Mini DV: Szpiegowska kamerka za 15 zł
19.02.2014 | aktual.: 19.02.2014 19:21
Testów sprzętu na blogach DP przybywa z każdym dniem - i bardzo dobrze. Zawsze chętnie czytam o najnowszych dziełach sowicie opłacanych inżynierów korporacji notujących zyski idące w miliony dolarów. Z wpisami mam jednak trochę jak z jedzeniem, łaknę niezmiennie odmiany i dań nieszablonowych. Dzisiaj przedstawię wam taki rarytas, a konkretnie tytułowe urządzonko Mini DV.
Co ciekawe, nazwa ta nie figurowała ani na stronie sklepu, z którego owo cudo zamówiłem, ani na opakowaniu, ani na obudowie. Powtarza się ona jednak w Sieci w kontekście tego i podobnych mu urządzeń, więc dla uproszczenia przyjmijmy, że tak się ten zwierz zowie. Mówimy o szpiegowskiej/sportowej kamerce dostępnej za śmieszne pieniądze - najtaniej udało mi się ją znaleźć za równowartość 15 zł z darmową wysyłką i za taką też cenę dokonałem zakupu. Naczekałem się na przesyłkę niemiłosiernie, ale dotarła do mnie wreszcie pod koniec zeszłego tygodnia. Zaczynamy!
Bogactwo biedy
W opakowaniu znajdziemy ilość akcesoriów, która naprawdę robi wrażenie. Trzy elementy montażowe, sznureczek, gumowe etui, kabelek mini USB oraz instrukcja obsługi każą się zastanowić, ile z kwoty 15 zł poszło faktycznie na produkcję kamery jako takiej.
Idąc od prawej, na zdjęciu widać kolejno: podstawkę z obrotowym ramieniem i otworem na śrubkę w podstawie, wczepiany na obudowę klips, dziwny montaż w kształcie literki "T" oraz przeźroczystą osłonkę z gumy albo innego rozciągliwego materiału.
Urządzenie do pivota mocujemy za pomocą klipsa z zestawu, tworząc transformersa z aż 3 części opakowania naraz. Wygląda to nawet elegancko i wystarczająco dobrze trzyma sprzęt:
Gorzej, gdy zamarzymy o podczepieniu klipsa np. do ubrania. Część spinająca trzyma się tej podczepianej do tyłu kamerki za pomocą przechodzącej na wylot śrubki z nakrętką. Bez modyfikacji urządzenie swobodnie obraca się w poziomie niczym śmigło samolotu, przy okazji luzując nakrętkę. Uwierzcie mi na słowo, że nie chcecie, aby ta się odkręciła - żeby można było ponownie ją zamontować, trzeba wybić pina trzymającego sprężynkę do ruszania klipsem i dopiero potem złożyć wszystko do kupy. Jest to masakrycznie trudne i wymaga iście zegarmistrzowskiej precyzji. Świetnym rozwiązaniem problemu jest taśma izolacyjna puszczone przez środek klipsa (między jego "szczękami") i wkoło obudowy kamerki. Zasłania to co prawda slot na kartę pamięci, ale też zapobiega wpadaniu tam pyłu itp.
Gumowa osłona jest dość dobrze dopasowana, choć precyzja wycięcia otworów budzi uśmiech politowania na twarzy. Niestety, z założonym pokrowcem nie da rady wsadzić urządzenia na którykolwiek z dołączonych montaży, co znacząco zmniejsza użyteczność tego dodatku.
Wreszcie dochodzimy do elementu w kształcie literki "T". Nie wiem, do czego jest on przeznaczony, jednak wygląda na swego rodzaju montaż do hełmu lub kasku. A przynajmniej pasuje do mojego:
Instrukcja po chińsku i po angielsku jest po prostu niezrozumiała i zwyczajnie kłamie. Przykładowo, poniżej opis ładowania wspomina jednoznacznie o ZIELONYM światełku, które...nie istnieje. Mini DV ma jedynie czerwoną i niebieską lampkę. Najprościej to wunderwaffe tłumaczeń olać.
Wszystkie dodatki są wykonane na poziomie, jaki można jedynie opisać słowem "wystarczający". Z drugiej strony, jeżeli bym oczekiwał więcej za taką cenę, to chyba byłbym już roszczeniowy ponad miarę.
Kamerka
Czyli dzisiejsze danie główne. Faktycznie jest miniaturowa. Z założonym klipsem wymiary to zaledwie 5/2/2 cm (wysokość/szerokość/grubość). Czarna, plastikowa obudowa nie skrzypi przy mocniejszym ściśnięciu palcami, brak nadlewek i wgnieceń. Całość skręcona jest czterema niesamowicie maciupeńkimi śrubeczkami, których radzę nie ruszać bez śrubokręta z magnetyczną końcówką.
