Dzięki tej dystrybucji już nigdy nie spojrzę na Linuksa tak jak kiedyś
16.04.2016 | aktual.: 19.04.2016 11:41
I. Jaki jestem
Uważam się za średnio doświadczonego użytkownika komputerów, tzn. nie napiszę programu, bo nie umiem programować, serwera od ręki też nie postawię bo nie ma aż takiej wiedzy. Za to składanie komputerów mam w małym paluszku, z rozwiązywaniem problemów związanymi z nimi też sobie całkiem dobrze radzę. Instalowanie jakiegokolwiek systemu operacyjnego nie sprawia mi również większych problemów.Ale mniejsza o to, nie chodzi o przechwałki, wstęp ma w krótki sposób przedstawić jakie mam podejście do komputerów. Przechodząc do tematu, raz na jakiś czas lubię „posmakować” odświeżonych lub nowych dystrybucji Linuksa, z myślą żeby uciec od zamkniętego, szpiegującego i wywodzącego się z gnijącej korporacji Windowsa. Aby wybrać coś dla siebie z gąszczu tych wszystkich Linuksów, musiałem założyć jakieś kryteria czym się tym razem pokierować przy wyborze dystrybucji.
II. Plan działań
Po pewnych przemyśleniach postanowiłem, że dystrybucja musi:
- Nie wyglądać jak Windows, bo jakbym chciał „windowsopodobną” to bym został przy Windowsie, dlatego KDE i inne środowiska graficzne z paskiem na dole i menu start odpadły.
- Ma mieć jak najświeższe pakiety programów i aktualizacji, najlepiej być typu rolling release.
- W miarę prosta i szybka w instalacji, ponieważ nie mam za dużo czasu na jego tracenie tylko na instalację, gdzie niecierpliwie czekam na „zabawę” nowym systemem.
- W miarę możliwości jak najstabilniejsza, co najmniej tak jak Windows, co raczej w Linuksie nie jest to problemem ;-).
III. Poszukiwania
Więc tak, po opracowaniu założeń co do wybrania dystrybucji, zacząłem od tych co znam od dłuższego czasu, przy czym uwziąłem się, że chcę jako pulpit GNOME i już. Na początek poszedł mój faworyt openSUSE Thumbleweed. Można powiedzieć, że spełnia wszystkie moje oczekiwania przy czym jest to moja ulubiona dystrybucja do której mam duży sentyment. Ale ten Linux z GNOME jakoś mnie nie ruszył, wydawał mi się jakiś zaśmiecony przez dużą ilość dodatkowych programów, i drażni mnie podwójny „panel sterowania”, czyli ten od GNOME i Yast, przez co częściowo dublują się ustawienia. Uprzedzę, że akurat openSUSE lubię bardziej z KDE, gdzie jest to ich główne środowisko i zdaje się być bardziej dopasowane do dystrybucji.
Następne było Ubuntu, oczywiście bez Unity, bo do jego wyglądu i kolorystki mam uczulenie (negatywne odczucie), dlatego wybrałem Ubuntu GNOME. Jak zacząłem z nim zabawę, najnowszy dostępny obraz był Ubuntu Gnome 16.04 beta 2. Powiem, że może to być „hicior” tego roku i do tej pory zastanawiam się nad tą dystrybucją. Ubuntu GNOME częściowo spełnia moje założenia, po mozolnym dodaniu dodatkowych repozytoriów z PPA miałbym w miarę aktualne programy. Niestety samo GNOME w najnowszej edycji tego Linuksa jest starsze niż obecnie dostępne i nie zostanie zaktualizowane. Dlatego też nie do końca to było to co bym chciał.
Następnie przez myśl przeszły mi jeszcze Fedora i Debian, ale one za bardzo odbiegały od tego czego oczekiwałem.
IV. Gdy już straciłem nadzieję
Poszperałem jeszcze po necie zanim temat sobie odpuściłem, i w trafiłem na Arch’a, o którym już wcześniej trochę wiedziałem. Nie była to duża wiedza, więc „kopałem” dalej w internecie, i stwierdziłem, że jego instalacja nie jest dla mnie. Może nie tyle, że jest za trudna, ale po opiniach, komentarzach i wypowiedziach życia mogłoby mi nie starczyć. Więc kombinuję dalej i myślę sobie, że jak Ubuntu może bazować na Debian’ie i być prostsze przy instalacji, to też muszą być jakieś dystrybucje bazujące na Arch’u skierowane dla zwykłego użytkownika. No to poleciała fraza w wyszukiwarce z zapytaniem o dystrybucje bazujące na Arch’u i pojawiły się trzy najbardziej opcjonalne.
V. Nowe odkrycie, szukam dalej
Pierwszy na „ruszt” poszedł Manjaro, ale też szybko odpadł gdyż główne jego środowisko to KDE i XFCE, oraz jego stylizacja w ogóle mi się nie spodobała.
Następna dystrybucja jaką wziąłem to Apricity OS, która ma piękny wygląd, trochę nawiązujący do Apple. Niestety jest jeszcze w wersji beta więc nie można liczyć na jakąkolwiek gwarancję minimalnej stabilności, co odczułem przy próbie zmiany tapety, której nie mogłem zmienić z niewiadomego powodu, więc też odpadła.
VI. To jest to!
Pozostała jeszcze jedna dystrybucja bazująca na potężnym Arch’u i to ona zmieniła radykalnie moje postrzeganie Linuksa. Jako, że już długo was przetrzymałem z wyjaśnieniem co się kryje pod tym tajemniczym tytułem, to spieszę wam już z wyjaśnieniem.
