Specjalista ds. teleinformatycznych i błogosławieństwo drugiego informatyka cz.73
07.11.2016 21:41
Walka (pierwsza runda, druga runda ) z Lekarzami POZ jeszcze nie zakończona i pewnie jeszcze długo nie będzie bo kierownicy w przychodniach budzą się co jakiś czas, że jeszcze gdzieś brakuje komputera. W dwóch przychodniach przygotowałem 6 nowych stanowisk i potrzebuje jeszcze 4, ale co tam, to nic nadzwyczajnego. Lekarze zresztą też do świętych nie należą, ale przyzwyczaiłem się. No, ale dziś nie o tym, bo temat lekarzy zacznie się przejadać. Dziś chciałbym poświęcić kilka słów o moim współpracowniku, a raczej współpracowniczce. Wspominałem o niej już nie raz (choćby tu czy tu ), ale dziś chciałbym jeszcze raz.
Niedługo minie rok jak za współpracownika mam kobietę. Od początku byłem bardzo sceptyczny co do kobiety na stanowisku młodszego informatyka . Niestety ale myślałem dokładnie jak na obrazku powyżej. Po roku mój pogląd zmienił się diametralnie. No, ale może po kolei. Pierwsze tygodnie były jak w przypadku każdego innego nowego współpracownika (zapraszam do moich poprzednich wpisów, jak choćby tu ), czyli pokazanie z grubsza co i jak działa. Mój stary numer ,czyli złożenie komputera z podzespołów, gdzie jeden jest uszkodzony przeszła koncertowo. Bardzo szybko odkryła, że dostała uszkodzony zasilacz. Kurde muszę jakoś skomplikować ten test, bo ostatnie 3 osoby przeszły go bezproblemowo. No dobra, przez kolejne 2‑3 miesiące typowa żmudna praca młodszego informatyka - jakieś składanie komputerów, zacięty papier, zablokowany użytkownik i tym podobne rzeczy, które co prawda proste, ale dla zwykłego użytkownika dość uciążliwe.
Skoro dziewczyna radzi sobie dobrze to przejdźmy na kolejny etap - codzienne zarządzanie systemem medycznym, czyli rozwiązywanie problemów użytkowników, dbanie o prawidłowe wykorzystanie licencji (może kiedyś napiszę o tym więcej), backup i ogólne prace konserwacyjne na samych serwerach z Windows Server 2008 i 2012. Dość szybko nauczyła się solidnych podstaw, które umożliwiały jej w miarę swobodne poruszanie na serwerach. Po jakimś pół roku pracy była wdrożona w mniej-więcej połowę moich obowiązków informatycznych. Pojawił się problem faksów (bardzo zabiegano, aby faksy otrzymywać w formie elektronicznej a nie na papierze), później prośba o przepisanie na nowo skryptu grafików (poprzedni nie spełniał wszystkich nowych wymogów) i to w Libre Office, którego (jak sama twierdziła) nie znała wcale. Takich w miarę mniejszych zadań, na które ja nigdy nie miałem czasu było od groma, ze wszystkimi poradziła sobie koncertowo.
Skoro nasza współpraca przebiegała świetnie zacząłem wdrażać ją w kolejne meandry mojej administracji. Na pierwszy ogień poszedł bardzo problemowy Płatnik (kurcze przydałby się jakiś wpis o tym programie bo kiedyś przez niego osiwieje), następnie system zarządzania centralami telefonicznymi oraz system udostępniania łącza internetowego dla pacjentów. Kolejna sprawa - strona internetowa szpitala. Co prawda była stworzona przez jednego z poprzednich stażystów, ale nigdy nie została ukończona i nie ujrzała światła dziennego. Początkowo poleciłem jej dokończenie tej strony, jednakże docelowo napisała ją od nowa. W sumie po jakiś 9 miesiącach znała około 80% moich obowiązków. Co do reszty to niech na razie zostanie to tylko dla mnie.
Na chwilę obecną nie mam do niej praktycznie żadnych zastrzeżeń. Wyręcza mnie ona z większości podstawowych obowiązków i jeszcze od czasu do czasu zrobi coś większego. Tak się zastanawiam jaki większy projekt dać jej jako następny. Chyba chmura wewnątrz naszej sieci (oczywiście z dostępem zewnątrz) będzie ciekawym wyzwaniem, bo opieranie całej infrastruktury o zmapowane dyski zbyt bezpieczne nie jest. Jednakże jest pewien minus pracy z kobietą i to niskiego wzrostu, a mianowicie (jak wiecie co jakiś czas zdarza mi się dokładanie kolejnych kabli do kolejnych pomieszczeń) nie pomaga mi ona w fizycznym bieganiu z młotkiem i kablami. Jakoś nie wyobrażam sobie aby ona biegała z kablami po drabinie, choć jak ją raz poprosiłem o pomoc to zgodziła się ochoczo. Niestety przewody były kładzione przy samym suficie i po prostu tam nie sięgała. Ja mam ponad 2 metry wzrostu i nie potrzebuje wysoko wchodzić na drabinę celem takiego montażu. No, ale nie ma co narzekać:)
Dzięki drugiemu etatowemu informatykowi w końcu dowiedziałem się co to znaczy wyjść z pracy po 8 a nie 11 godzinach, co nie raz i nie dwa mi się zdarzało. No i co najważniejsze mój urlop nie polega teraz na wiszeniu non stop na telefonie, tylko na rzeczywistym odpoczywaniu.
----- Jeszcze spis treści mojego bloga (wiem, wiem ta regułka zaczyna być nudna:)) i zapraszam do moich wpisów. Polecam szczególnie ten wpis, gdzie opisałem jak poprawnie formatować wpisy na blogu, bo niektóre pomimo świetnej treści formatowanie mają niepoprawne. Ponadto polecam ten wpis na forum gdzie Semtex opisał jak wrzucać grafikę na naszego bloga. Informuję także, że wszystkie grafiki, użyte w wpisie są mojego autorstwa lub są dostępne w otwartej licencji lub są pobrane z oficjalnych stron podmiotów, o których wspominałem we wpisie. Pozdrawiam Shaki81