Synology DS216j i dwa tygodnie na wylocie (cz. 2)
31.07.2017 | aktual.: 31.07.2017 19:39
Poleciałem. Będąc ponad 640 km w linii prostej od domu nie za bardzo miałbym możliwość realizacji testów NASa. Nie za bardzo, gdyby nie magia... no magia... Dobra, nie magia. Internet. Wspomniałem już, że w testach miała pomóc moja druga połowa. Ostatecznie jednak, głównym pomocnikiem okazał się ojciec, który spiął Synology DS216j trochę już leciwym ASUSem DSL‑N55U, równolegle z wcześniej przygotowanym przez siebie QNAPem TS251A. Dodatkowo, uruchomione zostały dwa komputery - laptop Toshiba Z930 podłączona również bezpośrednio z domowym routerem za pomocą skrętki, oraz komputer stacjonarny oparty na i7‑6700K, GTX970 OC od ASUSa i płycie głównej na chipsecie Z170 od ASRocka, spięty z nim za pośrednictwem Powerline’a. Tak oto powstała „platforma testowa”. Wszystkie zastosowane przewody były klasy 5E, za wyjątkiem dwóch „szóstek” służących do spięcia routera i stacjonarki z Powerlinem (co i tak zbytnio mu nie pomogło). Do testowania zastosowałem dwa zestawy plików: 280 MB film nagrany z wykorzystaniem kamery sportowej, oraz 100 MB zdjęć (32 szt.) różnego rozmiaru w formacie JPG.
Skoro już o przewodach klasy 5E i 6 mowa...
Znów, na chwilę pozwolę sobie odejść od tematu. Czy ktoś mi może wyjaśnić ostatni fenomen, który ujrzałem na stronie internetowej jednego z wiodących polskich sklepów z elektroniką użytkową (i nie tylko)? „Kabel do Internetu”. Naprawdę? Przewód sieciowy, skrętkę zakończoną RJ‑45, profesjonalny sprzedawca nazywa „Kablem do Internetu”? Chcę wierzyć, że to zabieg SEO nacelowany w wyszukiwarki i sposób, w jaki klienci indywidualni szukają podobnego produktu, jednak nawet w takim przypadku ciężko mi zrozumieć umieszczanie tego w nazwie sprzedawanego towaru. Masakra...
Parę słów o metodzie
Po tej drobnej dygresji: jak przebiegał test? Sterowanie NASem Synology odbywało się za pomocą dostępnego przez internet panelu administracyjnego w domenie Synology. Świetna funkcja, dostępna w odrobinę innej formie także w QNAPie, choć osobiście uważam ją za potencjalną wrażliwość takiego sprzętu w kategorii bezpieczeństwa. Wyobraźcie sobie udostępnić panel publicznie w Internecie, nie chroniąc go żadnym hasłem (a przeważnie tak właśnie domyślnie skonfigurowane są urządzenia tej kategorii). Do kopiowania danych wykorzystywałem Eksplorator Windows…
Chwila, moment, ŻE CO?!
Już wyjaśniam! Moją intencją było sprawdzić, co zobaczy końcowy użytkownik. W sieci dość jest testów syntetycznych oraz innych dokładnych pomiarów. Jeśli więc szukacie tak dokładnych badań i ich analiz - zdecydowanie zwróćcie się w ich stronę. Ja jako szybkość transferu traktowałem najczęściej widzianą szybkość w Eksploratorze, a czas mierzyłem niezależnie z wykorzystaniem stopera. I choć metoda ta może się wydać niedokładna, ma pewną konkretną zaletę: pozwala na przywołanie wrażeń i odczuć z korzystania ze sprzętu. Całkiem niezła podstawa do wiarygodnej oceny, nie sądzicie? Nie no, jasne że nie. Ale do zbudowania wiarygodnej opinii już zdecydowanie tak!
Brakujące ogniwo
Konfiguracja Synology D216j zajęła mi jeden wieczór. W sumie, zajęłaby więcej, gdyby zależało mi na bezpieczeństwie, przydzieleniu odpowiednik quot do użytkowników, stworzeniu backupu, itp. Od czasów DS112j niewiele się zmieniło. Interfejs nadal jest nieco zawiły - i nie zrozumcie mnie tutaj źle, przeciętny Kowalski odnajdzie się w nim bez problemu. Jednak chcąc zrobić coś więcej, trzeba już dobrze wiedzieć co się robi, lub gdzie tego szukać. Interfejs nie prowadzi za rękę. To trochę jak gra w Mortal Kombat bez spisu ciosów: znacie podstawowe ciosy, ale aby odnaleźć dobre combo, klikacie co popadnie, po czym spisujecie odkryte kombinacje.
