„Blogger od kuchni” — wywiad z wielkipiec
29.02.2016 | aktual.: 29.02.2016 13:51
Miesiąc powoli się kończy a mi nie udało się opublikować żadnego wywiadu. Czas najwyższy to poprawić. Do dzieła więc. Tym razem miałem przyjemność porozmawiać z moim współlokatorem z pokoju na ColdZlocie, czyli blogerem Wielkipiec. Bloger ten wszedł wielkim krokami do śmietanki blogowej na początku zeszłego roku, choć jego wpisy pojawiały się dużo wcześniej. Jeżeli ktoś chciałby zapytać o czym pisze dzisiejszy odpytywany, to odpowiedź jest prosta - o wszystkim co jest związane z IT. Nie przedłużając więc zapraszam do przeczytania zapisu rozmowy jaką odbyliśmy na ColdZlocie.
1) Na dobry początek powiedz kilka słów. Czym się zajmujesz na codzień, bo z tego co kojarzę to jeszcze studiujesz.
Tak i nie. Skończyłem studia, obroniłem się dwa lata temu. Teraz siedzę na studiach doktoranckich, z metalurgii, żeby było zabawniej. Zostałem na tej samej uczelni, na której obroniłem magistra i tam też pracuję. Jako, powiedzmy młodszy administrator. Opiekuję się między innymi laboratoriami komputerowymi, w których, w ramach doktoratu, prowadzę potem zajęcia ze studentami (co sprawia mi niewątpliwą przyjemność) :) Po godzinach dłubię różne chore autorskie projekty w Perlu, czytam ze zbyt niską prędkością książki (historia/filozofia) i nałogowo piszę do szuflady (na OneDrive’ie).
2) OOO poeta nam się trafił czy raczej epik? Co do książek możesz polecić coś ciekawego do czytania z Twojego kręgu zainteresowań, czy jednak mamy poczekać aż Twoje teksty z szuflady dojrzeją i je w końcu opublikujesz?
Wierszy raczej nie pisałem, ale chyba zdarzyło mi się coś w liceum. Na szczęście są nie do odnalezienia. Jeśli chodzi o pisanie do szuflady, to nie ma ono nic wspólnego z tematyką, którą poruszam na blogach, ani nawet ogólnie z kwestiami okołoinformatycznymi. Mam nadzieję wreszcie coś dokończyć, a niestety cierpię na kliniczne problemy z konsekwencją. Jeżeli miałbym polecić coś z naszej branży, to przede wszystkim będzie to Turing's Cathedral: The Origins of the Digital Universe. Opowiada o masowo nieznanej historii informatyki, zaczynając od kwestii naprawdę fundamentalnych, a przy okazji stroni od matematycznej teorii, zachowując przystępną formułę. Potem Free as in Freedom o MIT i początkach GNU, a na koniec Show Stopper!: The Breakneck Race to Create Windows NT. Wszystkie są przede wszystkim historyczne, a nie informatyczne - ja w ogóle mam skrzywienie historyczne. Ale informatyka jest dziedziną stworzoną przez wyjątkowych ludzi, którzy przez wiele lat, nierzadko w pojedynkę, mieli możliwość kształtowania świata. Ich decyzje, duże i małe, wpłynęły na to, jak dziś wygląda świat. To szalenie interesujące, a duża część owej historii jest kompletnie nieznana. Opowiadanie o dziejach informatyki, zwłaszcza w psychologicznym ujęciu, jest dziś spalone i niewykonalne, bo lata 80te nauczyły masową publiczność, że komputery są niemodne, a z komputerowców należy się śmiać. Zmienić to może dopiero dobrze opowiedziana historia o bardzo silnej osobowości. Dobrze sobie poradził ostatni film o Jobsie z Fassbenderem.
3) Dla jednych nick i avatar to nic nie znaczący zlepek, dla innych to prawie religia. A jak to wygląda u Ciebie? I dlaczego właśnie taki “zlepek”?