Dystrybucja która na mnie tak zadziałała zwie się Antergos. Jest to system pochodzący z Hiszpanii, bazujący bezpośrednio na Arch’u, jego podstawowym środowiskiem jest GNOME upiększone przez ekipę Numix, która współpracuje z deweloperami Antergos i zarazem tworzy świetne ikony i tematy dla różnych rodzajów dystrybucji Linuksa.
Antergos na dzień dobry jest przyjemny dla oka, GNOME i Numix wspaniale razem się uzupełniają. Instalacja dzięki graficznemu instalatorowi zwanemu CNCHI jest banalnie prosta, w ogóle to chyba najprostszy instalator Linuksa jaki widziałem. Na plus trzeba odnotować, że jak wykryje dysk SSD sam automatycznie go optymalizuje pod siebie. Niestety ale trzeba też zwrócić uwagę, że CNCHI jest w wersji rozwojowej i na niektórych konfiguracjach komputerów może powodować problemy, gdzie w moim przypadku działał bez problemów. Potęgą tej dystrybucji jest to, że oprócz bardzo prostego instalatora i nakładki Numix na GNOME niczym innym nie różni się od Arch’a. Wszystko aktualizowane jest na bieżąco, mamy najnowsze GNOME, najnowsze sterowniki, jądro Linuksa, ogromną bazę programów z AUR. Najpiękniejsze jest to, że nie trzeba dodawać żadnych dodatkowych repozytoriów jak to się odbywa w Ubuntu, Debianie, Fedorze czy innych dystrybucjach, po prostu po zainstalowaniu mamy dostęp do praktycznie wszystkiego co jest dostępne na Linuksie. System jest bardzo stabilny, przez czas w którym korzystałem z Antergos, czyli około miesiąca, nie miałem żadnego zawieszenia, komunikatu o błędzie czy posypaniu się całkowicie systemu, a przyznam, że dosyć mocno go torturowałem. Inne i to bardzo popularne dystrybucje już po kilku dniach potrafiły się w jakiś sposób „wykrzaczyć”. Nawet na Windowsie częściej napotykam na niestabilność systemu niż na Antergos’ie. Na uwagę też zasługuje duży zasób wsparcia społeczności, począwszy od wielkiego Arch’a po przez jego bliskie pochodne dystrybucje pokroju Manjaro, Apricity, gdzie społeczność skupia się praktycznie na wspólnych zagadnieniach i rozwiązaniach.
VII. Nic nie jest idealne
Oczywiście nie ma róży bez kolców i można znaleźć kilka rzeczy do których można by się doczepić. Hejterzy mogliby się doczepić, że przy instalowaniu programów z AUR trzeba użyć terminala, ale tak naprawdę wystarczy nauczyć się praktycznie trzech poleceń które są banalne, czyli do instalacji (yaourt –S nazwa programu), do jego usunięcia (yaourt –R nazwa programu) i do aktualizacji (yaourt –Syu), i to tak naprawdę wszystko. Można też używać graficznego Pacmana, ale on nie ma dostępu do AUR, tylko do oficjalnego repozytorium (ku wyjaśnieniu w AUR znajdują się programy udostępnione przez użytkowników). Więc co do tego aby instalować programy z poleceń w terminalu nie jest to wada, a może być nawet zaleta, ja na przykład uwielbiam po wpisaniu komendy zobaczyć ekran jak z „Matrix’a” :‑D.
Prawdziwy problem jaki napotkałem którego nie mogłem przeskoczyć, to dwa programy napisane w Qt, a które są dla mnie niezbędna na Windowsie jak i na Linuksie. A mianowicie chodzi o Avidemux i MKVtoolNix, które przy natywnej rozdzielczości 1360x768 mojego TV (do którego mam podpięty komputer) wychodzą poza ekran, gdzie nie mogę ich zmniejszyć, przez to poza ekranem znajduje się część przycisków do obsługi. Myślałem, że to wina GNOME, ale specjalnie wgrałem też KDE i efekt jest identyczny. Co ciekawe na Windowsie nie mam problemu zmniejszenia okien tych programów do odpowiedniej wielkości.
Miałem jeszcze problem z odtwarzaczem wideo Totem który po mimo wgranych kodeków nie odtwarzał mi filmów, przy czym w żadnej dystrybucji z niego nie korzystałem i wgrywałem VLC, co i tutaj uczyniłem. Później też znalazłem metodę na naprawienie tego problemu, ale sobie odpuściłem bo i tak do niczego nie jest mi potrzebny. Inny problem był z odtwarzaczem „Muzyka” od GNOME, a bardziej z jego dużymi ograniczeniami, gdyż nie mogłem podać innego folderu z muzyką niż domyślny systemowy. Zastąpiłem go Rhythmbox’em i było po problemie.
VIII. Konkluzja
Naprawdę wszystkim polecam dystrybucję Antergos jako główny system, ilość jego zalet całkowicie przesłania ilość drobnych niedociągnięć. System jest bardzo prosty w instalacji jak i użytkowaniu, jest bardzo stabilny, ma olbrzymią bazę programów, wielkie wsparcie społeczności i bazuje na jednej z najlepszych dystrybucji typu rolling release Arch’u, czyli wszystko aktualizowane na bieżąco do najnowszych programów. Ja jestem tym systemem zachwycony i teraz ciężko znaleźć mi inną dystrybucję która dorównałaby Antergos’owi.