Red Wings: American Aces - podniebna zręcznościówka [Recenzja na premierę]
31.03.2022 13:19
Dziś swoją premierę ma tytułowy Red Wings: American Aces, druga odsłona gry z 2020 roku. Za jej produkcję odpowiada studio All in! Games, będące również oficjalnym wydawcą na komputery osobiste (Steam) oraz konsole przenośne (Nintendo Switch). Tytuł ten, podobnie jak pierwowzór, wzoruje się na dawnych strzelankach zręcznościowych z samolotami na pierwszym planie. Gracz zasiada za sterami podniebnej maszyny i likwiduje pojawiających się na nieboskłonie przeciwników.
Poprzednia odsłona nie wkupiła się w łaski graczy, oferując dość toporne sterowanie oraz wiele pomniejszych błędów, sprowadzających rozgrywkę do nagminnego klepania w klawisze i powtarzania tych samych czynności w każdej z 50, bliźniaczo-podobnych misji. Twórcy postanowili naprawić swe błędy i po pół roku wydać kolejną część, napakowaną po brzegi ulepszeniami oraz modyfikatorami, zwiększającymi pozytywny odbiór gry. Czy im to wyszło? No, nie do końca. Po ogrywaniu tytułu jeszcze przed premierą miałem nieodparte wrażenie, że American Aces to wciąż ta sama gra, na tym samym silniku graficznym, ale z drobnymi zmianami w interfejsie oraz lekko podkręconą otoczką audio-wizualną. W grze, która stawia na umiejętności szybko podejmowanych decyzji i taktykę, grało mi się całkiem przyjemnie, mając w świadomości, że jest to kolejny, prosty do ogarnięcia arcade-shooter.
W grze wcielamy się w obcykanego pilota, asa przestworzy, który sterując swym podniebnym niszczycielem, strąca na ziemię wrogie pojazdy latające. I choć gracz ma do dyspozycji pokaźny arsenał i umiejętności, związane z rozwijaniem naszego samolotu w oprzyrządowaniem bojowym, przez całą grę odczuwałem spory niedosyt akcji. Rozgrywka jest dynamiczna, w powietrzu nie brakuje przeciwników a spektakularnie wyglądające wykończenia, powodują początkowo zachwyt nad pomysłem i animacją. Problem pojawia się, gdy zdamy sobie sprawę z ogromnego ładunku powtarzalności schematów i bycia przysłowiowym "nieśmiertelnym" wśród setek nadlatujących przeciwników. Sztuczna inteligencja tych czerwonych (najczęściej oznaczani tym kolorem są przeciwnicy), kuleje aż zanadto, nieczęsto kierując ich okrężną drogą w naszą stronę, najczęściej stosując manewr kamikaze.
Rozgrywka została podzielona na kampanię dla pojedynczego gracza, a wsłuchując się w prośby społeczności, twórcy zdecydowali się na dodanie trybu wieloosobowego. Ten umożliwia zdrową realizację między innymi graczami na małych arenach dla 10 osób. Znacznie umila zabawę fakt, iż zmierzymy się z nieco inteligentniejszymi oraz trudniejszymi przeciwnikami niż ostro oskryptowane boty. Śmietanką na torcie jest tutaj rozbudowana kampania dla pojedynczego gracza, wprowadzająca wartką historię fabularną. Gracz ma za zadanie oczyszczenie nieba w 30 misjach, zważając na coraz to liczniejsze i groźniejsze fale przeciwników. Po każdej wygranej misji otrzymujemy podsumowanie, w którym nagradzani jesteśmy złotymi gwiazdkami. Po zebraniu wystarczającej ilości możemy przeznaczyć je na rozwój umiejętności pasywnych, użytkowanych w trakcie lotów, a ładowanych za pomocą zestrzeliwanych przeciwników. Do dyspozycji są także perki dotyczące maszyny oraz misji. Warto więc zadbać o pozytywne rozpatrzenie misji, otrzymując po 3 gwiazdki, by szybko i sprawnie rozwinąć maszynę.
W trakcie zadań musimy zdobywać jak najwyższe wyniki, pokonując w spektakularny sposób przeciwników, podbijając mnożnik punktów do wysokich wartości. Poza tym na ekranie uświadczymy wskaźnik wytrzymałości i paliwa, o które musimy zadbać w trakcie lotu. Tu dochodzą elementy interaktywne, pozwalające nam podreperować stan naszego wyposażenia, ewentualnie ukrócić możliwości przeciwników nad wzywaniem dodatkowych posiłków. Czasami pojawią się mini gry, w których otrzymujemy dodatkowe gwiazdki lub polepszamy swoje możliwości pilotażu w podniebnych przestworzach.
W moim odczuciu Red Wings: American Aces to dobra, postawiona na zręczność i zabawę gra akcji, która niestety nie rozwinęła zawczasu swojego potencjału. Produkcja cierpi na drobne błędy związane z niedopracowaną mechaniką i znaczną powtarzalnością schematów. Twórcy nie rozwinęli do tej pory systemu sterowania, ograniczając graczy komputerowych samą klawiaturą - wsparcia dla myszki nie ma i nie wiadomo, kiedy się pojawi. Zapewne właścicieli konsolek Nintendo będą mieć o wiele szersze pole do manewru jak i miłośnicy grania na padzie ... Debiut nowej części uważam za udany, choć grze brakuje nieco szerszego dopełnienia - więcej misji, różnorodność przeciwników i nieco więcej zadań w grze. Obeznany w symulatorach gracz, ceniący klasyczne gry zręcznościowe, powinien się odnaleźć w tym podniebnym świecie walk w przestworzach. Po cichu mam nadzieję na debiut gry na Androida :)
Gra w dniu swojej premiery została wyceniona na 35,19 zł (obniżka -20% na Steam) oraz 9,59$ (obniżka -20% na stronie Nintendo).
* - klucz recenzencki otrzymałem od better Gaming Agency. Dzięki za wsparcie!