Prócz normalnych testów, próbowałem skonfigurować domowego VPNa. Znając znaczenie poszczególnych opcji to nietrudne. Tu jednak ciała dał mój dostawca Internetu lub producent routera, które nie umiejąc dogadać się z NO‑IP kompletnie uniemożliwiły przetestowanie połączenia. I tutaj zrozumiałem czego brakuje mi w Synology. Kreatorów.
Owszem, NAS przekazany mi do testów posiada parę pojedynczych „wizardów”, istnieją one jednak jedynie dla ograniczonej liczby funkcji. Cała reszta wymaga ręcznego odszukania właściwej opcji i jej konfiguracji. To jednak nie tyczy się tylko tego modelu – to choroba większości współczesnych sprzętów tej kategorii. Dlaczego mój monitor posiada kreator konfiguracji ekranu z przejrzystym interfejsem i instrukcjami, a takie sieciowe urządzenia do przechowywania danych i odtwarzania multimediów już nie? To pytanie kieruję do producentów.
Testy
Ostatecznie, całość udało mi się testować mniej niż tydzień, bowiem rychło nadszedł czas zwrotu wypożyczonego do sprawdzenia sprzętu. Tym niemniej, udało mi się skorzystać z opcji zwykle nie poddawanej żadnym badaniom. NAS dotarł do mnie z niewyczyszczonymi dyskami, z czego jeden z jakichś przyczyn uległ uszkodzeniu logicznemu. DS216j wykrył to i postanowił poinformować o tym całą okolicę niezwykle donośnym, powtarzającym się alarmem dźwiękowym. Po krótkich poszukiwaniach znalazłem opcję naprawiania dysku - macierz ustawiona była w natywny tryb Synology odpowiadający RAID 1, co pozwoliło na naprawę jednego dysku z użyciem drugiego. Faktycznie, rozwiązało to problem alarmu (dopiero później odnalazłem opcję jego ręcznego wyłączania), a także naprawiło dysk.
Zdziwił mnie jednak czas, który naprawa trwała. Wewnątrz zamontowane były dwa dyski SSD Seagate Nytro o pojemności 480 GB każdy. Drakońsko szybkie. Zajętej przestrzeni było naprawdę niewiele, ledwie parę procent. Mimo tego, doprowadzanie drugiego dysku do porządku trwało ok. godziny. Co przyczyniło się do tak długiego kopiowania tak małej ilości danych?
Uznałem, że warto sprawdzić, czy to nie aby wina transferów wewnętrznych urządzenia. Prosty test kopiowania danych w obrębie tego samego zasobu sieciowego z poziomu dwóch różnych komputerów wykluczył tę tezę. Zaciekawił mnie z kolei fakt jak bardzo typ połączenia wpływa na szybkość realizacji zadania, które teoretycznie komunikacji zewnętrznej nie wymaga. Kopiowanie przez komputer połączony przez Powerline trwało blisko sekundę więcej, a deklarowana przez Eksplorator Windows szybkość była o ok. 15% niższa.
Pozostałe testy przebiegły sprawnie, a ich wyniki wskazują tabele. To, co jest pewne, to fakt, że zastosowany u mnie Powerline nie jest rozwiązaniem zbyt optymalnym, a osiągane szybkości równały się ledwie dziesiątej części tych bezpośrednio po LANie. Wyniki wskazują również, że różnice szybkości między urządzeniem wyposażonym w dyski twarde a tym z zamontowanymi dyskami SSD są pomijalne. Na obronę SSD pozostawiam niższe zużycie energii, ciszę i odporność na wstrząsy, ale poważnie - kiedy ostatnio przenosiliście NASa w trakcie pracy?
Mnogość aplikacji
Pozostaje więc kwestia oprogramowania. Zarówno QNAP jak i Synology do właściwej konfiguracji potrzebują więcej niż jednego wieczoru. Liczba dostępnych w NASach funkcji zwiększa stopień skomplikowania dla procesu ich przygotowania, szczególnie, gdy prócz zwyczajnego udostępnienia zasobu sieciowego z dodatkową kopią zapasową dostępne są opcje managera pobierań, antywirusa czy domowej chmury. Gdy dodamy do tego serwer multimediów oraz portal z domowymi zdjęciami, urządzenie z normalnego dysku sieciowego staje się niezwykle istotnym elementem domowego centrum rozrywki. Oryginalne oprogramowanie Synology wraz z dostępnym w nim managerem aplikacji daje ogromne możliwości. Dodatkowo, wraz ze sprzętem otrzymujemy licencję na podłączenie pary kamer IP do dostępnego klienta do obsługi domowego monitoringu. Za dodatkowe urządzenia przyjdzie nam już dopłacić.
NAS vs. S/PaaS?