Nick pochodzi z 2003 roku, gdy poszukiwałem zabawnego loginu do komunikatora. Ponieważ zawsze miałem ciągoty do technologicznego hipsterstwa, owym komunikatorem był MSN Messenger Service w Windows Millennium. Udało mi się nawet do niego przekonać kilka osób! MSN pozostanie na wieki moim ulubionym komunikatorem, oczywiście wyłącznie z sentymentu. Więc wielkipiec był moim loginem do tzw. “.NET Passport”, czyli chmurowego zbioru usług i SSO, zanim to było modne. Miałem w ramach tego konto pocztowe, niemożliwe do sprzężenia z Outlookiem, który sam je reklamował, o pojemności dwóch megabajtów! Nick okazał się “proroczy”, bowiem 7 lat później poszedłem na studia na wydział metalurgii :) Avatar to Haruka (May) z gry Pokemon Alpha Sapphire. Tak się złożyło, że podczas ustawiania awatara, nałogowo tłukłem na 3DSie. Zdarza mi się to napadowo, co kilka lat, gdy Nintendo wydaje nową serię.
4) Czyli masz nie do końca “randomowy zestaw”:). Udzielasz się ostatnio sporo na naszym portalu, komentarze, blog. Można jeszcze gdzieś w zakamarkach Internetu odszukać Twoją obecność, czy ograniczasz się jedynie do DP?
Widać mnie na bugzillach Red Hata i GNOME, na forach sceny abandonware (zwłaszcza BetaArchive) i nawet rozkręcamy ze znajomym własny, anglojęzyczny blog, ale idzie trochę powoli. Po polsku w tematyce informatycznej piszę tylko na DP. Oczywiście internetową obecność wykazuję również na portalach społecznościowych i na uczelnianym serwerze WWW, gdzie zamieszczam materiały dla studentów.
5) Pytanie może trywialne, ale dlaczego właśnie na DP zaczepiłeś się na dłużej? Chcesz być sławnym i popularnym blogerem czy jednak klimat tego zakątka Internetu Ci odpowiada?
Przede wszystkim chciałem przetestować przystępność swojego stylu pisania na jakiejś większej grupie. Dobreprogramy docierają jednak szerzej, niż osobisty blog, można się zapoznać z bogatszą paletą reakcji i otrzymać jakieś przydatne wskazówki, które pozwolą dopracować treść/styl. Oczywiście, prowadzi to do ciekawych efektów. Na przykład wylano na mnie morze błota, głównie pod wpisami o wdrażaniu Fedory, sugerowano parokrotnie, że jestem durniem, na niczym się nie znam, powinienem zostać zwolniony z pracy, a najlepiej to na zawsze zamilknąć i już nigdy nie używać klawiatury. Zuchwale stwierdzę, że przynajmniej część owych zastrzeżeń była nieuzasadniona. Nieźle było też pod zaskakująco popularnym wpisem o telemetrii w Windows 10. Tam z kolei wyzwano mnie od paranoików oraz promowano błędne logicznie podejście “nothing to hide, nothing to fear”. To była ciężka próba dla moich nerwów, bo o ile osobiste docinki zniosę bez większych trudności, to znacznie gorzej radzę sobie ze świadomością tego, jak bardzo obojętne i błędnie rozumiane jest przez wielu zagrożenie dla prywatności. Ale są też niewątpliwe zalety pisania akurat tutaj. Na przykład mój pierwszy wpis po dwuletniej przerwie, w styczniu 2015, był tak naprawdę dokończeniem jakiegoś strzępka pisanego “do szuflady” wiele miesięcy wcześniej. Nie zadbałem w nim o konsekwencję, chciałem bardzo szybko opowiedzieć coś, na co trzeba jednak więcej czasu i odbiło się to na jakości. Nie zauważyłem tego, bo dla mnie było ok - ale patrzyłem ze swojej perspektywy, tekst był “dla mnie” i miał to, czego ja bym w nim szukał, ale nie nadawał się do publikacji. Dziś napisałbym go nieco inaczej. Zebrałem jednak niemal wyłącznie pozytywne komentarze, bo trafiłem na nośny, ładny temat. Jedyny głos krytyki był twój :) Okazał się jednak bardzo pomocny, pozwolił mi się później upilnować i zapewne przyczynić do zwycięstw w konkursie blogowym, o którym - tak na marginesie - nie wiedziałem, aż do momentu otrzymania powiadomienia “zgłoś swój blog do konkursu”. Miesiąc później opisałem swoją przygodę z TAGiem i udało mi się wygrać.
