Z Apple wreszcie mogę stale cieszyć się designem
29.09.2017 19:57
Apple pokazało niedawno kolejny przykład swej pieczołowitej dbałości o design. Entuzjaści firmy dobrze wiedzą, iż od lat przywiązuje się w niej sporą wagę doświadczeniu użytkownika z produktem, wraz z odpowiednio budowanym wrażeniem - już od etapu rozpakowywania. Znanym jest - kontrowersyjny w oczach niektórych - pedantyzm Steve'a Jobsa, dla którego design obejmował nie tylko widoczne części urządzenia, ale i te których przeciętny użytkownik miał nigdy nie ujrzeć (tą postawę odziedziczył po przybranym ojcu). Ogromny akcent na design, jakim Steve natchnął Apple - sprawił, iż za poszczególnymi produktami firmy stało coś więcej, niż tylko pragmatyczność, czy odpowiadanie na potrzeby rynku. Szczególnie przypomina Mi się historia pierwszych iMaców - a konkretniej aspekt "rączki": uchwytu, na którego uwzględnienie zdecydowano się... ze względu na jego "humanistyczny charakter":
"Dla Jony'ego (Jony Ive, projektant w Apple) uchwyt iMaca nie służył tak naprawdę do jego przenoszenia z miejsca na miejsce, lecz zbudowania więzi z konsumentem poprzez zachęcenie, by dotknął maszyny. Była to ważna, a jednocześnie nienamacalna innowacja, mogąca zmienić sposób na jaki ludzie wchodzili w interakcje z komputerami". ("Jony Ive", Leander Kahney)
Śledząc rozmaite przykłady ilustrujące dbałość firmy o design, łatwo dojść do wniosku iż wygląd urządzenia gra dla Apple znacznie większą rolę, niż dekoracyjną - łatwo więc zrozumieć, iż twórcom zależy również na wiarygodnej ekspozycji owego wyglądu, na tym by użytkownik mógł cieszyć nim oko i czerpać wszelkie pozytywne emocje każdego dnia, w niezakłócony sposób. Świeży iPhone X jest tu świetnym przykładem.
Otóż nie tak dawno temu na rynku androidowych smartfonów pojawił się powiew świeżości: Essential Phone. Choć telefon prezentował się dość efektownie dzięki bardzo cienkim ramkom wokół ekranu (możliwym do uzyskania dzięki tytanowej obudowie), to jednak inny aspekt wyróżnił go na tle konkurencji: niepozorne "oczko" aparatu, nachodzące na wyświetlacz, tworząc tym samym charakterystyczny efekt wizualny. To właśnie ten "detal" sprawił, iż telefon wyróżniał się już na pierwszy rzut oka, zwracając uwagę recenzentów - jak również znacząco odświeżając doświadczenie z urządzeniem. Ten jeden "drobiazg" mógł wystarczyć wielu entuzjastom designu za motywację inwestycji - pomimo pewnych braków w specyfikacji.
W praktyce jednakowoż Essential Phone nie zawsze "puści do Ciebie 'oczko'" :) - gdyż, w związku z tym iż nachodzi na ekran, obecność i intensywność charakterystycznego efektu wizualnego będą zależały od tego, co jest na nim aktualnie wyświetlane. Czasem może się okazać, iż pod "oczkiem" znajdzie się czarna/ciemna przestrzeń, która skutecznie zamaskuje ów designerski atut, dodatkowo pogrubiając optycznie górną krawędź urządzenia. Naturalne i zrozumiałe, acz...
...w tym miejscu kłania się świeżutki przykład Apple.
Śledząc newsy nt. nadchodzącego iPhone X nie czułem specjalnej ekscytacji - głównie dlatego, iż nie spodziewałem się po Apple rewolucji. Od lat kojarzę tą firmę raczej z konsekwencją designu, która ma dwie strony medalu: skutecznie zabezpiecza sprawdzoną jakość przed "turbulencjami eksperymentów" - jednocześnie rozwijając się jednak tylko w pewnych granicach. W rezultacie "iPhone to iPhone" - i właściwie rzecz biorąc nie wypada narzekać, iż różne generacje nie tak bardzo różnią się od siebie.
Stąd kiedy usłyszałem o jubileuszowym iPhone X - również nie spodziewałem się "szału". Okazało się jednak, iż nieco zbyt pochopnie - ujrzenie telefonu na żywo zrobiło bowiem wrażenie.
