AveLAB - Apple iPhone 3GS
15.03.2013 16:54
Być może pamiętacie jeszcze moje teksty o Syfonie. Nijak nie wróżyłem temu wynalazkowi długowieczności, raczej traktowałem całość jako eksperyment. Jak najbardziej liczyłem się z tym, że kiedyś coś go trafi i będę musiał (jak większość normalnych ludzi) zakupić telefon.
Miałem rację i pomyliłem się jednocześnie. Coś Syfona trafiło - zabłąkana kulka ASG, zostawiając śliczny ślad na wyświetlaczu (ilustracja na końcu wpisu). Za to działał bez zająknięcia. Pęknięty ekran, zagubiony przycisk głośności, bateria od Nokii, estońskie mrozy i polskie błocko nie robiły na nim najmniejszego wrażenia. Normalnie gniotsa niełamiotsa. Cały czas śmiga jak gdyby nigdy nic.
I tak oto nie zdążyłem nawet pomyśleć o zakupie nowego telefonu. Bo skoro stary działa, to nie będę wydawał pieniędzy na nowe urządzenie. A skoro nie wydam, to i nie zdobędę żadnego, prawda?
Znowu miałem rację i pomyliłem się jednocześnie. Nie wydałem ani grosza, za to wszedłem w posiadanie - o, ironio! - oryginalnego iPhona. Konkretnie 3GS. Coś jest na rzeczy, najpierw 3 iPody Nano a teraz to. Steve Jobs musi kochać mojego bloga nawet po śmierci.
100 lat za gimbazą
Nie 4, nie 5, ale 3GS. Ktoś powie - staroć! Ja odpowiadam tak:
1. Darowanemu koniowi... 2. Gdybym nie miał w życiu żadnych innych problemów niż to, że mój iPhone to nie najnowsza generacja, to byłbym chyba multimiliarderem na własnej wyspie.
Lans mam gdzieś, ot skapnął mi fajny gadżet to się pobawię.
Deja vu?
Nie, nie będzie teraz rozwlekłej recenzji i udawania, że takowe nie powstały setki dni temu w innych serwisach internetowych. Napiszę dzisiaj o trzech rzeczach:
- Co sądzę o pełnym defaulcie (egzemplarz nie brandowany) w kontekście jego używalności
- Czy rzeczywiście emejzing apyl madżik istnieje i czy na mnie działa
- Ile jest cukru w cukrze.
BakaPhone
Generalnie w erze smartfonów wszyscy jak mantrę powtarzają słowo 'aplikacje' w dowolnym języku albo, o zgroza, w kombinacji tychże. Czytając opinie użytkowników i poradniki co instalować a czego nie można dojść do wniosku, że prosto po wyjęciu z pudełka smartfon nie różni się od Nokii 3310, a nawet ma od niej mniej funkcji.
Jednocześnie bardzo rozpowszechniona jest opinia, jakoby to używalność 'out of the box' produktów firmy z Cupertino była jakimś uzasadnieniem ich wysokiej ceny (jak dla kogo, ja najwidoczniej płacić nie muszę) oraz popularności. Jak to w końcu jest?
Na przykładzie Trzy GieeSa - poza funkcjami czysto rozrywkowymi nie odczuwam w ogóle konieczności instalowania czegokolwiek. Ba, powiem (a raczej napiszę) więcej - nie widzę wielkich korzyści płynących z zasysania mnóstwa programów. Dociągnąłem sobie GMaila i Google Mapy, ale:
- GMaila bez googlowskiego klienta też się łatwo obsługuje
- Mapy TomToma są na pokładzie
Wypada odnieść się do punktu drugiego:
[img=mem2]
Mam ja firmware w wersji 6‑kropka-cośtam i te mapy aż tak znowu tragiczne nie są. Jeżeli chodzi o mapy Warszawy oraz Tartu, to są one bardzo dobre. W widoku satelitarnym mogę sobie przyzoomować na drzwi mojego wydziału czy szybko sprawdzić, jaki jest kształt terenu Fortu Chrzanów. Tak dobrze mi znane okolice Raatuse, Ulikooli czy Vanemuise są także bardzo dobrze odwzorowane.