Na dole umiejscowiono port mini USB, na górze przycisk nagrywania i kolorową diodę (świeci na niebiesko=bezczynność, na czerwono=nagrywa), zaś po bokach Power oraz Mode. Chyba tylko ten ostatni wymaga objaśnienia - wciskając go zmieniamy tryby pracy urządzenia. Dostępne są zwykłe nagrywanie, z wykrywaniem dźwięku (kamera kręci tak długo, jak wyłapuje dźwięki wkoło, inaczej przestaje) i sam obraz.
Najgorsza część dotycząca budowy to zdecydowanie slot na karty microSD. Bardzo niefortunnie go zaprojektowano, bowiem szczelina jest za szeroka i zdecydowanie zbyt łatwo jest...wepchnąć kartę do środka obudowy, ponad właściwym otworem, nad czytnik. Aby ją wyjąć, trzeba wszystko rozkręcić. Oczywiście przydarzyła mi się taka historia.
W środku znajduje się jedna płytka drukowana z malutkimi portami USB oraz czytnikiem kart. Wszystko połączone jest kabelkiem z ładowalną bateryjką o nieznanych mi parametrach.
A skoro przy kartach microSD jesteśmy, tu również napotkałem pewne problemy. Nigdzie nie ma informacji o tym, czy urządzenie akceptuje microSDHC, a jedynie taką kartę miałem pod ręką (zresztą z DP, od Transcenda). Dopiero po przeszukaniu Internetu natrafiłem na jakże pouczający filmik:
Jak widać nie tylko akceptuje, ale jakość obrazu jest lepsza aniżeli na zwykłej microSD. Tak czy siak, po włożeniu karty nie pozostało mi nic innego jak włączyć tego cudaka i porobić nagrania testowe. Postanowiłem zrobić to w niedzielę, kiedy to razem z ekipą graliśmy w ASG w warszawskim KillHouse. Jakie zastosowanie może być lepsze dla małej kamerki, której potencjalne uszkodzenie nie będzie problemem, niż pseudo-GoPro?
Wcześniej ustawiłem tylko datę. Robimy to tworząc w katalogu głównym kamery plik TAG.txt z następującym formatem:
2012-05-01 23:59:59
(Na filmiku porównującym microSD z wersją HC data jest w prawym dolnym rogu, moja kamera zawsze umiejscawia ją w lewym górnym - być może jest to nieco inny model?)
Kamerkę umocowałem na hełmie kolegi za pomocą klipsa oraz taśmy klejącej i ruszyliśmy radośnie do boju. W domu zgrałem pliki z karty pamięci na dysk, no i się zaczęło.
Anomalie
VLC, MPlayer i wszelkie inne odtwarzacze nie chciały pokazać mi żadnego z plików - zawsze tylko czarny ekran albo zacięta pierwsza klatka. Przypadkiem (źle kliknąłem pod prawoklikiem) otworzyłem jednak pierwszy filmik wbudowanym w Netrunnera Dragon Playerem i zdziwko (jakość obrazu jest o wiele lepsza, nagrywałem ekran ziemniakiem i przewijałem video):
Czyli działa, prawda? Niezupełnie. Innych nagrań niż pierwsze Dragon już nie otwiera, a po wrzuceniu ich na Youtube otrzymujemy taki wynik:
Przekonwertowałem jedno nagranie z domyślnego avi na mp4 za pomocą ffmpeg i wrzuciłem do Sieci. Efekt zdecydowanie inny niż powyżej, ale nadal koszmarny:
W dodatku cała moja zabawa z ustawianiem daty okazała się po części bezsensowna. O ile na video wszystko się zgadza, to już metadane nagrań pochodzą z okresu...tuż sprzed ale jednak nie podczas (pozdrawiam czepliwych) II Wojny Światowej. Naprawdę, poniżej dowód:
Werdykt
Gdyby mój egzemplarz Mini DV nagrywał tak, jak na tym filmiku, który działa i gdyby dało się ten filmik wrzucić do Sieci bez zabawy w nagrywanie pulpitu z puszczonym na Dragonie plikiem, to byłbym szalenie radosnym posiadaczem tego cudaka. Mocowałbym sobie kamerkę do oporządzenia i nagrywał akcje w ASG celem powiększenia lansu i wyłapywania własnych błędów.
GDYBY
Kłopot w tym, że jak dotąd nie odkryłem, jak można sprawić, aby nagranie było takie, jakie być najwidoczniej może. Na chwilę obecną muszę więc takie wynalazki zdecydowanie odradzić, bo co to za kamera, która nie nagrywa :P Jeżeli ktoś z Was ma pomysł, co może być nie tak albo chce pochwalić moje sexy palce widoczne na tylu fotkach, zapraszam standardowo do Komentarzy ^^