Instalacja programów w Linuksach cz. 4...
17.06.2011 | aktual.: 11.12.2011 00:20
..., czyli kilka słów o repozytorium
W pierwszym odcinku serialu napisałem:
linuksowa instalacja oprogramowania jest naprawdę prosta - z reguły prostsza niż (i tak najczęściej prosta) instalacja w Windowsach
W dotychczasowych czterech przykładach pokazałem trudniejsze formy instalacji oprogramowania na systemach linuksowych. Dziś będzie łatwiej. Łatwość tę zawdzięczamy repozytoriom.
Co to jest repozytorium?
Najprościej i najogólniej - miejsce przechowywania, a ściślej, pod kątem linuksów, jest to serwer, z którego system operacyjny może łatwo ściągnąć przeznaczone dla niego oprogramowanie. Można powiedzieć, że z DobrychProgramów też można ściągnąć oprogramowanie. Można powiedzieć, że DobreProgramy to też repozytorium - i w szerokim sensie jest to (po części) prawda. Ale nie jest to to samo, co repozytoria w linuksach. Na DobreProgramy trzeba wejść i ściągnąć sobie instalator danego programu, po czym ręcznie sobie ten program zainstalować. Plus jest taki, że można poczytać komentarze, recenzje, zobaczyć oceny, zamienniki. W systemie linuksowym wydajemy polecenie instalacji konkretnego programu, a dalej już martwi się system. System sam ściąga z odpowiedniego serwera instalator (ma bowiem adresy stosownych serwerów) i sam instaluje ten program - użytkownik (administrator) komputera jedynie czasem musi odpowiedzieć na jakieś pytanie, np. jeśli trzeba zatwierdzić licencję, albo trzeba dokonać jakichś zmian w systemie - ale to rzadkość, no i nie zależy od metody instalacji.
Przykład piąty - instalacja Gdebi przez Centrum Oprogramowania Ubuntu Centrum Oprogramowania Ubuntu (dalej: USC od Ubuntu Software Center/Centre), jak dowiedzieliśmy się dziś, ma mieć różne bajery, znane nam z DobrychProgramów oraz sklepów z oprogramowaniem. Póki co nie jest tak kolorowo i właściwie nie podpowie nam ono wiarygodnie jaki program wybrać, ale jeśli już wiemy co chcemy zainstalować, to da radę (właściwie kolorowo jest, ale tylko w znaczeniu dosłownym).
Do sporządzenia zrzutów ekranu z instalacji używam tego samego systemu, co zawsze, czyli świeżego Ubuntu 11.04 odpalonego z (wygranego) pendrajwa Kingston. 1. Uruchamiamy USC. 2. W polu wyszukiwania - u góry, po prawej - wpisujemy nazwę szukanego programu: gdebi. USC znajduje dwie paczki - interesuje nas w tym przypadku pierwsza (druga jest pod KDE, którego nie ma na świeżym Ubuntu). Zaznaczamy pierwszy wynik wyszukiwania.
3. Klikamy na przycisku "Install" (lub "Zainstaluj"). Chwila mielenia...
4. ...i gotowe. Program Gdebi zainstalowany.
Czym to się różni od instalacji Opery przez USC z pierwszego przykładu, z pierwszego odcinka? Ano tym, że nie trzeba było pobierać ręcznie instalatora.
A jak ktoś (np. ja) nie lubi USC, to może to samo zrobić z poziomu menedżera pakietów Synaptic. Zrzuty ekranu wyglądałyby inaczej, ale sama procedura byłaby kopią powyższej: uruchomić, wyszukać (też po prawej, u góry), zaznaczyć do instalacji (kwadratem z lewej strony nazwy) i zatwierdzić. Różnic między Synaptikiem a USC jest kilka, oto wybrane: - ten pierwszy pokazuje też jakie paczki będą zainstalowane przy okazji paczki, którą "zamówiliśmy" (sprawa zależności) - wiemy np. z czego zrezygnować, gdy nam się spieszy, albo mamy mało miejsca na dysku; - Synaptic daje więcej opcji kontroli nad programem, np. zainstalowany program możemy nie tylko po prostu odinstalować, ale też odinstalować razem ze wszystkimi jego plikami konfiguracyjnymi; możemy też z jego poziomu zaktualizować system i posiadane programy; - USC jest proste i cukierkowe, bo jest przeznaczone dla początkujących linuksiarzy; Synaptic jest bardziej zaawansowany, ale dla początkujących może mniej przyjazny (choć mnie się zawsze podobał); - USC to wynalazek dostępny w Ubuntu, Synaptic występuje we wszystkich debianoidach, a nawet i w innych dystrybucjach.
I to jeszcze nie koniec dobrodziejstw. Jest bowiem jeszcze Aptitude - program działający w środowisku tekstowym, ale posiadający interfejs (czyli nie klepanie komend, a kursory i skróty klawiszowe). Środowisko tekstowe powoduje, że używa się go trochę inaczej, niż USC i Synaptika, ale ogólna zasada jest ta sama.
O tym skąd wziąć adresy repozytoriów, czy można instalować jeszcze prościej, czym jest sprawa zależności, oraz co ciekawego pod kątem instalacji czyha jeszcze w linuksach, będzie w następnym odcinku, już niebawem.