Dream Machines G1650Ti-14PL30 – laptop do gier za nieco ponad 3,5 tys. złotych
Temat nowej generacji konsol zdominował w ciągu ostatnich miesięcy gamingowy świat. Wciąż jednak wielu graczy z niechęcią spogląda na granie na telewizorze, co zresztą ma swoje solidnie uzasadnienie – na wielu polach pecety od lat zachowują przewagę, czego w ostatnim czasie dowiodła choćby premiera Cyberpunk 2077.
22.12.2020 | aktual.: 25.12.2020 10:52
Odwieczna wojna między konsolowcami a graczami pecetowymi przybiera jednak w ostatnich latach nową formę. Do gry dołączyła bowiem cała nowa klasa sprzętu – laptopy gamingowe. Przyzwyczajeni jesteśmy, że w przypadku laptopów aspirujących do miana przenośnych komputerów dla graczy konieczne jest albo chodzenie na kompromisy czy nawet ustępstwa, albo wysupłanie pokaźnej kwoty pieniędzy. Reguła ta jednak dezaktualizuje się na naszych oczach – dziś na sprzęt, na którym wygodnie można pograć w nowe gry nie trzeba już wydawać mnóstwa pieniędzy. Przykładem są urządzenia sprzedawane przez polską firmę Dream Machines.
W ostatnim czasie mieliśmy okazję przetestować model Dream Machines G1650Ti-14PL30. To jedno z tańszych urządzeń w ofercie producenta – kosztuje zaledwie 3799 zł. Nie będzie przesady w twierdzeniu, że w segmencie laptopów do grania takie oferty w zasadzie nie występują, a jeśli już, to są rzadkością. Jak jednak propozycja Dream Machines wypada w konfrontacji z konsolami w czasie, gdy żegnamy jedną generację, a witamy kolejną?
Procesor, grafika i RAM
W tej cenie otrzymujemy solidnie wykonany 14-calowy laptop z dwurdzeniowym procesorem Intel Core i3-1115G4 taktowanym do 3 GHz i do 4,1 GHz w trybie turbo. Układ pojawił się na rynku w trzecim kwartale 2020 r. i jest budżetową propozycją Intela, która jednak zdecydowanie ma mocne strony. W związku z tym, że jest to jeden z nowszych procesorów Intela, zastosowano w nim już połączenie tranzystorów FinFET z kondensatorami Super MIM, dzięki czemu udało się zminiaturyzować litografię do 10 nanometrów.
Jeśli zaś chodzi o grafikę, to w cenie niecałych 4 tys. złotych producenci często mają do zaoferowania tylko układy zintegrowane z procesorem. Tymczasem w Dream Machines G1650Ti-14PL30 do dyspozycji użytkownika oddano grafikę dyskretną nVIDIA GeForce GTX 1650 (architektura Turing) z 4 GB pamięci VRAM GDDR6 z 1024 jednostkami cieniowania, 64 jednostkami mapowania tekstur i 32 jednostkami renderowania. Całości dopełnia 16 GB pamięci operacyjnej DDR4 taktowane do 3200 MHz.
Liczby mogą w tym przypadku mówić wiele, ale znacznie ważniejsze jest to, jak ta konfiguracja sprawuje się w praktyce.
Jak Dream Machines sprawuje się w grach?
A sprawuje się zaskakująco dobrze! Zapewne wielu Czytelników z góry założyło, że zastosowanie procesora z linii i3 nie może się udać w przypadku laptopa gamingowego. Często jednak zapominamy, że w przypadku procesorów Intela to nie cyfra po „i” może mieć kluczowe znaczenie, lecz data premiery. Jak już wspomniano, i3-1115G4 to układ z najnowszej, jedenastej generacji Tiger Lake. Mimo że jest to budżetowa propozycja, to jednak podczas rozgrywki w żadnym wypadku nie stanowiła dla GTX 1650 wąskiego gardła.
Na laptopie zagraliśmy w trzy tytuły pochodzące w zasadzie z różnych epok, dzięki czemu udało się uzyskać przekrojowy ogląd, jak urządzenie radzi sobie w praktyce. Były to Wiedźmin 3 z 2015 roku, Vampyr z roku 2018 oraz zeszłoroczne Control. W każdym przypadku mowa zatem o bardzo dobrze wyglądających tytułach z ukazujących świat z perspektywy trzeciej osoby.