W projekcie tego urządzenia zastosowano "niuans" w podobnym duchu co w Essential Phone: wysepkę/moduł sensorów - również zachodzącą na ekran. Wysepka owa szczególnie interesująco komponuje się z charakterystyczną, jak gdyby specjalnie zaakcentowaną, nieco "retro" ramką - dając ciekawy efekt wizualny, kojarzący Mi się zaskakująco futurystycznie (przypomina komunikator z jakiegoś filmu s.f.). Przyznam iż efekt bardzo przypadł Mi do gustu, a jubileuszowy iPhone stał się pierwszym, który spodobał Mi się pod kątem wyglądu. Ciekawe odstępstwo od bezramkowego trendu.
Apple poszło jednak o krok dalej w temacie dbałości o design: korzystając z przywilejów jednolitego środowiska (jedna firma dba o sprzęt, jak i uruchamiane na nim oprogramowanie) zadbało o to, by zawartość ekranu nie zakłócała oryginalnego charakteru urządzenia. Wprowadzono mianowicie szereg wytycznych dla twórców aplikacji, by ich interfejsy harmonijnie scalały się z nowym iPhone'em. Apple poszło nawet jeszcze dalej, sprawiając iż strony internetowe - niezależnie od wyglądu - będą również wyświetlane w odpowiedni sposób, tj. z myślą o zachowaniu optymalnej prezencji urządzenia (innymi słowy, nic nie zamaskuje apple'owskiego ekwiwalentu 'oczka' Essentiala). W rezultacie otrzymujemy telefon, którego designem możemy cieszyć się zawsze - rzecz nie tak łatwa do osiągnięcia w zróżnicowanym środowisku Androida, gdzie producenci sprzętu nie mogą sobie pozwolić na zbytnią kreatywność, czy ekstrawagancję- bez ryzyka konfliktu spójności z systemem operacyjnym i aplikacjami.
Z jednej strony posunięcie to wzbudziło duże kontrowersje - z drugiej nie jest takim zaskoczeniem w świetle dotychczasowych wytycznych dot. interfejsów aplikacji, jakie Apple wymaga od swych deweloperów. To właśnie dzięki nim instalując różnorakie aplikacje z AppStore możemy spodziewać się przyzwoicie zunifikowanego środowiska, zachowanych pewnych kanonów - czując się w rezultacie znacznie bardziej u siebie, i bez "wstrząsów za każdym zakrętem" (spowodowanych zróżnicowanym wyglądem oraz filozofią GUI poszczególnych programów).
W świetle powyższego dodatkowa wytyczna Apple wydaje się tylko konsekwencją dotychczasowego modelu, w którym dba się o zachowanie pewnej pożądanej jakości. Co więcej, dzięki temu posunięciu entuzjaści świeżego designuiPhone X zyskują gwarancję, iż ich urządzenie będzie prezentowało się świetnie zawsze. W końcu za to płacą: design, pomysł - dokładnie tak jak w przypadku Essential Phone, gdzie to właśnie owe "niepozorne oczko" wyróżniające telefon na tle pozostałych potrafi motywować do zakupu urządzenia - cóż jednak, gdy tak istotna rzecz przepada w "wolnej amerykance" interfejsów w Google Play? Pod tym kątem cenię dbałość o "własne podwórko" w Apple. Cieszę się w ogóle z samego istnienia takiej możliwości - co byłoby o wiele trudniejsze (o ile możliwe) w przypadku Androida, którego producent nie obrał monopolu na dyktowanie wytycznych dot. designu urządzeń. Ma to swoje zalety (pole kreatywności dla poszczególnych firm, czy to tworzących sprzęt, czy nakładki na system) - ale i słabsze strony: jeśli jesteś producentem sprzętu z Androidem, paradoksalnie otwartość tego systemu częściowo wiąże Ci ręce (podobnie jak uniwersalny Windows, który winien działać poprawnie na jak największej ilości różnych konfiguracji sprzętowych). Apple - jako jedyny producent sprzętu z iOS - ma pełną swobodę w projektowaniu holistycznego designu, gdzie sprzęt i oprogramowanie będą ze sobą szły w parze.
Osobną kwestią pozostaje pomysł, by nowy design uwzględnić również w projektach stron internetowych. O ile w tym przypadku Apple wydaje się wychodzić już poza swe podwórko, o tyle satysfakcjonuje Mnie wspomniany pomysł z przeglądarką Safari, która tak czy owak będzie wyświetlała strony w obszarze niezakłócającym strefy modułu sensorów, wypełniając ją tłem korespondującym z kolorystyką witryny.