Barcelona wykopie Microsoft na rzecz Linuxa i otwartego oprogramowania
14.01.2018 | aktual.: 17.01.2018 11:36
Zanim zostanę odsądzony od czci i wiary za ten clickbaitowy tytuł zaznaczę, że to dość ścisłe zapożyczenie z tekstu, na którym w całości bazuję (niestety nie mogłem sięgnąć do źródła z powodu zerowej znajomości mowy de Cervantesa). Od razu pragnę też zaznaczyć, że mimo dość jednoznacznych "sympatii" w kwestii systemów operacyjnych, tekst ten nie powstał celem wywołania kolejnej niepotrzebnej dyskusji o wyższości Linuksa nad Windowsem bądź odwrotnie, choć w pierwszym odruchu po lekturze wspomnianej wiadomości - głównie na fali entuzjazmu, który mi się udzielił - chciałem popełnić wpis zdecydowanie bardziej polemiczny. Odstąpienie od pierwotnego zamysłu i przejście na pozycje bardziej koncyliacyjne to zapewne w głównej mierze efekt przegranej batalii z własną fizjologią, ponieważ drugi dzień leżę w łóżku nie w pełni zdrów. Przy tym wydaje mi się, że temat ten jest na tyle ważny, że powinno się go potraktować z właściwą atencją bez przesadnego krytycyzmu.
Zacznijmy od kwestii sprawozdawczych. Otóż barceloński dziennik El Pais donosi, że miejscowe władze podjęły decyzję o zastąpieniu obecnie wykorzystywanych - w lokalnej administracji - rozwiązań z logo Microsoftu ich otwarto-źródłowymi odpowiednikami. W pierwszej kolejności ten smutny los czeka oprogramowanie wykorzystywane przez pracowników w ich codziennych obowiązkach, co oznacza przede wszystkim Office'a oraz narzędzia do obsługi poczty mailowej, zaś finalnie na śmietniku katalońskiej historii wylądują również Okienka. Te ostatnie ma zastąpi Ubuntu zapewne odpowiednio spreparowane. Proces ten zacząć ma się jeszcze w tym roku, zaś jego finału spodziewać się powinniśmy przed wygaśnięciem mandatu obecnych władz lokalnych, czyli do wiosny 2019. Tempo zaiście godne podziwu, by nie napisać szaleńcze, choć z drugiej strony nie wiem o jakiej skali zmian tu mówimy.
Natomiast na coś jeszcze chciałbym przy okazji zwrócić uwagę. Z tekstu możemy się bowiem dowiedzieć, że jest to pierwszy - i to od razu tak spektakularny - efekt kampanii prowadzonej pod egidą Free Software Foundation Europe, która toczy się pod hasłem "Publiczne pieniądze, publiczny kod". Szczerze powiedziawszy o tej inicjatywie dowiedziałem dzisiaj w trakcie lektury wiadomości o decyzji barcelońskich władz, natomiast od razu uderzyła mnie celność tego przesłania, czy właściwie pewna oczywistość kryjąca się w tej sentencji, jeśli chwilę się nad nią zastanowić. Chciałbym napisać, że znakomicie oddaje to film poglądowy zamieszony na stronie tego projektu, ale nie zrobię tego, ponieważ - w moim odczuciu - zostały tu fatalnie rozłożone akcenty, tj. miast demonizować oprogramowanie własnościowe, czy też sposób jego licencjonowania, autorzy bardziej powinni się skupić na tym, o czym mowa w drugiej jego części (mniej więcej od 2 minuty i 15 sekundy), czyli na pewnej wartości dodanej poza faktycznymi czy tylko potencjalnymi oszczędnościami dla budżetu.
Chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę na dwie kwestie, które nie pojawiły się w filmowej ilustracji wcale czy też nie wybrzmiały z pełną mocą. Przede wszystkim w dłuższej perspektywie (przy założeniu, że do tej inicjatywy będą się przyłączać kolejne miasta) może to wpłynąć na faktyczne koszty kolejnych podobnych wdrożeń, czy funkcjonowania tych istniejących, ponieważ instytucje - również prywatne - będą mogły korzystać w części lub całości z wcześniej przygotowanych rozwiązań i co najwyżej dostosować je do swoich potrzeb. Daje to szanse na rozwój realnej konkurencji w pewnych obszarach w miejsce jedynie słusznego rozwiązania czy częściej zdarzających się oligopoli.
Szalenie istotne jest również to, że dzięki takim działaniom - w tym konkretnym przypadku - władze Barcelony chcą też przyczynić się do rozwoju lokalnych firm z sektora IT. W tym kontekście jest mowa o outsourcingu kolejnych projektów do mały i średnich podmiotów oraz nawiązaniu współpracy z 65 nowymi developerami. Nawet jeśli tym sposobem Katalonia nie stanie się od razu kolejną Doliną Krzemową, to lokalni deweloperzy powinni tworzyć nowe miejsca pracy w jednym z najważniejszych sektorów współczesnej gospodarki, a przede wszystkim nie wytransferują całości zysku na Kajmany, czy w inne dzisiaj popularne kierunki tak jak mają to w zwyczaju robić wielcy świata IT.
Nie będę ukrywał, że chciałem nieco więcej na ten temat napisać, ale w obliczu fatalnej kondycji psychofizycznej musiałem nieco powściągnąć swoje ambicje. Tym sposobem dzisiejszy wpis głównie skupił się na aspekcie informacyjnym. Być może jednak dobrze się stało, ponieważ jest to zagadnienie, które w jakiś sposób dotyczy nas wszystkich, więc miast być posłańcem jedynie słusznych poglądów liczę po cichu, że pod moim wpisem pojawią się głosy nie tylko myślących podobnie jak autor, ale przede wszystkim krytyczne opinie, tak by obraz całości tego zagadnienia był pełniejszy. Kto wie, może będzie to asumpt do kolejnego obszerniejszego tekstu, gdzie rozwinięty zostanie wątek publicznych pieniędzy w świecie IT, albo chociaż powstanie swego rodzaju apendyks do niniejszego wpisu, gdzie spróbuję zebrać różne opinie. Zaś jeśli na końcu każdy pozostanie przy swoim zdaniu, to zawsze jest szansa na ciekawą rozmowę, której nie warto zaprzepaścić.
AKTUALIZACJA
Przy okazji poszukiwania pewnych informacji na temat innych wdrożeń w sektorze publicznym natrafiłem na inne artykuły związane z wymianą rozwiązań Microsoftu na otwarto-źródłowe odpowiedniki, która planowana jest w stolicy Katalonii. Najważniejsza kwestia dotyczy ram czasowych, ponieważ na wiosnę 2019 roku planowane jest zakończenie pierwszej fazy migracji, a nie całości. W tym czasie "pod nóż" mają pójść przede wszystkim Exchange Server wraz z Outlookiem, Internet Explorer oraz Microsoft Office. W ich miejsce wybrano Open-Xchange (zapewne w powiązaniu z Thunderbird), Firefoxa oraz LibreOffice.
Dodatkowo z wypowiedzi pani Komisarz ds Technologi i Cyfrowej Innowacji (Francesca Bria) możemy się dowiedzieć, że już dzisiaj w ramach pilota uruchomionych zostało około tysiąca urządzeń pod kontrolą Ubuntu. Zaś 70 procent tegorocznego budżetu na IT zostanie przeznaczone na rozwiązania otwarto-źródłowe.