6) Rzeczywiście rozpiętość okołotematyczną IT masz sporą. A skąd u Ciebie pomysły na kolejne wpisy? Tworzysz je pod wpływem impulsu czy jednak każdy wpis to odpowiednio dobrany i przemyślany temat?
Mam plik z listą tematów, którą stopniowo uzupełniam, ale bardzo powoli cokolwiek z niej “schodzi”, bowiem i tak, mimo tej listy, mam napadowe pomysły “o, to jest fajne” i piszę właśnie o tym. Lista musi potem czekać. A czasem to czekanie trochę trwa, bo zwyczajnie nie mam kiedy pisać częściej, niż raz‑dwa razy w miesiącu.
7) Skoro jak mówisz pisujesz do szuflady to zapewne masz również pomysły na kolejne wpisy czy jednak niekoniecznie i czekasz na przypływ weny?
Lista jest dość długa. To z czasem jest problem :)
8) Pisałeś sporo o Linuxie, czyli jesteś jego zagorzałym fanem czy jednak Windows jest dla Ciebie wygodniejszy? Ukochana wojna Windows kontra Linux:)
Pisałem o Linuksie, owszem, ale ostatnio napisałem, że obecnie żaden system już nie działa poprawnie. Podtrzymuję to przekonanie i czuję, że będzie coraz gorzej. Na każdym systemie dostaję jasnej cholery i brakuje mi czegoś z innego systemu, co w dodatku uznaję za “elementarne”. Oczywiście, ewangeliści każdego z OS‑owych kościołów mówią mi, że to po prostu wina tego, że nie umiem ich skonfigurować. Chciałbym, żeby to naprawdę było powodem. Używam Linuksów od 2001 roku, pamiętam czasy ręcznego montowania dyskietek, kernel 2.4 i problemy, które dziś uchodzą za absurdalne. Jednocześnie twierdzę, że Linux w 2003 roku działał na desktopie lepiej, niż obecnie. Jestem wielkim fanem Linuksa, ale to trudna miłość. Niezależnie od tego, jak mocno będzie się zaklinało rzeczywistość i krzyczało, Windows ma po prostu więcej oprogramowania użytkowego i żadne zaklęcia tego nie zmienią. Dlatego polubiłem OS X. Jest Uniksowym systemem, da się do niego wrzucić oprogramowanie GNU, Perle, Pythony, Latexy, to co potrzebuję. A jednocześnie obsługuje on “soft z pudełka”, czyli Microsoft Office i OneDrive’a. Oczywiście, OS X też jest rakiem, bez wątpienia. Office Mix i Visual Studio dzielnie trzymają mnie przy Windows, ale POSIX wyleciał z NT lata temu (wielka strata). Wszędzie czegoś brakuje. Wdrażałem Windowsy i Linuksa (Red Hata) na względnie dużą skalę. Były to trzycyfrowe liczby, a nie tysiące, ale to naprawdę wystarcza do opinii. Nie istnieje system lepiej zarządzalny od Windows. Nic nie wygra z zasadami grupy i Active Directory. Narzędzia Windows Server są po prostu boskie. Po czym siadam przed komputerem z Windows i myślę “jak oni mogą sprzedawać system bez…” i tu następuje wyliczanka. Ja po prostu zawsze będę niezadowolony ;)
9) Skoro tak podchodzisz do tematu, to zapewne sprawdziłeś, bądź korzystasz z Windowsa 10. Jak Twoje odczucia odnoście najnowszego systemu Redmond? (Zresztą już nie tak nowego)