O ile jednak w Wiedźminie przemierzamy zazwyczaj barwne miasta bądź duże otwarte przestrzenie, to w Vampyrze mamy do czynienia z zamglonym środowiskiem i mniejszymi, mrocznymi uliczkami. Control z kolei umieszcza nas w korytarzach brutalistycznego biurowca. Dobór gier był zamierzony – zamiast suchych danych pochodzących z niemiarodajnych benchmarków mogliśmy stwierdzić, jak konfiguracja nVIDIA GeForce GTX 1650 radzi sobie w praktyce w różnych scenariuszach serwowanych przez gry mocno różniące się od siebie, a jednak mające wspólny mianownik w postaci perspektywy TPP.
Wiedźmin 3 (2015)
Testy zaczęliśmy od Wiedźmina 3 i to od razu z wysokiego C. Cała konfiguracja została ustawiona na „uber”. Ponadto na maksymalne wartości ustawione zostało także NVIDIA Hair Works. Już w prologu, gdy patrzymy na góry otaczające Kaer Morhen rezultaty były olśniewające. Każdy, kto miał okazję pograć w pecetową wersję Wiedźmina na maksymalnych ustawieniach wie, że scenerie potrafią zapierać dech w piersiach. W tym momencie także uwagę zwróciła bardzo dobra jakość matrycy zastosowanej w laptopie.
Jak już wspomniano, ekran ma 14 cali. Jego natywna rozdzielczość to 1920 na 1080 i pikseli i oczywiście na takiej również graliśmy w Wiedźmina. Matowa matryca WVA jest równomiernie doświetlona i nie ma mowy, aby jakiś narożnik czy bok był widoczny gorzej niż centralna część ekranu. Częstotliwość taktowania obrazu to 60 Hz. O ile pozostałe gry z racji swojej specyfiki nie wykorzystywały pełni potencjału matrycy, tak właśnie w przypadku Wiedźmina łatwo można się przekonać, że zastosowany ekran z całą pewnością nie jest komponentem, na którym Dream Machines oszczędzało.
Na ustawieniach „uber” Wiedźmin 3 na laptopie Dream Machines G1650Ti-14PL30 trzyma solidne 35-40 klatek, zazwyczaj jest to więcej, a ewentualne spadki do 25-28 klatek na sekundę występowały tylko podczas intensywnych walk z dużą liczbą postaci. W przypadku ustawień średnich klatkaż rośnie do około 45-50 klatek na sekundę. Trzeba przyznać, że przynajmniej do czasu premiery odświeżonej wersji gry adresowanej na konsole nowej generacji takie wyniki są poza pecetami trudne do osiągnięcia.
Vampyr (2018)
W przypadku Vampyra udało się osiągnąć jeszcze lepsze rezultaty. Maksymalne ustawienia grafiki pozwalają na swobodną grę w 50-55 klatkach na sekundę, przy czym rezygnując choćby z maksymalnej wartości wygładzania krawędzi bez problemu można tu osiągnąć 60 klatek na sekundę.
Co prawda w Vampyrze nie uświadczymy tak spektakularnych landszaftów, jak w Wiedźminie, ale i w jego przypadku jest na czym zawiesić oko. Wysokiej jakości tekstury, efekty i cienie w spowitym mgłą Londynie robią bardzo dobre wrażenie, a wydajność komponentów laptopa nie spadała nawet przy obecności wielu postaci walczących w zwarciu. Maszyna nie zwolniła także na moment, nawet gdy przechodziliśmy do trybu wampirzych zmysłów, które nakładają na lokacje wymagające technicznie cieniowania i filtry.
Control (2019)
Zdecydowanie największą próbą dla Dream Machines był najnowszy z tytułów, czyli Control – bardzo udany, osadzony w klimacie kojarzącym się z lore SCP Foundation, TPS od Remedy, twórców kultowej serii Max Payne. Jest to gra, która jako swojego rodzaju benchmark jest szczególna – oprócz bardzo efektownej i niezwykle dopracowanej oprawy graficznej dysponuje ona niezwykle zaawansowaną implementacją silnika PhysX. W Control za pomocą telekinezy możemy dosłownie roznieść w pył każde pomieszczenie – wokół antagonistki szaleją strzępy kartek, drzazgi mebli, kawałki betonu, a wszystko to jest interaktywne. Całość robi niesamowite wrażenie, ale – jak nietrudno się domyślić – jest także bardzo zasobożerne.
