OnePlus 5 – smartfon, przy którym producent dał ciała
27.09.2017 | aktual.: 28.09.2017 13:06
Zacznę od tego, że duże ekrany w smartfonach mnie nie przerażają. Niech potwierdzeniem tych słów będzie fakt, że byłem posiadaczem (zaraz po premierze) pierwszego Galaxy Note’a z wyświetlaczem o przekątnej 5,3” w formacie 16:10, co dziś już nie robi żadnego wrażenia, ale wtedy był niczym tablet. Świetnie odnajdywałem się z większym niż w konkurencji ekranem, ale jego następcy (Note 2 i Note 3) niezbyt mnie do siebie przekonali, dlatego też przesiadłem się na „malutkiego”, pięciocalowego Nexusa 5. Czysty Android był fajnym doświadczeniem, można by rzec, że stałem się jego fanem. Prawda była jednak nieco inna. Stałem się nie fanem, a niewolnikiem. Gdy sobie przypomnę nieco ponad dwuletnią przygodę z Nexusem okazuje się, że ROM od Google’a gościł tam w sumie może ze 3 tygodnie. Pozostały okres to różne custom ROMy, które sprawiały, że czysty Android stawał się bardziej uniwersalny. Później nastąpiła przesiadka na Mi5, gdzie ekran „urósł” o kolejne 0,2”. Po półtorej roku stwierdziłem, że czas przesiąść się na coś nieco większego.
Szybki przegląd rynku i wybór
Rynkiem obecnie rządzą konstrukcje około 5,5 calowe. W takich urządzeniach też zacząłem się rozglądać. Samsungi szybko odpadły ze względu na zakrzywione boczne krawędzie (Note 8 robi kroczek ku normalności), a G6 wyglądał bardziej na koncept (toporny design, zeszłoroczna specyfikacja i aparaty gorsze niż G5), niż produkt finalny. Wtedy OnePlus zaprezentował nowy model 5. Wydawało mi się, że to coś idealnego dla mnie. Pięć i pół calowy ekran, aparat nadążający za topowymi konstrukcjami, dobra specyfikacja i system oparty na koncepcji czystego Androida wzbogacony o wiele fajnych usprawnień, sprawiających, że żonglowanie custom ROMami może okazać się zbędne. Pierwsze testy, które pojawiły się w sieci zaczęły mnie utwierdzać w przekonaniu, że dobrze kombinowałem i to pomimo drobnych problemów na jakie natykali się recenzenci. OnePlus 5 to smartfon „uszyty” tak jakby dla mnie stwierdziłem wtedy. Postanowiłem, kupuję. Z racji braku stanu magazynowego całość przeciągała się. W międzyczasie mój kolega Apolinary sam się w „piątkę” wyposażył a parę tygodni później, wybierając się na urlop do ciepłych krajów, postanowił nie brać ze sobą smartfona. Szybko podchwyciłem temat i poprosiłem go o udostępnienie mi swojego egzemplarza, po to, abym mógł się zapoznać ze sprzętem zanim mój egzemplarz do mnie dotrze. Apolinary zgodził się a ja rozpocząłem zabawę, która szybko okazała się koszmarem.