Używam Dziesiątki od tzw. “day one”, ale nie było to łatwe. Najpierw nie chciała się pobrać. Potem nie chciała się zainstalować. Gdy wreszcie się udało, musiałem ją ubić na zaporze, bo była sieciowo strasznie gadatliwa. Następnie, po krótkiej analizie postępu prac, ponownie, mimo upływu trzech lat, uznałem wszystkie bez wyjątku aplikacje Metro/Modern/TwinUI/WinRT/WinU/UWP/Windows Store/Immersive (a więc pakiety AppX, mówiąc po ludzku) za żenujący dowcip i marną atrapę prawdziwych aplikacji. Należało je natychmiast wszystkie odinstalować i usunąć z obrazu online w trybie serwisowym. Nie mogłem usunąć aplikacji Ustawienia i Opinie. Dlatego użyłem aplikacji Opinie, żeby ocenić aplikację Ustawienia, zarzucając jej, że nie działa poprawnie i psuje się przy niestandardowych opcjach zabezpieczeń. Tylko, że to w sumie nie “Opinia”, a “fakt”, cofający nas zresztą w rozwoju do czasów sprzed Service Pack’a 2 do Windows XP, co jest doprawdy straszne, ale gwarantuję, że nigdy nie zostanie naprawione. Menu Start oczywiście też działa źle, więc przy całej swojej nienawiści do tweaków i autostartów, wrzuciłem Classic Shell. Jedyną nowa funkcją, której używam, jest OneDrive, którego wykorzystuję bardzo intensywnie. Podejrzewam, że wynika to z faktu, że jest to jedyna nowa funkcja, która działa, w dodatku możliwa do doinstalowania do Siódemki. Chciałbym powiedzieć, że dzięki tym zmianom pracuję obecnie na Dziesiątce przerobionej na Siódemkę, ale to nieprawda. System działa zauważalnie gorzej(acz szybciej), sprawia wrażenie znacznie bardziej niedokończonego niż 8.1, a przede wszystkim wygląda paskudnie. No i nie działa poprawnie z dotykiem i piórem, podobnie zresztą jak Windows 8. Oczywiście stworzono już system, który nie ma żadnego z tych problemów. W dalszym ciągu najlepiej działa Windows 7, reklamowany niegdyś między innymi jako dostosowany do tabletów (fun fact). Nie istnieje w tej chwili racjonalne uzasadnienie dla aktualizacji do Windows 10. Oczywiście 7 też był niedokończony, ale moje oczekiwania z biegiem lat po prostu maleją. Gdy mam cztery panele sterowania w 10, dwa panele z 7 brzmią niemal rozsądnie. O niedokończeniu Dziesiątki świadczy fakt niewydania wersji Windows Server 10. Oczywiście “rozsynchronizowano harmonogram wydawniczy obu systemów”, ale to bzdura, podobna jak twierdzenie, że Windows 7 to “nowy system” i jego wersja ma numer 6.1, zamiast 6.0 (Vista) tylko z powodu problemów z kompatybilnością. Dobrze wiemy, jak jest naprawdę. Będę korzystał z Windows 10 na swoim sprzęcie, bo muszę być branżowo na bieżąco. To wiąże się z korzystaniem z wczesnych wersji beta wielu programów, jak Firefox Nightly, Chrome Canary czy właśnie Windows 10. Znowu się rozgadałem, ale za wymówkę niech robi to, że to było otwarte pytanie ;)
10) Zostając jednak przy systemach operacyjnych to jak to wygląda u Ciebie sprawa systemu operacyjnego na smartfonie? Android, Windows czy jednak coś bardziej egzotycznego?
