Inne spojrzenie na "wirtualnych wokalistów" (AKB48 i nieistniejąca idolka)
28.08.2012 | aktual.: 29.08.2012 16:31
Skoro już poruszyłem temat Vocaloidów (cz. 1 | cz. 2 | cz. 3 ), warto wspomnieć o innym ciekawym wydarzeniu, które miało miejsce w Kraju Kwitnącej Wiśni, a związanym z wirtualnymi wokalistami. Mowa o "aferze" związanej z nieistniejącą idolką, która należała przez jakiś czas do największego girlsbandu (a zarazem największego zespołu popowego) na świecie - AKB48.
Sprawa Aimi Eguchi
Aimi Eguchi - 16‑latka zapowiedziana jako "nowa członkini AKB48" w czerwcu 2011 roku, pochodząca z miejscowości Saitama, na północ od Tokio. Jej postać pojawiła się nawet w magazynie Weekly Playboy (nie ma on wiele wspólnego z prawdziwym Playboyem), a także w komercyjnej reklamie. I wszystko wyglądało całkiem normalnie... Do czasu.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=Yh_BC_HU_lk] Making of Aimi Eguchi
Fani zespołu byli zszokowani, gdy niedługo po jej wejściu do składu okazało się, że dziewczyna tak naprawdę nie istnieje. Kto by zresztą nie był zaskoczony? W rzeczywistości, była ona swego rodzaju współczesnym "potworem Frankenstein'a":
- Oczy przeszczepiono jej od Atsuko Maedy, znanej jako Acchan
- Nos od Tomomi Itano
- Usta od Mariko Shinody, zwanej powszechnie Mariko-sama
- Włosy i "bazę" całego ciała od Yuko Oshimy
- Rysy twarzy od Minami Takahashi
- I wreszcie brwi od (mojej ulubionej) Mayu Watanabe, znanej jako Mayuyu
Jednak jak przystało na czasy współczesne, dzięki grafice komputerowej, takie działanie nie wymagało już użycia igły, nici, ani łączenia ze sobą zwłok i pobudzania ich do życia z pomocą wyładowań elektrycznych. Efekty działania grafików są w mojej opinii niesamowite - o dziwo, powstała całkiem realna postać, niczym nie różniąca się od prawdziwych ludzi...
Sprawa... nieistniejących ludzi?
Skoro Japończycy, korzystając z technik mo‑cap i im podobnych mogli połączyć ze sobą kilka realnych postaci, to jakim problemem byłoby, na podstawie nagrania pojedynczej osoby, wytworzenie jej fałszywej wersji? Weźmy przykładowego dyktatora jakiegoś losowego kraju. Zostałby nagrany, wydałby odpowiednie rozporządzenia, i stałby się w pewnym sensie... nieśmiertelny. Równie dobrze można takie coś wykorzystać do zachowania anonimowości w Sieci, udawania, że np. Osama bin Laden jest wśród żywych, albo podszywania się pod kogoś...
Zastosowań jest wiele i niekoniecznie muszą być one negatywne. Nie zaprzeczam przecież, że wykorzystanie takiego czegoś w reklamie czy w promocji jest jak najbardziej pozytywne. Ba, to można wykorzystać jeszcze lepiej - np. jako avatara "idealnego profesora" na "wirtualnym e‑learningowym uniwersytecie", gdzie na podstawie wizerunków najtęższych umysłów świata stworzona zostałaby jedna postać, "ożywiona" mechanizmami sztucznej inteligencji (w tym chatterbox'em) i scalona z bazą danych łączącą wiedzę wszystkich "składowych".
Tak więc kto wie... to może być nasza przyszłość. Jak ją ukształtujemy - jak zwykle, czas pokaże? Może być jak z dynamitem - wspaniałym wynalazkiem do pomocy w pracy górniczej, który znalazł niestety zastosowanie jako broń... a może być bardziej optymistycznie :)