Kult na wieki — Mafia: The City of Lost Heaven
06.12.2017 | aktual.: 08.11.2018 18:53
Zapewne każdy z Was w błogich czasach dzieciństwa miał chęć zostać prawdziwym gangsterem rodem z filmu "Ojciec chrzestny". Z klasą, z zasadami, ale brutalnym i bezwzględnym. O ile nic nie było w stanie ograniczyć naszej wyobraźni, z realizacją "przemiany" w prawdziwego mafiosa było już gorzej. Wojny podwórkowe zazwyczaj toczyły się do pierwszej krwi i zwaśnione strony automatycznie przerywały "zabawę", aby dać sobie czas (ewentualnie definitywnie zakończyć bójkę). Producenci gier komputerowych od lat wychodzą naprzeciw niespełnionym ludzkim instynktom (potrzebom?) tworząc najróżniejsze produkcje, od symulatora kromki chleba (sic!) po jedną z najlepszych gier fabularnych na planecie, jaką oczywiście jest rodzimy Wiedźmin 3. Nie nad nim jednak dzisiaj będę się rozwodził, a nad znacznie starszą produkcją, za którą odpowiedzialni są nasi południowo-zachodni sąsiedzi. Produkcją tak dobrą, że na stałe zakorzeniła się w umysłach graczy (choć nie tylko) i przez lata była i nadal jest wzorem do naśladowania. Mafia: The City of Lost Heaven, bo temu tematowi poświęcę swój wpis, to jeden z najlepszych przedstawicieli gier osadzonych w mafijnych klimatach. Wszelkie podziękowania za tak fantastyczną produkcję możemy składać na ręce Czechów, a konkretnie studiu Illusion Softworks (aktualnie 2K Czech). To właśnie oni są odpowiedzialni za stworzenie "symulatora gangstera".
Ważnym dniem dla fanów gry jest 29 sierpnia 2002 roku, gdyż wtedy ta produkcja mogła w końcu trafić pod strzechy zapalonych graczy. Za wydanie gry odpowiedzialna była firma Gathering of Developers. W Polsce natomiast zaszczyt wydania tak świetnej produkcji przypadł firmie Play-It, znanej z dystrybucji w naszym kraju m. in. Grand Theft Auto, Grand Theft Auto 2, Grand Theft Auto III, Half-Life czy Max Payne. Mój egzemplarz gry został opracowany przez Cenegę, pod banderą "Kolekcji klasyki", co widać na zdjęciach. Polscy gracze mogli cieszyć się tą produkcją 3 miesiące po światowej premierze, 27 listopada 2002 roku. Prawdopodobnie ze stratą dla graczy, obie firmy (Gathering of Developers, Play-It) dzisiaj już nie funkcjonują, co tylko uzmysławia z jak leciwą produkcją mamy do czynienia.
Czesi wypuszczając Mafię idealnie trafili w gusta miłośników gier. Produkcja cechowała się bardzo dobrą grafiką, niesamowicie klimatyczną muzyką oraz przywiązaniem wagi do realizmu. Autorom świetnie udało się uzyskać klimat Ameryki lat 30‑tych, co pogłębiło pozytywne odczucia płynące z gry. Muszę przyznać, że sam jestem fanem tej produkcji - stąd ten wpis - i do dzisiaj robi ona na mnie spore wrażenie. Dobrze pamiętam moment, w którym pierwszy raz pochłonął mnie ten gangsterski świat. Produkcja pozostawiła we mnie tyle skrajnych emocji, że na zawsze wpisała się w osobisty ranking najlepszych gier wszech czasów. Dzieło Czechów rzuciło mną o podłogę, ocuciło, a następnie uzależniało minuta po minucie nie dając żadnych szans jakiejkolwiek innej grze. Ślady tamtego uzależnienia odczuwam po dziś dzień. Uruchomiłem Mafię na chwilę, żeby zrobić tylko kilka screenów do bloga, po czym ze zdziwieniem stwierdziłem, że minęły ponad dwie godziny.
Mafia ma do zaoferowania niesamowitą, pełną zwrotów akcji historię niejakiego Thomasa Angelo - zwykłego taksówkarza - którego życie odmieni się diametralnie po przypadkowym spotkaniu dwóch gangsterów, uciekających przed pościgiem. Tak rozpoczyna się pierwsza misja, w której z pomocą naszej taksówki - oraz dwóch uzbrojonych gangsterów w środku - próbujemy zgubić mafiosów z konkurencyjnej "rodziny".
Zagłębiając się w tę produkcję będziemy świadkami przemiany naszego protagonisty w mafiosa, co nie znaczy, że wyzbył się uczuć, aby zostać twardym i bezwzględnym brutalem. Wielokrotnie – już po wejściu w szeregi rodziny - będziemy świadkami wątpliwości głównego bohatera, jego rozterek, czy aktów łaski względem osób do zlikwidowania. I to jest jeden z elementów, za który Mafia jest tak cenioną grą komputerową.