Podobnie, jak z systemami desktopowymi, idealny system mobilny już stworzono, i były nimi Symbian oraz Windows Mobile 6. Używałbym ich dalej, gdyby to nie była dziś droga przez mękę. Wciąż tęsknię za moją Nokią E72 i fizyczną klawiaturą QWERTY. Oczywiście, chciałem “hipsterzyć” i naprawdę bardzo chciałem wierzyć w Windows Phone. Mam Lumię 640, dobroprogramową. Niestety, nawet sam Microsoft nie wierzy w swój produkt. Gdy okazało się, że Office Remote nie działa na Windows Phone z PowerPointem 2016, musiałem w panice zmieniać telefon z powrotem na Androida, minuty przed prezentacją. Dobiło mnie to ostatecznie miesiąc temu i teraz już wiem, że nie istnieje wybór - jest tylko Android. Windows Phone nie żyje, jabłkowe telefony to nieodgadniony i w dodatku drogi rezerwat - a Android aktywnie się rozwija przez cały czas, jest niezastąpiony i w dalszym ciągu innowacyjny, mimo swoich wad. Więc wolę system mobilny, który do wydajnej pracy wymaga miliarda rdzeni i terabajtów RAMu, niż ultrawydajny Windows Phone, który zwyczajnie nie działa. A naprawdę próbowałem!
11) Piszesz sporo o oprogramowaniu, W której kwestii lepiej czujesz się oprogramowania czy jednak hardware to twoja żyłka?
Nie jestem amatorem zabaw ze sprzętem, nie śledzę benchmarków, jest mi obojętny overclocking i karty graficzne (chyba, że mam coś na nich liczyć). Słowami nie da się wyrazić tego, jak niesamowicie nie obchodzą mnie nowinki w świecie telefonów i tabletów. Nowe Snapdragony i jakieś rdzenie i ARMy to dla mnie egzotyczne wiadomości, które w żaden sposób nie wpływają na moje życie. Jestem więc bezradny, gdy ktoś prosi mnie o sugestie w zakresie wyboru telefonu lub tabletu. Znacznie lepiej jest z laptopami, bowiem tutaj kieruję się ergonomią i jakością wykonania, więc nie liczą się dla mnie żadne urządzenia poza MacBookami i ThinkPadami. Pozostałe urządzenia moim zdaniem można już przestać produkować. Jestem wyznawcą ThinkPadów, mam ich całą kolekcję, nawet do stacjonarnego peceta mam wpiętą ThinkPadową klawiaturę z trackpointem. Znam ThinkPady od lat, wiem czego się po nich spodziewać. Stacjonarny komputer pochodzi z 2011 roku i jeszcze nie brakuje mi w nim mocy. Jestem więc zdecydowanie bardziej fanem softu, niż sprzętu. Nie oznacza to, że wypadłem z obiegu, na co dzień pracuję z Broadwellami i Skylake’ami, znam nowe BIOSy i nieszczęsne UEFI. Ale sprzęt ma być dla mnie przede wszystkim dobry, a nie nowy. Dodam też, że w pojedynku na zbędność, z tabletami bezapelacyjnie wygrywają jednak smartwatche! To jak motek wełny z dostępem do internetu. Albo spalinowy ołówek. (Jestem posiadaczem terrorystycznego zegarka cyfrowego Casio).
12) Pozostając jeszcze w kwestii sprzętu - IT zajmujesz się od lat. Pamiętasz swój pierwszy komputer? Był to PC czy jednak zaczynałeś od starych dobrych 8‑bitowców?
Myślę, że coraz trudniej będzie znaleźć nowych blogerów, którzy zaczynali od ośmiobitowych komputerów, zważywszy, że na scenę wkraczają roczniki takie, jak np. 2001. Dla lepszego zobrazowania - podczas premiery Visty byli w przedszkolu. U mnie ten okres przypada na premierę Windows 95, ale i tak raczej ominęły mnie takie komputery. Czasem na własne życzenie - kompletnie nie spodobała mi się np. Amiga, mimo, że umiała znacznie więcej ciekawych rzeczy, niż pecet, jeszcze. Byłem jednak zdecydowanie pecetowcem, bawiłem się MS‑DOSem i Windows 3.11 na szkolnym/świetlicowym 386, potem na (przepięknych!) on‑in-one’ach Compaq Presario 486/66SX. Pierwszy komputer pamiętam doskonale, był to oczywiście pecet, model “Best Seller 2001” legendarnej firmy Optimus! Miał Pentium III Coppermine, 750MHz, dysk twardy 20GB, 128 MB RAM (rozszerzyłem do 512!) i Windows Millennium Edition. Straciłem go 4 lata temu w idiotycznych okolicznościach i jak uda mi się go odbić, z pewnością napiszę o tym na blogu. Niestety, będzie to ciężka przeprawa, w poprzek ludzi, którzy niesłusznie twierdzą, że są ważni. Prawdopodobnie poleci bardzo dużo argumentów ad hominem, implikowania pokrewieństwa między rodzicami, domniemywania niepełnosprawności umysłowej i tłumionej agresji, zastępowanej niewybredną werbalizacją w formie dotkliwych wulgaryzmów. Lubiłem tamten komputer.