Pierwsze wrażenia, ekran, wydajność, euforia, koszmar
Pierwszy kontakt okazał się pozytywny. Co prawda telefon nie oczarował mnie ani wyglądem, ani tym bardziej jakością wykonania jak Mi5, ale było naprawdę nieźle. Co prawda metalowa obudowa sprawiała dziwne wrażenie i była cholernie śliska, ale ogólny wydźwięk całości był dobry. Szybko uzyskałem w miarę dobry chwyt i zacząłem zagłębiać się w OnePlus 5. Po szybkiej konfiguracji i dostosowaniu smartfona pod siebie, zacząłem bawić się oprogramowaniem. Ostatni „czysty” Android, z którym miałem do czynienia to wersja Marshmallow. Zmian wiele nie dostrzegłem, ale szybko spodobały mi się dodatki serwowane przez OnePlus w swoim wariancie Andorida w postaci OxygenOS. Im dłużej jednak miałem przed sobą nowego OnePlus’a tym mniej podobał mi się ekran. Rozmiar i rozdzielczość były naprawdę bez zarzutu. W końcu sam takiego rozmiaru chciałem, a rozdzielczość, pomimo, że nie najwyższa to w zupełności wystarczająca i komfortowa. Problemem okazał się typ ekranu czyli AMOLED. Wiele razy w swoich testach pisałem, że lubię ekrany amoledowe. W smartfonach są naprawdę czymś super. Tutaj jednak wyraźnie widziałem, że to konstrukcja „wiekowa” i odstająca od obecnej czy nawet poprzedniej generacji organicznych wyświetlaczy. Biel niebieskawa, szarości wpadające w granat, kolory jakieś takie nienaturalne i mało nasycone jak na amoledową konstrukcję. Czułem się tak jakbym patrzył na pierwsze AMOLEDy. Dodatkowo, ten jelly-scrolling spowodowany montażem ekranu do „góry nogami”. Był to pierwszy drobny zgrzyt, który jednak miałem nadzieję, że kiedy już się przyzwyczaję, przestanie mnie drażnić. Był to też pierwszy raz, kiedy stwierdziłem, że jednak lepszym wyborem jest naprawdę bardzo dobry IPS (choćby taki jak w Mi5, którego wadą są tylko kąty widzenia po skosie) niż średni ekran w technologii AMOLED. Zostawiając za sobą kwestię ekranu, skupiłem się na wydajności. Ta była naprawdę rewelacyjna. Wszystko było ładowane w oka mgnieniu, a o żadnych zastojach mowy być nie mogło. Dodatkowo nowy Snapdragon 835 okazuje się chipem z małym apetytem na energię, sprawiając, że smartfon nigdy nie stawał się ciepły, a bateria pozwalała mi na dzień spokojnej pracy z ekranem włączonym przez 4‑5 godzin. Z wydajności byłem zadowolony, ale takiej też oczekiwałem. Trudno mi było myśleć, aby smartfon o takiej specyfikacji i nieprzesadnie rozbudowanym systemie sprawiał kłopoty z wydajnością. Pomijając ekran, wszystko wydawało się być „bajką”. Można powiedzieć, że wpadłem w euforię i absolutnie nic nie zapowiadało nadchodzącego koszmaru.
Te wszystkie opisane pierwsze wrażenia i euforia to efekt 2 dni intensywnej zabawy OnePlus 5. To było na tyle mało czasu, że nie zauważyłem problemu z modułami łączności. Połączenie Wi‑Fi od czasu do czasu było zrywane, ale tłumaczyłem to sobie problemami z moim routerem. Zmieniłem sposób myślenia, kiedy podłączyłem sprzęt do zestawu w samochodzie via Bluetooth. Połączenie to znowu było nie stabilne. Postanowiłem zacząć drążyć temat. Szybko przypomniałem sobie, że te drobne problemy na jakie natykali się recenzenci, to były właśnie podobne przypadki. Wtedy tłumaczyli oni, że najprawdopodobniej problemy te zostaną rozwiązane wraz z kolejnymi aktualizacjami oprogramowania do modułu radio. Zacząłem „testy” na własną rękę. Wyposażyłem się w pięć różnych routerów, różnych firm i z różnych segmentów. Efekt? Wystarczyło oddalić się do pokoju obok aby połączenie stawało się niestabilne, a powiem tylko, że Mi5 łapało okruszki sieci Wi‑Fi poza domem i jeśli już się podłączyłem na zewnątrz do sieci domowej i nie zmieniałem miejsca to połączenie trzymane było wzorowo. Wspomnę tylko, że Mi5 wcale też nie jest smartfonem z rewelacyjnymi antenami, a jednak nie miał problemów. Poszedłem krok dalej. Postawiłem hotspoty Wi‑Fi na dwóch smartfonach: Mi5 i Galaxy S7. Efekt? Po oddaleniu od siebie OnePlus 5 i hotspota na odległość prawie 5 metrów zaczęły się problemy ze stabilnością. A co z Bluetooth? Też niewesoło. Próba w innym samochodzie była w połowie udana. Co prawda udało mi się ustalić stabilne połączenie dla multimediów, ale komputer pokładowy pokazywał błąd urządzenia w chwili kiedy chciałem podpiąć również rozmowy pod bluetooth. Ostatnim „testem” jaki przeprowadziłem to podłączenie OnePlus 5 do zestawu kina domowego i odtwarzanie muzyki via bluetooth. Udało się to bezproblemowo, do czasu, aż nie odłożyłem smartfona na ławę odwrotnie (górną krawędzią w moją stronę, dolną w stronę zestawu kina domowego). Zmiana położenia anteny spowodowała „szarpanie” odtwarzania. „Testy” te trwały dwa dni. W międzyczasie pobrałem jedną aktualizację OTA, która w tym aspekcie nic nie poprawiła (największą nowością było EIS w 4K, które swoją drogą działa dobrze). Euforia, którą początkowo przeżywałem stała się prawdziwym koszmarem. Problem z łącznością okazał się na tyle duży, że uniemożliwiał rozsądną pracę gdziekolwiek poza warunkami domowymi. OnePlus 5 był mało używalny w samochodzie, a we wszystkich miejscach, gdzie nie miałem bezpośredniego dostępu do routera okazywał się kompletnie nie używalny. Brak stabilnego połączenia z Wi‑Fi powodował co chwila przełączanie się na dane mobilne co wraz z działającym w tle ciągłym skanowaniem sieci bezprzewodowych powodowało zauważalne drenaże baterii. Koszmar, przez który telefon po 4 dniach od pierwszego uruchomienia odstawiłem do szuflady.
