii jądrowej i alternatywnych źródeł energii. Zapowiadał on nie tylko rozwój tej gałęzi przemysłu, ale także ogromny w niej udział Toshiby oraz rywalizację z czołowymi, światowymi producentami tego typu rozwiązań. Toshiba miała także podjąć walkę o budowę reaktorów wodno-ciśnieniowych na terenie USA, co miało być efektem amerykańskich planów na budowę trzydziestu nowych elektrowni atomowych.
Ujawniony raport sprawił, że obecny prezes Toshiby - Hisao Tanaka podał się podczas specjalnie zwołanej konferencji do dymisji. Nie było to klasyczne, znane europejczykom ogłoszenie swojej rezygnacji. Hisao Tanaka po złożonym oświadczeniu i przeproszeniu inwestorów, klientów i partnerów biznesowych złożył głęboki, japoński ukłon i zastygł w tej pozycji na blisko minutę. Wielu komentatorów znających japońskie realia stwierdziło, że na szczęście tylko na ukłonie się skończyło.
Do dymisji podało się także dwunastu wewnętrznych dyrektorów firmy, odpowiedzialnych za czołowe działy w Toshiba Corporation. Ciekawostką jest fakt, że zgodnie z japońskimi praktykami biznesowymi, w każdej firmie oprócz dyrektorów wywodzących się i związanych z firmą jest kilku dyrektorów zewnętrznych, nie związanych z firmą. Pełnią oni rolę nadzorczą i mają zapobiegać nadużyciom.
Można się zastanawiać, jak mogło dojść do tak wielkich nadużyć przez tak długi okres czasu. Otóż zgodnie z japońską kulturą korporacyjną, pracownik nie może mieć zastrzeżeń do decyzji osoby wyżej położonej na szczeblach korporacji nawet jeśli wie, że w firmie są nieprawidłowości. Jeśli oszustwa finansowe były decyzją prezesa firmy, nie było osoby, która mogłaby powiedzieć, że coś jest nie tak. Z finansowymi nadużyciami stał jednak zarząd firmy, w którym oprócz dwunastu dyrektorów jacy podali się do dymisji, było wielu radców i pracowników zewnętrznych, zajmujących kierownicze stanowiska.
Problem przedstawionych powyżej struktur w japońskich korporacjach nie jest niczym nowym i zaledwie miesiąc przed aferą Toshiby, japoński rząd wprowadził odpowiednie procedury teoretycznie wykluczające tego typu nadużycia finansowe. Zdaniem wielu analityków, nowe procedury nie zmienią japońskich korporacji w których ciągle nadrzędne znaczenie ma wzajemne powiązanie firm oraz osób w nich zatrudnianych na kierowniczych stanowiskach wywodzących się z rozmaitych powiązań rodzinnych i klanowych mających swoje korzenie jeszcze w czasach samurajskich.
Ujawniona afera nie doprowadzi z pewnością do upadku japońskiego giganta i bynajmniej nie jest pierwszą tego typu aferą w Japonii. W 2011 roku ujawniono, iż japoński koncern Olympus, znany między innymi jako producent aparatów cyfrowych i obiektywów, przez lata fałszował wyniki finansowe firmy ukrywając spore, bo wynoszące 425 mln USD straty. W przypadku firmy Olympus, osobą która ujawniła nieprawidłowości w działalności firmy był Brytyjczyk Michael Woodford - który został prezesem Olympusa i nie miał tradycyjnych, japońskich oporów przed ujawnianiem nieprawidłowości.
Niewątpliwie Toshibę jako korporację czeka ciężki okres. Na dzień dzisiejszy wiadomo, że ujawnione w raporcie nieprawidłowości nie są najprawdopodobniej jedynymi grzeszkami na sumieniu tej korporacji. Podejrzewa się, że podobną kreatywną księgowość prowadził dział odpowiedzialny za projekty związane z energią atomową, a warto pamiętać, że Toshiba Corporatiom składa się z kilkunastu drobniejszych działów i każdy z nich, podejrzany jest o podobne fałszerstwa.