Multimedia ponad wszystko — czy Samsung Galaxy S10+ to kombajn doskonały?
11.08.2019 | aktual.: 12.08.2019 11:49
Na rynku elektroniki konsumenckiej dominują jak zawsze telefony. Ich ilość oraz stopień zaawansowania często przyćmiewa zeszłoroczne modele, mocno pozostawiając je w tyle. Co generację obserwujemy zmianę w ekranie, akumulatorze, systemie operacyjnym oraz aparatach, które zdają się ewoluować. Odkąd tymczasowo odszedłem od pisania stricte na dobrych programach, trochę zmalała ilość powierzanych mi na testy smartfonów, ale to nawet dobrze, gdyż z generacji na generację zmian jest naprawdę malutko. Te zazwyczaj kosmetyczne, objawiają się w postaci większej ilości aparatów (z tyłu i przodu) oraz lżejszej nakładce systemowej.
Słowem wstępu
Dwa tygodnie temu otrzymałem na warsztat flagowy model smartfonu od Samsunga - Galaxy S10 Plus, różniący się od podstawowej wersji kilkoma znaczącymi elementami. Przyznam szczerze, że odkąd zainwestowałem w średnią półkę z Nokią 7 Plus, nie mam za bardzo ochoty wracać do wyższych wydajnościowo modeli. Wystarcza mi to, co mam, choć czasami tęsknię za nieco lepszą jakością wideo. Myślałem nad zmianą telefonu na model z najwyższej półki, który zastąpiłby mi aparat, lecz wciąż nie potrafię się przełamać i kupić model kosztujący ponad 4 tysiące złotych. Postawiłem więc na Samsunga i udało się otrzymać do testów jego flagowy model.
Miałem też na uwadze Huawei P30 Pro, ale ze względu na jego nakładkę systemową oraz wygląd, dałem sobie spokój, choć muszę przyznać, że gdyby posiadał czystego Andka, brałbym jak Adam Ewę. Wiele się słyszy o wojnie marketingowej między mocarstwami telekomunikacyjnymi, które mają w zwyczaju oferować wiele modeli w każdym roku, stawiając na pierwszej linii zysk nad jakością swoich produktów. Ja w swojej recenzji, pierwszych wrażeń, testu – chciałbym wam przybliżyć aspekt multimedialny flagowca od Samsunga. W internecie jest masa artykułów o specyfikacjach, jakości komponentów oraz wrażeń z użytkowania na tym telefonie, lecz ja po prostu nie chciałbym powielać i tak już wielokrotnie podawanych treści. Skupię się krótko na wrażeniach z budowy i wykonania, od razu przechodząc do funkcji multimedialnych. Bo nie ma co się okłamywać – częściej kupujemy nowy telefon dla aparatu, niż dla wydajności, która walczy z roku na rok, coraz wyższymi cyferkami.
Pierwsze wrażenia
Zestaw, jaki otrzymałem, nie różni się od tych dostępnych w sklepie – ładowarka sieciowa wraz z kablem USB‑C-USB, słuchawki douszne oraz dwie przejściówki z USB‑C na USB, oraz microUSB. Muszę przyznać, że to fajny krok ze strony producenta, że wyposaża swój flagowy model w tak bogate akcesoria, lecz mi osobiście obie przejściówki się nie przydadzą, tym bardziej że trzeba pamiętać, by je ze sobą nosić. W kwestii budowy będę więc polegał na wrażeniach z poprzedniego modelu, który miałem możliwość testować oraz z obecnie posiadanego telefonu.
Kwestia wielkości wyświetlacza to u mnie drobnostka, gdyż na co dzień korzystam z 6‑calowego potworka, a zastosowany w S10+ wyświetlacz o przekątnej 6,4 cala jest fizycznie, minimalnie większy od Nokii 7 Plus. To, co zawsze mnie mierziło we flagowcach od Samsunga, to lekko zaoblone boczne krawędzie ekranu. Ten tzw. Edge nadaje urządzeniu ładniejszego wyglądu, lecz w połączeniu z dużym ekranem i przy masywnej łapie użytkownika, poruszanie się jedną ręką jest po prostu złe. Mam na myśli fakt, że ciężko jest obsługiwać telefon jedną dłonią i nie wywoływać jakiejś funkcji poprzez zwykłe trzymanie telefonu. Na dłuższą metę idzie się do tego przyzwyczaić, choć osobiście zrezygnowałbym z tej opcji, jeśli byłaby taka możliwość. Druga sprawa to materiał pokrywający plecki, tak samo, jak u poprzedników – ceramika i szkło, daje ciekawy efekt, ale zwiększa podatność na stłuczenie oraz niemiłosiernie zbiera odciski palców. Do tego dochodzą wysokie temperatury na dworze i prócz palców na ekranie, tłuszcz i pot mocno rozmazuje się na obudowie.
