"Blogger od kuchni" - wywiad z Meszuge
04.06.2012 | aktual.: 05.01.2014 13:15
Witam w kolejnej odsłonie Bloggera od kuchni. Dzięki waszym sugestiom w tym miesiącu Meszuge, człowiek, którego wpisy praktycznie za każdym razem wywołują burzę komentarzy
Tak wiec zaczynajmy:
1) Na początek tak standardowo, czym się zajmujesz na co dzień? Szkoła, praca, rodzina?
Rodzina to syn (Holandia), brat (Niemcy) i pewna pani (u mnie w domu). Zajmuję się głównie pisaniem, choć na różne tematy. Nie, nie robię w życiu tego, co kocham najbardziej, a tak radziła nam w szkole pani nauczyciela, ale to z prostego powodu: okazało się bowiem w praktyce, że na tej masturbacji to ja za wiele nie zarabiam.
2) Jakieś zainteresowania poza komputerami?
Czytanie, pisanie, analiza transakcyjna, muzyka klasyczna, rower, yerba mate, fotografia, kwakierstwo, jeszcze niedawno taniec. Za to nie interesuję się polityką, nie oglądam telewizji – od lat nie mam nawet stosownego urządzenia do tego celu.
3) Dość szerokie spectrum zainteresowań, widać, że jesteś człowiekiem renesansu. Czy powyższe zainteresowania łączysz w jakiś sposób z komputerami, czy jest to dla Ciebie odskocznia od całej informatyki?
Wszystko to, i jeszcze więcej, łączy się z komputerami. Piszę na komputerze, a nie na maszynie do pisania, wiele informacji do tego celu niezbędnych odnajduję w Internecie, muzyka leci z komputera (dobra karta dźwiękowa i głośniki), podobnie jest z filmami, bo fakt, że nie oglądam telewizora nie oznacza, że rozstałem się ze sztuką filmową, udzielam się na forum na temat yerba mate, koresponduję z innymi kwakrami itp.
4) Czy Twój avatar oznacza coś konkretnego czy to przypadkowa grafika?
Tak. Meszuge – zgodnie ze słownikiem wyrazów obcych oznacza w języku jidysz wariata, człowieka niespełna rozumu, szaleńca. Zwykle określenie to ma charakter pejoratywny, ale nie zawsze, bo meszuge to także ekscentryczny dziwak, oryginał… W każdym razie połączenie tego żydowskiego terminu z wizerunkiem japońskiego samuraja wydało mi się tak kontrastowe, wręcz komiczne, że aż intrygujące. Poza tym… pewnie też dziecinne sentymenty – prawy wojownik walczący o słuszną sprawę i takie tam…
5) Często Twoje wpisy wywoływały masę komentarzy. Skąd pomysły na kolejne wpisy?
Z życia, z obserwowanych wydarzeń, ze spraw i tematów, które mnie poruszyły – tu nie ma reguły. Interesuje mnie zwykle interakcja człowieka i komputera, człowieka i sieci. Niedawno na DP pojawił się tekst „Monitorowanie sieci jako pomoc w diagnozie depresji”. Problem, przedstawiany tam jako wielkie odkrycie, jest oczywisty i zrozumiały, jeśli się zna pojęcie dysfunkcji narkotyzującej. Dysfunkcja narkotyzująca – termin ten oznacza zespół negatywnych skutków długotrwałego oddziaływania środków masowego przekazu (mediów) na odbiorców i narastające przekonanie, że przyjmowanie coraz większych dawek aktualnych informacji wpływa pozytywnie na jakość życia, zwłaszcza w wymiarze społecznym. W rzeczywistości jest dokładnie na odwrót, gdyż ludzie wcześniej zaangażowani stają się w związku z d.n. pasywnymi obserwatorami. Analogicznie – ludzie, którzy spędzają wiele godzin dziennie na rozmaitych forach, czatach, portalach społecznościowych, wbrew pozorom są coraz bardziej samotni, czytaj: podatni na nerwice i depresje.
6) Ostatnio, jednak nie blogujesz, brak czasu czy nowych tematów?
Ostatnio nie bloguję na DP, a to nie jest jedno i to samo. Muza przychodzi i odchodzi. :‑) Nigdy nie zakładałem, że na blogu DP będę pisał regularnie. Jak mi coś wpadnie do głowy, to oczywiście, ale ostatnio jakoś częściej wpada na temat książek - BiblioNETka, czy yerba mate
7) Czyli nie zapowiada się koniec blogowania na DP. Tylko czekać na kolejną muzę?
Nie, nie zapowiada się koniec, ale blog DP i „komputerowanie” to nie jedyne moje pasje, pewnie nawet nie najważniejsze, więc muszą poczekać na swoją kolej i przypływ natchnienia.
