[Kiedyś] Microsoft i MEN organizacjami religijnymi?
04.04.2022 | aktual.: 04.04.2022 21:11
Wielu zarzuca organizacjom, co są wrogie w stosunku do MS, religijny charakter, nie podając żadnych argumentów. Tak się składa, że niektóre firmy zdają się przyjmować praktyki organizacji religijnych, by wychować sobie pokolenie wiernych.
Sprawa obija się o program nauczania, kiedy byłem w technikum. Był to czas, kiedy Windows mógł złapać babola po podłączeniu do sieci, nie ważne czy lokalnej czy internetu. Nie były potrzebne żadne działania użytkownika czy specyficzna konfiguracja sprzętowo-programowa. Wystarczył tylko Windows i podłączenie do sieci.
Chyba w tamtych czasach Kevin Mitnick wystąpił w „Rozmowy w Toku” na TVN. Powiedział w czym jest problem: „Jeżeli podłączysz komputer z Windows do sieci, od razu może zostać zainfekowany”. Media to przetłumaczyły jako „Jeżeli podłączysz komputer do sieci, od razu może zostać zainfekowany”. Być może był to zwykły babol, albo chęć nie nadepnięcia MS na odcisk. Nie wiem. W każdym razie, gdyby wtedy przetłumaczono wypowiedź tej znanej i szanowanej osoby poprawnie, to dzisiaj rzeczywistość w Polsce mogłaby wyglądać inaczej.
Tak się składa, że gdzieś w tamtym okresie, byłem w technikum informatycznym. Niedouczeni nauczyciele informatyki (byli wśród nich elektrycy, itd.), którzy dokształcali się podczas naszej nauki, to tylko przedsmak. Program nakazywał uczyć nas, że jeżeli coś się złego dzieje, to winny jest użytkownik. Podobnie działają organizacje religijne, wmawiając użytkownikowi poczucie winy. W ten sposób sprawiają, że fanatycznie broni on swojego kata (organizacja religijna).
Co nam wtedy wmawiano:
1. Antywirus to same dobro
2. Im bardziej popularna firma, tym bardziej należy ją darzyć szacunkiem
3. Jeżeli coś się zacznie dziać z komputerem, to jest to wina sprzętu (najczęściej podawano wadliwy ram), bo np. został kupiony po kosztach, czyli używany, albo wina użytkownika (najczęściej podawano chodzenie po niezaufanych stronach). Co ciekawe, to usterki zdarzały się też w pracowni komputerowej i serwerowni, na którą MEN wydawało ogromne pieniądze.
Rozumiecie, jak to działa. Sprzęt, który miałby być za tani lub wyeksploatowany (czyli wina użytkownika), albo niezaufane strony (bóg wie, jakie strony oglądają ludzie w tym wieku; bóg specjalnie z małej, bo mój bóg kazał tak się tytułować ;‑) ). Wszystko wina użytkownika. Co gorsze, to by zdać egzamin technika, to trzeba było pisać takie same rzeczy.
Inną sprawą jest rozdawanie Windowsa w szkołach. Wtedy byłem na studiach. Nie mogłeś protestować, by szkoły robiły Ci sieczkę w sprawie Windowsa i uczyły tylko jego, bo wtedy się wyłamywałeś. Zresztą, to jak? Nie chcesz darmowego Windows i Office? Każdy chce! Znałem, przykład ludzi, co się zapisali (lub zostali zapisani przez przypadek) do koła naukowego MS, by mieć jakieś dodatki. Potem Pani Dziekan się dziwiła, że tyle osób zapisanych, a nikt nie uczestniczy i uczestnictwo jest obowiązkiem, by otrzymywać te prezenty.
