Amerykańska ustawa EARN IT groźna dla prywatności w internecie? EFF ostrzega
Kontrowersyjna legislacja EARN IT została wprowadzona do porządku obrad nadchodzącej sesji Izby Reprezentantów Kongresu USA. Ustawa uchodzi za zagrożenie dla wolności słowa oraz ochrony korespondencji w internecie, a zagrożenie to nie jest przypadkowe. Jego zdecydowanym zwolennikiem jest Prokurator Generalny William Barr, znany z wyraźnie sceptycznego podejścia do szyfrowania.
07.10.2020 | aktual.: 08.10.2020 01:29
Problem z ustawą jest tak duży, że poza negatywnymi opiniami prawników, do kolekcji form sprzeciwu dołączył oficjalny protest fundacji EFF, która zgłasza że EARN IT usiłuje zawłaszczyć sobie zdecydowanie zbyt wiele praw do wglądu do danych, tylko na podstawie przesłanki, że mogą one stanowić dowód w sprawie o wykorzystywanie dzieci.
Ale przecież chodzi o dzieci!
Koń trojański w postaci think of the children! jest bardzo skuteczny w forsowaniu wszelkiej legislacji. Kto przecież chciałby oprotestować walkę o dobro dzieci? Kwestionowanie zapisów ustawy można zatem "medialnie" przedstawić jako sprzeciw wobec chlubnego celu. Nie każdy chce sobie na to pozwolić z powodów wizerunkowych. Ustawa zdobywa w ten sposób poparcie.
EARN IT ma być równoległym zastępstwem dla Paragrafu 230, ustawy formułującej pogląd, że to autor jest odpowiedzialny za produkowaną przez siebie treść, a nie dostawca platformy, na której owa treść jest publikowana. Odmienne podejście, obarczające platformy odpowiedzialnością, było uznawane za ryzyko także w europejskim prawodawstwie, acz źródłem regulacji w przypadku Unii Europejskiej była przede wszystkim "ochrona" praw autorskich.
Kogo tak naprawdę chronimy?
Podobnie, jak w przypadku "ACTA2", amerykański EARN IT uderza przy okazji w mniejszych dostawców: ci więksi i tak już współpracują z służbami, więc kolejne ustępstwa nie robią im różnicy. Zwłaszcza, że najpoważniejsi gracze nie muszą się obawiać odpływu użytkowników: dla wielu twórców taki YouTube jest głównym źródłem utrzymania, z którego nie zrezygnują niezależnie od skali prześladowań. Wszelkiego rodzaju bojkoty konsumenckie również nie wchodzą w grę, bo ich skala jest za mała.
Jeżeli platformy są odpowiedzialne za umieszczane na nich treści i to platformy stosują szyfrowanie TLS w komunikacji, to jeżeli otrzymają żądanie udostępnienia danych, wiąże się to z deanonimizacją i zdjęciem szyfrowania. Wręczenie władzy narzędzi do obchodzenia szyfrowania (na skalę "użytkową", mniejszą niż wywiad elektroniczny oraz łatwo dostępną) i oczekiwanie że nie poskutkuje to nadużyciami, jest aktem głębokiej naiwności.
Dlatego EFF wzywa amerykańskich obywateli do kontaktu ze swoimi kongresmenami (a raczej "congresspeople") celem poinstruowania ich, że powinni głosować przeciw. Sprawa nie zdobywa szczególnego zainteresowania mediów, zajętych zupełnie innymi, pozamerytorycznymi tematami oraz wciąż tlącymi się zamieszkami, których źródłem były protesty przeciw brutalności policji. Rozmywa to uwagę elektoratu i pozwala wprowadzać bokiem nowe ograniczenia. Czyż nie brzmi to znajomo?