Są to co prawda detale, które można skrzętnie ukryć za specjalnym etui, które trzeba sobie osobno dokupić lub nakleić wysokiej jakości szkło ochronne na front. Ja z tego zrezygnowałem i podczas testów starałem się nie wypuścić telefonu z rąk. Kwestia poprawnego chwytu okazała się wystarczająca, by telefon nie wyślizgnął się przez przypadek z łapska, choć wkładając go do kieszeni, miałem więcej obaw. To, czym przemawiało za mną za wzięcie do testów S10+ niż jej podstawową wersję (S10), był brak notcha a zastosowanie dwóch kamerek w prawym górnym rogu, frontowego wyświetlacza. Raz, że spodobała mi się akcja z dedykowanymi tapetami które wykorzystują efekt dwóch ułożonych obok siebie obiektywów, a poza tym ładniej to wygląda niż kropka w ekranie.
Z tyłu natomiast zainstalowano aż 3 obiektywy. W przypadku tego z przodu mamy do dyspozycji normalny, jak i szeroki kąt, a z tyłu dochodzi jeszcze dwukrotne przybliżenie. I to właśnie zdecydowało, że tak bardzo chciałem sprawdzić ten model w praktyce. Trzy obiektywy o jasności f/1.5-f/2.4 i 2x f/2.4, z przybliżeniem 0,5x, 1x i 2x. Idąc tym tropem — zawsze byłem zainteresowany szerokim kątem, wysokiej jakości głównym obiektywem, dobrym jakościowo i w kwestii stabilizacji przybliżeniem oraz zoomem cyfrowym, by podejrzeć co jest na dalszym planie. Nie będę się tutaj rozwodzić nad porównaniem jakościowym do P30 Pro, choć patrząc na sample od znajomych, którzy mieli okazję się nim pobawić, zdaje mi się, że Huawei dodatkowo wyciąga zbytnią ostrość ze zdjęć. Ale i to pewnie poprawią w najbliższej aktualizacji.
System a użytkowanie
Jak już wcześniej niejednokrotnie wspominałem, jestem fanem czystego systemu operacyjnego Android, pozbawionego wymyślnych nakładek systemowych a co za tym idzie, mocno wydłużonego czasu działania na akumulatorze. Od premiery 8 galaktyki, Samsung poczynił znaczące postępy w kwestii odchudzania swojej nakładki na rzecz prostszej obsługi oraz bogatej personalizacji. Ich nakładka One UI robi wiele dobrego w kwestii dostosowania telefonu do spersonalizowanych potrzeb użytkownika, nie wciskając mu na siłę niepotrzebnych funkcji. Bardzo mnie to cieszy, gdyż mocno polubiliśmy się z nakładką i muszę przyznać, że pracuje się na niej bardzo sprawnie – tak w sprawie gestów, jak i personalizacji w trybie nocnym.
System jest bardzo przejrzysty oraz reaguje bardzo sprawnie i szybko. Nie dziwota, gdyż wewnątrz zastosowano procesor Exynos 9820 o taktowaniu 2.70 GHz i 8 rdzeniach. Taki układ daje nam pewność bezstresowej pracy oraz zabawy o ile ktoś wykorzystuje swój telefon do zaawansowanego grania. Ja mam już to za sobą, raczej zagrywając się od czasu do czasu jakimś zapychaczem i bardziej skupiam się na fotografii mobilnej. Nie mam jednak nic do zarzucenia w kwestii zastosowanych głośników, jakości połączeń oraz fenomenalnego ekranu, który razi wręcz swoim bogactwem kolorów, oraz nader przesadzoną jasnością. Amoledy na rynku dają poczucie korzystania ze smartfonów klasy premium, lecz do mnie bardziej przemawia jakość, którą otrzymujemy tuż po zrzuceniu materiału na dysk twardy komputera.
Ujęcia w praktyce
Znam osoby, które w ciemno zaopatrują się w urządzenia producenta, zamieniając swój roczny telefon flagowy, na nowy. Mimo że Samsung ma w zwyczaju co roku wydawać ewolucyjny telefon, to tak naprawdę prawdziwa rewolucja zdarza się raz na 3‑4 modele. Pamiętam, jaki był przeskok z 5 na 8 galaktykę. To można było zauważyć gołym okiem jak wiele się w tym aspekcie zmieniło, tu niestety nie jest to aż tak bardzo widoczne. Biorę jednak pod uwagę profesjonalne serwisy bijące wręcz pianę z ust, widząc lekko zwiększone cyferki specyfikacji w nowym modelu, lecz w kwestii użytkowej, różnic wielkich nie ma.
