Moja migracja na Linuksa — jak się to toczyło?
28.04.2016 | aktual.: 28.04.2016 14:02
Wstęp
Na starcie chciałbym się przywitać i przeprosić za długą przerwę. Po napisaniu pierwszego wpisu jakoś straciłem wenę do blogowania, sam nie wiem dlaczego. Widząc jednak sporo ciekawych wpisów na nowo uzyskałem wenę i chęci do pisania, dlatego właśnie z racji niedawnej premiery Ubuntu 16.04 chciałbym poruszyć pewien temat – mianowicie moją migracje z Windowsa na Linuksa. Chciałbym się tym podzielić i pokazać jak przyjął mnie pingwin oraz jak sam się dopasowywałem.Historia
Moje początki podchodów do Linuksa sięgają 2009 roku. Było to krótko po premierze Ubuntu 9.04 Jaunty Jackalope. W sumie to interesowałem się głównie jego Polskim remiksem, a więc Ubuntu 9.04 Jurny Jarząbek. Zrzut ekranu z tego systemu poniżej:
W tamtejszym czasie nie używałem Linuksa na co dzień – ograniczałem się raczej do zabawy nim. Do dzisiaj pamiętam pierwsze swoje odczucia związane z tym systemem, a także dzisiaj brakuje mi tej nutki tajemniczości i fascynacji nowością(dla człowieka, który siedział wcześniej tylko na Windowsie – to była w istocie ogromna nowość). No i poza tą zabawą nie doszło do niczego więcej, nie było żadnego „romansu”, pozostałem na Windowsie, śledząc kątem oka rozwój Linuksa.
Przełom nastąpił w roku 2013. Jakoś w tym czasie(dokładnie nie pamiętam) kupiłem nowego laptopa(na tym sprzęcie siedzę do dzisiaj – po paru ulepszeniach nadal świetnie mi się na nim pracuje). Laptop kupiony w sklepie oczywiście miał zainstalowany system Microsoftu – wtedy już Windows 8. Jak niektórzy pamiętają z mojego poprzedniego wpisu, Windows 8 zbytnio mi nie podpasował, głównie z powodu rewolucji w interfejsie Szkoda mi też było pieniędzy na poprzednią wersję(a piracić nie miałem i dalej nie mam najmniejszego zamiaru), więc tak sobie siedziałem na tym Windowsie. Zacząłem jednak poszukiwać alternatywy(nie miałem zamiaru zastępować Windowsa, a raczej uzupełnić go czymś). Padło wtedy na Ubuntu, które było jedynym znanym mi „Linuksem”. Odrazu zainstalowałem wersję 13.10. Niestety dla mnie, ten Ubuntu był wyposażony w kolejną rewolucje w interfejsie – Unity.
W tym środowisku denerwowało mnie właściwie wszystko. Odrazu zacząłem szukać alternatywnej wersji środowiska i tak trafiłem na MATE – fork starego dobrego GNOME2.
Miałem więc wkońcu swoje „klasyczne i tradycyjne” Ubuntu. Niestety dla mnie, ta wersja była dość niestabilna, sporo z mojej winy – ciągle się dostosowywałem, więc i często psułem. A problemów było sporo(m.in. Hybrydowa grafika), lecz pominę opis przezwyciężania ich, bo to nie poradnik. Takie komunikaty były niestety dość częste:
Przeczytałem wtedy o wersji 12.04, która miała być LTS’em, dużo stabilniejszym. Niestety dla mnie, odmawiała mi instalacji na moim komputerze – nie udawało się jej zainstalować GRUB’a w wersji UEFI. Wiem, można to było rozwiązać, ale dałem sobie spokój i zacząłem szukać czegoś innego. Krążąc trafiłem na Debiana. Początkowo używałem na nim środowiska MATE, zainteresowałem się jednak KDE, które razem z Debianem stało się moim desktopem na dość spory(jak dla mnie) czas.
Czas Debiana jednak także się dla mnie skończył. Powodem była dość trudna instalacja oprogramowania spoza repozytoriów(PPA czy deby dla Ubuntu nie zawsze działały i istniało ryzyko uwalenia systemu). Krótko po premierze Jessie przesiadłem się na Arch Linuksa, dalej z KDE, od którego zdążyłem się już uzależnić. I tak jest już dzisiaj, nadal siedzę na Arch Linuksie, na którego przeniosłem się z większością pracy(Windows 10 jest jako pomocniczy system), na którym nawet gram w niektórze gry poprzez Steam. Jednak to może się zmienić, o czym przekonacie się dalej.
Skończysz tam, gdzie zacząłeś
Lubię mieć wszystko gotowe i poustawiane, z możliwością dopasowania szczegółów pod siebie. Konfigurowanie od zera, robienie byle rzeczy przez konsole – to mnie zaczęło męczyć. Dlatego rozważam poważnie migracje z Arch Linuksa na Ubuntu 16.04, które po prostu działa, bez większych zabaw i konfiguracji od zera z mojej strony. KDE również mam zamiar wymienić na Unity z tego powodu, iż Plasma 5 często lubi mi pokazywać swoją niedojrzałość – a ja chcę mieć środowisko bez bugów i dopracowane. Unity na takie mi wygląda w Ubuntu 16.04. Była to kolejna zmiana w moim myśleniu – od „hakiera” i konsolowego zapaleńca, do zwykłego użytkownika, który klika i ma działać. A to, że „hakierzy nie używają Ubuntu i wszystko robią w konsoli” - przestało mnie to już interesować.
Zakończenie
Wypociny, które napisałem są zwykłym opisem migracji z systemu spod loga okien do tego, spod loga pingwina. Poprostu, wyrzuciłem z siebie ten temat. Mam nadzieję, że nie zanudziłem nikogo tymi wypocinami. Dzisiaj Linuksa używam już codziennie, a także na nim wykonuje sporo pracy, grać też mi się zdarza. Windows, jak wspomniałem, siedzi sobie jako pomocniczy system, bo jednak na Linuksie wszystkiego nie dostanę niestety. Linuksa używam dlatego, że jest to system wolny, otwarty i da się go dopasować do siebie. Jest to mój ulubiony system operacyjny dzisiaj, bez którego ciężko byłoby mi używać komputera – nie potrafię zbytnio używać Windowsa na co dzień, Linux zbyt namieszał mi w systemowym światopoglądzie. Nie oznacza to, że nie używam go wcale – po prostu przestał być moim głównym systemem, nadal jest jednak używany, do pogrania od czasu do czasu, lub do pracy, której na Linuksie nie wykonam.