Kolejnym ogromnym plusem są pieczołowicie odwzorowane samochody z epoki, niestety bez praw do nazw jednak z identycznym wyglądem w stosunku do realnych odpowiedników. Wszystkimi pojazdami możemy się przejechać (czytaj ukraść i uciekać), a wszelkie informacje o tych automobilach uzyskamy z Autoencyklopedii dostępnej w Menu gry, dlatego warto tam zajrzeć. Z poziomu Menu uzyskamy także dostęp do:
- wprowadzenia, czyli początkowego filmu gry i wstępu do rozgrywki,
- samouczka, w którym będziemy stawiać pierwsze kroki,
- nowej gry, jeżeli czujemy się na siłach zacząć bez wskazówek z samouczka,
- trybu swobodnej jazdy, gdzie bez przeszkód możemy eksplorować Lost Heaven,
- jazdy ekstremalnej, gdzie po ukończeniu gry możemy znaleźć kilka/kilkanaście godzin dodatkowej zabawy wykonując różne misje,
- wspomnianej już wcześniej autoencyklopedii, gdzie dostępne są informacje takie jak waga, moc, prędkość maksymalna, informacja o zamontowanym silniku itd.
- opcji, a tam możemy ustawić sterowanie, jakość grafiki i dźwięk pod własne preferencje,
- informacji o twórcach gry,
- zmiany profilu (przydatne, gdy druga połówka też chce zagrać, a my nie chcemy konkurencji na tym samym profilu),
- wyjścia, ale ta opcja nie jest interesująca (zaprowadzi nas tylko do nudnego pulpitu).
W całym zachwycie nad grą nie napisałem co to jest za gatunek. Jest to gra akcji, gdzie z perspektywy trzeciej osoby sterujemy naszym protagonistą, wykonując najróżniejsze misje zlecone przez szefa mafijnej rodziny, Dona Salieri. To właśnie on stoi na czele tej familii i rozporządza zadaniami pomiędzy gangsterami. Zadania zlecone naszemu Thomasowi będą najróżniejszej maści, od zdewastowania automobilu do bardzo precyzyjnie zaplanowanego morderstwa jednego z wielu wrogów rodziny. Misje są różnorodne i nie odnosi się wrażenia, że zadania to typowe "zapchajdziury". Wręcz przeciwnie, przy prostych zadaniach, gdy "praca" idzie zbyt łatwo, gra po prostu nie daje nam się nudzić. Tak jak dobry film potrafi nas zaskakiwać i wywoływać skrajne emocje, tak ta produkcja dzielnie dotrzymuje kroku dobrej adaptacji filmowej w budowaniu suspensu.
Historia przedstawiona przez producentów jest tak ciekawa i wciągająca, że wielu redaktorów recenzujących tę grę porównuje ją do dobrego filmu, czego i ja nie uniknąłem. Podpisuję się pod tym obiema rękami. Jeżeli jest gracz, który nie grał w Mafię, musi zagrać. Jeżeli jest ktoś, kto ukończył ją dwa razy, niech ukończy trzeci raz. Dla takiej historii warto. Szczególnie teraz, gdy można się w nią bez przeszkód zaopatrzyć. Ja w swoją kopię zaopatrzyłem się dosyć dawno temu i choć nie posiadam wielu gier na półce z pewnością ta jest ważną pozycją. Nie wiem, czy kiedykolwiek przyjdzie mi jeszcze zagrać w tak kapitalną grę komputerową, dlatego mój egzemplarz Mafii spoczywa bezpiecznie w sejfie, obok pieniędzy, sztabek złota, pistoletów i granatów.
Mam pełną świadomość, że do moich uczuć wkradła się nostalgia i wszystko co napisałem może być przekoloryzowane, jednak nie jestem odosobniony w tak pozytywnej ocenie tej gry. Po latach nadal nic nie straciła ze swojej magii. Trzeba zaznaczyć, że grafika się postarzała – w tamtych czasach była uważana za fotorealistyczną – jednak nie ma efektu odrzucenia. Magia trwa i trwać będzie, przynajmniej moim skromnym zdaniem. Jeżeli ktoś uwielbia tonąć w odmętach nostalgii serdecznie zapraszam do różnych materiałów na ten temat (np. artykuł w CD‑ACTION NR 10/2017) bądź do filmu na YouTube, gdzie na kanale arhn.eu jest dostępna recenzja po latach (retrorecenzja), a tam autorzy kanału w wyczerpujący i fachowy sposób przypominają, za co Mafia jest tak uwielbiana.
Korzystając z sytuacji chciałbym nawiązać do poprzedniego wpisu o grze Pizza Connection 2. Moja dziewczyna, czytając tamten wpis, znalazła dla mnie w swoim rodzinnym domu egzemplarz właśnie tej gry z czasopisma Play, za co składam jej z tego miejsca serdeczne podziękowania :) Ciekawe jest to - jak dobrze widać na zdjęciu - że trafnie nawiązuje do dzisiejszego wpisu o Mafii. Widać temat ten w tamtych czasach był bardzo chodliwy. Ciężko jest mi wytłumaczyć dziwny gust pana z okładki, ale cóż, każdy je to, co lubi.
Dziękuję za dotarcie do końca!