Po inwigilacji czas na internetową cenzurę. Wielka Brytania zadba o moralność obywateli
Kolejnym krokiem rządu pani premier Theresy May w stronę„uporządkowania” Internetu jest nowelizacjaustawy Digital Economy Bill. To, że policja i służby będą mogłyzawsze wiedzieć, co obywatele robią w Sieci nie wystarczy. Należyzadbać o to, by nie mogli robić niczego, co nie jest zgodne zwartościami reprezentowanymi przez Partię Konserwatywną.Nowelizacja wprowadza więc obowiązek cenzurowania Sieci, obciążającnim samych dostawców Internetu – i przewidując dla nich poważnekary finansowe.
25.11.2016 | aktual.: 25.11.2016 11:54
W założeniu chodzi o treści pornograficzne, które nie sąukryte za paywallami. Oficjalnie chodzi o weryfikację wiekuużytkownika, tak by uniemożliwić dzieciom i młodzieży dostęp doszkodliwych dla nich (zdaniem konserwatywnych polityków) treści. Wpraktyce oznaczałoby to całkowicie zablokowanie dziesiątków,jeśli nie setek tysięcy darmowych witryn internetowych, w którychmożna znaleźć „goliznę”. Wśród nich byłyby serwisy nietylko stricte pornograficzne, lecz także rozmaite serwisyspołecznościowe, pozwalające na publikację takich treści, np.reddit.com czy VK.com.
Pornografia to jednak nie wszystko. Zgodnie z nowelizacją art. 3ustawy, poprawki zapewniają organizacji BBFC (The British Board ofFilm Classification) możliwość oznaczenia dowolnych innych treścijako tych, które nie powinny być dostępne dla Brytyjczyków – iktóre musiałyby być z tej racji blokowane przez dostawcówInternetu.
A co, jeśli jednak poddany Królowej chciałby uzyskać dostępdo takich treści? Nowelizacja art. 4 mówi jedynie o koniecznościwyświetlenia mu komunikatu informującego o zakazie. W połączeniuz ustawą Investigative Powers Act, która nakazuje dostawcomInternetu gromadzenie i utrzymywanie przez 12 miesięcy danych owszelkiej internetowej aktywności ich klientów, oznacza to, żemożliwe będzie tworzenie list wszystkich tych, którychzainteresowania wykraczają poza ramki tego, co dopuszczalne.
Warto tu podkreślić, że to co jest dopuszczalne może byćzaskoczeniem dla mieszkańców innych krajów Zachodu. NowelizacjaDigital Economy Bill nie jest wymierzona wcale w pornografię zudziałem nieletnich, ta jest przecież zwalczana (i blokowana) namocy innych praw. Czytając wytyczne klasyfikacjiBBFC, możemy się przekonać, że zakazane stają się wszelkiereprezentacje „niekonwencjonalnego” seksu między osobamidorosłymi, szczególnie takie, które wzmacniają niezdrowefantazje. Akty seksualne, wktórych dochodzi do penetracji więcej niż czterema palcami, wktórych ukazana jest chłosta, kobieca ejakulacja, krewmenstruacyjna czy mocz – to wszystko jest z perspektywy BBFCniedopuszczalne.
Obrońcy praw obywatelskich wWielkiej Brytanii póki co pukają się w głowę. Pani JodieGinsberg, szefowa organizacji Index on Censorship uważa,że rolą rządu nie powinno być wtrącanie się w to, jakiegorodzaju akty seksualne między zgadzającymi się na nie dorosłymiludźmi mogą być oglądane przez innych dorosłych ludzi. No cóż,jej opinia najwyraźniej nie jest podzielana przez politykówbędących u władzy – nawet opozycyjna Partia Pracy nie chcąc byćkojarzona z miłośnikami „niekonwencjonalnej” pornografii, nieprotestuje specjalnie przeciwko przygotowywanej nowelizacji.