8) Temat, o który musze zapytać każdego:). Windows kontra Linux. Po której stronie się opowiadasz? Czy raczej wolisz nie komentować
Po kilku podejściach do Linuksów nadal wybieram Windows, choć wolałbym, żeby miał on cenę Linuksa. :‑) Także dlatego, że jestem zwolennikiem profesjonalizmu. Owszem, cenię wszelkiego typu pasjonatów i zapaleńców – jednak pod warunkiem, że nie stają się fanatycznymi wyznawcami i nie próbują swojego hobby wciskać każdemu i za wszelką cenę. Kocham też święty spokój, a nieustanne zmaganie się z systemem, w tym poszukiwanie urządzeń, które łaskawie raczy on obsługiwać, przestało mnie bawić w czasach Windows 95. Linux, moim skromnym zdaniem, to znakomity system na przykład do serwerów sieciowych, albo w firmie, gdzie i tak wraz z systemem startuje tylko jakiś jeden program branżowy. W przypadku komputerów domowych i ich bardzo rozległych zastosowań, to nieporozumienie.
9) Nie wypowiadasz się zbyt przychylnie o Linuxie. Nie boisz się „zlinczowania” przez pseudo znawców tego systemu?
Mogę podyskutować rozsądnie i rzeczowo z każdym i o wszystkim (pod warunkiem, że mam o tym czymś choćby odrobinę pojęcia). Z fanatykami nie dyskutuję o niczym, bez względu na temat – to bezcelowa strata czasu. Ludziom rozsądnym, trzeźwo myślącym, zależy na prezentacji argumentów. Fanatykom chodzi tylko o wymuszenie na oponencie zmiany stanowiska, poglądów, przekonań. "Nie" wypowiedziane bez lęku może być lepsze i ważniejsze, aniżeli "tak" wypowiedziane tylko po to, żeby kogoś zadowolić lub, co gorsza, by uniknąć kłopotów – Mahatma Gandhi.
10) Większość Twoich wpisów jest o oprogramowaniu, jesteś typem człowieka, który korzysta z dostępnego oprogramowania, czy jednak od czasu do czasu lubisz zajrzeć „pod maskę” i pobawić się sprzętem?
Kiedy muszę grzebać w komputerze, a czasem muszę, bo przecież latanie do serwisu, by mi zainstalowali dodatkowy dysk, jest stratą czasu i pieniędzy, jestem mocno sfrustrowany i głęboko nieszczęśliwy. Ja tego po prostu nie lubię. Dopóki syn mieszkał w Polsce, to on był od „śrubkologii”, a ja od programowania i systemów i świetnie się uzupełnialiśmy.
11) HotZlot – marzenie każdego użytkownika DP. Z tego co wiem uczestniczyłeś w tej imprezie. Wrażenia jak u każdego, czy jednak to nie impreza dla Ciebie?
HotZlot to bardzo ciekawe przedsięwzięcie, także znakomite pole do obserwacji. Wprawdzie stadne opijanie się piwem mnie nie interesuje, ale bezpośrednie spotkania z osobami, z którymi namiętnie dyskutowałem na jakiś tam temat, są zwykle fascynującą przygodą i niespodzianką. Wykłady, prelekcje i odczyty są jednak najważniejsze. Oczywiście zaraz po prezentach, aczkolwiek przed dobrym jedzeniem. :‑)
12) Hm… Jesteś chyba pierwszym człowiekiem, który nie wypowiada się w samych superlatywach o HZ. Skoro tak czy będziesz się starał o wejściówkę na kolejny HZ?
Twierdzenie, że jakieś przedsięwzięcie ma same plusy świadczy o braku realizmu, albo o… podlizywaniu się organizatorom. Przed chwilą wróciłem z XV Central European Friends Gathering (http://www.fwccemes.org/calendar/central-european-gathering-2012 ). Było to kapitalne wydarzenie, ale do głowy by mi nie wpadło upierać się, że absolutnie idealne, że nic już nie dałoby się tam poprawić, zrobić choćby odrobinę lepiej. HotZlot jest OK. i pewnie chętnie wziąłbym udział w kolejnym, ale nie zależy mi na tym aż tak bardzo, bym teraz wszelkimi sposobami starał się „zapracować” na zaproszenie, pisząc na siłę nowe teksty na bloga DP – jak zresztą widać.
13) Dziękuję za poświęcony czas. Jakieś słowa na koniec dla czytelników?
TERAZ MOŻESZ BEZPIECZNIE WYŁĄCZYĆ KOMPUTER.
Tak więc kolejny wywiad dobiegł końca, jak zwykle zapraszam do typowania kolejnych bloggerów do przesłuchania (yyy… znaczy wywiadu:)) oraz do pytań jakie mogłyby się pojawić.
Spis treści całości mojego blogowania znajduje się tutaj.