W tym miejscu pojawia się dylemat. Po co bowiem ktoś miałby kupować takie urządzenie, do muzyki mając Spotify, Deezera czy Tidala, do filmów Netflixa, ShowMax czy WP Pilot, do zdjęć rodzinnych Google Drive / Photos, Dropboxa czy nawet OneDrive’a… Zresztą, te ostatnie posłużą także całkiem nieźle do regularnych kopii zapasowych najważniejszych danych. Nawet domowy monitoring da się od biedy obsłużyć z wykorzystaniem takiego Alfreda (aplikacja na Androida). Na co więc komu NAS?
Otóż takie urządzenie jest przydatne, szczególnie w przypadku mieszkania w takim miejscu jak ja, gdzie jest się skazanym na połączenie z Internetem przez sieć komórkową, limitującą drastycznie dopuszczalny transfer. Gdybym więc miał trzymać parę TB zdjęć i filmów rodzinnych w sieci, zdecydowanie ograniczyłbym sobie dostęp do tych zasobów. NAS wydaje się idealnym rozwiązaniem tego problemu. W sumie, nie tylko wydaje.
Droższy czy tańszy?
Czy warto kupować droższe urządzenie? QNAP ma sporo zalet, jednak przy swojej blisko dwukrotnie wyższej cenie oferuje tak naprawdę niewiele więcej. Owszem, takie smaczki jak możliwość podłączenia do telewizora czy monitora i oparcia na nim domowego centrum rozrywki, obsługujące hotswap zatoki na dyski, mnogość złączy w tym podwójny interfejs sieciowy oraz czytnik kart pamięci - wszystko to jest kuszące. Jednak gdybym miał już wybrać NASa dla siebie, do backupu najważniejszych danych i przechowywania prywatnych zdjęć i filmów, tym razem wybrałbym sprzęt nieidealny.
Zdecydowałbym się na rozwiązanie, które nie jest najlepsze ani najbardziej wypchane funkcjami. Całkowicie niezgodnie ze swoim dotychczasowym działaniem, wybrałbym tańszego Synology DS216j, ze wszystkimi jego brakami i wadami. Jedynie nośniki wybrałbym inne niż dostarczone do testów - zdecydowałbym się raczej na dwa 4TB nośniki WD Caviar Red lub ich odpowiedniki od Seagate’a. Przy łącznej pojemności wszystkich moich backupów na poziomie ok. 3TB, powinno to w zupełności wystarczy, szczególnie po lekkich czystkach. Prostota tego rozwiązania i możliwość naprawdę szybkiej konfiguracji najbardziej podstawowych funkcji to zarazem jego największa zaleta. A fakt, że w Biurze Samorządu Studentów Politechniki Poznańskiej od paru lat wciąż nieprzerwanie pracuje jego starszy, a zarazem mniejszy brat, DS112j, świadczy dodatkowo na jego korzyść.
Już za nim tęsknię!
Przyznam, że czuję się względem Synoloy DS216j jak w stosunku do domowego zwierzaka. Ot, nie jest doskonały, nie zawsze się słucha, ciężko czasem zrozumieć dlaczego podrapał meble. Ale gdy wrócę do domu w przyszłym tygodniu, a jego tam nie znajdę... będzie mi go brakować. Szalenie brakować. Nawet jego popiskiwania w wyniku wykrycia błędu dysku! Bo choć dotychczas nie korzystałem z NASa na co dzień, to jednak w trakcie testów zdążyłem natworzyć dziesiątki różnych zastosowań w moim życiu – począwszy od przechowywania zdjęć, na pozbyciu się kilkunastu HDD z backupami mniej i bardziej istotnych danych kończąc.
Może się więc wydawać, że niniejszy tekst trochę krytykuje sprzęt Synology. Nic bardziej mylnego. Może będzie to niczym ostatnie słowa Jeremiego Clarksona pod koniec każdego z hostowanych przezeń odcinków Top Gear, kompletnie przeczące całokształtowi odcinka, ale... to naprawdę kawał dobrego sprzętu do domu i małego biura. Sprzętu, który mogę z czystym sumieniem polecić. I tak też właśnie robię.
And on that bombshell...
Suplementowy bonus!
Testowana konfiguracja Synology:
- Synology DS216j to wg. Ceneo w dniu dzieiejszym to wydatek ok. 850 zł
- Dyski SSD Seagate Nytro 480 GB w podobnej analizy to wydatek ok. 1280 zł / szt.
- Łączna inwestycja: ok. 3400 zł
Testowana konfiguracja QNAP:
- QNAP TS251A z 8GB RAM to pod koniec pierwszego kwartału tego roku wydatek ok. 1600 zł
- Dyski HDD WD Caviar Red 4TB to z kolei koszt ok. 700 zł / szt.
- Łączna inwestycja: ok. 3000 zł
Proponowana konfiguracja Synology:
- Synology DS216j
- WD Caviar Red 4TB
- Łączna inwestycja: ok. 2250 zł