13) Powoli kończąc ta rozmowę, chciałbym Cie zapyrać jeszcze o HotZlot i ColdZlot. byłeś na jednym i drugim ewencie. Jak wrażenia? Może w końcu będziesz pierwszy, który trochę pokrytykuje te spotkania.
Nie ma sprawy, malkontenctwo i ciągła, męcząca krytyka to moje hobby! :) No więc zacznijmy od HotZlotu. Odbywał się w pięknym miejscu, a pogoda była fenomenalna! Wygrzałem się ile tylko mogłem. Kilkudniowy format pozwala poznać i porozmawiać z przekrojem bardzo ciekawych ludzi, co bardzo sobie chwalę, bo wróciłem mądrzejszy (dlatego plakietki z nickami obowiązkowo na OBU zlotach mają być! :D ). No i tak zawsze mówię o HotZlocie - oczywiście w superlatywach, bo jakże by inaczej. Ale kompletnie w tym opisie pomijam agendę. Bo mogłoby jej nie być :) Żadna z prezentacji mnie nie porwała, program nieco przeszkadzał w socjalizacji. Ale nadrobiłem nocami, zdecydowanie. Musiałem nieco natrudzić się przy kompletowaniu składu do dyskusji, ale udało się znaleźć dysydentów, siedzących w hotelu. Moja wszechpotężna niechęć względem piwa pełniła tu dość istotną rolę. W kwestii narzekania na ColdZlot, brakowało mi plakietek z nickami. Ponieważ ja rozpoznaję ludzi po głosie, bo niemal nie potrafię zapamiętać twarzy, dodatkowa pomoc byłaby przydatna. Część zlotu przespałem, ponieważ dzień wcześniej byłem na kilkudniowej konferencji naukowej, na którą w panice przygotowywałem materiały, wyniki obliczeń i prezentację. Oczywiście, zdecydowanie cieszę się z tego, że mogłem być na tych zlotach, ale przede wszystkich chodzi w nich o ludzi, a nie o agendę, która jest jakby kompletnie obok mnie. Mam zatem nadzieję, że uda mi się dostać na przyszłe zloty, nadmiar obowiązków nieco utrudnia mi inicjatywy społeczne, ale sporo zlotowiczów było z Krakowa, więc można by pomyśleć o lokalnych “Pod-Zlotach” ;)
14) Kończąc tę rozmowę chciałbym, abyś podrzucił pomysł kogo następnego powinienem przepytać , bo przyznaję, że pomysłów brak, a moi komentatorzy nie chcą podrzucać nowych kandydatów:)
Matko jedyna, pojęcia nie mam. Może Kaworu? Sporo już tych przepytanek było :)
Jak zwykle na koniec mojego wpisu podrzucę link do spisu treści mojego blogowania (wiem, wiem ta regułka zaczyna byc nidna:)) i zapraszam do czytania moich kolejnych wpisów. Mając na uwadze młodych blogerów (tych starszych zresztą też:)) polecam zapoznać się z tym wpisem, wasze wpisy tylko na tym zyskają, bo niektóre pomimo świetnej treści formatowanie mają bardzo niepoprawne. Ponadto polecam ten wpis na forum gdzie nasz admin forumowy Semtex opisał w przystępny sposób jak wrzucać grafikę na naszego bloga. Pozdrawiam Shaki81