Tym większe było nasze zaskoczenie, gdy gra bez problemu uruchomiła się na Dream Machines G1650Ti-14PL30 na maksymalnych ustawieniach. Mowa już przecież nie o pięcioletnim Wiedźminie, lecz o grze AAA wydanej pod koniec 2019 roku. Klatkaż wynosił ok. 30 klatek na sekundę przy czym zdarzały się spadki nawet do 20 fps, jednak już przy ustawieniach średnich udało się osiągać ok. 45 klatek na sekundę. Warto zaznaczyć, że w przypadku pecetów już dziś Control dostępny jest w edycji Ultimate, w której można między innymi włączyć ray traycing. Konsolowcy muszą na nią jeszcze poczekać.
Przyznajemy, że płynna rozgrywka w zeszłoroczny hit na laptopie za niecałe 4 tys. złotych była dla nas dużym i bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Gra nie zwalniała szczególnie nawet przy wymagających obciążeniach dotyczących wspomnianych obliczeń fizycznych. W tej cenie – czapki z głów.
Konstrukcja, obudowa i komponenty
Urządzenie zostało wykonane z solidnych materiałów – poszczególne elementy są nieźle spasowane, a ciemnogranatowa, plastikowa obudowa sprawia wrażenie wytrzymałej. Na lewej bocznej krawędzi znajdziemy gniazdo RJ-45, USB 3.2, slot na kartę SD oraz USB-C. Na przeciwległej krawędzi znajdziemy kolejne USB-C, USB 3.2, pełnowymiarowe HDMI, włącznik oraz gniazdo zasilania. Nie będzie więc problemu, aby laptop podłączyć do zewnętrznego monitora i za pomocą klawiatury i myszki gać jak na zwyczajnym, pełnowymiarowym pececie.
Uwagę przykuwa spód laptopa, który niemal w połowie jest pokryty otworami. Dzięki temu, w parze z aktywnym systemem chłodzenia, komputer nie przegrzewa się nawet podczas wielogodzinnych sesji z grami. Warto jednak zwrócić uwagę, że wspomniane aktywne chłodzenie jest dość głośne – aby czerpać z rozgrywki pełnie satysfakcji, warto zainwestować w słuchawki.
W testowanym modelu zastosowano 500GB pamięci M.2 SSD o niezłej przepustowości. Kość dostarczyła firma Transcend, mowa o modelu TS512GMTE110S. W testach ATTO maksymalna prędkość zapisu wyniosła około 1,6 GB/s, zaś przy zapisie komputer osiągał prędkość sięgają 1000 MB/s. Po kliku tygodniach spędzonych z laptopem można z przekonaniem stwierdzić, że konfiguracja jest bardzo dobrze zbalansowana, a z komponentów – mimo oczywistych oszczędności – udaje się wyciskać maksimum możliwości.
Gamingowy laptop w dobrej cenie
Zapewne gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś stwierdził, że laptop, który dobrze sprawdza się podczas grania będzie kosztował 3,7 tys. zł, to wzbudziłoby to uśmiechy politowania. Dziś Dream Machines udowadnia, że jest to jak najbardziej możliwe. W wyborze komponentów w tym budżecie można było dokonać wielu pomyłek – np. zastosowanie nowszej grafiki dyskretnej GTX 2050 spowodowałoby znaczące obniżenie jakości pozostałych komponentów. Trafionym wyborem okazał się także procesor – choć jest to „zaledwie” i3, to jednak z najnowszej generacji. Dream Machines mogli się pokusić o czarowanie liczbami i zastosować starszy układ Core i7, co negatywnie odbiłoby się na balansie całej konfiguracji.
Tak się jednak nie stało i w przystępnej cenie otrzymujemy solidnie wykonany i wydajny laptop, który pozwala na komfortową rozgrywkę nawet w nowe tytuły. W testowanych grach osiągaliśmy 30 klatek na sekundę przy ustawieniach ultra, przy czym gracze ceniący płynność ponad efekty graficzne z łatwością mogą osiągać 50-60 klatek na sekundę nawet w nowych, dobrze zoptymalizywanych grach. Niech to – zamiast rankingów i benchmarków – będzie najlepszym świadectwem, że ambitne przedsięwzięcie zbudowania przystępnego cenowo laptopa do gier, który na wielu polach może iść w szranki z konsolami, zakończyło się sukcesem.