Rozczarowanie
Problemy, które napotkałem, okazały się nie być pojedynczym przypadkiem. Oprócz recenzentów, którzy mieli podobne problemy w swoich egzemplarzach „prasowych”, na różnych forach można spotkać podobne lamenty niezadowolonych użytkowników. OnePlus twierdzi, że problem nie istnieje, zaślepieni fani, mówią, że ten typ tak ma, a wina najprawdopodobniej leży po stroni użytkownika i jego infrastruktury sieciowej, ale prawda jest inna. Najnormalniej w świecie producent dał d... Niestety ciężko mi stwierdzić, czy to problem software’owy czy sprzętowy. Jeśli ten pierwszy, to dawno powinien być już rozwiązany. Wiele zatem wskazuje, że to problem sprzętowy. Skoro jednak nie jest to problem globalny, może się okazać, że moduły radio są sprawne, a problemem jest podłączenie anten. Po powrocie Apolinarego postanowiłem podpytać go o jego doświadczenia w tym temacie. Stwierdził on, że owszem czasami zdarza mu się zerwane połączenie Wi‑Fi, ale albo po chwili wraca, albo on przenosi się bliżej routera, generalnie nie przeszkadza mu to, a bluetootha nie używa. Starałem się go namówić na reklamowanie urządzenia, ale stwierdził, że nie widzi potrzeby rozstawania się z „piątką”, a na prośby chociażby zgłoszenia takiego problemu (nie reklamując jego wady), nie było jego reakcji. Być może użytkowników borykających się z podobnymi problemami jest więcej, ale nie wszystkim to przeszkadza. Ważne jednak aby mieć świadomość, że błąd i problem to rzeczy, o których należy informować, nawet jeśli nam nie przeszkadzają. Tylko wtedy producenci, będą w stanie dostarczyć nam produkty wolne od wad. Problemy z modułami łączności jakie napotkałem podczas tej czterodniowej przygody sprawiły, że bardzo szybko wyleczyłem się z posiadania OnePlus 5. Szkoda bo zapowiadało się naprawdę nieźle. Przesiadka na OnePlus 5 jest już w moim przypadku wykluczona, ale nie tylko ze względu na problemy. Zdaję sobie sprawę, że być może źle trafiłem. Nie wykluczam zatem, że w przyszłości być może przetestuję na poważnie OnePlus 5, ale tylko wtedy jeśli dostanę do testów egzemplarz wolny od wad. Nie chciałbym, aby recenzja tego skądinąd naprawdę fajnego smartfona, została przyćmiona przez poważne problemy z łącznością. Prawdziwym powodem dla którego OnePlus 5 nie będzie moim sprzętem są smartfony z ekranami o bardziej przyjaznych proporcjach (np. 18:9) i dobrze zoptymalizowanych przednich panelach, jak chociażby Mi MIX2, który zachwyca mnie nie tylko ekranem ale i dosyć kompaktową bryłą, nie większą niż ta OnePlus 5, sprawiając, że wygodne korzystanie ze smartfona wzniosło się o poziom wyżej. Dziękuję Ci OnePlus'ie, że dałeś ciała, mogłem przez to odkryć coś zdecydowanie lepszego.