Google ma przewagę w mniej uczęszczanych rejonach, zwłaszcza przy wirtualnych 'wycieczkach' w losowe miejsca na kuli ziemskiej. Ale cały ten raban o domyślne mapy to, po osobistym zweryfikowaniu, lekka przesada.
Aparat nie ma może filtrów jak Instagram, ale robi dobre zdjęcia. Przykład - szybkie, nawet ciut poruszone zdjęcie z ręki:
Emejzing?
Wzięcie do ręki iPhona nie różni się za wiele od wzięcia do ręki Syfona, któregoś z Samsungów Galaxy czy czegokolwiek innego. Całość jest solidna i sprawia dobre wrażenie, ale szczerze, spodziewałem się czegoś lepszego. Plastik to nadal plastik, polimerowe okładziny AK74M wydają się być o niebo trwalsze. Nic nie trzeszczy, nie skrzypi ani nie odstaje, ale to nie jest ponadprzeciętna jakość - po prostu nie ma ewidentnych bubli, czy to w użytych materiałach, czy to w montażu.
Sam iOS działa płynnie, a zdecydowanie największą jego zaletą jest menu. Ułożono je tak sprawnie że aż dziw, dosłownie 5 minut i wszystko mam poustawiane wedle gustu. Nie ma natłoku zbędnych opcji, sortowanie ma sens i ogólnie przyjemnie się w tym dziubie paluchem po ekranie.
Nie ma jednak tak, że spędziłem na podziwianiu efektów przejścia długie godziny, zachwycając się na głos współczesną myślą technologiczną. Mówiąc jeszcze dosadniej, duszy (:P) nie urywa.
iOS jest bardzo dobry, ale żeby zaraz się podniecać jaki to król wszechświata, to bez przesady. Siri nie leczy raka i nie jest nieomylne, aczkolwiek to bardzo fajny gadżet (bajer! dodatek!) i można się tym pobawić.
Natomiast jeśli chodzi o wnętrze, to guzik mnie obchodzi jaki procesor czy układ graficzny ma mój TELEFON. Laptop, komputer, tablet - OK. Ale to małe cudo ma dzwonić i ewentualnie pomagać bajerami typu GPS czy aparat a nie ciągnąć Crysisa czy choćby Ubuntu.
Co się tyczy zamkniętego ekosystemu: widzę jego absurdy (słynne kable z procesorami ARM), ale używam sobie jednego kabelka do ładowania i zarządzania iPodem oraz iPhonem. Żadnych dodatków mi nie trzeba, używam jeno futerału od Opery z HotZlotu (świetny jest). Zdania o iTunes - że jest średnio wygodny - nie zmieniam, ale też nie demonizujmy, odpalam sobie na Win7 w VirtualBoxie i nie marudzę, bo działa i nie ma problemów.
Ile jest cukru w cukrze?
W sacharynie nawet 500%!!!oneone
Wnioski
Powtarzane jak mantra kłótnie o iPhonach, iOSie, mapach Apple+TomTom i tym podobnych rzeczach w starciu ze zdroworozsądkowym, dłuższym użytkowaniem przedmiotu sporów podsuwa mi bardzo proste wnioski. Kupa luda to fanboje w najgorszym i najbardziej dosłownym znaczeniu tego słowa. Tu uprościć, tam zmyślić, gdzie indziej pominąć jakieś fakty, aby tylko wyszło że X>Y albo vice versa.
Fani Androida piszący o tych nieszczęsnych mapach powinni przestać marnować czas i skupić się na tym, co ich cieszy, czyli szukaniu aplikacji-perełek pod swój system. Użytkownicy produktów z logo jabłka swój emejzing to sobie mogą wsadzić na półkę między bajki, polecam obok tych Brzechwy.
Na koniec ciekawy eksperyment społeczny: aktualnie odbywam praktyki w LO, dla zabawy wyciągnąłem na przerwie Syfona oraz 3GSa i położyłem na stole. Co drugi dzieciak ma Galaxiaka wartego zapewne więcej niż moje 2 słuchawki razem wzięte, ale obruszenie było spore, włącznie z przypadkiem wytrzeszczu gał w jawnym szoku. Nie ma to jak...