Monzo – nie wszystko da się przenieść w świat cyfrowy
17.11.2014 | aktual.: 17.11.2014 10:08
Wraz z rozwojem komputerów i ich możliwości, coraz więcej elementów naszego codziennego życia przenosi się w świat cyfrowy. Zaczęło się niewinnie, od słowa pisanego, zdjęć, muzyki i filmów. Zamiast używać pióra i papieru, piszemy na klawiaturze, zamiast przeglądać wyblakłe, papierowe fotografie, oglądamy je na ekranie komputera. Można by tak wymieniać niemal w nieskończoność. Czasem jednak, pomimo największych starań programistów, pewnych rzeczy nie da się przenieść w wirtualny świat komputera, choć wydawać by się mogło, że wyszło świetnie.
Modelarstwo
Zapewne starsi czytelnicy pamiętają modę na sklejanie plastikowych modeli samolotów, czołgów, okrętów czy samochodów. W latach 80‑tych modelarstwo redukcyjne, bo takim terminem się to wówczas określało, było sporym wyzwaniem. Zdobycie sensownego modelu do sklejania wymagało najczęściej wyprawy na giełdę książkową (w Krakowie) gdzie za dość spore kwoty można było kupić modele tak znanych wówczas firm jak Revell, Matchbox, Italeri. Nieco tańszą opcją było kupienie produktów rodzimego rynku oferującego atrakcyjne modele samolotów PZL, jednak ich jakość pozostawiała sporo do życzenia. Rozsądnym wyborem był zakup produktów pochodzcych z Czechosłowacji, oferujących niezłą jakość za rozsądną cenę, jednak ile można kleić kolejne modele samolotów Avia.
Jak wiadomo, kupno samego model to początek drogi do niezwykłego efektu końcowego. Nawet najlepiej sklejony model nie wzbudzi zachwytu jeśli go nie pomalujemy i z tym było sporo problemów. Bogata gama kolorowych farb zachodnich producentów wymagała sporych nakładów finansowych. Z kolei emalie krajowe (firma Emolak, pamiętam jak dziś) były relatywnie tanie, ale ciężko było dobrać właściwy kolor. Dlatego też mój PZL 11c pomalowany był owszem, na zielono ale farba z połyskiem w rzeczywistości zamieniłaby ów najpiękniejszy myśliwiec w ruchomą tarczę strzelniczą. Na koniec jeszcze kwestia narzędzi, których zdobycie czasem było najtrudniejszym wyzwaniem modelarza. Areograf ? Pan oszalał ?
Dziś modelarstwo jest dużo prostsze i ogranicza się w zasadzie do wytrwałości, umiejętności i najczęściej sporej cierpliwości. Wszystkie elementy niezbędne do sklejania, począwszy od olbrzymiej oferty modeli, poprzez rozmaite farby i kalkomanie, a skończywszy na szpachlach i aerografach są ogólne dostępne i jedyną barierą może dziś być już tylko zasobność portfela. Być może dlatego studio developerskie Madfinger Games a.s. postanowiło przenieść modelarstwo także w świat wirtualny, a konkretnie na iPada i iPhone'a.
Monzo
Monzo to aplikacja umożliwiająca nam składanie na ekranie tabletu rozmaitych modeli. Podobnie jak ma to miejsce w rzeczywistości, dostajemy wirtualne pudełko z wirtualnymi elementami modelu. Niewielką, wirtualną ręką otwieramy pudełko, wybieramy elementy, przekładamy kartki instrukcji. Przechodząc kolejne etapu budowy modelu, jesteśmy prowadzeni za rękę. Kolejne, właściwe elementy składowe modelu są podświetlane sugerując "modelarzowi" co ma umieścić w następnej kolejności. W trakcie budowy mamy możliwość obracania naszego modelu, oglądnięcia go niemal z każdej strony. Niewątpliwym ułatwieniem jest możliwość pomalowania poszczególnych elementów już w trakcie montażu. Bez brudzenia, bez konieczności doboru dyszy areografu, bez strachu, że klej w przyszłości może uszkodzić pomalowaną powierzchnię. Krótko mówiąc, modelarski raj.
Po złożeniu modelu możemy go oglądnąć z każdej strony, bez konsekwencji zmienić kolory, ozdobić go kalkomaniami. Na koniec można zrobić mu zdjęcie, oprawić w ramki i dołączyć do galerii lub podzielić się swoim sukcesem ze znajomymi poprzez media społecznościowe. Wydawać by się mogło, że pomysł prosty, genialny i świetnie wykonany. A jednak....