Skutkiem było bronienie MS na stronach przez Lemingi. Bardzo długo walczyłem z ludźmi kochającymi IE. Twierdzili, że to MS jest duży i to on powinien, ale to powinien, ustanawiać standardy w internecie, a nie jakaś W3C, przez co moje twierdzenie, że IE jest kiepska, i w ogóle nie powinna być nazywana przeglądarką, to są jakieś mrzonki. Ale IE upadło. Innym problemem IE było to, że chyba celowo miał być ze wszystkim niekompatybilny. Bill Gates wysłał notkę do twórców FrontPage (programu do tworzenia stron), by tworzył strony działające tylko pod IE. Wiadomo, że IE musiał inaczej wyświetlać strony, by MS mógł dowieść, że to inne przeglądarki są złe.
Tak samo teraz walczę z twierdzeniem, że MS jest wynalazcą w kwestii systemów operacyjnych. Problem w tym, że od Visty tylko kopiuje. Pamiętam tą podnietę na studiach ludzie odnośnie Visty, albo Kinnecta. Bo to przecież dział R&D MS wymyślił to wszystko, zobacz jaka ta Vista nie jest cukierkowata, i w ogóle. A Kinnect. Problem z Kinnectem był to, że MS kupił spółkę, która to opracowała. Sam przed powstaniem Kinnecta i pojawieniem się pierwszych wzmianek, ogrywałem Wii. Nie twierdzę, że Kinnect nie był lepszy, ale nie był wynalazkiem MS, i jak wiele dobrych rzeczy, nie zakorzeniło się w naszym społeczeństwie. Choćby to,. że mało kto słyszał o 3DS‑ie.
Do czego ta armia zombie korporacją jest potrzebna?
1. Darmowy marketing
2. Wymuszanie na innych korzystanie z tych samych produktów - całkowicie nieświadome, bo mój produkt jest lepszy, skoro np. za niego zapłaciłem, bo wszyscy korzystają, itd.
Zajmę się punktem drugim. Firmy stosują, jak na przykładzie z IE i FrontPage różne techniki manipulacji. Jedną z nich jest DRM. Jeżeli ktoś myśli, że tworzą te systemy z czystego serca, jest w błędzie. Co to jest DRM? Są to systemy ograniczenia użytkownika - tak, ograniczenia jego możliwości. Oficjalnie, by nie robił rzeczy nielegalnych, np. kopiować płytki. Jednak taki Adobe, który w jednym ze swoich czytników e‑booków pozwolił na ograniczenie liczby odczytania na głos, to jest to kuriozalne. Dlaczego ludzie niepełnosprawni mieliby być gorsi? Natomiast, twórcy mogli widzieć w tym zysk. Ponieważ omijanie takich zabezpieczeń, a co gorsze, tworzenie programów kompatybilnych, często jest nielegalne, to Adobe wymusił stosowanie swojego, ograniczonego produktu.
Z powyższego, oglądanie filmów nie na Windows-i-Macach, w niektórych krajach, uważane było za zbrodnię. Jakakolwiek dyskusja była od razu odparta, bo to przecież, by chronić artystów, a jeśli chcesz obejrzeć film na Linuksie, to jesteś zły.
Mam nadzieję, że z powyższych jasno wynika, że firmy mogą prowadzić dążenie do sfanatyzowania swoich klientów, by Ci wymuszali stosowanie produktów danej firmy. Nie wspomnianym przykładem, bo brak miejsca, jest wojna formatów, np. poprzez wycofywanie obsługi starych formatów w nowych programach, albo brak obsługi danego formatu w ogóle. Podobnie, bronienie formatu poprzez własność intelektualną (która jest antagonistyczna względem własności tradycyjnej), by nikt nie mógł uczynić swojego programu kompatybilnym - to taki sam zabieg. Jednak są ludzie, co twierdzą, że np. taki MS Office jest najlepszy, więc MS ma prawo chronić jego formaty, by nie było narzędzi kompatybilnych. Nie rozumiem takiego bronienia złej korporacji, przez przecież dobrych ludzi. Jeżeli chodzi o MS Office i formaty, to te czasy powoli odchodzą, bo rządy zauważyły problem. Polega on na braku możliwości otwarcia starych dokumentów. Wymusiły one na MS pewne kroki. Te ograniczenie nie jest tylko manipulacją, ale stanowi właśnie także realne zagrożenie.