Bardzo interesował mnie aparat w najnowszej galaktyce, gdyż jak to bywa w nowych Samsungach z plusem, jest on najwyższej klasy i pod względem jakości wykonanych fotografii oraz jasności. No ale w tym wypadku mamy pewien problem. Telefon, jakim na co dzień wykonuję zdjęcia to Nokia 7 Plus, posiadająca jasność f/1.75 na głównym obiektywie a Samsung Galaxy S10+ f/2.4. Szkoda, choć zawsze można ratować się zoomem, mającym lepszą matrycę ze światłem f/1.5 wzwyż. Tylko że zdjęcia wykonane na takim przybliżeniu nie zawsze oferują zadowalającą jakość, gdyż szumy są bardziej widoczne.
Jeśli zaczniemy mówić o zdjęciach, to muszę przyznać, że wychodzą one bardzo ładnie. Są pełne detali, kolorów oraz jakości, choć w kilku przypadkach wysokie szumy robią swoje. Wykonałem podczas testów kilkanaście zdjęć, i ewidentnie widać, że te nocne mają mocne tendencje do poruszeń oraz gubienia punktu ostrości. Jeszcze jak jesteśmy cierpliwym użytkownikiem, chwilkę postoimy po wykonaniu zdjęcia, inaczej otrzymamy rozmyte błoto.
W pełnym mroku zdjęcia wychodzą naprawdę źle, więc dałem sobie z nimi po prostu spokój. Całość sampli można zresztą zobaczyć na oficjalnej GALERII, gdzie nie ma skompresowanych próbek.
Filmowanie a rzeczywistość
Ten aspekt robił mi największe nadzieje. Raz, że szeroki kąt, obiektyw ze świetnej jakości matrycą, podwójny bezstratny zoom oraz 10x przybliżenie cyfrowe. Taki zbiór obiektywów potrafi zadziałać cuda, oddając użytkownikowi całą gamę obiektywów, umożliwiających tworzenie różnorakich filmów. I tu muszę przyznać, że Samsung odrobił prace domowe, oferując w swoim flagowcu, iście flagowe matryce filmowe.
Filmy cechuje wysoka jakość nagrywanego obrazu, świetne odwzorowanie barw (tych przy HDR i HDR+) oraz zastosowanie świetnej stabilizacji. Podczas nagrań, by móc skorzystać z funkcji dodatkowych obiektywów, musimy niestety przesiąść się z ratio 16:9 na 18:9. Burzy to mocno koncepcję filmową, gdyż kadrowanie w postprodukcji może zmniejszyć jakość materiału filmowego. Nie zwracałem za bardzo uwagi na dedykowane filtry czy animacje, jakie możemy wpuścić do filmu, skupiając się na nagraniach, jakości oraz łapaniu ostrości, które w tym wypadku działa fenomenalnie.
Jak zresztą widać na w/w prezentacji, kamera do filmowania działa świetnie, choć podczas przybliżania oraz używania szerokiego kąta, doskwierać nam będzie mocno galaretowaty obraz. Można to nieco naprawić, korzystając z gimbala lub wykonując uważniejsze ruchy, lecz ja podczas testów nie miałem w planie aż tak patyczkować się z flagowcem za ponad 4000 zł. Poza tym spotkałem się z problemem, który jak widać nie został jeszcze należycie naprawiony, a mam na myśli płynny przeskok między obiektywami w trybie nagrywania filmów. Gołym okiem na ekranie a co dopiero na komputerze, widać mocny przeskok po wybraniu innego obiektywu. Problem jest taki, że wielokrotnie po wybraniu innej ogniskowej, zdarzają się problemy z łapaniem ostrości lub stabilizacją.
Podsumowanie
Byłem bardzo zainteresowany opisywanym przeze mnie w dzisiejszej recenzji, aparatem. W kwestii działania i wydajności oraz poprawnego czasu pracy ciężko znaleźć mu godnego przeciwnika. Zdjęciowo i filmowo ma się czym pochwalić, chociaż wg mnie ładowanie takiej ilości aparatów, bardziej szkodzi niż przynosi pozytywny efekt – wystarczy zobaczyć jakiej klasy aparat jest w trzecim Pixelu Googla, który sam jeden mocno trzyma poziom, pozostałych flagowców. Na tę chwilę muszę spasować z kupnem tego modelu, gdyż kwota zakupowa stojąca na poziomie 4300zł jest na tę chwilę dla mnie zaporowa, być może w ciągu najbliższych miesięcy nieco spadnie - tym bardziej że właściciele abonentów telefonicznych, uwielbiają takowe modele wyprzedawać. Bardzo podoba mi się szybkie ładowanie, czas pracy od 2 do 3 dni na baterii w cyklu mieszanym oraz fenomenalnej klasy aparaty. Minusów jest mniej, ale i tak to cena najbardziej przeraża. Boli też fakt, iż za 3/4 tej ceny możemy nabyć P30 Pro mające podobną specyfikację, ale nie posiadające już tak fajnej nakładki systemowej. Czy aby teraz można stwierdzić że jest to smartfon doskonały? Ciężko powiedzieć, lecz na pewno wart uwagi.