Po złożeniu modelu samochodu, który jest modelem demo w aplikacji Monzo, miałem bardzo mieszane uczucia. Wykonanie samej aplikacji, obsługa, efekty graficzne, animacje nie budzą najmniejszych zastrzeżeń. Wszystko jest przyjemne w obsłudze i bardzo intuicyjne, jednak ja miałem poważny niedosyt. To wszystko jest zbyt proste, nie ma owego ekscytującego poszukiwania właściwego elementu, wszystko do siebie idealnie pasuje. A gdzie konieczność "podpiłowania" elementu czy konieczność samodzielnego jego wykonania ? Gdzie czasochłonne i żmudne szpachlowanie i szlifowanie miejsc łączenia poszczególnych elementów ? Gdzie sedno modelarstwa ?
Niczego co stanowi kwintesencję benedyktyńskiej pracy modelarza nie znajdziecie w tym programie. Przypuszczam, że każdy model złożycie w góra kilkanaście minut oglądając milionowy odcinek serialu brazylijskiego. Brak mi także możliwości ozdabiania modeli własnymi elementami. Owszem, mamy do dyspozycji wiele kolorów farb i wiele kalkomanii, jednak miło by było gdyby istniała możliwość ręcznego domalowania napisów czy rozmaitych symboli na naszym wirtualnym modelu.
Na koniec kwesta kosztów naszego wirtualnego modelarstwa. Sama aplikacja jest darmowa i zawiera w sobie demonstracyjny model samochodu Monzo, kilkanaście kolorów farb (nie da się ich mieszać) oraz kilka, zupełnie bezsensownych kalkomanii. Czy to jednak może kogoś zadowolić ? Oczywiście nie, więc developerzy zadbali o to, by skusić nas do zakupów w wirtualnym sklepie Monzo. Co w nim znajdziemy ?
- 27 modeli do składania. Większość to własne produkcje Monzo, jednak developerzy dogadali się z firmą Revell i wśród nich jest 5 modeli tej firmy (Messerschmitt BF 109 G-6, okręt żaglowy "Czarna Perła", czołg Panthera, samochód Dragster i niszczyciel czołgów StuG 40.
- 7 zestawów farb modelarskich (każda po 18 kolorów) dobranych tematycznie, np. niemieckie samoloty II wojny światowej, brytyjskie samoloty, kolory współczesnych samochodów. Wybór niby wielki, ale i tak nie można ich mieszać.
- 19 kalkomanii poukładanych podobnie jak farby - tematycznie.
Ceny niestety nie są najniższe, choć wszystko jest tańsze niż w świecie rzeczywistym. Proste i jak dla mnie mało interesujące modele Monzo, przedstawiające rzymską balistę, tokarkę czy mechanizm różnicowy kosztują 0,89 Euro. Te bardziej skomplikowane, jak Maszyna parowa czy motocykle i inne maszyny to już ceny od 1,79 Euro do 5,99 Euro.
Nie lepiej wypadają modele Revell'a. Messerschmidtt kosztuje 6,99 Euro, czołg Panthera 5,99 Euro. Tak więc owe wirtualne modele kosztują nieco mniej niż te rzeczywiste, plastikowe modele (ten sam model czołgu Panther od firmy Revell w rzeczywistości kosztuje około 40 zł). Zestawy farb to wydatek 0,89 Euro, a więc zdecydowanie taniej niż w rzeczywistości, a w dodatku nigdy się nie kończą i nie wysychają. W tej samej cenie sprzedawane są kalkomanie.
Miałem bardzo wielkie problemy z ocenieniem przydatności tej aplikacji (bo wykonanie jest na najwyższym poziomie). Z jednej strony nie dostarcza ona nawet namiastki przyjemności rzeczywistego modelarstwa. Także niewielka ilość ciekawych modeli nie zachęca do dłuższej zabawy. Nie ma też możliwości samodzielnego modyfikowania modeli (np. z PZL 11c zrobć PZL‑24). Wydawałoby się, że jest to idealna aplikacja dla dzieci. Może kształcić zmysł kojarzenia podczas łączenia elementów i pofantazjowania podczas ich końcowego wykańczania. Może pełnić także walory edukacyjne, gdy kupimy dziecku silnik parowy do składania. Nie sądzę jednak by dzieci poświęciły jej więcej czasu bez możliwości dodatkowych zakupów modeli, tylko czy naprawdę warto wydawać na taką wirtualną rozrywkę.
Myślę, że dużo większy pożytek przyniosłoby zakupienie prawdziwego modelu i wspólne jego złożenie z dzieckiem, nawet kosztem efektu końcowego, natomiast aplikację Monzo traktować jako prostą układankę, niczym bardziej rozbudowane puzzle. Aplikacja niewątpliwie starannie wykonana, dla dorosłych jest zbyt prosta, dla dzieci chyba jednak zbyt mało ciekawa.
Program do pobrania za darmo z App Store na iPada lub iPhone'a.