Windows 10 21H2 LTSC: Jedenastka zawiodła?

Kilka godzin po premierze Windows 11 w kanale Release, Microsoft opublikował wpis blogowy opisujący nowe wydanie. Powtórzono w nim deklarację z sesji AMA o serwisowaniu, na temat wydania LTSC: Windows 11 otrzyma swój wariant LTSC, ale dopiero za kilka lat. Najnowsze wydanie Windowsa z przedłużonym wsparciem miałoby być oparte o Windows 10 w wersji 21H2. Ale dlaczego?

Windows 10 21H2 LTSC: Jedenastka zawiodła?
Windows 10 21H2 LTSC: Jedenastka zawiodła?
Źródło zdjęć: © dobreprogramy
Kamil J. Dudek

30.11.2021 21:22

W okolicach wydania Jedenastki, Microsoft doprowadził w swoim kalendarzu wydawniczym do niezłego bałaganu. Windows 10 "utknął" na wersji z marca 2020, kiedy to wydano ostatnią jego dużą wersję. Gdy ogłoszono wymagania sprzętowe Windows Server 2022, okazało się że przyszłe wersje Okienek będą potrzebować UEFI i TPM 2.0, choć takiego wymagania próżno było szukać w jego klienckim odpowiedniku.

Wkrótce potem stało się pewne, że Microsoft zdecydował się rozpiąć kalendarz wydawniczy dla klienta i serwera, a Windows Server 2022 wydano jako boczną uliczkę: oddzielny build z zupełnie innej gałęzi, z innym numerem kompilacji i o tajemniczej wewnętrznej nazwie "Microsoft Server Operating System, Version 21H2". A więc Microsoft pracował nad nowym systemem! Po prostu nie miała nim być Dziesiątka, którą "zaparkowano".

Nowe wymagania, stary system

Wkrótce potem pojawił się Windows 11, który (bez niespodzianek) także wprowadził oczekiwanie TPM i UEFI. Jak się jednak okazało, Windows 11 pochodzi z jeszcze innej gałęzi i znajduje się pod względem nowości znacznie dalej od Windows Server (22000 vs 20348). Zatem Windows 10 był za stary, by być nowym Serverem, ale Windows 11 był za nowy. I zdecydowanie mocniej zorientowany na komputery osobiste.

Ten podział zlikwidował możliwość oparcia nowej wersji LTSC na wydaniu serwerowym. Windows Server 2022 jest dziwadłem rozwijanym obok. Ostatni raz takie zjawisko miało miejsce 20 lat temu, gdy okazało się, że Windows XP Server nie będzie gotowy na czas, jego integracja z .NET leży, bezpieczeństwo IIS wymaga w praktyce przepisania serwera od nowa (co uczyniono), a rynek dalej nie zdążył odchorować migracji do Active Directory.

LTSC musiał być więc oparty o wydanie klienckie. Do wyboru był połatany Windows 10 z kwietnia 2020 i Windows 11, jeszcze ciepły. Postanowiono więc podejść do sprawy tak samo, jak z Windows Embedded POSReady 2009: nie opierać go na niesprawdzonej Siódemce, zdecydowanie nie używać do tego celu Visty i zamiast tego użyć starej (ośmioletniej) bazy kodowej.

Niechciany Windows

Ale to nie rok 2009 jest uzasadnieniem dla niewybierania najświeższego wydania jako wersji LTSC. Jest nim rok 2015. Microsoft był wtedy poddany mocnej presji, by jak najszybciej posłać w niepamięć system Windows 8. Rezultatem było wydanie Windowsa 10 nie jesienią, a jeszcze latem, z wieloma obiecanymi funkcjami nieukończonymi. Część z nich, w tym wersja na telefony, pojawiła się dopiero w wydaniu 1511, czyli właśnie jesienią. Na Server trzeba było poczekać jeszcze rok. Niestety, nie wykazano się taką cierpliwością w przypadku wydania LTSC.

W rezultacie, Windows 10 zawiera dwie wersje serwerowe (2016 i 2019) oraz trzy wersje o przedłużonym wsparciu. Dwie oparte o Server oraz… wersję Windows 10 2015 LTSB, działającą w oparciu o oryginalną kompilację 10240 z czerwca 2015. Microsoft musi ją utrzymywać jeszcze przez 3 lata, jest ona odrobinkę niezgodna z nowszymi wersjami (ze względu między innymi na wersje .NET i PowerShella) i brakuje w niej wielu funkcji.

Ta słuszna postawa nakazuje standaryzować na systemie dopiero, gdy jest dojrzały. W przypadku Windows 10 był to rok od premiery, następnie dwa lata od pierwszego serwera oraz trzy lata po nim (tak, od klęski z kasującym dane wydaniem 1809 minęły już trzy lata!). Oznacza to, co jest poparte słowami z AMA, że na wersję LTSC opartą o Windows 11 przyjdzie nam poczekać jeszcze dwa lub trzy lata.

Gotowy czy nie?

Gdy swoją premierę miał Windows 10, Microsoft wspominał, że co prawda synchronizacja chmurowa Edge'a nie działa, pliki na żądanie z OneDrive będą jakoś może za rok, a stabilność systemu jest nieprzetestowana na tyle, by budować na nim serwer, ale Dziesiątka zdecydowanie jest "gotowa" i można migrować jak najszybciej. Dawano nawet "wybór", w postaci ikonki z instalatorem - gdy popatrzyło się na nią zbyt długo, rozpoczynała ona proces aktualizacji. Doświadczeni użytkownicy wiedzieli jednak, że należy czekać na Server. W przypadku Windows 11, wydaje się że należy czekać na wersję LTSC.

Ale co takiego jest w Windows 11, co czyni ten system niedokończonym? Nie może chodzić o nowe wymagania sprzętowe, bo są one tak naprawdę "miękkie". System da się zainstalować bez UEFI i TPM. Gdyby Windows 11 naprawdę korzystał z nowych procesorów, przekompilowanoby go, by umiał korzystać z najnowszych rozszerzeń procesorów ósmej generacji i nowszych. Nie chodzi także o nowy mechanizm aktualizacji. Ten bowiem z powodzeniem działa już w Windows Server 2022.

System "pod maską" nie wydaje się być na tyle rewolucyjny, by czekać na jego stabilizację. Czyżby więc chodziło głównie o powłokę? Nowy pasek zadań, pozbawiony wielu dawnych funkcji, oraz przebudowane menu Start, niegrzeszące stabilnością i ulegające awarii gdy usługi po stronie serwera mają problemy, to istotny regres. Użytkownicy LTSC nie chcą regularnych aktualizacji podmieniających zbyt wiele elementów. Microsoft wydaje się to po cichu przyznawać.

Windows 10 Enterprise LTSC 2021 (tak brzmi pełna, poprawna nazwa wersji 21H2 LTSC) będzie otrzymywał aktualizacje do 2026 roku.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (102)