Chałkoń podbija internet. Medioznawca: "to oszustwo"
Przeleciałem na delfinie z chałki pół Polski, ale nikt mi nie pogratulował. Oszustwa "na chałkę" podbijają internet i stały się memem. Choć całość przyjęła formę żartu u swoich podstaw jest zagrożeniem dla internautów.
W ostatnich tygodniach media społecznościowe zalały grafiki i filmy generowane przez sztuczną inteligencję, takie jak chałkoń czy pożary w Los Angeles. Dr Ilona Dąbrowska, medioznawca z Uniwersytetu Marii-Curie Skłodowskiej w Lublinie, podkreśla, że to element szerszego zjawiska wizualnych oszustw.
- To wizualne oszustwo – stwierdza dr Dąbrowska z Uniwersytetu Marii-Curie Skłodowskiej w Lublinie w rozmowie z PAP. - Chodzi o stworzenie ruchu na profilu, na stronie, nakłonienie ludzi do interakcji, obserwowania, komentowania i do lajkowania – mówi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chałkoń może cię skrzywdzić, bo jest oszustwem
Według dr Dąbrowskiej, celem takich treści jest nakłonienie użytkowników do interakcji, co może prowadzić do wyłudzeń danych. Osoby, które angażują się w takie treści, mogą stać się celem oszustów.
- Osoba, które komentuje, wchodzi w interakcję i np. gratuluje pani, która upiekła chałkokonia, jest postrzegana jako łatwowierna, naiwna i z czasem może stać się ofiarą wyłudzenia danych czy pieniędzy - zaznacza dr Dąbrowska.
DSA ma chronić przed oszustwami, ale wzbudza obawy
Dr Dąbrowska zwraca uwagę, że prawo nie nadąża za dynamicznymi zmianami w internecie. Proponowana nowelizacja ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, która wdraża unijne rozporządzenie DSA, ma na celu regulację treści online. Propozycja ta wzbudza jednak masę kontrowersji wśród internautów i stawia pytania o wolność słowa i zasadność wyboru organu moderującego. Fundacja Panoptykon wymienia niepokojące elementy proponowanego rozporządzenia, wskazując na fakt, że pozwala ona na natychmiastowe blokowanie treści, w tym całych stron internetowych.
Dr Dąbrowska jednak nie widzi jednak ingerencji w wolność słowa w proponowanej zmianie. Ma przy tym wątpliwości co do skuteczności tych regulacji, zwłaszcza w kontekście roli prezesa UKE w usuwaniu nielegalnych treści.
- Mam wątpliwości, czy UKE jest przygotowany do podejmowania takich decyzji. Myślę, że grono zaangażowanych w podejmowanie takich decyzji powinno być zdecydowanie większe i wśród nich powinni znaleźć się specjaliści, którzy od lat zajmują się tego typu problematyką – mówi dr Dąbrowska, zaznaczając przy tym, że wolność słowa nie oznacza przyzwolenia na agresję.
Edukacja to klucz
Medioznawca podkreśla, że brak edukacji medialnej jest poważnym problemem, zwłaszcza wśród dzieci, młodzieży i seniorów. Jej zdaniem młodzi ludzie świetnie zmontują filmik, nagrają rolkę na Instagrama czy TikToka, ale nie mają wiedzy o bezpiecznym zachowaniu w sieci. Z kolei sam dostęp do internetu nie jest jednoznaczny z walką z wykluczeniem cyfrowych osób starszych. Skutkiem braku edukacji rodziców i dziadków w zakresie cyberbezpieczeństwa są liczne wyłudzenia. O wybranych informowała niedawno wrocławska policja.
Zdaniem dr Dąbrowskiej walka z oszustwami w sieci musi zostać podjęta. Należy jednak dokładnie rozważyć sposób jej prowadzenia. Reakcja powinna być szybka, ale sprawiedliwa. Nikt nie powinien być przy tym krzywdzony nieuzasadnionym kasowaniem treści, m.in. w wyniku zorganizowanych akcji zgłaszania danego wpisu czy filmu w celu zaszkodzenia danej jednostce.