Specjalista ds. teleinformatycznych dalej chory cz.55
11.03.2015 14:52
Po złamaniu nogi praktycznie nie ma już znaku. trochę jeszcze kuleje, ale chodzę w miarę normalnie i to mnie cieszy. Niestety jak w trakcie gojenia się nogi dopadło mnie jakieś choróbsko (wiatr na morzem podczas ColdZlotu zrobił swoje) i dostałem antybiotyki bo z zapaleniem oskrzeli nie ma żartów. No ok myślę sobie - mam jeszcze dwa tygodnie leżnia ze złamana noga, a więc wykuruje się i będzie dobrze.
Po dwóch tygodniach, noga wyleczona, po zapaleniu oskrzeli nie było znaku, czas więc wracać. Powrót do rzeczywistości był bardziej niż bolesny. Noga nie była aż tak sprawna jak mi się wydawało i już po kilku godzinach chodzenia dał się we znaki. Nie jestem aż taki niezniszczalny:) Ale co tam jakoś wytrzymam. Spoko. Pierwszy dzień po powrocie - prawie tragedia. Podejrzewam, że gdyby nie młody to byłaby kompletna masakra, a więć szybkie obeznanie i:
- Certyfikat podpisu kwalifikowanego się kończy
- Łącze internetowe kuleje - raz działa, raz nie
- Program do rozliczeń z NFZ-tem wymaga dwóch aktualizacji
- Serwer do rozliczeń księgowo - kadrowych raz działa, raz nie
- 6 starych Dell'ów padło na amen
- Kilka pomniejszych spaw, z którymi młody pod moim okiem szybko sobie poradził
No to bierzemy się do roboty. Na pierwszy ogień łącze internetowe - zgłoszenie na Infolinię i już następnego dnia pojawił się technik z Orange, kila godzin testów i Internet hula jak złoto. Już dawno naprawa w Orange nie poszła tak szybko i gładko. Aktualizacja oprogramowania do rozliczeń z NFZ to tez była chwila i tu tez obeszło się bez problemów. Serwer do rozliczeń Księgowo-kadrowych to niestety grubsza sprawa. Okazało się na płycie głównej umarły dwa sloty pamięci RAM, a po chwili okazało się, że coś jest nie tak z dyskiem twardym. Na szczęście tam jest RAID a więc wymiana jednego z dysków i odbudowanie RAID zażegnało problem. Acha, co do certyfikatu kwalifikowanego to najmniejszy problem, jeden telefon do Unizeto i po sprawie. Dwa dni wyjęte z życiorysu.
Niestety w środę rano poczułem się gorzej, ale pomyślałem że to chwilowa niedyspozycja. Na ten dzień zaplanowany był wyjazd do Wrocławia po kolejne komputery poleasingowe. Tym razem zdecydowałem się na HP DC5850 z Windows Vista B (co to do cholery jest Vista B?) Konfiguracja to:
- Procesor - AMD ATHLON 64 X2 - 2x2,7 Ghz
- Ram - 2 GB DDR2
- Dysk Twardy - SATA 160 GB
- Grafika i muzyka wbudowana
- Obudowa desktop (działa w pionie jak i w poziomie)
- System Operacyjny - Windows Vista Business B
- Cena - tutaj lekkie zaskoczenie - cały komputer 180 zł
Po rozmowie na miejscu, w sklepie okazało się, że mogą być problemy z aktywacją systemu, ale telefon do Microsoftu zazwyczaj pomaga. No super czeka mnie 10 rozmów z automatem. Po przyjeździe do firmy pierwsze próby instalacji systemu i wszystko poszło bez problemu. Instalacja poszła gładko, niestety aby aktywować system rzeczywiście trzeba było dzwonić. No cóż przeżyje to jakoś.
W czwartek od rana źle się czuje, idę więc z powrotem do lekarza i ... :Ma pan zapalenie gardła - proszę tu jest recepta na kolejny antybiotyk i tydzień zwolnienia. No to się napracowałem. Świetnie. Trudno zdrowie jest ważniejsze od pracy. Na szczęście najważniejsze sprawy ogarnąłem, a z resztą młody sobie poradzi. Wściekły przesiedziałem kolejny tydzień w domu. Mam dość tego siedzenia. Pod koniec zwolnienia choroba nie odpuszczała, a więc w piątek kolejna wycieczka do lekarza - kolejna recepta i podejrzenie że z zatokami jest coś nie tak. Nakaz bezwzględnego leżenie przez weekend, a w poniedziałek do kontroli. Efekt kontroli -zapalenie zatok. Przedwczoraj popracowałem, dokończyłem sprawę certyfikatu, ogarnąłem kilka mniejszych spraw i z powrotem do domu. Jeszcze dwa, trzy dni w domu i zwariuje, ale co mogę zrobić - 7 tydzień siedzę w domu i wkurzam siebie i wszystkich dookoła.
Dobra ponarzekałem sobie, może będzie mi lżej na wątrobie, jeszcze tylko mój spis treści i zapraszam za tydzień do kolejnego mojego wpisu.