HotZlot 2015 po mojemu
08.07.2015 22:18
Pohotzlotowy powrót do rzeczywistości jest bardzo ciężki, zwłaszcza, że już we wtorek musiałem ciężko pracować. No, ale cóż takie jest życie i wszystko co dobre szybko się kończy, ale na szczęście mamy bloga, na którym możemy zatrzymać te wspaniałe chwile na dłużej. Do dzieła więc:)
Dzień pierwszy - Chyba czas aby dostać się do zamku.
Na moje szczęście do zamku mam niecałe 100 km, ale że lubię sobie utrudniać życie to postanowiłem zahaczyć o Wrocław i zabrać kilku HotZlotowiczów. W tym roku w podroży towarzyszyli mi MaxDemage oraz Arlid. Podróż minęła szybko i sprawnie, bez żadnych niespodzianek. Jeszcze dobrze nie wysiedliśmy z samochodu a już pierwsze znajome twarze pojawiły się na horyzoncie - " co słychać, jak się żyje itp". Jak to miło zobaczyć te same mordki kolejny raz.
Pierwszy punkt to oczywiście rejestracja i oczywiście Gutek w roli szefa rejestracji, a zaraz za nim Fiesta pilnujący jakiś skarbów w kartonowych pudełkach:). Zaskoczeniem był pan w habicie z sową na ramieniu. Był to przedstawiciel jednego z głównych sponsorów tegorocznego zlotu, mianowicie piwa Grimbergen.
No takiego prezentu to jeszcze na HZ nie było, Po rejestracji szybki prysznic, obiadek w doborowym towarzystwie, oczywiście jakieś piwko (lub dwa) trafiło się gdzieś po drodze i już możemy zaczynać pierwsze sesje. Mistrzem ceremonii rozpoczęcia był Docent (jak zresztą przez ostatnie kilka lat), który stanął na wysokości zadania
Pierwsza prelekcja również należała do Docenta, która nawiązywała do serii Sztuczki i kruczki w Windows 8.1, która od jakiegoś czasu zagościła na łamach naszego portalu. Sesja była no powiedzmy dość specyficzna. Prelekcja miała być prowadzona wraz eimi, ale coś nie wyszło i docent sam dzielenie opowiadał.
Po krótkiej przerwie głos zabrał Krystian z Fibaro, które było drugim z głównych sponsorów. Sesja była zgoła inna niż zeszłoroczna, ale wg mnie równie ciekawa.
Wieczór został przeznaczony na czas wolny, a po kolacji pierwsze zaskoczenie - mały koncert na świeżym powietrzu. Z moich obserwacji wynika, że był to bardzo trafiony pomysł.
Na koniec dnia czekała nas jeszcze jedna niespodzianka od Grimbergena a mianowicie świetny podwójny pokaz, o którym już się tworzy osobny wpis. Teraz mogę tylko powiedzieć, że byłem zachwycony. Zresztą nie tylko ja:)
Dzień drugi - Impreza trwa w najlepsze.
Po wieczornych atrakcjach należało się nam się trochę odpoczynku, a więc kolejny dzień dla niektórych rozpoczął się koło południa:). Co wytrwalsi dali radę obudzić się na śniadanie:). Pierwsza prelekcja w sobotę to wystąpienie chłopaków z Opery. Była to jedna z ciekawszych prelekcji drugiego dnia. Sławek i Zhenis z troli internetowych zrobili wdzięczny temat do dyskusji.Szkoda, że brakło ich na wieczornej imprezie integracyjnej.
Chwilę później zabrała głos przedstawicielka firmy Synology. Opowiadała ona o nowościach w ofercie jej firmy. Przedstawiła tez kilka ciekawych rozwiązań chmurowych. Cała sesje była przeprowadzona dość lekko i przyjemnie.
Po przerwie głos zabrali chłopaki z Kingstona. Opowiedzieli oni o najnowszej ofercie ich produktów i sumie tyle. Co prawda prelekcja była był tylko przedstawieniem suchych faktów, ale poprowadzona w taki sposób, że aż z przyjemnością się chłopaków słuchała, zwłaszcza Marcina, który ma spora charyzmę i pasję opowiadania nawet z pozoru o nudnych rzeczach. Oby więcej takich charakterystycznych prelegentów pojawiało się na kolejnych HotZlotach.
Przed obiadkiem swoje pięć minut mieli jeszcze chłopaki z polibudy wrocławskiej, którzy opowiadali nam o łaziku marsjańskim (yyy tzn.badawczym) którego byli konstruktorami i z którym już nie raz startowali w międzynarodowych zawodach łazików i zajmowali wysokie miejsca.
W końcu przyszedł czas na obiad i tradycyjne zdjęcie grupowe.
O dziwo po zdjęciu czekały nas jeszcze dwie sesje a mianowicie kilka słów od przedstawiciela Yanosika, który opowiedział nam co nie co o produktach tej firmy.
Ostatnią sesją drugiego dnia (i zarazem ostatnią sesją całego HZ) było wystąpienie Docenta o.. pilotowaniu samolotu. Na szczęście nie takiego prawdziwego a wirtualnego z gry Flight Symulator (chyba:)). Jak dla mnie była to najmniej ciekawa sesja, ale fani lotnictwa byli zachwyceni
No dobra, starczy tych sesji, po południu mieliśmy czas wolny. Część z nas oglądała łazika w akcji, kilkunastu grało w siatkę a reszta cóż, relaksowała się bądź to na basenie, bądź przy zimnym piwku. Na koniec dnia redakcja zafundowała nam jeszcze jeden ważny punkt HZ, czyli imprezę integracyjna przy ciekawym zespole i darmowym piwku z mnóstwem pysznego jedzonka z grilla.
Ja zwykle podczas imprezy było tradycyjne losowanie nagród, gdzie nikt nie odchodził z pustymi rękami. Po losowaniu zaś szalona impreza, którą niektórzy kończyli nad ranem.
Dzień trzeci - I weź tu człowieku odpocznij.
Dla niektórych HotZlot kończył się już w niedzielę. Pożegnaliśmy część zlotowiczów a sami udaliśmy się na sesje LT, które się w tym roku nie odbyły, bo brakło chętnych do wystąpień. Szkoda trochę, bo ludzie w poprzednich latach ciekawie opowiadali. Praktycznie cała niedziela minęła na błogim lenistwie. Mieliśmy okazję jeszcze raz na spokojniej obejrzeć wystawy naszych partnerów, pobawić się łazikiem marsjańskim i pograć z Buzz!a:)
Wieczorkiem jeszcze tradycyjne pieczenie kiełbach przy ognisku i dyskusje do białego rana.
Dzień czwarty - Wszystko co dobre kiedyś się kończy.
Niestety i HotZlot kiedyś musi się skończyć. Poniedziałek był więc ostatecznym dniem wyjazdu, choć w ostatniej chwili pojawiła się opcja przedłużenia HZ o jeszcze jeden dzień, ale ostatecznie chyba nikt nie skorzystał. Rano pozostało tylko śniadanko, spakowanie się i niestety wyjazd do domu.
Nie pozostaje nic jak tylko podziękować redakcji, sponsorom i Wam wszyscy moi drodzy za te kilka rewelacyjnie spędzonych dni i oby do następnego roku. Na koniec jeszcze tylko link do spisu treści mojego blogowania i do zobaczenia w kolejnych mich wpisach.