Blokowanie reklam w Operze rekordowo skróci czas ładowania stron
Równo tydzień temu przeglądarka Google Chrome zaczęła blokować reklamy. Od tego czasu... w zasadzie niewiele się zmieniło. Oczywiście mowa tutaj o samych użytkownikach, bo niektórzy wydawcy musieli nieźle się nagimnastykować, by nie pozbyć się przychodu z reklam generowanego przez użytkowników najpopularniejszej przeglądarki na świecie. Wygląda jednak na to, że nie tylko emitujący agresywne reklamy mają z nową funkcją Chrome'a problem. Nie trzeba było czekać na kolejną reakcję twórców Opery.
22.02.2018 | aktual.: 23.02.2018 10:52
To właśnie Opera – nie bez kontrowersji i zniesmaczenia wydawców – jako pierwsza oferowała blokowanie reklam. I to w sposób dość bezkompromisowy – wprawdzie wbudowany adblocker jest domyślnie wyłączony, jednak po jego uruchomieniu reklamy blokowane są niemal równie skrupulatnie jak przez AdBlock czy uBlocka. A to zrodziło retoryczne pytania do samego producenta programu – czy Opera sama nie zarabia na reklamach lokowanych na przykład na stronie szybkiego wybierania? I czy będzie też blokować reklamy emitowane przez siebie?
Te czasy już minęły, do gry wszedł Chrome, ale piłka jest po stronie Opery. Już dwa dni temu na oficjalnym blogu przeglądarki Krystian Kolondra opublikował wpis, w którym podkreśla różnice pomiędzy blokowaniem reklam przez Chrome i Operę. Wskazuje tam między innymi na to, że Chrome blokuje reklamy wybiórczo. To zaś od początku było założeniem całego przedsięwzięcia Google i Coalition for Better Ads w ogóle – odcięcie od przychodów strony emitujące najbardziej agresywne czy wręcz niebezpieczne reklamy. Gdy Opera bezceremonialnie wszyła w przeglądarkę pełnowymiarowy adblocker wzbogacony ostatnio o listę blokującą skrypty kopiące kryptowaluty, Google sprobowąło ugodzić w źródło problemu. Lub przynajmniej tak zostało to wykreowane medialnie.
Dziś opublikowany został kolejny komunikat, tym razem dotyczący nowości w testowej wersji przeglądarki, Operze 52 beta. Na czoło, a nawet tytuł wpisu, wybijają się nowości, a jakże, we wbudowanym adblockerze. Ma on być szybszy niż ten w Operze 51 czy Google Chrome oczywiście, a ma to być zasługą optymalizacji algorytmu wyszukiwania wzorca, znanego też jako string-matching lub string-searching. Rezultaty? Jak za każdym razem, gdy Opera publikuje wykresy – olśniewające.
Nowa Opera w procesie ładowania 15 stron ma oszczędzać aż 9 sekund w stosunku do poprzedniczki i aż o 36 sekund wyprzedać Chrome'a. W kwestii informacji odnośnie metodologii przeprowadzonych testów czy specyfikacji platform testowych trzeba zdać się na własną wyobraźnię, bowiem jedyne dane opublikowane przez Operę już przekazałem – test przebiegał w oparciu o ładowanie 15 witryn.
W przepychanki na słupki w wykresach równie namiętnie, co Opera, bawi się jeszcze Microsoft. W obu przypadkach świadczy to w tej chwili o pewnej desperacji. Wygląda na to, że Opera oberwała własną bronią: najpierw przetarła szlaki do natywnego blokowania reklam (co, jak już wspomniałem, nie przeszło bez krytyki), a następnie spotkała się z ofensywą Google. Co ważne, twórcom Chrome'a wprowadzenie adblockera uszło całkowicie płazem, gdyż zmiany zostały wprowadzone nieporównywalnie łagodniej i w medialnej otoczce wyważonego dbania o interesy każdego.
Opera w najnowszej wersji dostępna jest w naszej bazie oprogramowania zarówno w najnowszej wersji stabilnej, jak i w testowej. Aby przetestować optymalizację algorytmów kojarzenia wzorców, które przyczyniły się do przyśpieszenia adblockera, należy kliknąć przycisk Wszystkie wersje, a następnie wybrać pozycję Opera beta. Dostępne jest także wydanie dla użytkowników macOS-a.